Pozornie może się wydawać, że nasze życie toczy się wyłącznie w świecie fizycznym. W świecie zdominowanym przez materializm, w którym bogactwo, ziemskie pragnienia i doczesne przyjemności często mają pierwszeństwo, wszechobecna antychrześcijańska machina propagandowa rozwija się, promując tę fałszywą narrację.
Piszę tu o wierze katolickiej, więc najlepszym przykładem zmian, jakie zaszły w sposobie myślenia chrześcijan, są księża, a raczej duchowieństwo jako całość. W książce „O naśladowaniu Chrystusa”, która została napisana wiele wieków temu, autor stwierdza, że kiedyś miarą świętości było nie tylko przestrzeganie zasad zakonów monastycznych i kapłańskich, ale pójście jeszcze dalej – dodanie sobie obowiązków i zakazów na chwałę Pana. Zauważa jednak, że nawet w jego czasach ten, kto podejmuje jakikolwiek wysiłek, aby przestrzegać już obowiązujących zasad, jest uważany za prawie świętego.
Teraz poszło to znacznie dalej, a duchowni nie dość, że nie przestrzegają i tak już rozluźnionych reguł, to jeszcze domagają się, by zmiany szły z duchem tego świata.
Z przerażeniem obserwujemy zakonnice czy księży promujących jakieś zachowania seksualne, a przecież oni w ogóle nie powinni się takimi rzeczami zajmować i żyć w celibacie zachęcając do takiego życia, jako najwyższego stopnia oddania Bogu.
Duchowość katolicka przestała istnieć, nawet wśród tych, którzy powinni ją propagować. Księża domagają się zniesienia celibatu, ponieważ bardziej interesują ich żądze tego świata, niż Bóg. Tacy kapłani myślą wyłącznie po ludzku, dążąc do spełniania własnych ambicji. Niektórzy np. chcą stać się wielkimi “charyzmatykami” w stylu protestanckim. Zakładają grupy charyzmatyczne, w których sami są guru. Jak często kończy się to sekciarstwem, widać w relacjach ludzi, którzy próbowali się z tego wydostać. Wiele lat temu sam zostałem zaproszony przez księdza na spotkanie założycielskie grupy modlitewnej i widziałem przerażenie pewnej kobiety, gdy zorientowała się, że ma to być grupa charyzmatyczna. Drżącym głosem powiedziała, że dwa lata po wyrwaniu się z takiej grupy nadal nie może dojść do siebie duchowo i że tylko Bóg uratował ją przed samobójstwem.
Cechą charakterystyczną ludzi związanych z takimi pseudocharyzmatycznymi sektami jest to, że oni, owszem, wierzą, że szatan może cię zwieść wszędzie i zaatakować nawet w kościele -ale nie u nich. W tych ich salach i na stadionach przemawia tylko i wyłącznie Bóg. Jest to typowa propaganda. Na zewnątrz bardzo często okazują miłość do wszystkich, ale nieoficjalnie szerzą dosłownie nienawiść do każdego, kto odrzuca ich metody.
Pustki w duszy człowieka bez Boga nie da się wypełnić wizytami u psychiatry, psychologa czy psychoterapeuty. Tym bardziej jeżeli otworzyłeś drzwi szatanowi. Dlatego uwaga ludzi została skierowana na kulty pogańskie i religie orientalne. Na wszystko, co oddala od prawdziwego Boga. Często prowadzi to do strasznych konsekwencji psychicznych, depresji, a nawet samobójstw. Ale to nie ma dla nich znaczenia.
Ponownie zwracam uwagę, że mówią o postępie, „duchu czasu”, nowoczesności i nauce, a kierują ludzi do pogaństwa i, co ważne, do religii wschodu, które są niezmienne od wieków. One akurat im nie przeszkadzają. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć, a ludzie tego nie widzą; szukają duchowej harmonii w buddyźmie, czy modłach do Pachamamy, podczas gdy sami ją mają zakopaną w swoich duszach – w Jezusie Chrystusie, naszym Panu. Prawdopodobnie niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że masoni, którzy promują ateizm w świecie chrześcijańskim, sami uznają, że wiara jest niezbędna dla człowieka. Większość lóż masońskich ma w swoich wymaganiach konieczność wiary w jakiegoś boga.
