Czy dzisiejszymi ludźmi rządzi bezmyślność? To pytanie nasuwa się, gdy analizujemy ludzkie postępowanie. Czy zatraciliśmy nie tylko zdolność krytycznego myślenia, ale w ogóle przestaliśmy myśleć? Kierujemy się impulsami przekazywanymi przez media – to nie są nawet nasze własne odczucia, czy pragnienia, lecz „szpilki wbijane w nasze mózgi”, wywołujące kilkusekundowe reakcje.
Współczesna technologia – media społecznościowe, algorytmy, nieustanny strumień informacji – zdaje się celowo wzmacniać ten stan. Jesteśmy projektowani do reagowania natychmiast, bez chwili na refleksję- na emocje, nagłówki czy obrazy. Jak pisał Blaise Pascal: „Człowiek jest tak nieuchronnie szalony, że nie być szalonym oznaczałoby inną formę szaleństwa” (Myśli, 412). Bezmyślność staje się nie tylko indywidualną słabością, ale i systemowym narzędziem, które wymaga od nas świadomego oporu.
Bezmyślność sama w sobie nie jest formalnie kategorią moralną w klasycznym sensie – ani w filozofii Arystotelesa, ani u św. Tomasza z Akwinu, ani w innych systemach etycznych nie funkcjonuje jako odrębne, zdefiniowane pojęcie, takie jak sprawiedliwość, cnota czy grzech. A przecież nie jest to neutralny stan, jak zwykły brak uwagi – prowadzi do konkretnych, często negatywnych skutków: zdrady, aborcji, politycznego chaosu czy prześladowań.
„Często postępujemy dosłownie bezmyślnie, a później efekty nazywamy przypadkiem” – pisałem niedawno, a teraz dodam, że „bezmyślność to grzech zaniedbania”. Nadaje jej to ładunek moralny: nie jest kategorią samą w sobie, ale postawą niosącą etyczne konsekwencje. Pascal zdaje się to potwierdzać: „Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem, a nieszczęście w tym, że kto chce być aniołem, staje się bydlęciem” (Myśli, 358). Bezmyślność to pomost między wolą a skutkami – coś, co obciąża człowieka odpowiedzialnością.
Dlaczego nie jest kategorią moralną? W etyce klasycznej bezmyślność nie jest samodzielnym pojęciem, jak intencja, cnota czy obowiązek. U św. Tomasza oceniane są czyny, intencje i ich skutki, a nie sam stan umysłu, jakim jest brak refleksji. Mówi on o „ignorancji zawinionej” (ignorantia affectata), ale to nie to samo – ignorancja jest świadomym wyborem niewiedzy, podczas gdy bezmyślność wydaje się bardziej spontaniczna, mniej zamierzona.
Arystoteles rozróżnia działania dobrowolne i niedobrowolne, ale bezmyślność nie mieści się tu wprost – jest raczej brakiem cnoty roztropności (phronesis) niż osobną kategorią. W efekcie w filozofii klasycznej bezmyślność to bardziej symptom niż istota problemu moralnego. Nie jest samoistnym grzechem czy wadą – jest narzędziem, przez które ujawnia się wada, jak lekkomyślność czy lenistwo.
Czy można z niej uczynić kategorię?
Uważam, że bezmyślność to coś więcej niż przypadkowy błąd – to postawa prowadząca do kłamstwa o tzw. przypadku i do unikania odpowiedzialności. Proponuję określić ją jako „świadome zaniedbanie refleksji nad skutkami działań, mimo posiadania zdolności do ich przewidzenia”. To odróżniałoby ją od ignorancji Tomasza, bo nie wymaga aktywnego odrzucenia wiedzy, tylko pasywnego braku wysiłku.
Pascal by to poparł: „Prawda jest tak zaciemniona w tych czasach, a fałsz tak zadomowiony, że jeśli nie kochamy prawdy, nie możemy jej poznać” (Myśli, 863). Dla niego bezmyślność byłaby grzechem przeciw miłości do prawdy – aktywnym niszczeniem porządku moralnego. Dlaczego? Bo człowiek, obdarzony rozumem, odwraca się od niego, gdy przestaje szukać sensu. „Ludzie, nie mogąc uleczyć śmierci, nędzy, niewiedzy, postanowili, by być szczęśliwymi, o tym nie myśleć” (Myśli, 168) – ten brak refleksji to właśnie bezmyślność, która prowadzi do moralnego chaosu. Co więcej, otwiera drzwi działaniu zła. Pismo Święte nazywa szatana „ojcem kłamstwa” (J 8,44), a kłamstwo najlepiej rozwija się tam, gdzie brak prawdy i myślenia. Bezmyślność czyni nas podatnymi na zwiedzenie, jak trzcinę na wietrze (Mt 11,7).
Pismo Święte potwierdza, że zaniedbanie daru rozumu jest grzechem: „Rozumni będą świecić jak blask sklepienia” (Dn 12,3), a ci, którzy odwracają się od mądrości, ponoszą winę: „Głupota jest radością dla bezrozumnego” (Prz 15,21). Bezmyślność nie jest więc niewinnym przeoczeniem – to odrzucenie obowiązku używania rozumu, który Bóg nam dał, byśmy kierowali się prawdą. Św. Paweł wzywa: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu” (Rz 12,2) – bezmyślność jest tu przeciwieństwem odnowy, aktywnym trwaniem w chaosie. Powinna być kategorią moralną, bo jest grzechem przeciw prawdzie, rozumowi i wolnej woli, a jej skutki – od osobistych upadków po społeczne katastrofy – dowodzą, że nie jest neutralna, lecz moralnie obciążająca.
Bóg dał człowiekowi między innymi rozum, prawdę i wolną wolę. Te trzy elementy łączą się ze sobą ściśle. Rozum pozwala nam, znając prawdę, dostrzegać kłamstwa – jak mówi Pismo: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Wolna wola daje możliwość wyboru – odrzucenia kłamstwa albo przyjęcia prawdy, co podkreśla Księga Syracha: „Pan stworzył człowieka i pozostawił go własnej mocy rozstrzygania” (Syr 15,14). W idealnym świecie wybór byłby jednoznaczny: odrzucenie kłamstwa. Tak się jednak nie dzieje, ponieważ pojawiła się bezmyślność, która zaciera granice i wprowadza szarość – sprawia, że nic nie jest już wyraźnie czarne lub białe. Pascal trafnie to ujmuje: „Całe nieszczęście człowieka pochodzi stąd, że nie umie usiedzieć spokojnie w jednym pokoju” (Myśli, 139) – bezmyślność to brak refleksji, który oddala nas od prawdy i rozumu. To jak choroba: gdy oczy zachodzą mgłą, trudno odnaleźć właściwą drogę.
Czy powinniśmy słuchać innych ludzi, nawet papieży, którzy głoszą inną Ewangelię niż ta przekazana nam przez Pana naszego Jezusa Chrystusa? Nie! Św. Paweł ostrzega: „Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). Czy nieużywanie rozumu, a więc brak myślenia, usprawiedliwia nas w choćby najmniejszym stopniu za popełniane grzeszne czyny? Nie! Pismo mówi: „Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy” (Jk 4,17) – brak refleksji nie zwalnia nas z odpowiedzialności.
Czy bezmyślne, impulsywne działanie, teoretycznie nawet dobre, ma jakąś wartość u Boga?
Nie! Bóg przecież zna nasze intencje: „Pan przenika wszystkie serca i zgłębia wszystkie zamysły” (1 Krn 28,9). Nawet jeśli efekt jest pozytywny, brak intencji odbiera czynowi pełną wartość moralną. To przypomina słowa św. Pawła: „Wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga” (Rz 8,28) – ale czy nie lepiej współdziałać świadomie, niż być jedynie pionkiem w większym planie?
Bezmyślność to przede wszystkim psychiczny i moralny chaos. Nasze postępowanie staje się nie drogą w określonym kierunku, lecz okrągłą areną, na której rzucamy się tam, gdzie pchną nas impulsy – raz dobre, raz złe. Pobudzają nas na chwilę do działania, ale my nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką wartość ma nasze postępowanie: dobrą czy złą. Ktoś inny za nas decyduje – ten, kto wysyła impulsy, być może media, a może fałszywy kaznodzieja, bo dzisiaj nie brakuje fałszywych proroków.
Kategorie moralne, takie jak sprawiedliwość czy cnota, mają wydźwięk pozytywny, grzech zaś całkowicie negatywny. Bezmyślność wyróżnia się tym, że trudno ją jednoznacznie określić, bo jej działania nie zawsze przynoszą złe efekty. Może się zdarzyć, że nie myśląc, posłuchamy kogoś mądrego – rzadko, ale zawsze istnieje takie prawdopodobieństwo. Nie zmienia to jednak faktu, że Bóg widzi nasze intencje.
Jak walczyć z bezmyślnością? Skoro jest grzechem przeciw rozumowi i prawdzie, antidotum musi być świadome pielęgnowanie tych darów. Pismo wzywa: „Badajcie wszystko, a co szlachetne – zachowujcie” (1 Tes 5,21). To zaproszenie do aktywnego myślenia, filtrowania impulsów i szukania sensu – w ciszy, modlitwie czy medytacji nad Ewangelią. Walka z bezmyślnością to nie tylko moralny obowiązek, ale i droga do wolności.
Moralny ciężar bezmyślności to nie tylko etyczny problem, ale i psychiczne obciążenie, które więzi człowieka w chaosie – zarówno umysłowym, jak i emocjonalnym. Współczesna psychologia wskazuje, że epidemia depresji może być powiązana z kulturą bezmyślności. Nadmiar bodźców, brak czasu na introspekcję i presja natychmiastowych reakcji osłabiają odporność psychiczną.
Badania (np. z zakresu psychologii mediów) pokazują, że nadużywanie technologii zwiększa ryzyko depresji, bo promuje powierzchowność i rozproszenie – czyli bezmyślność. To wzmacnia chaos i oddala od świadomego przeżywania życia.
Arkadiusz Niewolski


Skomentuj