Miesiąc z Sercem Jezusa (Dzień 6)


DZIEŃ SZÓSTY

Rana Serca jako źródło łaski i miłosierdzia

Przymiot trzeci

Jeden z żołnierzy… otworzył bok Jego.
(Joan. XIX, 34).

Trzeci przymiot Najsłodszego Serca — to głęboka rana co się pod cierniem otacza­jącym i rozdzierającym Najświętsze Serce kryje? Wypływa z niej nieustannie po kil­ka kropel krwi i wybucha wciąż żywy i ja­sny płomień: rana ta będzie stanowić treść dzisiejszej nauki.

Dwie myśli winny nas tu zająć: naprzód rozważanie zewnętrznej, prawdziwej rany Najświętszego Serca, potem pamięć na te rany ukryte, wewnętrzne, jeszcze głębsze i jeszcze boleśniejsze,, bo dla tego właśnie Najsłodsze Serce było ostrzem włóczni zranione, abyśmy przez tę ranę zewnętrzną ujrzeć mogli niewidzialną ranę Jego miłości i abyśmy przez tę ranę na świętem ciele Jego przebitą, rany duszy Jego oglądać mogli.

 

I.

Rana zewnętrzna jest widzialną, prze­bito ją na Kalwaryi. Rozważmy wszystkie okoliczności tego opisu, pełnego najmil­szych i najświętszych tajemnic.

Przed kilkoma godzinami Jezus skonał; w milczeniu zstępują tłumy z Golgoty. Kil­ku katów, poruszonych do głębi cudowno­ścią zjawisk na niebie, wracają, mówiąc: „Ten Jezus, który na krzyżu skonał, był prawdziwie Synem Bożym.“ Na Golgocie pozostali tylko Marya, Matka Jezusa, Marya-Magdalena i święty Jan Apostoł, naj­młodszy i najmilszy uczeń Zbawiciela… wówczas nadchodzi żołnierz; tradycya prze­chowała imię tego człowieka, mającego się zwać Longin… zbliża się… patrzy… On już umarł; rzecze, ugodzę jednakże jeszcze w Niego i, skierowawszy włócznię ku Je­zusowi, pchnął nią i gwałtownie w bok Jego: ostrze przebija piersi, przenika aż do Serca i rani Je. Gdy wyrwał włócznię, z rany tej wypłynęła krew i woda… {Jan XIX, 34). Były to już ostatnie łzy, ostatnie krople krwi z tego Boskiego Serca (Jan XIX, 35). To opowiada nam naoczny świadek Jan święty.

Boska ta rana jest obfitem źródłem łask dla sprawiedliwych i przyjaciół Zbawiciela i zarazem jest nauką dla biednych grze­szników.

 

1. Rana Serca jest źródłem łask dla spra­wiedliwych. Woda, która wytryskuje, i krew, która z niej płynie, wyobrażają wszystkie te łaski niezmierzonej wartości, łaski miłosierdzia i miłości... przepowiedział to pro­rok, mówiąc: „Będziecie czerpać wody z ra­dością ze źródeł Zbawicielowych.” (Izai. XII, 3). Pójdźcie sprawiedliwi, pójdźcie sprawiedliwi, pójdźcie dusze czyste i wier­ne czerpać z tych źródeł tajemniczych po­kój, siłę, światło i życie. Tam to kryje się szczęście wasze.

Oby ta woda, która z Najświętszego Ser­ca płynie, ta Najdroższa krew Zbawiciela i nas oczyściła, abyśmy na zawsze w tem schronieniu miłości i pokoju zamieszkać mogli, bo jeśli Najsłodsze Serce Jezusa było przebite na krzyżu i otwarte po śmierci, to jedynie dlatego, ażebyśmy weń wejść i na zawsze mogli zamieszkać. (Ś. Bern.).

Święty Augustyn robi słuszną uwagę w celu lepszego wyjaśnienia tej myśli, że święty Jan użył najodpowiedniejszego wy­rażenia, że Serce Zbawiciela było raczej otwarte, nie zaś zranione i poszarpane: „Otworzył nam Serce, abyśmy się doń za­wsze schronić i w Nim ukojenie znaleść mogli. Ponieważ serce to po śmierci przebitem było, nie może zatem być nigdy uleczone ani zakryte.”

Zawsze więc znaleźć można sposób schronienia się do tego przy­bytku łaski i miłosierdzia; do tego to Ser­ca dadzą się zastosować słowa Pisma Ś-go: „Oto dałem przed tobą drzwi otworzone, których żaden nie może zamknąć.(Apoc. III, 8). Pospieszajmy więc zaczerpnąć w Niem życia, idźmy zakosztować pokoju i miłości, bieżmy, ażeby się w Niem ukryć w dniach pokus i boleści; tam nasze zwy­cięstwo niezawodne.

Już Cię nie opuszczę — woła św. Bona­wentura, wpatrując się w otwarte rany Ser­ca Zbawiciela — tu tak słodko przebywać z Jezusem!… Uczynię tu trzy przybytki, je­den w ranie rąk, drugi w ranie nóg, a naj­większy w ranie Serca Twego, i tu właśnie będzie miejsce mego pobytu, ażebym z tem Boskiem Sercem rozmawiał, a otrzymam od Niego wszystko, czegokolwiek zażądam.”

„O słodka rano mojego Jezusa, woła on jeszcze, opowiedz mi o tych rozkoszach, których używają Ci, co się w tych ranach zatapiają, ażeby się z Sercem Boga po­łączyć! Ach, co do mnie, to nigdy wam tego nie wyrażę! Spróbujcie, a przekonacie się. W innem miejscu zwraca się jeszcze z tkliwą prostotą do włóczni, która to Bo­skie Serce przeszyła: Ach! jakaż ona szczęśliwa, woła on w uniesieniu… Ach! gdybym to ja się na jej miejscu znalazł, nie wy­szedłbym już z tej rany, lecz powiedział­bym wówczas: Pozostanę tu już na zawsze, oto jest miejsce mego spoczynku!

 

2. Lecz czy to właśnie nie dla grzeszni­ków to Najświętsze Serce było zranione?…
Nie możemy wątpić o tem na podstawie słów proroka: „Zranion jest dla nieprawo­ści naszych. W tej świętej ranie znajdziemy źródło miłosierdzia i przebaczenia.” (Isai LIII, 5). Cóż jest czystszego nad krew i wodę, co z tej rany płyną, pyta Bernard święty? Krew ta woła o miłosier­dzie, błaga głośniej, niźli krew Abla. Pójdź­my, biedni grzesznicy, ukryć się w tem ser­cu; tam nas nie dosięgną gromy sprawie­dliwości Boskiej i pioruny zemsty Jego nie uderzą w nas. „O mój Zbawicielu, woła Bernard św., zgładź ze mnie ślady wszystkich grzechów moich, zmyj plamy grzechowe mych niesprawiedliwości, abym oczy­szczony mógł się do Ciebie zbliżyć, do Cie­bie, któryś jest samą czystością, bym mógł zamieszkać w Twem Sercu po wszystkie dni żywota mego.”

 

 

II.

Zobaczmy teraz wewnętrzną ranę Je­zusa. Ta rana ukryta—jest daleko głębszą, bo Jezus odczuwał wszystkie boleści i za wszystkich cierpiał. Słusznieby mógł Chry­stus odezwać się do nas, ukazując nam krew z Boskiego Serca płynącą: „I oto w domu tych i ręką tych, którzy mnie ko­chali, którzy się zwali przyjaciółmi memi, do tego stopnia byłem zraniony. “
Co za straszne trzy boleści: Jezus był opuszczony, porzucony w ten dzień próby przez swoich własnych uczni, Apostołów— Piotr Go się zaparł—Judasz zdradził…

 

1. Pierwsza wewnętrzna boleść, niejako rana, to opuszczenie z powodu którego wiele wycierpiał Pan Jezus, bo liczył wła­śnie tylko na tych trzech uczniów w cza­sie swego konania; przychodzi do nich, żą­dając pociechy, jednakże i słowa nawet od nich otrzymać nie może. Jeszcze przez pro­roka gorzko się na takie opuszczenie skar­ży: „Szukałem kogokolwiek, aby ze mną zapłakał i nie znalazłem nikogo; wzywałem,
i nie odpowiedziano mi.“ (Ps. LXVIII, 21). Być opuszczonym od swoich, jakaż to stra­szna boleść, jakaż gorzka męka dla czułe­go i kochającego Serca.

 

2. Lecz widzieć się niepoznanym od przy­jaciół, od tego ze swoich uczni, który był wybranym i wyniesionym ponad wszystkich innych, jest to próba jeszcze boleśniejsza, jeszcze bardziej upokarzająca. Ten Piotr, mistrz Apostołów, na głos nędznej służe­bnicy po trzykroć się zapiera Mistrza; przy­sięga i zaklina się, że nie zna Jezusa. Ach! te słowa wiarołomnego ucznia odbiły się w Sercu ukochanego Zbawcy i zraniły Go w tak straszny sposób, że Jezus nie mo­gąc już powstrzymać w sobie boleści, rzu­cił na niego wejrzenie pełne łez wymówki, a które wzruszyło i nawróciło upadłego ucznia.

Najstraszniejszą jednakże rzeczą dla wier­nego przyjaciela jest widzieć się zdradzo­nym. W tym wypadku im więcej umiło­wany zdrajca, tem większą jest rana miłu­jącego serca. Judasz zdradza Jezusa; Judasz, którego Chrystus tak bardzo ukochał; Ju­dasz wybrany na Apostoła, któremu Chry­stus Pan dał móc czynienia cudów; Judasz, który się cieszył szczególnem zaufaniem, mając sobie powierzony nadzór nad małemi wpływami pieniężnymi, przeznaczony­mi na zaopatrzenie koniecznych potrzeb Mistrza tak dobrego i Jego Apostołów; Ju­dasz, którego Bóg tyloma łaskami obda­rzał i miłował, lecz na próźno od napastu­jącej go pokusy uwolnić chciał, ostrzega­jąc go łzami przy umywaniu nóg, radami, wprost do niego skierowanemi w czasie ostatniej Wieczerzy, gdy rzeki: ,,Jeden z was zdradzi mię...“ Judasz wreszcie, któ­rego On zwał swym przyjacielem, wówczas, gdy ten zdrajca sprzedawał Mistrza swego, gdy pocałowaniem wydawał w ręce siepa­czy Syna Człowieczego. Ach, któż zrozu­mie, któż wyrazi tę boleść? Być opuszczo nym, niepoznanym, zaprzanym, zdradzonym i to przez przyjaciela swego, cóż to za cierpienie, co za bolesna rana dla Najsłod­szego Jezusa.

Lecz, niestety, czyż to nieprawda, że i dziś jeszcze i na naszych ołtarzach Pan Jezus tak często jest zraniony przez tych, którzy winni Go miłować? Opuszczają Go, zapominają o Nim, iluż to Go się wypiera, niektórzy nawet zdradzają i zaprzedają ha­niebnie.

W iluż to kościołach jest On opuszczo­ny! Sami tylko Aniołowie adorują Go, gdy tymczasem On nie dla Aniołów zamieszkuje tę ziemię, ale dla nas. Nieraz wstępuje Weń nadzieja, na widok wchodzącego do świątyni, mniema, iż może liczyć na przy­jaciela, jak na trzech uczni podczas kona­nia, są to jednakże tylko serca oziębłe, które i jednego słowa na Jego pociechę nie mają... „Oczekiwałem, a nie było, kto- by pocieszył.“

Czyż trzeba mówić o tych, co się Chrystusa jak Piotr zapierają? ci tchórzliwi odstępcy gotowi zaklinać się, że Go nie znają, że Go nigdy nie widzieli i nie znali, ci nie­szczęśni niewolnicy ludzkiego względu, go­towi każdej chwili zaprzeć się Boga, Jego przykazań, Jego obietnic i wreszcie całej religii. Na próżno Jezus spogląda na nich i płacze, oni pozostają nieczuli.

Wreszcie znajdują się i zdrajcy potworni, Judaszowie, i kto wie, czy mniej liczni jak dawniej, a to stanowi najgłębszą boleść dla Jezusa; smutek ten będzie tem cięższy, im więcej On niewdzięcznych swych uczniów umiłował; dusze takie opierają się zawsze poruszeniom łaski i niejako popychają się do najczarniejszej rozpaczy.

Oto jest tajemnica tej wewnętrznej rany Chrystusa Pana. Pocieszajmyż dobrego Mi­strza naszego żarliwością w modlitwie, wy­nagradzając Mu wszystkie zniewagi. Gdy Go będziemy z wiarą nawiedzać, nade wszystko zaś, gdy w Komunii św. z wiarą, po­bożnie Go przyjmiemy wielką ulgę przynie­sieni Jezusowi w czasie tego świętego mie­siąca.

 

Wpatrujmy się w Boga naszego w chwili, gdy ukazuje się oblubienicy swojej świętej dziewicy Małgorzacie-Maryi, gdy ukazując i nam wszystkim krwawą ranę Boskiego Serca swego, wyrzekł słowa, któreby serca nasze winny ciężką złamać boleścią: „To wy zraniliście Serce moje… wy, coście Mnie kochać winni!…“ Wsłuchujmy się w te sło­wa, a wymówka ta wzruszy nas, pokocha­my Boga i będziemy Go błagać, aby i nas również miłością swoją zranił.

O! Serce Jezusa pałające miłością ku nam,
Zapal w sercu naszem miłość twoją. Amen!

 


MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r. str.71 – 80.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: