Rozmyślania na Wielki Tydzień – Wielka Środa


Modlitwa Chrystusowa do Ojca Niebieskiego

 

„To mówił Jezus i podniósłszy oczy w niebo, rzekł: Ojcze! przyszła godzina, wsław Syna swego, aby cię Syn twój wsławił. Jakoś jemu dał władzę nad wszelkiem ciałem, iżby wszystkim, któreś mu dał, dał im żywot wieczny. A ten jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie samego Boga prawdziwego i któregoś posłał Jezusa Chrystusa”.

„Jam wsławił ciebię na ziemi, wykonałem sprawę, którąś mi zlecił. A teraz wsław mię ty Ojcze sam u siebie chwałą, którą miał u ciebie pierwej niźli świat był. Oznajmiłem imię twe ludziom, któreś mi dał z świata. Twoić byli i dałeś mi je, a mowę twoję zachowali. Teraz poznali, iż wszystko , coś mi dał, od ciebie jest. Albowiem słowa, któreś mi dał , dałem im , a oni przyjęli i poznali prawdziwie, żem od ciebie wyszedł i uwierzyli, żeś ty mię posłał”.

„Ja za nimi (za uczniami) proszę. Nie za światem proszę, lecz za tymi, któreś mi dał, bo są Twoi. I wszystkie rzeczy moje, są twoje; a twoje są moje i wsławiony jestem w nich. A jużem nie jest na świecie, ale ci są na świecie, a ja do ciebie idę. Ojcze święty, zachowaj je w imię twoje, któreś mi dał, aby byli jedno, jako i my”.

„Gdym z nimi był, jam je zachował w imię twoje. Któreś mi dał strzegłem i żaden z nich nie zginął, tylko syn zatracenia (Judasz), aby się pismo spełniło. A teraz idę do ciebie i mówię to na świecie, aby mieli wesele moje wypełnione sami w sobie. Jam im dał mowę twoję, a świat miał je w nienawiści, iż nie są z świata, jako i ja nie jestem z świata”.

„Nie proszę, abyś je zdjął z świata, ale żebyś je zachował ode złego. Poświeć je w prawdzie. Mowa twoja jest Prawda. Jakoś ty mię posłał na świat i jam je posłał na świat. A za nich ja poświęcam samego siebie, aby i oni byli poświęceni w prawdzie”.

„A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie. Aby wszyscy byli jedno, jako ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli; aby uwierzył świat, iżeś ty mię posłał. A ja chwałę, którąś mi dał, dałem im, aby byli jedno, jako i my jedno jesteśmy. Ja w nich, a ty we mnie, aby byli doskonałymi w jedno, a iżby poznał świat, żeś ty mię posłał i umiłowałeś je, jakoś i mię umiłował”.

„Ojcze, któreś mi dał chce, aby gdziem ja jest i oni byli ze mną; aby oglądali chwałę moję, którąś mi dał, albowiem umiłowałeś mię przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy, świat cię nie poznał, a jam ciebie poznał, i ci ciebie poznali, żeś ty mię posłał. I oznaj-miłem im imię twoje i oznajmię, aby miłość, którąś mię umiłował, w nich była, a ja w nich”(Jan 17.), (*). Po tej modlitwie hymn odprawiwszy, wyszedł Jezus z uczniami swymi za potok Cedron, kędy był ogród. „A wiedział i Judasz, który Go wydawał miejsce, iż się tam często schadzał Jezus z uczniami swoimi”. Położenie byłoby takie. Miasto Jeruzalem leży na stromej i dosyć wysokiej górze. Z wschodniej strony jest inna jeszcze wyższa góra oliwna. Pomiędzy tymi górami, to jest pomiędzy miastem i górą oliwną, jest dolina zwana doliną Jozafatową, środkiem jest potok Cedron. Jest-to t3lko wyschłe łożysko, którym niegdyś woda płynęła, w którym atoli chociaż tam byłem na wiosnę, wody nie widziałem. — Pan Jezus po dokonanej świętej wieczerzy, wyszedł z uczniami swymi z miasta z górnego Syonu, zeszedł na dół pod miastem, a przeszedłszy wszerz dolinę Jozafatową i potok Cedron, co uczyni jakie pół godziny drogi , wszedł do wsi zwanej Getsemani, gdzie był niewielki ogród oliwny czyli ogrójec. Zdaje się, że wioska, czyli jak ją Ewangelista Marek nazywa, folwark Getsemani, był własnością jednego ze zwolenników Pana Jezusa, albo Nikodema, albo Józefa z Arymatei. Tak samo podanie utrzymuje, że i Wieczernik był własnością jednego z tych dwóch zacnych i świętych mężów.

 

Ośmiu Apostołów zostawił Pan Jezus w Getsemani, a wziąwszy z sobą trzech: Piotra, Jana i Jakóba wszedł z nimi do Ogrojca, czyli ogrodu oliwnego. Z wioski Getsemani dziś ani śladu. Zaś ogród oliwny jest po dziś dzień. Byłem w nim. Jest otoczony wysokim i grubym murem, i jest jeszcze w nim okn drzew oliwnych, nadzwyczaj starych, grubych, w środku spruchniałych. Aby ich wiatr nie wywrócił, zasypane są w środku drobnemi kamyczkami dla ciężaru. W przypuszczeniu tym, gdyby nie były te same, pod którymi Chrystus Pan i Apostołowie na modlitwie przebywali, bo i Tytus podczas oblężenia Jerozolimy drzewinę na około miasta powycinał, to z pewnością wyrosłe ze starego korzenia, a zatem te same. Albowiem drzewo oliwne ma tę własność, że ścięte z pnia puszcza latorośle. Tu Chrystus Pan oddaliwszy się od swych uczniów „jakoby mógł zacisnąć kamieniem”, „padł na oblicze swoje, modląc się i mówiąc: Ojcze! jeżeli chcesz, przenieś ode mnie ten kielich. A wszakże nie moja wola, ale twoja niechaj się stanie. I stał się pot jego jako krople krwie zbiegającej na ziemię„. — Miejsce to nazywa się grotą krwawego potu. Jest to niewielka jaskinia czyli grota wykuta w skale pod powierzchnią ziemi i wchodzi się do niej po kilku schodach, jakby do płytkiej piwnicy. Miejscowość zgadza się z Ewangelią, bo grota ta oddalona jest od ogrójca na rzut kamieniem. Cała ta grota zostaje do dziś dnia w takim samym stanie naturalnym, jak była, gdy się Chrystus Pan w niej modlił. W tym miejscu, gdzie Zbawiciel modlił się, jest ołtarz piękny, a pod antypedyum napis: „Tu się stał pot Jego, jako krople krwie zbiegającej na ziemię” .

Byłem tak szczęśliwy, że miałem mszę św. przy tym ołtarzu. Pomyśl, miły czytelniku, z jakiem wrażeniem odprawiłby tu każdy kapłan mszą świętą! W miejscu onem, gdzie nic się nie zmieniło! W miejscu, gdzie tyle i tak drogich sercu każdego chrześciana przechowuje się pamiątek! Tu się klęczy z pewnością na tej samej skale, na którą zbiegał pot krwawy Zbawiciela naszego! Na tej samej skale, o którą obijały się Boskie i w skutki najobfitsze jego słowa: „Ojcze nie moja, ale twoja niech się stanie wola”!

Lękał się i tęsknił sobie Zbawiciel nasz i dobrowolnie w Ogrojcu przyjął cały ciężar smutków i tęsknot grzesznego świata na siebie, bo nie mówi Ewangelista: że się smucił i tęsknił sobie, ale począł się smucić i tęsknić sobie, to jest wolą swoją Boską dopuścił na siebie smutek i tęsknotę. Przyjął Zbawiciel z ręki Ojca swego niebieskiego gorzki kielich męki, aby nam własną ręką podał „kielich zbawienia” (Psl. 65. ), „bo nie mamy najwyższego Kapłana, któryby się nie mógł ulitować nad krewkościami naszemi, lecz kuszonego we wszystkim na podobieństwo, oprócz grzechu.

 

Przystąpmy tedy z ufnością do stolice łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę naleźli ku pogodnemu ratunku” (Żydów 4.). — Cóż to innego, jeżeli nie to, że Zbawiciel przyjął tę naszą krewkość, nasze lękanie się wobec śmierci, aby nas przyodział mocą swą Boską! Zamianę uczynił tu Zbawiciel z nami. Wziął nasze, a dał nam swoje. Wziął słabość i krewkość naszą, a dał nam moc, dzielność, abyśmy się stali uczestnikami Jego Bóstwa.

Tą to mocą Boską i dzielnością daną od Zbawiciela przyobleczeni święci męczennicy, szli na śmierć bez bojaźni i z gotowością! Tą to mocą Boską każda pobożna dusza ożywiona i przejęta, z rezygnacją, poddaje się pod wyrok śmierci! Pobożny chrześcianin mniej już lęka się śmierci, bo wszystko to lękanie ludzkie zabrał nam Zbawiciel i wziął w Ogrójcu na siebie, nam zaś pozostawił ufność i nadzieje nieśmiertelności żywota pozostawił wielkie i w zbawienne skutki najobfitsze: „Ojcze nie moja, ale twoja niech się stanie wola”!

Co za wielkie słowo: „Niech się stanie wola twoja Ojcze”! — Któż zmierzy i obliczy te wszystkie błogie skutki, które zrodziły te słowa w Ogrojcu przez Zbawiciela wyrzeczone! Nie były to słowa słabości, ale Boskiej Zbawiciela potęgi. Od tego czasu, aż do dziś dnia i po wszystkie wieki słodzą sobie chrześcianie tymi słowy swe cierpienia, boleści ciała, smutki i utrapienia ducha. Te słowa zrodziły niezliczony szereg najszczytniejszych cnót i poświęceń dla Boga i bliźnich. Ubogi misyonarz, z laską w ręku, a z torbą na plecach , a w sercu ze słowem: „niech sie stanie wola twoja Boże” idzie ochoczo, o głodzie i niedostatku i w niebezpieczenstwie — idzie wśród obce i dzikie narody i roznosi radośnie Ewangelię. A ciqgle mu w duszy dzwonią owe słowa w Ogrojcu dokonane: „Niech się stanie wola twoja Boże”.

Tyle ma świat bolów, udreczeń, prześladowan i wszelkich cierpień, to słowo Zbawiciela rzucone w pośrodek tego wszystkiego, uśmierza to cierpienia i czyni je znośnymi. Z tym słowem przekracza sługa Baży i każda szlachetna dusza progi wiezienia, gdy przyjdzie cierpieć za wiarę i sprawę Swietą! Z tym słowem żegna ojciec, matka, żona, mąż, syn, brat, siostra umierające drogie sercu osoby i doznaje ulgi i pomocy do zniesienia srogiego ciosu. Bez tego słowa rozpacz szalona, spotęgowany ból, piekło ziemskie, a bywały przykłady, że i zbrodnia samobójstwa. To słowo napełnia każdą wierzącą duszę rezygnacją i męstwem przy wszystkich pociskach losu. To słowo ruguje zemstę i wkłada do ust wyrazy przebaczenia. To słowo uspokaja nas we wszystkich burzliwych przygodach życia naszego, i rodzi w nas pokój miły, jakiego nam świat dać nie może. — Ileż kroć razy każdy z nas gdy wymówił to potężne słowo, czyż nie uczuwał za każdem wyrzeczeniem, jakby jaką twórczą w sobie potęgę, która wzmacnia i odradza ducha naszego?

Pomnijmy, że te słowa wymówił po pierwszy raz Wszechmocny, gdy stwarzał świat słowy: „Niech się stanie….” A po drugi raz ten sam Bóg je wymówił, gdy odtwarzał czyli odradzał duchowo ten sam świat, a ta w nich zawarta potęga twórczości działa w nas i na nas i działać będzie błogo i zbawiennie po wszystkie wieki.

 

Wyrzekł wprawdzie Zbawiciel nieraz w czasie swej trzechletniej nauki te słowa: „Niech się stanie i będzie wola Ojca niebieskiego — ale wtenczas tylko uczył, nakazywał. Wtenczas to słowo jako nauka istniało. Tu zaś w Ogrojcu, to słowo stało się ciałem, rzeczywistością. Tu zostało przez Zbawiciela zastosowane do męki i śmierci, którą tu przecierpiał i przebył duchem.

 

„A gdy Pan Jezus wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów swych, nalazł je śpiące od smutku i rzekł Piotrowi: Szymonie, tak nie mogliście jednej godziny czuć ze mną? Czujcie a módlcie się, abyście nie weszli w pokusę. Duch ci wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe”. O miłości Zbawiciela niepojęta! Łagodnie wyrzuca słabość, i ten łagodny wyrzut jeszcze sam uniewinnia!