Istotne tu jest, że wiele lat odstępstw od prawdziwego nauczania katolickiego doprowadziło do sytuacji, w której wiara jest postrzegana jako wypełnianie szeregu zewnętrznych obowiązków. Taki sposób myślenia oczywiście spycha wszelką duchowość na dalszy plan. Drugą kwestią jest to, że trudno jest myśleć o zagłębianiu się w duszę, patrząc na to, co reprezentują dzisiejsi duchowni. Dlatego ludzie dosłownie rzucają się w wir sekt charyzmatycznych, wschodnich medytacji itp. Oczywiście opisy psychicznych i duchowych degradacji, które często tam występują, nie są już tak popularne.
Bóg jest Duchem i powinniśmy oddawać Mu cześć w duchu i prawdzie. Tylko trzeba to robić po katolicku, a nie jak poganie. Opiszę tutaj kilka praktycznych wskazówek. Jednak pierwszą rzeczą, którą powinieneś zrobić, to przeczytać „Twierdzę wewnętrzną” św. Teresy od Jezusa i „Drogę na Górę Karmel” św. Jana od Krzyża.
Czytając tę drugą pozycję, należy pamiętać o ważnym fragmencie:
„Dlatego należy zawsze odrzucać takie wizje i uczucia, bo nawet gdyby pochodziły one od Boga, to ani nie obraża się Go nimi, ani nie pozbawia się skutku i owocu, jaki Bóg chce przez nie wywołać w duszy, odrzucając je i nie pragnąc ich doświadczać”
Jeśli to przeoczyłeś, przeczytaj jeszcze raz, aż zrozumiesz i zapamiętasz. Spotkałem wielu ludzi, nawet księży, którzy twierdzili, że znają tę książkę bardzo dobrze i nie wierzyli, że św. Jan napisał w ten sposób.
Chciałem podkreślić, że rady, których udzielam, są wskazówkami, które mogą sprawić, że komuś zapali się lampka ostrzegawcza i zawróci ze złej drogi. Wierzę, że tylko przestrzeganie zasad opisanych przez św. Jana i św. Teresę jest bezpieczne, ale z przerażeniem obserwuję ludzi zafascynowanych pogańskimi rytuałami i postanowiłem spisać kilka rzeczy, których nauczyłem się w życiu.
Naszą duszę można obrazowo porównać do wielkiego jeziora, a nawet oceanu. Każdy z nas widział piękne zdjęcia spokojnej tafli wody w świetle księżyca lub skąpanej w promieniach słońca. Piękny widok – prawdziwy raj. Jest to prawdziwy obraz, ale nie zawsze. W tym miejscu należy pamiętać, że szatan zawsze przekazuje nam cześć prawdy, aby ukryć zło, które czai się obok nas. Żeglarze wiedzą przecież, że spokojne i ciche wody często oznaczają kłopoty, załamanie pogody, burzę itp. Kiedy jesteś czujny, wszystko jest spokojne, ale kiedy osłabiasz swoją czujność i zasypiasz, budzą się wysokie, groźne fale. Kiedy uczniowie płynęli z Jezusem po jeziorze, problemy zaczęły się, gdy zasnął. Brakowało im oparcia w Bogu, a zrozpaczeni uczniowie myśleli, że zginą. Gdzie udali się po pomoc? Czy nie udali się do Boga? My również musimy to zrobić. Bądźmy bardzo blisko naszego Pana, a On nas uratuje.
Sam, bez Boga człowiek jest skazany na zagładę. Jego umysł jest nieustannie atakowany, a nie mając oparcia, po początkowej fazie odczuwania błogości, spokoju i poczucia harmonii ze światem duchowym, następuje całkowite oderwanie od rzeczywistości i problemy z własną tożsamością. A gdy już pojawi się wilk, jest to znak, że książę tego świata przejął całkowitą kontrolę.
Symbol wilka jest bardzo często spotykany w kręgach osób zagłębiających się w świat duchowy. Jednak wilk nie jest samotnikiem; żyje w stadzie, a stado jest bardzo niebezpieczne. Jeśli ktoś doszedł już do punktu, w którym czuje się samotnym wilkiem, musi zdać sobie sprawę, że wokół niego jest już stado, którego nie widzi. Jest to etap, z którego bardzo trudno się uwolnić. Osobiście uważam, że pozostaje on na zawsze, jak plama na duszy, niemożliwa do usunięcia. Człowiek jest istotą skażoną grzechem i zawsze przychodzi taki moment życiowych problemów, w którym, choć jest już pojednany z Bogiem i tak się przed nimi broni uciekając w głąb siebie w najciemniejsze zakamarki duszy i ciągle wydaje mu się, że jest samotnym wilkiem. I niestety często już nie wraca, bo objawem stanu wilczego są myśli samobójcze.
Katolik oczywiście powinien być skierowany do Boga w swojej duszy. Nie ma na świecie nic bardziej duchowego niż wiara katolicka.
Jeśli idziesz na wojnę w świecie zewnętrznym, armia daje ci wszystko do obrony, podczas gdy bitwy duchowe są o wiele trudniejsze i ważniejsze. Bóg dał nam wolną wolę, więc nie włoży ci do ręki miecza i tarczy. Nie nakazuje ci wierzyć i kochać. Pokazuje ci, jak to robić, ale ty sam musisz przygotować się do bitwy.
Brawura, zuchwałość i poczucie własnej wielkości doprowadziły wielu dowódców do zguby. Dlatego musisz założyć, że nie jesteś godzien niczego dobrego i że jesteś robakiem pełzającym po tym padole łez.
Dlaczego piszę najpierw o tym, a nie o wierze? Niestety ten jeden punkt jest za trudny dla wielu, nawet bardzo wielu. Jest przyczyną upadków i śmierci duchowej, ale też często fizycznej.
Zastosowałem sposób ,który wydawał mi się uniwersalny i bardzo prosty. Niestety okazało się, że jak na dzisiejszy świat był jednak zbyt trudny i w dodatku miał ukrytą pułapkę. Moje założenie było proste: przecież tak naprawdę jestem prochem w porównaniu z Bogiem, a więc uniżenie przed Nim doprowadzi mnie w końcu do takiej pokory, że stanę się pokory wobec ludzi. W moim przypadku wszystko potoczyło się bardzo szybko, ale dopiero w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nawet umiejętność uniżenia się przed drugim człowiekiem jest bardzo często cechą ludzi mających o sobie bardzo, bardzo wysokie mniemanie. Okazało się to więc nie do końca łatwe i kosztowało dużo więcej pracy i pilnowania myśli.
Jednak moja metoda okazała się nie do przyjęcia w dzisiejszym świecie. Ludzkie „ja” przerosło Boga i nikt już nawet nie chce klękać, bo przecież Jezus i Maryja są jak koledzy i przyjaciele. Jak z takiego punktu odniesienia mówić o pokornym uznaniu własnej nicości?
Poczucie wielkości powoduje, że ludzie są zepsuci ideą, że wszystko im się należy. Ale dla szatana są oni tylko nadętymi głupcami, łatwym łupem, któremu podrzuca on „prezenty” – setki srebrników na ich własną zgubę. Zaślepieni, nie widzą, że nie są to prezenty, ale długi, które muszą zostać spłacone. A cena jest jedna – ich dusze.
Wykonujesz pewne rytuały i medytacje, które sprawiają wrażenie że łączysz się z czymś dobrym. I początkowo często tak to wygląda. Odnosisz sukcesy, a przeszkody znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mówią ci, że jesteś częścią dobrego świata i chronią cię przed złem. Tylko Bóg jest dobry, a reszta to iluzja. Czujesz się jak celebryta – zwycięzca na loterii życia. Nie zauważasz, że celebryci często upadają, a ich upadki są bolesne – tracą rodziny i dzieci, ponieważ zapominają o wszystkim, odurzeni własnymi sukcesami. Wielkie wygrane również powodują, że ludzie spadają jeszcze niżej. Po prostu przekraczasz granicę i zanim zdasz sobie sprawę, że był to krok za daleko, tracisz wszystko.
Ostateczny upadek daje jednak też iskierkę nadziei. To ostatni moment, w którym możesz zobaczyć wyciągniętą rękę Boga. Możesz, ale wcale nie musisz. Bardzo niewielu się to udaje. Jeśli ktoś opowiada historię swojego nawrócenia i mówi, że był w piekle i wrócił, często oznacza to, że otrzymał tą szczególną łaskę zobaczenia pomocnej dłoni Boga w ostatniej chwili.
To Duch daje życie, a Duch jest w słowach naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie można więc słuchać jakichś bożków zagłębiając się w świat duchowy, bo wtedy wchodzi się do piekła.
Pamiętam słowa znanego kaznodziei, które mnie przeraziły. Powiedział, że w Medjugorie może nie wszystko jest w porządku, „ale jest tam moc”. Bóg jest samą prawdą i tylko prawdą, więc wszystko, co od Niego pochodzi, jest w pełnym porządku, więc jedyną mocą, jaką odczuwa, jest moc diabła!
Nie szukaj uniesień serca, czy ulotnych uczuć; nie słuchaj ludzi, o których świadczą inni. Słuchaj Syna, o którym świadczy Ojciec. Jego słowa dają życie, nie kłamstwa szarlatanów. Twoja dusza ma wiele mieszkań, jak opisuje św. Teresa, ale najważniejsze jest to, że mieszkasz tam z Bogiem. Z Bogiem, a nie z innymi ludźmi, którzy będą ci wskazywać „tam jest” lub „tu jest”… W końcu On jest z tobą, więc staraj się, aby był jak najbliżej. Im mniej słuchasz ludzi, tym bliżej jesteś Umiłowanego Zbawiciela.
Niektórzy studiują Pismo Święte, udowadniają rzeczy, które zostały już udowodnione wieki temu i nie potrafią nazwać bluźniercy- bluźniercą, heretyka- heretykiem, a kłamcy -kłamcą.
Dlaczego?
Ponieważ żyją w świecie ciała, a nie duszy. Jak można słuchać czyichś nauk o świecie duchowym, jeśli nie potrafi on w sprawach ziemskich nazwać prawdy prawdą? Jeśli nie rozumie spraw ziemskich, jak ma zrozumieć świat duchowy?
Nie powierzaj spraw swojej duszy oszustom, ponieważ nie rzuca się pereł świniom.
Twoja dusza to coś więcej niż perły; to skarb dany ci przez Boga. Nie możesz jej zakopać i czekać na powrót Pana, ponieważ zostaniesz wrzucony w ciemność. Musisz pomnażać jej skarby i tylko wtedy zasłużysz na łaskę zbawienia.
Nie można też uczyć się duchowości od tych, którzy tkwią w ciemności od wieków. Kasty, tyranie i fanatyzm połączony z okrucieństwem nie porównywalnym z niczym na świecie mają nas czegoś uczyć?. „Po owocach ich poznacie”, a czym one są, widać gołym okiem. Wielu oskarża katolików o ogłaszanie kogoś świętym, ale „święte” rzeki, czy krowy im nie przeszkadzają. Zastanów się kogo słuchasz. Mając żywego Boga, zastępujesz Go kamieniem i drzewem.
Z pewnością wiele razy słyszałeś, jak wiele szkód może wyrządzić twojemu umysłowi zły psycholog, czy psychoterapeuta. Dlaczego więc słuchasz ludzi, skoro masz słowa od naszego Pana Jezusa Chrystusa?
Jeśli ktoś mówi ci o jakiejś „mocy”, traktuj go jak kogoś, kto oglądał za dużo „Gwiezdnych Wojen”, a nie jak wyrocznię w tak ważnej sprawie jak twoja dusza.
Pokora i jeszcze więcej pokory – to klucze do zachowania bezpieczeństwa w świecie duchowym. Musisz uznać, że jesteś niegodny jakichkolwiek „przekazów” czy „objawień”. Jeśli tego nie zrobisz, lepiej zamknij swoją duszę i nie zagłębiaj się w nią, bo możesz wyrządzić sobie nieodwracalne szkody.
Jeśli jesteś przekonany o swojej wielkość i akceptujesz wszystko, ponieważ myślisz, że na wszystko zasłużyłeś, oznacza to, że jesteś ślepy. Jak więc możesz dostrzec błędy? W ten sposób zamykasz się na Boga i otwierasz się na wszystko, co złe. Uważasz się za równego Bogu, a nawet większego, ponieważ myślisz, że panujesz nad swoim życiem, ale jesteś tylko marionetką w rękach szatana.
Obejrzyj sobie kilka relacji z tak zwanych spotkań charyzmatycznych. Jeśli słyszysz szatański bełkot, jak z horrorów o opętanych ludziach, to znaczy, że twoja dusza wciąż żyje, ale jeśli słyszysz mowę językami, jak twierdzą ci fanatycy, to czas na nawrócenie.
Jeśli widzisz opętanych ludzi rzucających się na ziemię, to twoja dusza wciąż żyje, ale jeśli widzisz działanie Ducha św., to czas na pokutę i nawrócenie.
Nie fascynuj się jakimiś lewitacjami dusz, czy stygmatami. Nie podążaj za takimi historiami. Po pierwsze, Kościół zawsze podchodził do takich rzeczy z ostrożnością; prędzej oznaczają one dzieło złego niż Boga. Po drugie, Bóg daje nam rzeczy, których naprawdę potrzebujemy, a nie rzeczy, które wzbudzają sensację i kontrowersje, więc zastanów się do czego są one potrzebne i jaki jest ich rezultat.
Powiedz głośno:
Boże nie pragnę objawień, wizji ani uniesień duchowych. Chcę tylko oczyścić moją duszę, by stała się godnym mieszkaniem dla Ciebie.
Należy dobitnie powiedzieć, że wszystko, co jest nam przekazywane, musi być zgodne z Objawieniem naszego Pana Jezusa Chrystusa. Bóg jest niezmienny i zawsze taki będzie – teraz i na wieki. Nie jest możliwe, aby Bóg przekazał nam inną prawdę, niż tą zawartą w Jego Ewangelii. Więc jeśli ktoś mówi inaczej niż tam, oznacza to, że to szatan chce przemycić swojej kłamstwo.
Uczucia i uniesienia serca wcale nie są duchowymi doświadczeniami; są one wynikiem naszych pragnień i chwilowych zauroczeń. Czysta dusza nie jest chwilową radością, uniesieniem czy łzami wzruszeń; jest spokojnym przybytkiem prawdy zjednoczonym z Bogiem. Jest to skała, na której zbudowany jest prawdziwy Kościół.
Ludzie nie chcą słuchać Boga, ale dlaczego słuchają oczywistych szarlatanów, którzy na przykład oferują im „lepsze dusze”? Tak, na tym świecie są nawet sprzedawcy dusz; tylko problem w tym, że kupujący myśli, że nabywa „nową duszę”, podczas gdy traci wszystko na rzecz szatana.
Tak wielu zachwyca się wschodnimi medytacjami, uciekając od prawdziwego Boga. Twierdzą, że chcą osiągnąć harmonię w świecie duchowym, podczas gdy w rzeczywistości wkraczają na ścieżkę fanatyzmu różnych sekt, a medytacje mają na celu przygotowanie ich do wrogiego przejęcia ich dusz.
Wiara chrześcijańska jest jedyną prawdziwą drogą do zbawienia i jedyną, którą możemy zaakceptować również rozumem. Jest tam cała prawda, a zatem logiczne, naukowe wyjaśnienie otaczającej nas rzeczywistości. Nie zawiera żadnych elementów przesądów czy magicznych zaklęć. Znajdziesz w niej odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, a wszystko łączy się w logiczny, ale przede wszystkim prosty, sposób.
W Ewangelii czytamy, jak Piotr, chcąc podążać za Chrystusem, ruszył do Niego po wodzie, ale zabrakło mu wiary i gdyby nie pomoc Umiłowanego Zbawiciela, utonąłby. Jak napisałem wcześniej, świat duchowy jest tak pięknym i spokojnym jeziorem, jeśli masz Jezusa w swojej duszy, ale bardzo niebezpiecznym, gdy jesteś sam. Nawet Piotr się zawahał; jego wiara się zachwiała, więc nie dziw się, że potrzebujesz głębszego przygotowania.
Wróćmy do obrazu duszy jako oceanu. Piotr, który prawie utonął, ponieważ jego wiara została zachwiana, pokazuje nam, jak trudna i niebezpieczna jest ta ścieżka. Jak wiele wiary trzeba mieć i ufać, aby przetrwać? Dlatego nasz Pan Jezus Chrystus dał nam swoją Matkę. Pod Jej przewodnictwem wszystko jest o wiele łatwiejsze. Tak jak przed uciekającymi Żydami z Egiptu Mojżesz mocą Bożą sprawił, że rozstąpiły się wody, tak Matka Boga wyprasza u swego Syna wszelkie łaski i wtedy przeszkody znikaja..
Podążając za Umiłowaną Królową, co najwyżej potkniesz się o wystające kamienie – ale nie utoniesz. Musisz zrobić tylko jedną rzecz: zaufać, uwierzyć i poddać się, całkowicie pozwalając się prowadzić. Zawiąż oczy, aby świat cię nie kusił, i powierz swoją duszę najlepszemu przewodnikowi – Najświętszej Maryi Pannie.
Niestety, niewolnicy tego świata, ledwo powłócząc nogami zakutymi w kajdany, krzyczą, że są wolni, ponieważ nie słyszą brzęku własnych łańcuchów. Nie potrafią nawet uklęknąć przed Bogiem, okazując odrobinę szacunku, nie mówiąc już o słuchaniu kogoś innego niż ich własne „ja”, omylnego jak wszystko, co ludzkie.
Arkadiusz Niewolski


Skomentuj