Najważniejsze informacje o rynku antydepresantów:
- Wielkość rynku (2023): 20,1 mld USD
- Wartość prognozowana (2032): 26,9 mld USD
- CAGR (2023–2032): 3,3%
- Wielkość rynku w USA (2024): 8,6 mld USD
Źródło: GlobeNewswire, 9 grudnia 2024
W Polsce w 2022 roku sprzedaż antydepresantów osiągnęła rekordowy poziom 751,12 mln zł, co oznacza trzykrotny wzrost w porównaniu z 2002 rokiem, kiedy sprzedano 9,48 mln opakowań tych leków.
Ten wstęp ma na celu pokazanie, ile rynek farmaceutyczny jest wart i jak system dba o to, by stale się powiększał. Takie są przecież zasady gry – walka o klienta. Najlepszy klient to ten powracający, niczym subskrybent leków i terapii psychologicznych – prawdziwa żyła złota. Oczywiście rynek antydepresantów to zaledwie raczkujący biznes w porównaniu z „walką” z nowotworami, zwłaszcza teraz, gdy pojawiają się tzw. turbo raki poszczepienne. Wydatki na leczenie raka są co najmniej stukrotnie wyższe niż na leki przeciwdepresyjne.
Każdy może samodzielnie poszukać dokładnych statystyk. Ja podałem tylko przykładowe dane – pierwsze, które wpadły mi w oko – bo zależało mi wyłącznie na zilustrowaniu skali problemu. Nie zamierzam dzisiaj pisać o leczeniu nowotworów, ale to doskonały przykład mechanizmów niszczenia ludzkiego zdrowia. W internecie można znaleźć dziesiątki metod, które we wstępnych badaniach wykazują obiecujące wyniki. Co ciekawe, osoby rezygnujące z konwencjonalnego leczenia często twierdzą, że są one bardzo skuteczne. Gdzie więc leży problem? Jak zawsze – w pieniądzach. Nikt nie chce inwestować w badania nad czymś, co mogłoby zagrozić miliardowym zyskom. Znane od lat, potencjalnie skuteczne, proste i tanie metody nie tylko nie mają szans na dalszy rozwój, ale informacje o nich są profilaktycznie blokowane.
Rynek jednak nie znosi próżni. Na zapotrzebowanie pacjentów odpowiada sektor prywatny, otwierając kliniki alternatywnego leczenia. Te są niestety bardzo drogie, bo pozbawione państwowych dotacji. Z kolei konwencjonalne metody leczenia finansowane są z naszych podatków – biliony dolarów wydawane są na nieskuteczne terapie tylko dlatego, że przynoszą ogromne zyski. Płacisz podatki, a jeśli chcesz się leczyć inaczej, musisz zapłacić jeszcze raz – prywatnie – albo samodzielnie eksperymentować z dawkami i metodami alternatywnymi.
Mechanizmy te działają podobnie w każdej dziedzinie zdrowia. Depresja nie jest wyjątkiem, tym bardziej że statystyki pokazują stale rosnącą falę zysków. Warto pamiętać, że leki antydepresyjne to tylko wierzchołek góry lodowej.
Od 2020 roku około 30% dorosłych Amerykanów korzystało z usług terapeuty. W 2021 roku około 42 miliony osób otrzymały leczenie lub poradnictwo w zakresie zdrowia psychicznego. Około 17% amerykańskich nastolatków korzysta z usług terapeutycznych każdego roku.
Jak widać, biznes się rozkręca, stając się dosłowną żyłą złota. Nie trzeba dodawać, że w innych krajach trend jest podobny – ogólny wzrost jest normą.
Dzisiejszy tekst miał dotyczyć równowagi duchowej, koniecznej w walce z tzw. depresją. Obiecuję, że w końcu przejdę do tego tematu, ale najpierw potrzebnych jest jeszcze kilka faktów.
- 40–60% psychologów i psychiatrów przynajmniej raz w życiu korzystało z psychoterapii.
- 20–30% aktywnie uczęszcza na terapię w danym momencie.
- Wśród terapeutów psychodynamicznych i psychoanalityków odsetek ten jest wyższy – nawet 70–90% przeszło własną terapię, bo w tych nurtach jest to często część szkolenia.
- Psychiatrzy rzadziej korzystają z terapii niż psychologowie, ale wciąż 25–40% zgłaszało się na psychoterapię w różnych okresach życia.
Nie wydaje się Wam, że to poważny problem? Ludzie leczą depresję, słuchając rad kogoś, kto sam sobie nie radzi w życiu.
Problemy rodzinne:
- Około 30–50% psychologów i psychiatrów przyznaje, że ich praca negatywnie wpłynęła na życie rodzinne (np. trudności w relacjach, rozwody, brak czasu dla bliskich).
- Wskaźniki rozwodów wśród psychiatrów i psychologów są podobne lub nieco wyższe niż w populacji ogólnej (ok. 40–50% w krajach zachodnich).
Problemy zawodowe:
- 40–60% specjalistów zdrowia psychicznego doświadcza wypalenia zawodowego w pewnym momencie kariery.
- 20–30% zgłasza objawy depresyjne lub wysoki poziom stresu związanego z pracą.
- 10–15% psychiatrów przyznaje się do nadużywania alkoholu lub leków, co często wiąże się ze stresem zawodowym.
Czy to Was nie przeraża? A teraz pomyślcie, ilu z nich skłamało w ankietach, by nie stracić prestiżu zawodowego. To temat rzeka – a może raczej rzeka pieniędzy, które wydajecie, by Wasz doradca psychologiczny mógł się leczyć u droższego i potencjalnie lepszego specjalisty.
Zgodnie z dzisiejszym prawem oświadczam, że nikomu nie odradzam leczenia psychologicznego ani psychiatrycznego w przypadku depresji. Piszę to wyłącznie hobbystycznie – niech mają za co mnie blokować. Formalności dopełnione, więc możemy przejść dalej.
Joga – lekarstwo na wszystko?
Joga, jak wiadomo, promowana jest jako remedium na wszystko – od zapalenia paznokci po poważne choroby, jak nowotwory. To nie żart. Jest tak nachalnie reklamowana, że wpisując „alternatywne sposoby leczenia”, prawie zawsze pojawia się joga.
Kiedyś, czytając takie opowieści, zasugerowałem, że Hindusi muszą żyć wiecznie, skoro mają taki skarb – niemal świętego Graala medycyny. Odpowiedzi nie otrzymałem, tylko, jak zwykle, zostałem zablokowany. Ale od czego są statystyki?
Średnia długość życia w Indiach (według dostępnych danych):
- Kobiety: ok. 71 lat
- Mężczyźni: ok. 66 lat
Dla porównania:
Polska:
- Mężczyźni: 74,7 roku
- Kobiety: 82 lata
USA:
- Mężczyźni: ok. 73,2 lat
- Kobiety: ok. 79,1 lat
Różnicy nie widać. Nawet jeśli założymy, że w Indiach zanieczyszczenie powietrza skraca życie o kilka lat, a bieda też nie ma znaczenie – joga wywodzi się przecież z praktyk medytacyjnych Hindusów i nie wymaga dużych nakładów finansowych, jak na Zachodzie. Skoro różnicy nie ma, po co to robić? Dlaczego ludzie są tak nachalnie namawiani do jej uprawiania? Znając kierunek współczesnej medycyny, jasne jest, że nie dla poprawy naszego zdrowia.
Większość badań nad tymi praktykami skupia się na pokazywaniu wyłącznie pozytywnych efektów. Rzeczywistość jednak diametralnie różni się od reklamy – jak zwykle. Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że reklamy mają mało wspólnego z prawdą. Niestety, większość woli żyć złudzeniami albo być „nowoczesna”, „europejska”, a może nawet „światowa” – do tego stopnia, że myślenie zaczyna ich boleć.
Teraz współcześni nihiliści proponują posty dla poprawy zdrowia – to takie modne. Tylko przecież w tym „zacofanym”, „zaściankowym”, tradycyjnym katolicyzmie posty były promowane od wieków. Zdaję sobie sprawę, że oni uważają, iż posty w stylu New Age to coś innego niż powstrzymywanie się od jedzenia np. w każdy piątek. Spadek inteligencji ludzkości jest bardzo widoczny i z pewnością bolesny!
W leczeniu nowotworów często spotyka się zalecenia ćwiczenia jogi. Podaje się różne powody, np.:
- Redukcja stresu i lęku – leczenie raka to ogromne obciążenie psychiczne. Joga rzekomo reguluje układ nerwowy, obniżając poziom kortyzolu (hormonu stresu) i poprawiając nastrój.
- Wsparcie emocjonalne – praktyka jogi sprzyja uważności (mindfulness) i może pomóc pacjentom lepiej radzić sobie z lękiem, depresją oraz niepewnością związaną z chorobą.
Są też inne powody, mniej istotne dla naszego tematu walki z depresją, ale równie budzące niepokój. Czytając te zalecenia, można dojść do wniosku, że wszystko jest w najlepszym porządku – zwłaszcza że problemy psychiczne po diagnozie raka są bardzo częste. Szacuje się, że:
- Depresja dotyka ok. 15–25% pacjentów onkologicznych.
- Lęk występuje u 20–30% chorych, choć w niektórych grupach (np. młodszych pacjentów) odsetek może być wyższy.
- Zespół stresu pourazowego (PTSD) rozwija się u 5–20% osób po diagnozie i leczeniu raka.
- Problemy poznawcze (np. tzw. „chemo brain”) mogą dotyczyć nawet 75% pacjentów poddanych chemioterapii.
- Zmęczenie nowotworowe, które ma zarówno komponent fizyczny, jak i psychiczny, dotyka nawet 80% pacjentów w trakcie leczenia i do 30% po jego zakończeniu.
Ryzyko problemów psychicznych rośnie u osób z wcześniejszymi zaburzeniami nastroju, bez silnego wsparcia społecznego, cierpiących na przewlekły ból lub mających złe rokowania.
Tyle że badania dotyczące negatywnych skutków jogi pokazują zupełnie inny obraz – i są gruntownie przemilczane. Podam tylko kilka przykładów i zachęcam do przeczytania całego artykułu na temat negatywnych psychicznych oraz fizycznych skutków medytacji i jogi:
- Lęk i ataki paniki,
- Zaburzenia tożsamości i poczucia siebie,
- Drżenie ciała i niekontrolowany płacz,
- Mania i depresja,
- Silne napięcie psychiczne,
- Próby samobójcze,
- Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD).
Co więcej, autorzy podkreślili, że medytacja i joga nie zmniejszają agresji – wbrew temu, co często twierdzi się w społeczeństwie.
To, że medytacje wschodnie nie mają nic wspólnego z pacyfizmem i miłością, pisałem już nie raz. Hindusi bezwzględnie prześladują inne religie, takie jak chrześcijaństwo czy islam, ale dla zachodniego społeczeństwa to takie uduchowione aniołki – tyle że na pewno nie z nieba rodem.
Przyjrzyjmy się temu dokładnie. Dla bardzo poważnie chorych ludzi, których sama świadomość choroby nowotworowej często doprowadza do depresji, a na pewno osłabia psychicznie, zaleca się uprawianie jogi – której skutki uboczne obejmują m.in. urazy psychiczne i stany lękowe. To działanie w stylu: „Jak rak cię nie zabije, to może depresja”.
W tekście nie uwzględniono jednej ważnej kwestii – pochodzenia kulturowego. My, czy się to komuś podoba, czy nie, wywodzimy się z cywilizacji łacińskiej, chrześcijańskiej. Kulturowo dzieli nas przepaść od Hindusów, buddystów czy nawet islamu. Sam ten fakt powinien nas powstrzymywać przed ich praktykami medytacyjnymi – tym bardziej wiedząc o wrogim nastawieniu ich religii do świata chrześcijańskiego.
Kiedy pisałem swojego e-booka na temat zagrożeń świata duchowego, opierałem się wyłącznie na własnych doświadczeniach. Okazuje się, że badania to potwierdzają:
Link: Samotność Duszy – zakazany e-book.
Powtórzę jeszcze raz: świat duchowy istnieje i jest bardzo niebezpieczny dla nieprzygotowanego człowieka – zwłaszcza samotnego, bez Boga. Potwierdzają to badania, które jasno pokazują, że najbardziej narażeni na urazy psychiczne są ludzie niewyznający wiary w Boga, a jedynie przywiązani do jakichś praktyk duchowych.
Dzisiejszy tekst poszedł w nieco innym kierunku, niż zamierzałem, i tak już zostanie. Kolejny raz próbuję uświadomić ludziom, że najważniejsza bitwa toczy się o nasze dusze. Świat zdaje sobie sprawę z siły, jaką dysponuje dusza człowieka – jest ona ograniczona jedynie ludzkimi umysłami i brakiem wiary. Bardzo smutne jest jednak to, że sami nie chcemy tego faktu zaakceptować. Przez takie podejście przegrywamy życie tu i teraz, na ziemskim śmietniku, a co najważniejsze – w świecie duchowym.
Nie chcemy przyjąć Prawdy, a potem dziwimy się, że otacza nas kłamstwo. System jest do tego stopnia przesiąknięty kłamstwami, że tworzy sztuczną inteligencję (AI), która może się mylić nawet w 85% przypadków, odpowiadając na pytania użytkowników. Pan nasz, Jezus Chrystus, powiedział już, że złe drzewo nie wyda dobrych owoców – i to dzieje się na naszych oczach.
NIC NIE JEST JUŻ UKRYTE!
Wszystko widać jak na dłoni. Bardzo przykro stwierdzić, że zwolennicy alternatywnego leczenia często również uważają medytacje wschodnie za coś pomocnego. Warto jednak pamiętać, że skutki uboczne mogą pojawić się nawet po 10 latach.
Depresja to choroba duszy. Nie wiem, czy ktoś jeszcze zdaje sobie z tego sprawę, czy już wszyscy zalecają antydepresanty – nawet na grupach alternatywnej medycyny czy naturalnego leczenia. Psychoterapeuta, suplementy i tabletki to powszechnie spotykane porady, a o duszy mało kto wspomina.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię. Na całym świecie służby zdrowia narzekają, że nie mają pieniędzy, że są niedofinansowane. Zadajcie sobie pytanie: dlaczego, jeśli ktoś chce leczyć się alternatywnie, np. nowotwór, spotyka się z ostrą reakcją, a nawet groźbami? Przecież powinno być odwrotnie – więcej pieniędzy zostałoby dla innych, skróciłyby się kolejki do specjalistów. Odpowiedź jest prosta: pacjent ma nie dyskutować i dać się zmielić przez maszynkę do robienia pieniędzy. Nie można pozwolić mu odejść, bo poza systemem człowiek zaczyna myśleć – a to w dzisiejszych czasach bardzo niebezpieczne. Uda mu się wyleczyć chorobę, pójdą za nim następni i skończą się miliardowe zyski.
Należy też zapytać: jakim prawem służba zdrowia grozi pozbawieniem opieki medycznej, skoro całe życie płacisz ubezpieczenia i podatki na jej utrzymanie?
Arkadiusz Niewolski


Dodaj odpowiedź do Zbyszek Anuluj pisanie odpowiedzi