-Kościół dwie prawdy nam dziś przypomina: w proch się obrócimy i dziś już prochem jesteśmy. –
I. Z czegośmy powstali i dokąd idziemy? — Nędza nasza, znikomość wszystkich rzeczy ludzkich. — Równość w grobie. — Napominanie rzymskich ruin.
II. W śmierci zaród życia. — Wiara w zmartwychwstanie. — Boimy się śmierci doczesnej a nie myślimy o życiu wiecznym . — Droga do nieba, droga do piekła.
Kościół dnia dzisiejszego dwie prawdy na pamięć nam przywodzi. Dwie prawdy równie wielkie, równie pewne, równie potrzebne dla wszystkich i, aby je tym dobitniej wrazić w pamięć i w serca nasze, popiołem ich wyrazy na czołach naszych zapisuje. Oby z tym popiołem i pamięć się nie rozwiała: Pamiętaj człowieku, że prochem jesteś i w proch się obrócisz! Drugą z tych prawd każdy z nas, czy to chętny, czy niechętny i oczyma widzieć i rozumem pojąć i może i musi. Bo to, tylko wyjść na cmentarz, bo tylko wyczytać napis grobowy, bo to, tylko okiem po tych mogiłach potoczyć i cóż widzimy: oto proch i cóż więcej? Nic innego, tylko prochy; jedne pod zieloną murawą, drugie pod marmurami ozdobnymi — ale zawsze proch; czy to on niegdyś na tronie złocistym, czy to na kamieniu u drzwi kościoła siedział; czy to on w purpurę czy łachmany się odziewał; czy to go teraz łzami żalu skrapiają, czy go przekleństwa i złorzeczenia w grobie niepokoją — zawsze to proch i nic innego, tylko proch.
Ale jest tu i druga prawda, równie wielka, równie pewna, równie nam wszystkim potrzebna, której ani oczyma widzieć, ani rozumem pojąć nie chcemy lub nie możemy: Pamiętaj człowiecze, że prochem jesteś! Lecz, jakże człowiek o tym pamiętać może, jeżeli jest prochem? wszakże proch pamięci nie ma? Jakże rozumem to zrozumieć, co się wbrew rozumowi sprzeciwiać zdaje? Jakże człowiek może być prochem, a jeśli jest prochem i na cóż Kościół do niego się odzywa? na cóż te prawdy na czołach naszych popiołem wypisuje? Nie ma proch uszu, aby je usłyszał, nie ma proch oczu, aby je wyczytał! Że to prawda, iż Kościół najzbawienniej działa, gdy nam tę prawdę na myśl przywodzi, to wyjaśnić i wyłożyć będzie przedmiotem mowy mojej.
I.
Prochem jesteśmy i w proch się obrócimy. A jakaż tego przyczyna? Nie inna, jak tylko ta: W jakimkolwiek stanie żyjemy, zapytajmy się tylko siebie samych: w co się obrócimy? I cóż odpowiem? W proch!” A więc, gdyśmy i z prochu powstali i w proch się obrócimy, jesteśmy tylko prochem! Spójrzmy czy to w przeszłość, czy to w przyszłość naszą: prochem byliśmy, prochem będziemy, prochem jesteśmy? A tego ludzie nie wynaleźli, a tego Kościół — abym tak rzekł — z palca nie wyssał, ale sam Bóg to objawił pierwszemu rodzicowi naszemu: Aż się wrócisz do ziemi, z której wzięty jesteś, boś jest proch! (Ks. Rodzaju III. 9.).
Czymże więc prochy umarłe od. żywych, — czymże więc człowiek, który po mogile chodzi, od człowieka, który w mogile spoczywa się odróżnia? Oto, człowiek żyjący, jest proch podniesiony; człowiek umarły, jest proch upadły. Widzimy codziennie drogi, ścieżki, ogrody, ulice, rynki nasze prochem gęsto pokryte; z nagła wicher powstaje, proch w powietrze się wznosi i cóż czyni? Nic innego, jak tylko to, co wielu, niestety bardzo wielu z nas czyni! Snuje się wszędzie, wichrzy wszędzie, lata wszędzie, z ulicy na ulicę, z domu do domu, z dachu na dach — i w tył i wprzód, i w lewo i w prawo, wszędzie go pełno, wszystko pokrywa, wszystko przenika, wszystko mąci, wszystko miesza — i niczym uspokoić się nie da! Wicher ustał, proch upadł, i gdzie upadł tam i pozostał. Czy w domu, czy za domem, czy na lądzie, czy na morzu! – A tym prochem? Człowiek! Proch jesteś! Tym wichrem życie! Iż żywot mój wiatrem jest (Job VII. 7.) — mówi Pismo święte.
