Rozmyślanie pierwsze.
O celu człowieka.
I. Nie można lepiej rozpocząć odnowienia wewnętrznego, jak przez poznanie własnego celu i przeznaczenia. Cel bowiem jest pierwszą przyczyną, jest regułą i miarą środków, sznurem wytycznym ludzkich czynów, udoskonaleniem wszystkich rzeczy i podstawą całego życia duchowego. Stąd też prosił Psalmista: Objaw mi Panie koniec mój, abym wiedział czego mi nie dostawa (Ps, XXXVIII. 5).
Z Boga jako z niezmierzonego oceanu wytryskają i płyną wszystkie potoki stworzeń, i do Niego też, jako do miejsca spoczynku i ostatecznego końca powracają; wszystko bowiem dla siebie samego stworzył Bóg (Przyp. XVI., 4.). On jest alfą i omegą, pierwszym i ostatecznym, początkiem i końcem wszystkiego. Człowiek zaś szczególnie na ten cel jest stworzony, aby tu za życia Boga chwalił, czcił i miłował i z Nim był połączony przez łaskę i miłość a w przysztem życiu, aby się z Nim zjednoczył doskonale i używał na wieki Jego chwały i szczęścia. Wszystkie inne istoty stworzone są dla człowieka, jedne mają mu dawać środki do utrzymania życia, inne służyć do pomocy w pracach, a jeszcze inne mają go bawić i rozweselać. Spełniają one jak najdokładniej swoje przeznaczenie i nigdy jeszcze nie odstąpiły od przeznaczonego celu My tylko ludzie niepomni na cel nasz ostateczny, buntując się przeciwko Bogu i Jego przykazaniom, zamiast wznosie się ku niewidzialnemu Stwórcy na widok piękności dzieł Jego, aby się z Nim połączyć jako z najwznioślejszym celem i punktem środkowym, do którego dusze nasze zmierzać muszą, my w niepojętej przewrotności zakładamy nasz cel ostateczny w stworzeniach jak gdybyśmy na to żyli, aby ich nie używać lecz nadużywać dla własnej przyjemności.
II. Z powyższych prawd zasadniczych dadzą się wyprowadzić trzy wnioski praktyczne.
Pierwszy jest ten, że o tyle należy używać stworzeń lub ich unikać, o ile nam do osiągnięcia ostatecznego celu pomagają, lub też w tem przeszkadzają. To też powinniśmy być obojętni na wszystko doczesne tak, iźbyśmy o ile od nas zależy nie szukali raczej zdrowia, aniżeli choroby; źebyśmy nie przenosili bogactwa nad ubóstwo, zaszczytów nad niesławę, życia długiego nad krótkie; lecz abyśmy to ponad wszystko inne cenili, co więcej odpowiada naszemu ostatecznemu celowi i abyśmy niczego nie pragnęli, jak tylko tego, co nas może wspierać w służbie Bożej.
Powtóre, należy dokładnie zbadać wszystkie nieporządne skłonności i przywiązania i szczegółowo rozważyć: o ile jesteśmy zbytnio przywiązani do zaszczytów, bogactw, uciech, rodziców, krewnych, przyjaciół, życia i zdrowia. Następnie potrzeba wzbudzić silną wolę, któraby te wszystkie nieprawidłowości opanowała i zdać wszelką troskę i pieczę na Tego, który powiada: Szukajcie naprzód królestwa Bożego, jako ostatecznego celu, a reszta, to jest wszystko, co do utrzymania życia jest konieczne, będzie wam przydane (Mat., VI., 33.}.
Po trzecie należy sobie obrzydzić grzech bardziej, niż wszystko inne złe; bo grzech tylko sprzeciwia się wprost naszemu celowi i od wodzi nas od niego. Jeżeli się miniemy z tym celem, jakże straszne czekają nas za to kary 1 W tem życiu tracimy pokój wewnętrzny, a w przysztem Boga i jego błogosławiony widok i skazujemy się na wieczne potępienie duszy i ciała. Kto nie odnosi wszystkich swoich myśli, słów i u-czynków do swego ostatecznego celu, ten naraża się na utratę wszystkich zasług.
III. Był czas, kiedy jeszcze ciało nasze i dusza nie istniały, a cala nasza istota była nicością: ani świat nas nie znał, ani my świata i dopiero, kiedy się spodobało Panu Bogu, który zowie to czego nie masz, jako to, co jest (Rzym., IV, 17), wyprowadził nas z nicości i udzielił nam dobrotliwie tego najzacniejszego bytu, to jest bytu istot rozumnych i obdarzonych obrazem Stwórcy i zdolnych do pozyskania wiecznej szczęśliwości: On sam nas uczynił, a nie my siebie samych (Ps., XCIX, 3). Lecz jakie straszne zaślepienie i czarna niewdzięczność człowieka! który gdy we czci był nie rozumiał, porównany jest bydlętom bezrozumnym i stał się im podobnym (Ps., XLVIII. 13.).
Bóg nas chce zbawić, a my sami siebie potępiamy; On nas pociąga do góry, a my na oślep dążymy na dół; On wyrył na nas swój obraz, a my przekształcamy go na obraz szatana; On nas odkupił krwią swoją najdroższą, a my za chwilę najpodlejszej rozkoszy zaprzedajemy się na nowo nieprzyjacielowi; On nam każe starać się o rzeczy wewnętrzne, czyli duchowe, my jednak upadlając siebie samych troszczymy się tylko o to, co jest zewnątrz nas. Troskliwie zajmujemy się polepszeniem doli zwierząt nierozumnych i już wiele posiadamy przepisów, jak się należy obchodzić z bydlętami, ale o duszy wcale nie ma mowy. Tresujemy dzikie zwierzęta i ułaskawiamy takowe, czyniąc je poslusznemi naszej woli; ale sami popadamy dobrowolnie w dzikość zwierzęcą. Jakże skwapliwie wyrzucamy znalezionego w naszym domu węża lub niedźwiadka? Ale diabłu, kryjącemu się w naszej duszy wcale nie myślimy przeszkadzać, lecz obojętnie i gnuśnie leżymy w nieprawościach naszych.
Kiedy znikome ciało nasze zasłabnie, dokładamy wszelkich starań, aby je uleczyć ; kiedy dusza zachoruje, wcale się o to nie troszczymy. Komuż powiedziano, masz odbyć podróż morską, bo inaczej umrzesz, a on się ociągał? Pan Bóg bardzo mało wymaga, abyśmy za to żyli wiecznie, a my przecież Go słuchać nie chcemy. Troszczymy się o to, byśmy mieli smaczne pokarmy i napoje, wygodne mieszkania, modne suknie, kształtne obuwie, ale o to, jak się duszy naszej powodzi, wcale się nie troszczymy. Wynijdżmy na ulicę, .zapytajmy się tam i sam biegnących, a przekonamy się, że nikt nie spieszy za potrzebami duszy, ale wszyscy gonią za potrzebami ciała i znikomościami. Wszyscy się obrócili do biegu swego, jako koń, biegnący pędem ku spotkaniu. Wobec tych prawd przyjdzie się nam tak bardzo zawstydzić, że nie zdołamy ust otworzyć z wielkiego zamieszania.
IV. Przypomnijmy sobie sprośne grzechy naszej młodości: i cóż za korzyść mamy z tego, co nas dzisiaj tak bardzo zawstydza?
Cóż nam pomogło, źeśmy zboczyli od naszego celu, a za to ściągnęli na siebie straszne wyrzuty sumienia, potępiające nas za sromotę naszych grzechów? Cóżeśmy zyskali, pracując na własną zgubę i kierując słabą łódkę duszy naszej po burzliwych wirach, mogących zatopić, nasze zbawienie? Szczęśliwi zaiste jesteśmy, iż co się Bogu podoba, nam jest wiadome; (Baruch. IV. 4.) lecz bez wątpienia będziemy najnieszczęśliwsi, jeżeli raczej za pożądliwością ciała, aniżeli za wolą Bożą pójdziemy: ta jest bowiem wola Boża poświęcenie nasze (I. Tess., IV, 3.), to jest owo jedno konieczne (Luk., X. 14.), o którem wspomina Pan Jezus; to powinno być końcem i celem wszystkich naszych czynności. Wszystko jest marne, co nas nie prowadzi do celu.
Cóż pomoże człowiekowi, chociażby cały świat posiadł, a na duszy swojej stratę poniósł ? Albo jakąż da człowiek zamianę za duszę swoją? (Mat., XVI, 26.). Usłuchajmy tedy karcącego nas Proroka: Synowie człowieczy, pókiż ciężkiego serca? przecz miłujecie marność a szukacie kłamstwa?’’ (Ps., IV, 3.) i wznieśmy serca nasze do Boga, bo dążyć do Niego, jest dla nas najwyźszem szczęściem, a zboczenie od Niego wychodzi nam na największą stratę.
V. Poznawszy w ten sposób nasz cel ostateczny, potrzeba nam pomyśleć o środkach i sposobach do niego wiodących. Jedne z nich są naturalne, inne nadnaturalne.
Naturalnymi są wszystkie stworzenia: rozmaitość bowiem i mnogość stworzeń jest człowiekowi pomocna, aby doszedł do poznania Stwórcy, aby się ćwiczył w cnotach, aby za pomocą ich utrzymywał swoje życie, byleby tylko używał takowych rozumnie, tak jak to było niegdyś w stanie pierwotnej niewinności. Lecz ponieważ teraz wskutek zepsucia grzechowego fałszywe pozory złego lub dobrego, odwodzą nas od cnoty, przeto bardzo ostrożnie należy używać stworzeń. Nie można się oglądać na dobroć, jaką mają same w sobie, ale o ile są dobre w stosunku do naszego celu.
Wino samo w sobie dosyć pożyteczne; ale w niektórych chorobach może być szkodliwem. Tak też i używanie stworzeń staje się dobrem lub złem w miarę rozmaitego usposobienia tych, którzy ich używają. A jako chorzy, chcący wyzdrowieć, czynią tylko to, co i ile i jak i kiedy im lekarz przepisze, tak też i my w użyciu stworzeń powinniśmy się całkowicie zdać na sąd i roztropne wskazówki przełożonego lub duchownego kierownika i być gotowym i na jego skinienie wszystko przyjąć lub porzucić, jeśliby nas to według jego zdania miało prowadzić do celu. Gdybyśmy z takiem posłuszeństwem, obojętnością i rezygnacją używali stworzeń, natenczas przyszlibyśmy do zupełnego nad nimi panowania; a używanie takowych byłoby Bogu mile, a dla nas zbawienne według tych słów: Tym, którzy miłują Boya, wszystko dopomaga ku dobremu (Rzym., VIII, 29.).
VI. Nadnaturalnymi są: Łaska Boska, przez którą nazwani jesteśmy synami Bożymi i jesteśmy (I. Jan., III, 1.), cnoty teologiczne, dary Ducha św., obyczajowe cnoty wlane, Sakramenta święte, prawa ludzkie i boskie, dzieła Ojców i Doktorów Kościoła, kazania i nauki, opieka Aniołów Stróżów, modlitwa Kościoła i łączność z nim, pośrednictwo Najświętszej Panny i Świętych, życie zakonne, podające liczne sposoby i środki do pozyskania żywota wiecznego, przykłady z życia Zbawiciela i Świętych, natchnienie boskie, wewnętrzne poruszenia i oświecenia, które nas ciągle do dobrego pobudzają.
Rozważając to wszystko, powinniśmy obudzić w sobie następujące uczucia: najpierw uczucie podziwu i dziękczynienia dla dobroci Bożej, która nas tak wielkimi i licznymi obsypuje dobrodziejstwy, abyśmy osiągnęli cel ostateczny. Powtóre powinniśmy wzbudzić uczucie żalu i wstydu, że tych skarbów niebieskich nadużywamy, albo ich też używać nie chcemy dla własnego zbawienia, co nie da się wcale usprawiedliwić. Po trzecie należy jak najmocniej postanowić, że już na przyszłość będziemy cenić te dobra i używać ich według woli Bożej; że nie będziemy popadać w smutek i zniechęcenie, jeżeli zaraz nie otrzymamy tego, o co prosimy, lecz, że wszystkie sprawy Bogu polecimy, a On nas też wysłucha czasu stosownego (II Korynt. VI, 2).
Pisma ascetyczne kardynała Jana Bony. 1, Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne. Tarnów, 1891.


Skomentuj