Krzyż w zadymce – obraz pędzla Józefa Chełmońskiego.
Wracałem do domu przed sobą miałem jakieś cztery godziny jazdy. W głowie miałem kompletny chaos. Działo się coś niedobrego. Wiedziałem ,że jest źle a nawet bardzo źle. Czułem zaciskającą się pętle. Traciłem kontrolę nad sobą.
Co jest nie tak ?
Zadarłem z siłami , które mogą mnie pokonać?
Nie , jestem silny i nic mnie nie rzuci na kolana. Przecież już prawie się modliłem. Jestem silniejszy od jakiegoś szatana.
Nie dojedziesz. To jest twój koniec.
Boże gdzie jesteś?
Zostałem sam.
Coś jest na tylnym siedzeniu.
Chyba mam halucynacje. Trzymaj tą cholerną kierownice.
Dlaczego tak pada?
Nic nie widzę tylko śnieg. Wycieraczki nie nadążają zbierać.
Muszę się zatrzymać. Nie, nic mnie nie pokona.
Słyszę głos w swojej głowie. Zginiesz.
Nie. Nie zabijesz mnie potrzebujesz mnie. Ja dyktuje warunki, masz mnie słuchać.
Boże jestem sam. Dlaczego?
Nawet nie umiem się modlić.
Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć Ojcze nasz…?
Nie wiem co się dzieje. To już minęło dwie godziny!? Kiedy!?
Opanuj się i walcz.
On tam jest !!!
I co z tego pokonasz go jak zawsze!!!
Myśli walczą ze sobą. Nie nie walczę ja się chyba wycofuje.
Tak zgadzam się na wszystko. Rzucę ci do stóp trochę ludzi, dasz mi to co chcę. Zrobię to, znowu to zrobię
Jestem już na miejscu?
Szybko.Minęło prawie pięć godzin!!!
Jadę jeszcze do sklepu , kupuje zdrapkę oczywiście wygrywam ….
Co ja robię?
Właśnie przegrałem coś więcej niż życie.
Ostatnie resztki świadomości…..Musisz uciekać …..bez Boga jesteś nikim dla niego …
Nagle wraca świadomość …ksiądz i Kościół tylko tam mogę uciec…
Boże jesteś ….
Sen o potędze mojej legł właśnie w gruzach….
Koniec drogi do zatracenia i początek do domu!!!!
Arkadiusz Niewolski
.
Skomentuj