Bóg utworzył z prochu postać kształtną, doskonałą, arcydzieło wszechmocności swojej. Ale ta postać czym była? Prochem! Wszechmocność Boska tchnęła na nią — i te oczy i te usta, i ta głowa i to serce poczuło życie w sobie — i proch został człowiekiem i wziął imię Adam. Natchnął w oblicze jego i stał się człowiek (.Ks. Rodz. II. 7.) I ten Adam i ten proch przebył wszystkie koleje życia ludzkiego! I był panem i niewolnikiem, i był sam i dostał towarzyszkę, i był nagim i był odzianym, i był kuszonym, zwyciężonym, wygnańcem, grzesznikiem, pokutnikiem! I został ojcem całego rodu ludzkiego i nauczył go obrabiać w pocie czoła ziemię i zbierać z niej osty i głogi, i nauczył go walczyć i płakać. Ale ucichł wicher dni jego i cóż się stało z Adamem? To, co się z prochem dziać zwykło! Upadł, umarł: Mortuus est! I ten proch przemówił do nas to pierwsze Memento, które na dniu dzisiejszym Kościół nam powtarza: Memento homo, quia pulvis es, et in pulverem reverteris. Memento, pamiętaj prochu żyjący, pamiętaj prochu umarły!
Posąg Nabuchodonozora, króla, jak świadczy Pismo święte u Daniela proroka, w proch ziemi się obrócił: In favillam aestivae areae. Lecz czyż Pismo święte nie dodaje, że głowa tego posągu była ze złota, piersi ze srebra, reszta ciała z miedzi i mosiądzu, a jednak nie w złoty, nie w srebrny, nie w żelazny, ale w ziemny proch cały się posąg rozsypał. Tożsamo i z nami dziać się będzie. I bogaci i możni i potężni świata tego nie w inny, jak w proch ziemi rozsypią się: In favillam aestivae areae! ( Daniel II. 35.) — w proch letniego bojowiska!
O dumny prochu! O człowieku, wielkie nic! pamiętaj, że kamień grobowy, to ów kamień malarski, który wszelkie kolory na proch rozciera. Wglądnij w mogiły; przypatrz się tym kościom rozsypanym i odgadnij barwy, którymi te prochy się niegdyś odznaczały. To, co wszyscy ludzie, wszystkie pokolenia nie potrafiły, to śmierć uczyniła. Równość prochów żyjących jest marzeniem, równość prochów umarłych jest prawdą! Święty Augustyn, pielgrzymując z Afryki do Rzymu, na widok tego miasta tak się odzywa: Ubi sunt, qui ambiebant civium potentatus? Ubi insuperabiles imperatores? Ubi exercituum duces? Ubi satrapae et tyranni? Gdzie są niezwyciężeni imperatorowie? Gdzie ów Cezar, Pompejusz, August? Oto garść prochów: Nunc omnia pulvis! Oto garść popiołów! Nunc omnia favilla! Gdzież pamięć ich? Na grobowych zapisana kamieniach! Nunc in paucis versibus illorum memoria est! Lecz dziś już i tych napisów nie masz! Czas wyszczerbił marmury, skruszył kamienie i kamienie umierają, i kamienie są prochem!
O! jak wyraźnie Rzym tę prawdę objawia! Tego niemego Memento pamiątek jego któż nie rozumie? Rzym nad Rzymem! Rzym pod Rzymem! Żyjące ciało na trupie. Bo cóż innego jest Rzym, jeżeli nie własnym, wielkim grobem swoim ! Pod nim popioły a z tych popiołów podnoszą się posągi, gmachy olbrzymie, świadkowie tej wielkości, która w prochy się rozsypała. Rzym żyjący — oto głowa świata całego; Rzym umarły — oto trupia główka świata całego. Te ułamki kolumn, łuków, bram, wodociągów — oto kości tej czaszki połamane! Oto, na tym kole rzeczy ludzkich, które ręka czasu w ciągłym utrzymuje obrocie, mądrość Salomona dwa przeciwległe sobie oznacza zwierciadła, w których przejrzeć możemy to wszystko, co było, co jest, co będzie. Quid est, quod fu it? Ipsum, quod futu rum est! Quid est, quod factum est? Ipsum, quod faciendum est (Ekklez. I. 9. ). Cóż jest to, co było? To, co było! Spójrzmy tylko w to jedno i drugie zwierciadło, w tę przeszłość i przyszłość naszą, a obaczymy teraźniejszość. Prochem byliśmy, prochem będziemy, a więc i prochem jesteśmy! Pul vis es!
II.
I to było Memento, które Kościół do nas, prochów żyjących przemawia, a teraz jeszcze do prochów umarłych Memento powtarza. Prochu upadły pamiętaj, że powstaniesz; człowieku umarły pamiętaj, że ożyjesz! Bo nikt nie umiera, aby umarłym pozostał, i dlatego nazywa Pismo święte śmierć — snem. Śmierć żyjących usypia — umarli w grobach leżą; ale gdy zagrzmią puzony sądu, wszyscy z tego twardego, z tego długiego snu się przebudzimy, wszyscy z grobów powstaniemy. Tuba mirum spargens sonum. Wszyscy podówczas z Dawidem zawołamy: Usnąłem snem twardym i przebudziłem się na nowo! Ego dormivi et soporatus sum et exurrexi! (Psalm III. 6.).
I to drugie Memento straszniejszym, i to drugie Memento ważniejszym dla nas być powinno! Bo do żyjących ta prawda się odzywa: Pamiętaj człowieku, że prochem jesteś i w proch się obrócisz; ale do umarłych wiara się odzywa: Pamiętaj prochu, że człowiekiem jesteś i w człowieka się obrócisz. O wy wszyscy, którzy w grobach spoczywacie, wiedzcie: wy umarli, a my dziś żywi jesteśmy; do was słowa zwracamy, mogiły wasze łzami zraszamy; ale ta łza was nie ocuci, to westchnienie was nie rozczuli; wy nas widzieć, wy na nasze zapytania odpowiedzi dać nie możecie, ale wy, coście dziś prochem, w ludzi — my ludzie w proch się obrócimy. Słuchajmy słów proroka cierpiącego: W gniazdeczku moim umrę, a jako palma rozmnożę dni. In niduo meo moriar ( Job XXIX. I5.). Aby się narodzić, ojca i matki potrzebujemy; aby się jako feniks odrodzić, oto te same prochy, w które ciała się nasze rozsypały, będą nam ojcem, będą nam matką. Patredini dixi: patermeus tu es (Job XVII 14.).
Ach! nie to, nie to przeraża duszę moją, że w proch się obrócę; ale to, że z tego prochu powstanę! W śmierci, już nie śmierci, ale życie, ale nieśmiertelności się lękam; bo wiem, że powstanę; bo wiem, że żyć będę; bo wiem, że po raz drugi w proch się nie przemienię! Scio enim, quod. Redemptor meus vivit. Żyje Zbawiciel i wiecznie żyć będzie; żyje dusza moja i wiecznie żyć będzie. Bo tego i rozum mnie uczy, bo to sam Bóg mi objawił, bo to tylko ten nie wierzy, kto w Boga nie wierzy; bo to tylko ten nie wierzy, kto się już wyrzekł i wiary i cnoty i rozumu! Tak jest! nosimy w sobie zaród śmierci, i to pewne; ale równie pewne, że w tym zarodzie śmierci kryje się zaród życia. Aby umrzeć, trzeba się narodzić — i o tym nikt nie wątpi, bo rozum tego uczy; aby się narodzić trzeba umrzeć, a o tym któż się nie wierzyć śmiał; bo tego już nie rozum, ale Bóg, stwórca rozumu, naucza! Credis haec? Utique Domine? ( Jan XI. 25.) Wierzysz to? — pyta każdego z nas Chrystus Pan. A któż się ośmieli powiedzieć: nie.
A jednak, o złości, o głupoto rozumu naszego! To, co usta potwierdzają, temu uczynki nasze się sprzeciwiają, tego rozum nasz się wyrzeka, tego serce uznać nie chce! Oto, my nie tak żyjemy, jak śmiertelni żyć powinniśmy i dlatego nie tak umieramy, jak nieśmiertelni umierać powinni; oto, my nie tak żyjemy, jak nieśmiertelni żyć mamy i dlatego nie tak umieramy, jak śmiertelni umierać powinniśmy! Bo dlaczego tyle trosk, tyle trudów ponosimy? Bo się tak przywiązujemy do rzeczy przemijających, bo tyle pracujemy, bo tak cierpimy, bo tak kochamy, dlatego, iż zapominamy, że i troski grobowy kamień przywali, że i te prace w trumnie się pomieszczą, że i ta miłość w ziemi skrzepnie. Dajmy na to, że Adam, pierwszy rodzic nasz, nie zgrzeszył, więc i my nie straciliśmy tego zapisu nieśmiertelności, więc żyjemy i śmierci nigdy nie zakosztujemy. Pytam: Cóżbyśmy wtenczas czynili? To wszystko, co i teraz czynimy. Ale Adam zgrzeszył, więc zamiast tego przywileju, odziedziczyliśmy wyrok śmierci, więc, nie według utraconego przywileju, ale według wyroku żyć nam wypada. Dziś wiemy, że z tego pałacu w cztery deski nas przeniosą; że te rozległe posiadłości tylko sążeń ziemi nam udzielą; a kiedy to wiemy i nad to pewniejszego nic nie wiemy, więc użyjmy tej wiadomości. Pracujmy w życiu na życie, śmiertelni na nieśmiertelność.
O! jak to straszne omamienie bać się śmierci doczesnej a nie bać się życia wiecznego! O umarli! umarli! powstańcie z grobów! powiedzcie nam, jakie były myśli wasze, gdyście przez bramy śmierci z życia w życie wchodzili. Bo dwojakie są bramy śmierci: ma ona bramę szklaną, i tą wychodzimy z życia, ma bramę z granitu, i tą wchodzimy w życie; między tymi dwoma bramami przy skonaniu dusza nasza się znajduje. Już tu nie ma zwłoki, już tu wymówki nie pomogą! Nie ta brama straszna, którą występujemy z życia, ale ta, którą do wieczności wstępujemy!
Ody w górę spojrzymy, widzimy drabinę, która ostatnim szczeblem aż do nieba sięga; gdy w dół, przepaść, która piekłem się roztwiera. Jakób, śpiący na kamieniu, ujrzał tę drabinę, i przebudzony i pomieszany zawołał: O quarri terri-bilis est locus iste (Ks. Rodz. XXVIII. 17.), o jak straszne jest to miejsce! Lecz dlaczego? Wszak to brama niebios. Non est hic aliud nisi porta coeli. Cóż może brama niebieska mieć strasznego? Ach! brama ta może się otworzyć ale może się i zamknąć! Et clausa est janua ( Mat. XXV. 10. ).
Leżał Jakób śpiący na kamieniu. — I my raz pod kamieniem uśniemy, jak ci, którzy zniknęli spośród nas. Dormierunt somnum suum (Ps. LXXV. 6.). Gdzie teraz są, któż to odgadnie? Lecz spełniło się już dla nich to widzenie! Spełni się i dla nas. O! w jak innym świetle, niż dzisiaj świat się nam pojawi! O! jak wielu podówczas wołać będzie: Obym był się nigdy nie narodził! obym się jeszcze raz odrodził! Wtenczas żale, wtenczas narzekania. Mogłem się zbawić, dobrowolnie potępiłem się; sam, sam własną ręką zamknąłem dla siebie bramy niebieskie a otworzyłem piekielne!
Ale te bramy nie są tak zamknięte, abyśmy ich dziś otworzyć nie mogli. Jakiż klucz do tego? Mocne postanowienie: chcę się zbawić, bo mogę się zbawić; chcę się zbawić, bo środka tu nie ma: zbawienie i potępienie — niebo i piekło. Znam drogę do nieba, znam drogę do piekła — którą obiorę, tam i zajdę. Droga do nieba nie poprowadzi do piekła, droga do piekła nie poprowadzi do nieba! Którą drogą szedłem dotychczas?… Jak długo nią iść będę?… Którą odtąd iść będę?… Pamiętaj, żeś prochem jest i w proch się obrócisz. Amen.
Kazania ks. Karola Antoniewicza. T. 3 Kazania świąteczne. Kraków. Nakładem Wydawnictw Tow. Jezusowego. 1906.
Skomentuj