Gdy Pan Jezus po trzeci raz przyszedł do uczniów, nadszedł zdrajca Judasz, a z nim wielka rzesza z mieczmi i z kijami…. Szedł on troszkę naprzód, chcąc ukryć zdradę. Nie był on przygotowany usłyszeć z ust Jezusa tak łagodnych słów, dlatego. zmieszał się i powrócił do szeszy. Z słów, które Judasz wyrzekł do siepaczów: „Którego pocałuję, ten jest, imajcie go, a wiedźcie ostrażnie”, można wnioskować, że on z rzeszą żydowską wcale inną ku Ogrojcowi obrał drogę, niż ta, którą szedł Pan Jezus. Na miejscu mogłem się o tym przekonać. Albowiem on zalecał ostrożność, a ta koniecznie wymagała, aby ich idących i przybliżających się ze światłem z daleka od Ogrójca nie widziano. Dlatego też, jak podanie niesie, obrał on drogę dłuższą, ale do swego szatańskiego zamiaru pewniejszą. Zeszedł on ze Syonu w dolinę Gehenon, to jest w dolinę piekła, a przeszedłszy ją wszerz, przekroczył o wiele niżej Cedron i trzymał się lewego brzegu Cedronu, spiesząc bokami po pod strome skały góry oliwnej — tak, że znienacka napadł na Ogrójec. A że napadł znienacka i nagle, to się już ze słów Ewangelii pokazuje: „A gdy Pan Jezus jeszcze z uczniami mówił, oto Judasz przyszedł”… Niestety! niecne jego rzemiosło powtarza się i teraz często w rozlicznych odcieniach.

Tu w Ogrojcu zaczyna się pierwsza stacya drogi pojmania czyli uwięzienia.

„Rota tedy i rotmistrz i służebnicy żydowscy, pojmali Jezusa i związali go. I prowadzili go najprzód do Annasza, bo był świekier Kajfaszów, który był najwyższym kapłanem roku onego” (Jan 18).

Droga, którą zbrojna rzesza prowadziła związanego Pana Jezusa do Annasza, a potem do Kajfasza, jest prawie ta sama z małym tylko zakrętem, jaką szedł Zbawiciel z Wieczornika do Ogrójca. Albowiem Wieczernik, dom Annasza i Kajfasza i inne domy starszyzny żydo-wskiej znajdowały się na górze Syon blisko siebie. Po-danie wskazuje po dziśdzień mały nizki mostek na Cedronie, przez który prowadzono Pana Jezusa. Na końcu tego mostku zepchnęli Go zajadli siepacze ku brzegowi Cedronu. I upadł Pan Jezus kolanami na skałę, a ustne podanie wiernie przechowało tę bolesną zniewagę, bo wielu pielgrzymów wspominają o odciskach, które pozostały od kolan na skale, a Kościół przywiązał tu odpust zupełny. I mnie też wskazywano to miejsce.

 

Przeszedłszy mostek i dolinę Józafatową wyszli na bystrą górę Syonu i skręcili w prawo do domu Annasza, „bo był świekier Kajfaszów, który był najwyższym Kapłanem roku onego”. — Dom ten był bliżej Ogrojca, a zatem wstępując do Annasza, mieli po drodze idąc do Kajfasza. Na miejscu tem stoi teraz niewielki kościółek, należący do Ormian, z bardzo kosztownym i wspaniałym ołtarzem, a po lewej stronie w małej kapliczce pokazują miejsce, gdzie Chrystus Pan stał przed Annaszem, gdzie mu jeden ze służących jego dał policzek.

Gdym wchodził do tej kapliczki, na wstępie pokropił mnie zakrystyan różanną wodą po twarzy, z czego rozeszła się doskonała i miła wonność naokoło. I pomyślałem sobie: jak to wszystkie zniewagi i męki zadawane Zbawicielowi, przemieniły się dla nas grzeszników „w dobrą wonność Chrystusową”, przemieniły się dla nas w zbawienie. Zbawiciel był tu po świętej swej twarzy policzkowany, a mię policzkują wodą różanną, miłą wonność roznoszącą. A tak cała męka Pańska przemieniła się dla nas w chwałę i zbawienie.

„I odesłał go Annasz związanego do Kajfasza najwyższego Kapłana”. — Podług podania miała już być północ, gdy Zbawiciela przyprowadzono do Kajfasza. Tu czekała go druga inkwizycya i sąd starszych żydowskich. Tu go oddano pod straż do więzienia największym łotrom, zanim się nad ranem zeszła wielka rada żydowska. Któż pojmie te wszystkie okropne obelgi, zniewagi, szyderstwa i bluźnierstwa, które Zbawiciel przebolał w tej wiekopomnej nocy! Ewangelista, jako czytałeś, w kilku tylko słowach wspomina o tych obelgach i katuszach: „Tedy plwali na oblicze jego i bili go kułakami, a drudży po-liczki twarzy jego zadawali, mówiąc : prorokuj, kto jest, który cię uderzył”. — Serce się wzdryga na tę myśl, co w zaciekłości swej zajadli siepacze i zbrodniarze ód północy aż do białego dnia ze Zbawicielem czynili. —Widział to wszystko prorok Pański , prorokując słowy: „Ciało moje dałem biją cym, a policzki moje szczypią-cym. Twarzy mojej nie odwróciłem od łających i plu-jących na mnie” (lzaj. 50.). „A jam jest robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa” (Psl. 21).

W tym miejscu, gdzie był dom Kajfasza, na górze Syon — teraz już za murami miasta — mają Ormianie bardzo piękny kościołek, gdzie pod wielkim ołtarzem w menzie wmurowany jest według podania ten sam kamień, którym grób Chrystusa Pana był przywalony. Po bokach sterczą końce tego kamienia, które pielgrzymi z uszanowaniem całują. Zaraz przy ołtarzu jest więzienie Chrystusa Pana, tak maleńkie, że niepodobna w nim usiąść, bo nie byłoby miejsca nóg wyciągnąć. Zupełnie podobne i tak małe jak budki dla żołnierzów, co chodzą na straży. Przed kościołkiem jest mały dziedziniec, a na środku tegoż na pamiątkę duże pomarańczowe drzewo oznacza miejsce, gdzie się Piotr Chrystusa Pana wyparł. „A Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra. I wspomniał Piotr na słowo Pańskie, jako był powiedział: iż pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzysz”, tak pisze Ewangelista Łukasz.

„Ileż-to w tym wejrzeniu musiało być czułego upomnienia, miłosierdzia i miłości! Wejrzenia jego — a i dziś jeszcze z nieba tak na nas spogląda — potężne są i mocne wywołać w pustyni i próżni serc naszych, nowe twory łaski, podobnie jak słowo jego: „niech się stanie światłość”, pustej i próżnej ziemi piękność, płodność i życie nadało” .

Spojrzyjże na nas mizernych grzeszników, na nas którzy życiem naszem grzesznem, nie trzy, ale tysiące razy wyparliśmy się świętej Twojej nauki. Spojrzyj miłościwy Zbawicielu z nieba, z wysokości chwały Twojej! A Twoje Boskie pełne miłosierdzia i miłości spojrzenie, rozproszy ciemności umysłu naszego, roztopi lodowate serca nasze do miłości ku Tobie najdroższy Zbawicielu, rozstopi do żalu prawdziwego za upadki nasze grzechowe, ażebyśmy je tak gorżko opłakiwali, jak je po Twojem spojrzeniu u Kajfasza, Piotr aż do śmierci opłakiwał.

I nie tylko że Piotr zaraz tej nocy po upadku gorzko płakał, ale aż do swej śmierci opłakiwał ten swój upadek. A pisarz kościelny Nicefor świadczy, iż od częstego płaczu głębokie bruzdy wyryły mu się na twarzy. A św. Klemens uczeń jego i następca na stolicy rzymskiej świadczy że Piotr co noc za pianiem koguta zrywał się z łoża swego i płakał zaprzania się swego.

Na środę po niedzieli Palmowej – Rozważania


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad Ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1881

 

 

*) Kiedym przed kilku laty w powrocie z Rzymu zwiedzał północne Włochy, zatrzymałem się na kilka dni w Medyolanie. Jest tam wiele przedmiotów piękności, sztuki i bogactw do zwiedzenia, ale nad wszystkiem góruje obraz jednego z najsławniejszych malarzów Leonarda da Vinci przedstawiający wieczerze Pańską. Obraz jest wielki., malowany na ścianie w dawnym refektarzu poklasztornym. Osoby prawie w naturalnej wielkści. Najlepsze kopije jakie widziałem zdjęte z tego obrazu, niczym są. Nie mogłem ócz oderwać od Chrystusa Pana. Z świętej Jego twarzy tryska miłość, spokój, smutek i boleść, jakby już duszą wszystkie przecierpiał maki; boleść na widok zdrajcy, który trzeci za nim siedzi. .Apostołowie w żywej z sobą rozmowie, zadziwieni spoglądają po sobie, który z pomiędzy nich byłby zdrajcą. Twarz św. Jana zamyślona w smutku. Piotr nachylony w stronę ku Janowi w oburzeniu przemawia do niego. Judasz zwrócony w stronę ku Chrystusowi Panu, bezczelnym wzrokiem patrzy się na Niego, ale nie w oczy, tylko w stół. Zdaje się, że artysta pochwycił następującą chwilę z Ewangelii św. Jana: „To rzekłszy Jezus, zatrwożył się duchem i oświadczył i rzekł: Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam że jeden z was wyda mię. Pojrzeli tedy uczniowie jeden na drugiego, wątpiąc o kim by mówił. Był tedy jeden z uczniów jego (to jest Jan) siedzący na łonie Jezusowym, którego miłował Jezus. Skinął tedy na tego Szymon Piotr i rzekł mu: Kto jest, o którym mówi”?  

 

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: