DZIEŃ DWUNASTY
Westchnienia lub wołania Jezusa
Z obfitości serca usta mówią.
(Mat. XIII, 34).
Prawdą jest, jak to już wykazaliśmy w ostatnich naukach, że serce objawia swe uczucia wejrzeniem, łzami, tym niemym językiem duszy; niemniej pewnym jest i to, że przede wszystkiem słowem możemy wyjawić najbardziej tajemne myśli swoje lub zdradzić najgłębsze uczucia. Częstokroć jedno słowo wystarcza do odkrycia głębin serca. Historya świata wspomina nam o kilku sławnych zdaniach, które po całej ziemi przebrzmiały, na chwałę lub hańbę tych, co je wypowiedzieli. Lecz otwórzmy księgę Ewangelii: w niej przemawia Bóg prawdy, Bóg miłości i w jednym wierszu Nowego Testamentu/więcej znajdziemy cnoty i światła, niżeli we wszystkich dziełach starożytnej i współczesnej filozofii. Pan Jezus pozwalał przemawiać Swemu sercu, a nieporównany wdzięk słowa Boga-Człowieka, Słowa Wcielonego, zachwycał i przykuwał dusze do tego stopnia, że tysiące szły, za Nim na pustynię, ażeby tylko dostąpić szczęścia usłyszenia Go, bez wytchnienia i spoczynku, tak koniecznych dla utrzymania życia ciała.
Niepodobna wyliczać te wszystkie tak piękne słowa, wprost z Serca Chrystusa Pana płynące. Poświęcimy jednak dni kilka na te badania najsłodsze i najobfitsze z przedsięwziętej treści. Zaczniemy od westchnień lub okrzyków tego uwielbianego Jezusa; później wsłuchiwać się będziemy w Jego rozmowy, w Jego wołanie lub tajemne zwierzania, a nawet objawienia.
Westchnienia te nazywamy okrzykiem, słowem żywem i przenikliwem, słowem gorącem, które się z głębi duszy wyrywa i które odkrywa całą Jego tkliwość i poświęcenie… Wyliczymy tylko kilka ze słów Zbawiciela, stosownie do potrzeby wypowiedzianych.
I.
„Pokój!“ Prawda, że słowo to nie było wymówione przez samo Dziecię-Jezus, przychodzące na świat, lecz Aniołowie zaczerpnęli je w Jego Sercu i z Jego to rozkazu głosili je nad Betleemem! Pokój!… Jezus go obiecuje i daje w pierwszy już dzień śmiertelnego życia swego. Przez te łzy właśnie zawarte jest przymierze, które Niebo z ziemią pogodziło. Wszystkie warunki tego upragnionego połączenia, wyrażone są w świętych pieniach Serafinów: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli,“ oddając cześć i chwałę Bogu, zdobywasz pokój dla siebie. Jakże Mu oddasz tę cześć? Przez dobrą wolę i święte pragnienia swego serca.
„Pokój Raz jeszcze przed śmiercią dał go nam Zbawiciel. Wysyłając zaś Apostołów do głoszenia Ewangielii, Pan Jezus żąda, żeby wchodząc do domu, przynosili mu pokój, mówiąc: „Pokój temu domowi’” (Łuk. X, 5). Pierwsze również słowa Chrystusa Pana wymówione do uczni po wyjściu z grobu były: „Pokój wam„ — po tych słowach poznali Go wszyscy, bo to było zwykłe Jego pozdrowienie, z którem się do uczni i przyjaciół swoich zwracał. Słowo to wystarczało, aby objawić Ducha Bożego, i ono jedynie tylko mogłoby zgłębić przepaść duszy ludzkiej i napełnić ją łaską i darem pokoju nieśmiertelnego.
II.
Drugi okrzyk Najświętszego Serca, może najbardziej harmonijny z tchnieniem duszy naszej to: Szczęście i błogosławieństwo. Wszyscy szczęścia pragną, proszą o nie, szukają, spodziewają się go, ale na próźno. Dopiero Chrystus Pan, otwierając Swe usta w owem cudnem kazania na górze, szczęście prawdziwe zapowiada. Lecz komuż to szczęście?… Wszystkim, nawet najnieszczęśliwszym, wszystkim, którzy cierpią i płaczą: „Błogosławieni ubodzy… Błogosławieni, którzy płaczą” Jutro powiemy o tem kazaniu na górze i zobaczymy, że w niem miłość Pana Jezusa w inny się sposób objawia i nazwiemy je raczej rozmową lub wylaniem uczuć. Teraz mówimy tylko o westchnieniach lub okrzykach tego Boskiego Serca. Wiedzmy, że to słowo: błogosławieni, jest najtkliwsze i najwznioślejsze i że mógł je wymówić tylko Bóg, to słowo, pełne miłości i pociechy, nade wszystko w tem znaczeniu, jakie sam mu przydał; szczęście bowiem błogosławionych przez Zbawiciela nie ogranicza się tylko do życia teraźniejszego ale sięga samej wieczności. „Błogosławieni mówi albowiem ich jest królestwo niebieskie.”
III.
Ileż znowu słodyczy kryje się w słowach Zbawiciela: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, pójdźcie, a ja was wszystkich pocieszę i ochłodzę” (Mat. XI, 10}. To najpiękniejsze ze wszystkich słów Jezusa… Inne zabłysły jak promień nadziei śród nocy, lecz tu jest formalna obietnica pociechy, pokoju i szczęścia i stosuje się do wszystkich nieszczęśliwych, do wszystkich cierpiących na ziemi…
Porównajmy te słowa z temi, które kiedykolwiek były wypowiedziane przez ludzi, ze słowami znakomitemi, od wieków powtarzanemi w historyi świata, a ujrzymy różnicę, podziwiać będziemy Boskie namaszczenie tej missyi, i rozpoznamy Serce Boga. Bo Bóg nasz w Swojem Sercu przechowuje zawsze uczucie litości i współczucie dla ludzi, którzy są Jego dziećmi, a On przez tajemnicę Wcielenia stał się im bratem. Zniżając wzrok swój z wysokości Niebios na ziemię i widząc ludzkość cierpiącą, zstąpił Sam, wszedł między nas i przez łzy rzekł do nas: „Pójdźcie do mnie wszyscy.„
Na koniec umarł na krzyżu i z wysokości góry Kalwaryjskiej obejmując świat cały wzrokiem, powtórzył to samo głosem wielkim: „Pójdźcie do mnie wszyscy.” I w rzeczy samej, wszyscy, którzy usłyszeli to wołanie i uwierzyli tym słowom, byli pocieszeni, byli szczęśliwi, bo nie jest to próżna obietnica lub zwodnicza nadzieja: „On ich pocieszył.” Udzielił światła rozumom, pokoju sercem. Jego uczniowie i przyjaciele głoszą i powtarzają to nieustannie; byli oni pocieszeni i uszczęśliwieni, nawet wśród łez i trudności obfitowali oni w radość, a ci, co temu nie uwierzyli i nie przyszli do Niego, pozostali w męczarniach ciemności, zmarli bez nadziei…
Spojrzyjmy na Kalwaryą: dwóch ludzi ukrzyżowano wraz z Jezusem, w Jego oczach oni umierają; wyciąga On do nich ręce, mówiąc im: „Pójdźcie do mnie…“ ci dwaj ludzie są przedstawicielami całego rodzaju ludzkiego, tego wielkiego winowajcy, skazanego na śmierć, a na śmierć krzyżową. Jeden z nich usłyszał te słowa, uwierzył w Jezusa Chrystusa i umarł z nadzieją i wejrzeniem slcierowanem w Niebo, dokąd się za chwilę miał dostać; drugi to obraz podłości, nie chciał wierzyć i nie zstąpił z krzyża, nie, lecz w największej rozpaczy wyzionął na nim ducha z przekleństwem na ustach.
IV.
Inne słowo pełne niewymownej dobroci wyrzekł Chrystus Pan, nad tym tłumem, co poszedł za Nim na pustynię i który On żywił chlebem cudownie rozmnożonym. Jakaż piękna myśl; jakież wzniosłe i Boskie uczucie, odpowiadające uczuciom naszym, zawieją się w tych słowach: Żal mi, żal. Wyobraźmy sobie, że i do nas wyłącznie te słowa się stosują… Wszak często mówimy do Boga: „zmiłuj się nademną Panie,“ „miej litość nad duszą moją.. „A więc mamy odpowiedź Jezusa: „Tak jest, żal mi cię, a więc zmiłuję się nad tobą!“
V i VI.
Zastanówmy się wreszcie nad słowami: „Mój Ojcze przebaczenia!… i pragnę.“ Pierwsze jest wołaniem o łaskę i miłosierdzie dla katów i wszystkich nieprzyjaciół, drugie jest skargą miłości, jękiem, z którym On się do serc oziębłych zwraca, jak również i do przyjaciół swoich.
Przebaczenie! miłość!… przytaczamy te słowa teraz przy końcu, ponieważ zawierają one całą treść nabożeństwa do Pana Jezusa. Jakeśmy już wspomnieli, jest to cześć wynagradzająca przez łzy i miłość.
Wyobraźmy sobie, że te same słowa mówi Pan Jezus, przebywający na ołtarzach naszych lub ukryty w cyboryum… Błaga On i teraz nieustannie Ojca swego, jak niegdyś z krzyża: Przebacz, o mój Ojcze, przebacz za tyle oziębłości, i powtarza jeszcze: Pragnę, pragnę miłości!
Tak jest, On chce widzieć dusze, któreby Go pragnęły, On pragnie być kochanym. Ach! wówczas kiedy Magdalena, stojąc u stóp krzyża, usłyszała tę skargę ukochanego Zbawcy i Mistrza: łzy Jej płynęły z większą obfitością i chciałaby niemi zwilżyć spalone usta swojego Boga, ażeby straszne Jego pragnienie ugasić… I tę pociechę miał odmówioną, widział jednakże to pragnienie jej serca, był wzruszony jej współczuciem i w dowód wdzięczności zwrócił na nią ostatnie pełne miłości wejrzenie. W taki to sposób ten Boski Mistrz odpowie i na święte pragnienia naszej duszy, jeżeli zgłębimy prawdziwą treść tego nabożeństwa. Błagajmy Go tylko o przebaczenie za wszystkie niewdzięczności, które odbiera w tej Tajemnicy miłości, prośmy o litość nad tymi nieszczęśliwymi, którzy Go obrażają, o przebaczenie dla nich, a nie poprzestając na ofiarowaniu Mu swego serca, i powtarzajmy to często, że chcielibyśmy zawładnąć sercami wszystkich ludzi, aby je ku miłości Bożej zwrócić. To pragnienie dusz podoba się Panu Jezusowi nieskończenie, gorliwość ta pocieszy Go, oziębłością ludzką zasmuconego.
Zakończmy te uwagi ofiarowaniem się Panu Jezusowi..
OFIAROWANIE SIĘ NAJSŁODSZEMU SERCU
Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Oto ja NN. oddaję i ofiaruję najsłodszemu Sercu Jezusa siebie samego, życie moje, myśli moje, uczynki, przykrości i cierpienia moje. Odtąd wszystkie władze duszy mojej i ciało służyć mi będą na okazanie temu Boskiemu Sercu czci, miłości i uszanowania. Bądź, o Boskie Serce, przedmiotem mojej miłości, opiekunem życia mojego, zakładem mego zbawienia, lekarzem w wątpliwościach; wynagradzaj przewinienia moje, bądź mi bezpiecznem schronieniem w godzinę śmierci mojej.
Bądź, o Serce pełne dobroci, mojem usprawiedliwieniem przed Bogiem, odwracaj ode mnie pociski słusznego gniewu Bożego. W Tobie całą ufność pokładam, bo zarówno lękam się mojej słabości jak i wszystkiego od dobroci Twojej spodziewam się. Zniszcz wszystko, co Ci się we mnie nie spodoba i coby Ci się opierało, wyryj się jak święta pieczęć na mojem sercu, żebym Cię nigdy zapomnieć nie mógł i nigdy nie rozłączył się z Tobą. Błagam Cię przez dobroć Twoją, o Panie, niech imię moje będzie zapisane w Tobie, w tem zakładam szczęście moje, bo nic innego nie pragnę, jak żyć i umierać w Tobie i dla Ciebie. Amen.
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r. str. 127- 134.


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi