Ewangelia na piątą Niedzielę Postu.
(Jan 8).
Onego czasu rzekł Jezus do rzeszy żydowskiej: Kto z was dowiedzie na mnie grzechu? Jeśli prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha. Dlatego wy nie słuchacie, że nie jesteście z Boga. Odpowiedzieli tedy Żydowie i rzekli mu: Izali my niedobrze mówimy, żeś ty jest Samarytan i czarta masz? Odpowiedział Jezus: Ja czarta nie mam, ale czczę Ojca mego, a wyście mnie nie uczcili. A jać nie szukam chwały swej, jest, który szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeśli kto zachowa mowę moją, śmierci nie ogląda na wieki. Rzekli tedy żydowie: Teraz poznaliśmy, że czarta masz. Abraham umarł i prorocy, a Ty powiadasz : Jeśliby kto strzegł mowy mojej, nie skosztuje śmierci na wieki. Iżaś Ty jest większy nad ojca naszego Abrahama, który umarł i prorocy pomarli, czem się sam czynisz? Odpowiedział Jezus: Jeśli się ja sam chwalę, chwała moja nic nie jest. Jest Ojciec mój, który mię uwielbia, którego wy powiadacie, iż jest Bogiem waszym. A nie poznaliście Go, ale ja Go znam. I jeślibym rzekł, że Go nie znam, będę podobnym wam kłamcą. Ale Go znam i mowy Jego strzegę. Abraham, ojciec wasz z radością żądał, aby oglądał dzień mój i oglądał dzień mój, i oglądał i weselił się. Rzekli tedy żydowie do Niego: Pięćdziesiąt lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś? Rzekł im Jezus: zaprawdę, zaprawdę mówię wam, pierwej niż Abraham się stał, jam jest. Porwali tedy kamienie, aby nań ciskali, lecz Jezus zataił się i wyszedł z kościoła.
ROZMYŚLANIE XXXII.
Jezus Chrystus jest naszym najwyższym kapłanem: „ Albowiem przystało, abyśmy takiego mieli najwyższego kapłana, świętego, niewinnego, niepokalanego, odłączonego od grzeszników i który się stał wyższy nad niebiosa. Który nie ma potrzeby na każdy dzień jako kapłani pierwej za występki swoje ofiarować, potem za ludzkie, bo to uczynił raz siebie ofiarowawszy” (Żyd.7). „A ofiarowan jest — jak go prorok Izajasz przepowiada — iż sam chciał, a nie otworzył ust swoich. Jako owca na zabicie wiedzion będzie, a jako baranek przed strzygącym go umilknie, a nie otworzy ust swoich. Bo on zranion jest za nieprawości nasze, starty jest za złości nasze. Wszyscyśmy jako owce pobłądzili… a Pan włożył na niego nieprawości nasze” (Izaj. 53). Ten najwyższy kapłan, „który nie przez krew kozłów albo cielców, ale przez własną krew wszedł do Świątnice”, wszedł i jest w najświętszym Sakramencie w naszych kościołach, przemawia w dzisiejszej Ewangielii do rzeszy żydowskiej, a przez nich i do nas: „Kto z was dowiedzie na mnie grzechu? Jeśli prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha. Przetoż wy nie słuchacie, że nie jesteście z Boga”.
Nie bez przyczyny przytacza nam Kościół tę Ewangelię w samym początku Komunii wielkanocnej, albowiem odtąd, aż przez cały ciąg Komunii wielkanocnej, będzie ten sam Jezus Chrystus przemawiał do ciebie grzeszniku, będzie przemawiał przy spowiedzi przez usta swych kapłanów, będzie przemawiał, nalegał, prosił, napominał, abyś uwierzył słowom jego i nawrócił się do Boga i zmienił twój grzeszny żywot i zrzucił z siebie starego, grzesznego człowieka, a przyodział się w człowieka nowego. (…)
Bo proszę pomyśleć: Jeżeli nie usłuchasz tego, który jest Świętym nad Świętymi, o którym w Ewangelii czytałeś, że wobec swych nieprzyjaciół bezpiecznie wyrzekł: „Kto z was dowiedzie na mię grzechu“? — o którym Ojciec niebieski publiczne dał świadectwo: „Ten jest Syn mój najmilszy, w którym sobie upodobałem, Jego słuchajcie“ — to kogoż już usłuchasz? W takim razie wypadnie ci już nikomu nie wierzyć, i nikogo nie słuchać. A przecież tak ludzie nie czynią. Dlaczegóż słuchasz twego przyjaciela i czynisz to, co on ci radzi ? Bo mówisz: on mnie kocha, jest mi przyjacielem, on mi wyświadczył taką a taką przysługę, dał mi dowody swej przyjaźni, przeto pójdę za jego radą. Jeżeli tak mówisz, to mówisz prawdę, bo rady dobrego i rozsądnego przyjaciela słuchać trzeba.
Ale tak mówiąc, wlazłeś mi niechcąco w pułapkę. Otóż trzymam cię za słowo. A któż jest twoim największym przyjacielem? Któż ci dał niezbite dowody największej miłości ? Któż cię najwięcej ukochał i kocha? Czyż nie Ten, o którym na początku tego rozmyślania czytałeś : „że jest zranion za nieprawości nasze, starty jest za złości nasze, sinością i ranami Jego nasze są uleczone rany grzechowe?“
Jeżeli zatem słuchasz i idziesz za radą przyjaciela, który ci przedtem drobną jaką wyświadczył przysługę, to czyż nie pójdziesz za głosem tego, który ci największą wyświadczył przysługę ? A cóż myślisz, małaż to przysługa, że ci ten najwyższy Kapłan Jezus Chrystus wyjednał u Ojca swego niebieskiego „synowstwo Boże?“ że cię uczynił współdziedzicem królestwa swego w niebie? że cię wykupił z niewoli twego największego nieprzyjaciela czarta i piekła? I jakim że to sposobem uczynił ci Chrystus tę przysługę? Czy tylko wyprosił ci słowami u Ojca swego te wszystkie honory i godności i korzyści nieocenione? Słowami? Przypatrz się na krzyż, on ci lepiej i wyraźniej odpowie, niżbym tu mógł wypisać.
A teraz przyjacielu dotknij się sumienia swego i zapytaj siebie samego, czyś dotychczas żywo wierzył i słuchał słów Zbawiciela twego? Oto On ci dzisiaj taką, stawia próbkę: „że jeżeliś z Boga, to słów Bożych słuchasz; jeżeliś nie z Boga, to słów Jego nie słuchasz”. Łatwo ci teraz dowiedzieć się, skąd jesteś rodem. Nie myśl sobie tak : Przecież idę zawsze na nauki do kościoła i słucham słowa Bożego. Nie o takim tu słuchaniu Zbawiciel mówi. Wszakże już niejeden ojciec skarżąc się mówi: „dzieci mię nie słuchają”, co przecież znaczy, że uszami wprawdzie słyszą rozkazy ojca, ale je nie wypełniają.
Choćbyś zatem najpilniej uczęszczał na nauki kościelne, jeżeli tego, co tam słyszysz nie czynisz, to nie słuchasz słowa Bożego. A jeżeli tak jest, toś nie z Boga. Bo i diabeł słucha kazania i dobrze na pamięć umie wszystkie przykazania Boskie, ale on tego nie czyni i czynić nie może, bo jest złym i nienawidzi i Boga i ludzi i wszystko, co jest świętem.
Żeby ludzie wszystko czynili, co duchowni nauczają, o, jakżeby im z tym było dobrze i tu na świecie i po śmierci. Te wszystkie nieszczęścia, zgryzoty, zmartwienia, nienawiści, choroby, głód, nędza ludzka, cóż to jest, jeżeli nie skutki grzechów, co ich ludzie sami ściągają na siebie ? Zaślepieni! sami kręcą na własne plecy cięty bicz, co ich nielitościwie chłoszcze. Jak to kaznodzieje nauczają, aby się ludzie pijaństwu nie oddawali, na wiarę z cudzołożnicami nie siedzieli, bliźniego nie okradali, nie oszukiwali, cudzego nie pragnęli, gniewem i zemstą się nie unosili, bitek i kłótni unikali, rodziców szanowali, darów Bożych na zbytki nie rozpraszali, uczciwie i z Bogiem pracowali, słowem, jak oni przestrzegają od złego, a nakłaniają do dobrego, gdyby ludzie słuchali tych nauk, szczęście i pokój zakwitłoby na ziemi, a co ważniejsza, Pan Bóg nie karałby, zsyłając klęski na ludzi za ich zbytki i nieprawości. Ale wielu tych nauk nie słuchają, bo nie są z Boga. ,, Albowiem zatyło serce ludu tego, a ciężko uszy ma słuchali i zamrużali oczy swe, aby snadź oczyma nie widzieli, a uszyma nie słyszeli i sercem nie zrozumieli i nawrócili się, a uzdrowiłbym je” (Apost. 28.).
Kto zatem nie słucha słowa Bożego i poczciwych ludzi, niechże cierpi piekło za życia, które jest przedsmakiem piekła wiekuistego po śmierci, jeżeli się w grzechach nie upamięta.
Niech nikt nie narzeka, że za jednych karze Pan Bóg wszystkich, zsyłając na ludzi powszechne klęski zaraźliwych chorób, nieurodzaju i głodu. Albowiem prawie wszyscy grzeszą, jedni mniej, drudzy więcej. Grzeszą ci, co z obowiązku więcej by pracy zadawać sobie powinni, aby wykorzeniać złe, a zaszczepiać dobre; aby psuć królestwo czarta, a naprawiać królestwo Boga. Grzeszą i ci, co nie przeszkadzają grzechom; i ci, co zły przykład dają; i ci, co znowu dobrego nie dają przykładu; i ci, co dla wiary i moralności chrześcijańskiej obojętni są; i rodzice co dzieciom złe wychowanie dali; i gmina, co na zgorszenia w swojej wiosce oczy zamruża; wreszcie i najwięcej winni sami główni sprawcy grzechu. Wszystkich zatem kary Boże choć w nierównym stopniu dotykają, bo sprawa grzechu jest pomieszana i wszyscy są mniej więcej zawikłani w jeden nieprawości kłębek, z którego snują się same nieszczęścia na ludzi.(…)
O mizerny człowieku! Wiem, że kochasz wolność, bo cóż nad nią dla człowieka milszego i droższego? To zrzuć z siebie to brzemię grzechów, które duszę twą uciska i do ziemskich błyskotek i mamideł przyciska. Zrzuć te kajdany grzechów, którymi cię coraz to silniej zły duch krępuje, abyś się stał niewolnikiem jego, i jego szatańską czynił wolę. Pomnij, że komu służysz, ten ci będzie płacił. Jeżeli tu na świecie służysz u dobrego i bogatego pana, to jesteś pewny, że z końcem służby zapłaci ci dobrze i jeszcze przyda jaki podarunek. Jeżeli służysz u człowieka złego, to on ci wiele obiecywać będzie, aby cię tylko okłamał i zwabił do siebie, ale po ukończonej służbie skrzywdzi cię nielitościwie. Otóż szatan pokusą światową wabi cię do siebie, abyś mu służył i czynił jego przeklętą wolę, obiecuje ci jakieś rozkosze na tym świecie, gdy mu się poddasz. Jakoż da ci czasami pokosztować troszkę z tych rozkoszy, które ci się obrzydzą, a w końcu zatruje ci zdrowie i życie i ciało i duszę — da ci wstyd, hańbę, zgryzoty sumienia, nędzę i wszystko co tylko jest złem na tym świecie, a zresztą przyjmie cię do swojej szatańskiej kompanii i osadzi cię w piekle, aby cię na wieki dręczył. Wszakże o tym każdy wie, że szatan jest ojcem kłamstwa, a jako taki przeszedł w kłamstwie wszystkich kłamców całego świata.
A Pan Jezus, który jest jedynym źródłem prawdy, także cię prosi do siebie, abyś przyjął służbę u niego i obiecuje ci zapłatę wielką. Oto, coś czytał w dzisiejszej Ewangelii: „Kto zachowa mowę moję, śmierci nie ogląda na wieki”. — Czy to licha zaplata, że śmierci nie oglądasz na wieki?
Spytasz, a jakże to być może, abym śmierci nie oglądał na wieki, skoro umrzeć muszę?
Według pisma świętego śmierć jest trojaka: Jedna jest cielesna, przyrodzona. Druga duchowna, trzecia wiekuista. Pierwsza śmierć jest to rozłączenie duszy od ciała, śmierć zwykła, na którą się zawsze patrzymy. Śmierć duchowna jest to przez grzech ciężki rozłączenie duszy od Boga. Śmierć wiekuista, jest to potępienie wiekuiste. O tej to ostatniej śmierci Pan Jezus mówi, że ci, którzy chowają mowę Jego, nie ujrzą śmierci wiekuistej, to jest, nie pójdą na potępienie.
Lecz Pan Jezus na wszystkie trzy rodzaje śmierci takie ma lekarstwo, że nam żadna zaszkodzić nie może. Na śmierć duchowną ustanowił pokutę. Zaś śmierć przyrodzoną uczynił jeszcze zyskiem. „Mnie żyć Chrystus, a śmierć mi zyskiem” — tak mówi wielki Apostoł Paweł. Śmierć dla tych, co żyją w Chrystusie będzie zyskiem. A więc ta śmierć, której się ludzie tak bardzo lękają; ta śmierć, którą świat poczytuje za największe złe, której wspomnienie grzesznika zgrozą przejmuje, będzie ci zyskiem, jeżeli za zdrowia oddasz serce swe całkowicie Panu Jezusowi; jeżeli tak świątobliwy żywot prowadzić będziesz, abyś mógł naprawdę powtórzyć słowa tegoż Apostoła: „ Żyje już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, i wszystko uważam za gnój, abym Chrystusa pozyskał”. — Jeżeli do takiego stanu duszy swej dojdziesz, niechby w początkach z niedoskonałościami, to już zatęsknisz za Jezusem , boś w Nim utopił serce swe, zatęsknisz za Nim, abyś Co już raz oglądał w chwale Jego, zatęskni dusza twoja i powie z Apostołem: „ Chcę być rozwiązan i połączyć się z Chrystusem”
Lecz i wtedy, gdyby cię i bojaźń na widok zbliżającej się śmierci ogarnęła, to ta bojaźń złagodzi się na tę myśl: że chociaż ciało umrze i w ziemi zgnije i w proch się obróci, ale i tak kiedyś zmartwychwstanie, bo Jezus Chrystus przez swoje zmartwychwstanie dał nam niezbity dowód i pewny zadatek, że i nasze ciała powstaną w dzień ostateczny z grobu. Oto jak nas o tym zapewnia Pismo święte: „Prędziuchno, w mgnieniu oka na trąbę ostateczną umarli powstaną nieskażonymi, a my będziemy przemienieni. Boć musi to skazitelne ciało przyoblec nieskazitelność, i to śmiertelne przyoblec nieśmiertelność. A gdy to śmiertelne przyoblecze nieśmiertelność, tedy… pożarta jest śmierć w zwycięstwie. Gdzie jest zwycięstwo twe śmierci? Gdzież jest śmierci oścień twój?” (Kor. 15).
Widzisz przyjacielu, jeżeli się taką uzbroisz wiarą, co ci śmierć zrobi? I owszem przyniesie ci ona jeszcze nie lada zysk, bo twoje ciało stanie się jak owo pszeniczne ziarno, które w jesieni wrzucone w ziemię, przeleży w niej przez zimę, aby na wiosnę ogrzane słońcem powstało ze ziemi i wyrosło w piękny i bujny kłos z obfitym owocem. Lecz aby ziarno pszenicy powstało na wiosnę w kłosy bujne i obfite, musi być zdrowe, gdy się je na zimę sieje, to jest, musi być w nim zawarte życie. I ty bracie musisz tak kierować życiem twym, abyś umierał z duszą zdrową i pełną życia. A któż ci udzieli tego życia, jeżeli nie Jezus Chrystus, który jest zmartwychwstaniem i życiem?
W ciągu tych rozmyślań nauczyć się mogłeś jak zachować duszę przy zdrowiu. A gdyby wpadła w chorobę grzechu, jak ją uleczyć i do zdrowego doprowadzić stanu. Czyńże tak. Oto masz zawsze niebieskiego Lekarza na zawołanie, prośże Go, aby cię nawiedził w najświętszym Sakramencie. Proś Go, póki jest blisko ciebie i przystęp do niego łatwy, bo przyjdzie czas, gdzie go już nie znajdziesz; przyjdzie czas, gdzie ci się zakryje, jako się dzisiaj w Ewangelii zakrył przed przewrotnymi faryzeuszami, którzy przebrali już miarkę niedowiarstwa, obłudy i wszelkich złości.
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad Ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj