Czy uniosę ciężar krzyża?
Czy dam przykład – chociaż samemu sobie?
Czy uratuję swoją duszę z morza kłamstw?
Jest tak wiele pytań, a odpowiedzi tylko dwie:
tak lub nie.
To Bóg pozwala nam podnieść miecz.
To Bóg pozwala nam walczyć.
Matka Boga i nasza – jest nam tarczą.
Ochrania nas, ale też zagrzewa do walki.
Kto jest naszym największym wrogiem?
Szatan?
Nie – my sami, nasze słabości i pożądania.
Wyrzeknij się siebie, a zjednoczysz się z Bogiem.
To takie proste… a jednocześnie takie trudne.
„Zostaw rodzinę i idź za Mną.”
To takie proste… a jednocześnie takie trudne.
Na ziemi wydaje nam się, że to wszystko, co mamy.
Jednak jest zupełnie inaczej.
Wszystko to jest Bóg, a reszta – to marny proch, który tak bardzo kochamy.
To takie trudne… a nawet jeszcze trudniejsze.
Dusza musi się wyzwolić
z wszelkich ludzkich uczuć, pożądań –
i całkowicie czysta odnaleźć Boga.
Połączyć się z Nim siłą własnego cierpienia,
które spowodowało odrzucenie świata.
Nie musisz iść fizycznie, jak apostołowie, za Chrystusem.
Wszystko dzieje się teraz – w duszach.
Tak wielu myśli, że to łatwiejsze,
bo nie muszą z miną pokutników
stać w kościele w pierwszych ławkach,
pokazywać, jak często się modlą,
jak dużo płacą.
Lecz nigdy oni nie byli pierwszymi.
Lecz zawsze oni nic nie znaczyli.
Prawda i dusza scalają się w intencje.
Kłamstwo i budynki – rozpadają się w proch.
Ludzie kochają proch,
a Ty, Panie, – czystych intencji blask.
Proch ma wszystko w sobie,
mieni się złotem tego świata.
Po to nam dałeś Matkę Przenajświętszą,
byśmy dostrzegli piękno czystości –
zostawiając mieniące się
na śmietniku życia świecidełka.
Zawsze wspomaga,
zawsze tak blisko –
jeśli tylko chcesz iść do Jej Syna.
Jeżeli twoja dusza tego pragnie.
Arkadiusz Niewolski


Skomentuj