ROZDZIAŁ IX.
Miłujący Jezusa nie pyszni się z dobrych zalet, jeśli jakie posiada, lecz upokarza się, i z tego powodu podoba sobie wielce w upokorzeniach, które go spotykają.
Miłość nie nadyma się.
(I Kor. XIII. 4).
1. Pyszny jest jak nadęty balon mający pozór czegoś wielkiego, lecz którego całą zewnętrzną wielkość stanowi w istocie tylko trochę powietrza, wnet ulatającego, skoro balon otwartym zostanie. Miłujący Boga prawdziwie, jest pokornym, nie wbija się w pychę, gdy posiada jakie wyższe zalety, gdyż uznaje, że wszystko co ma dobrego, jest darem Bożym, i że sam z siebie nic nie posiada, prócz nicestwa i grzechu; im przeto więcej darów odbiera od Boga, tym bardziej się upokarza, czując się ich niegodnym.
2. Pan Bóg, powiada święta Teresa mówiąc o szczególnych łaskach, jakimi ją Bóg obdarzał, Pan Bóg tak ze mną postępuje, jak ludzie z domem mającym się obalić, który ze wszech stron podpierają. Gdy Bóg szczególną jaką łaską nawiedza duszę, gdy miłość boska zapala ją płomieniem nadzwyczajnym, któremu towarzyszą łzy albo szczególnie rzewne i tkliwe uczucie, nie powinna wcale sądzić, że Bóg ją tak obdarza w nagrodę za jaki czyn dobry; lecz potrzeba, aby się upokarzała i była tego przekonania, że Bóg tak łaskawie z nią się obchodzi, aby się mu nie przeniewierzyła; jeżeli zaś łaski takowe obudzać w niej będą uczucie próżności; jeśli sądzi, że ją Pan Bóg hojniej od drugich obdarza dlatego, że ona lepiej, niż wiele innych Bogu służy, wtedy, za karę zarozumiałości podobnej, Bóg pozbawi ją i tych i wszelkich innych swoich darów.
Aby gmach wybudowany w dobrym stanie dochować, dwie rzeczy są potrzebne: silne podwaliny i dach porządny; w budynku naszego uświątobliwienia podwalinami jest pokora, przywodząca nas do uznania, że sami z siebie jesteśmy niczem i nic nie możemy, dachem jest opieka i wsparcie boskie, w którem jedynie pokładać powinniśmy ufność.
3. Właśnie to gdy najhojniej Bóg nas obdarza, najbardziej upokarzać się powinniśmy. Gdy święta Teresa otrzymywała jaką szczególną łaskę, wtedy żywo przywodziła sobie na pamięć przeszłe swoje przewinienia, a za to Pan Jezus ściślej jeszcze jednoczył z sobą, jej duszę. Im bardziej dusza uznaje się niegodną łask boskich, tem więcej ją Pan Bóg takowemi wzbogaca.
Święta Taida, najprzód wielka grzesznica a później wielka święta, do tego stopnia upokarzała się przed Bogiem, że się poczytywała nawet za niegodną wezwać jego imienia, stąd nie śmiała powiedzieć: Mój Boże, lecz mawiała, Stwórco mój, zmiłuj się nade mną. Święta Małgorzata Kortoneńska, gdy odbierała od Boga nadzwyczajne pociechy, wołała: o Panie! jakżeś mógł zapomnieć, czem ja byłam? Czyż w ten sposób odpłacasz mi za tyle zniewag, którem ci wyrządziła? Na to Bóg jej odpowiedział, że gdy dusza jaka kocha go i bardzo żałuje, że go obrażała, zapomina on o wszystkich jej przeszłych przewinieniach, jak to oświadczył przez usta Izajasza (1), i okazał jej wtenczas tron przygotowany dla niej w niebie pomiędzy Serafinami. Ol gdybyśmy umieli cenić całą ważność pokory! Jeden akt pokory większej jest wartości nad wszystkie skarby świata.
4. Nie sądź, abyś uczynił jaki postęp w doskonałości, mawiała święta Teresa, jeśli nie uważasz się za najgorszego z ludzi i jeśli nie pragniesz, aby wszystkich wyżej od ciebie ceniono. Święta ta nie tylko tak mówiła, lecz i stosownie do tego postępowała; i wszyscy święci podobnież się zachowywali: święty Franciszek z Asyżu, święta Magdalena de Pazzis i wszyscy inni w całej szczerości serca poczytywali się za największych grzeszników na świecie; dziwili się, że ziemia ich znosi i nie roztwiera się pod ich nogami. Błogosławiony Jan Awila, który od pierwszej młodości wiódł życie świątobliwe, będąc na łożu śmiertelnem zauważał, że kapłan, który go na śmierć przygotowywał, przemawiał do niego z szczególnem poszanowaniem, jako do bardzo świątobliwego i uczonego męża; lecz błogosławiony ojciec Awila rzekł do niego: „Niech ojciec z łaski swojej takie akty konających odmawia ze mną, jakie się odmawiają ze zbrodniarzami skazanymi na śmierć, gdyż takim i ja jestem.” To nas uczyć powinno, jak niskie o sobie rozumienie mają Święci zawsze, a nawet i w chwili strasznej godziny śmierci.
5. Potrzeba i nam naśladować ich w tej cnocie tak niezbędnej, jeśli chcemy wytrwać w łasce boskiej aż do końca i dostąpić zbawienia: ufność naszą w Bogu tylko jedynie pokładajmy. Pyszny ufa we własne siły i dlatego upada; lecz, że pokorny ufa tylko Bogu, chociażby napadły na niego najsilniejsze pokusy, opiera się im i nie upada, mówiąc: Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia ( Filip IV. 13 ). Szatan przywodzi nas już to do zarozumiałości, już do rozpaczy. Gdy nam nasuwa myśli, że nie grozi nam żaden upadek, wtedy-to najbardziej obawiać się powinniśmy, żebyśmy nie upadli, bo jeśli Bóg na chwilę tylko usunie od nas pomoc łaski swojej, zgubieni jesteśmy. Gdy znowu przywodzi nas do powątpiewania o naszem zbawieniu, obróćmy oczy nasze na Boga i z wszelką ufnością w nieprzebrane miłosierdzie boskie, mówmy: „ W tobiem Panie nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki (Ps. XXX.) ufam, że nie odrzucisz mnie na zawsze od twej świętej łaski.” W aktach takowych nieufności w nas samych a ufności w Bogu, ćwiczyć się powinniśmy do ostatniego tchnienia naszego, prosząc bezustannie Pana Jezusa, aby nas obdarzał cnotą świętej pokory.
6. Lecz aby być pokornym, nie dość jest mieć niskie o sobie rozumienie i wyznawać całą nędzę swoją; prawdziwie pokorny, mówi Tomasz a Kempis, gardzi sobą samym i pragnie podobnież być wzgardzonym od drugich; Pan Jezus bowiem wyraźnie nas tego uczy: Nauczcie się, powiada, odemnie iżem cichy i pokornego serca (Mat. XI. 29,). Kto zaś sam mianuje się największym grzesznikiem na świecie, a oburza się skoro nim pogardzają, ten dowodzi oczywiście, że pokornym jest w ustach, lecz nie w sercu. Święty Tomasz Akwitański powiada, że kto drażliwym się okazuje na wzgardy doznane, chociaż by cuda czynił, bez wątpienia bardzo jeszcze dalekim jest od doskonałości. Gdy Matka Boska posłała była świętego Ignacego Lojolę, aby świętą Magdalenę de Pazzis nauczał pokory, to jakąż dał on jej wtenczas naukę: „Pokora, mówił, zawisła na radowaniu się ze wszystkiego co nas przywodzi do wzgardzania sobą samym; “ a proszę uważać wyraz radowania się, — jeśli więc niższa część duszy doznaje przykrości z powodu doznanej wzgardy, trzeba aby przynajmniej część wyższa radowała się z tego.
7. Czyż podobna jest kochając Pana Jezusa, a patrząc na cierpienia i zniewagi które on ponosił, nie kochać wzgardy? Właśnie też dla nauczenia nas pokory, dozwala Pan Jezus wizerunek swój stawiać na naszych ołtarzach, a wizerunek nie tryumf jego i chwałę jakiej zażywa w niebie przypominający, lecz wyrażający zniewagi i cierpienia jakich doznał na krzyżu; a to w tym celu, abyśmy bezustannie mieli przed oczyma stan poniżenia i wzgardy, któren na siebie dopuścić raczył. Żywa pamięć na to napełniała świętych radością, gdy widzieli, że niemi drudzy pogardzają. Razu pewnego Pan Jezus objawił się z krzyżem na ramionach świętemu Janowi od Krzyża, który na widok ten zawołał do Zbawiciela: „Panie! kiedy do takiego stopnia dopuściłeś na siebie zniewagę i wzgardę dla mojej miłości, o nic cię innego nie proszę, tylko abyś dozwolił, iżbym i ja cierpiał i wzgardzonym był dla miłości twojej.”
8. Święty Franciszek Salezy mawiał, że znoszenie obelg, jest probierczym kamieniem pokory i prawdziwej cnoty. Gdy osoba uchodząca za pobożną, oddająca się modlitwie wewnętrznej, często przystępująca do komunii, szczególne posty i umartwienia ciała sobie zadająca, nie może przenieść spokojnie obelgi lub słowa uszczypliwego, cóż z tego wnieść wypada? Oto, że jest ona próżnem naczyniem (1 Kor. XIII. 5.), to jest bez pokory, a więc bez żadnej cnoty prawdziwej. Na cóż dobrego potrafi zdobyć się dusza miłująca Pana Jezusa, jeśli nie może zdobyć się na spokojne przeniesienie obelg i wzgardy dla miłości tego, który tyle obelg, naśmiewisk i zniewag zniósł dla niej? Ponieważ upokorzenia tak bardzo ci nie smakują, mówi Naśladowanie, więc jest to dowodem, żeś nie zamarł światu, nie masz pokory i nie obrałeś sobie za wzór Zbawiciela twojego. Jeśli Pan Bóg nie wymaga po nas, abyśmy dla jego miłości znosili aż policzkowanie, biczowanie i rany, znośmyż w spokoju i bez oburzenia się przynajmniej słówka przykre lub uszczypliwe.
9. Wielkiego zgorszenia staje się powodem osoba często do Komunii przystępująca, a oburzająca się na lada słowo obrażliwe. A przeciwnie, wielkiem jest zbudowaniem usłyszeć kogo odpowiadającego łagodnie i dobrotliwie na odebraną obelgę, a to głównie w tym celu, aby obrażającego przywieść do opamiętania; albo też widzieć zelżonego zachowującego milczenie i przyjmującego zniewagę z wypogodzonem i niewzruszonem obliczem. Święty Chryzostom powiada, że pokorny i łagodny w chwili odebranej obelgi, nie tylko dla siebie, lecz i dla drugich staje się pożytecznym; dla siebie, bo dopełnia aktu wielkiej cnoty; dla drugich, bo ich wielce buduje swoim przykładem.
Lecz w czem i kiedy należy być pokornym? Naśladowanie przytacza okoliczności, w których szczególnie należy ćwiczyć się w pokorze: „Słuchać będą z uwagą tego co drudzy mówią, a lekceważyć, to co ty powiesz; inni otrzymują wszystko o co prosić będą, a tobie odmówią tego, czego się domagasz. Inni będą od wszystkich chwaleni, a o tobie ani mówić nikt nie będzie. Inni otrzymują różne godności, a ty poczytanym zostaniesz za niezdolnego do niczego. „Oto są próby, na które Pan Bóg wystawia sługę wiernego, aby doświadczyć, czy umie on panować nad sobą i zachować się w pokoju. Natura będzie niekiedy smucić się, lecz ty zyskasz wiele, jeśli wszystko w milczeniu przeniesiesz.
10. Święta Joanna de Chantal mawiała, że prawdziwie pokorny, im bardziej upokorzonym bywa, tem bardziej sam się upokarza. Tak bez wątpienia, bo mu się wydaje, iż nigdy nie jest upokorzonym do tego stopnia, jak na to zasługuje. Postępujących w tym duchu, nazywa Pan Jezus błogosławionymi. Nie nazywa błogosławionymi powszechnie szanowanych, opływających w zaszczyty, poważanych z powodu wysokiego rodu, znamienitej nauki lub wielkiej potęgi, lecz błogosławionymi nazywa tych, których świat okrywa obelgą, którzy ponoszą prześladowanie, których ludzie czernią, gdyż dla takich, jeśli wszystko to cierpliwie znoszą, wielką nagrodę w niebie zgotował (2).
11. W pokorze należy ćwiczyć się szczególnie, gdy przełożony lub ktokolwiek inny upomina nas za jakowe przewinienie. Niektórzy podobni są do jeża: spokojni i łagodni dopóki ich kto nie zadraśnie; lecz niech tylko przełożony lub najlepiej im życzący upomni ich za uchybienie jakowe, wnet najeżą się kolcami niecierpliwości, z goryczą dowodząc, że to, co im się wyrzuca, jest fałszem, albo, że mieli słuszność tak, a nie inaczej postępując; poczytują za nieprzyjaciela każdego przestrzegającego ich błędy, naśladując w tem chorego gniewającego się na cyrulika, który jego rany opatruje. Świątobliwy i pokorny, mówi święty Chryzostom, upokarza się, gdy go strofują i boleje nad swoim błędem; pyszny ubolewa także, lecz boli go to, że wina jego jawną się stała; dla tego wpada on w niepokój, odpowiada z żywością i oburza się przeciw dającemu mu napomnienie. Kto naprawdę chce świętym zostać, powiada św. Filip Nereusz, w żadnym razie nie powinien uniewinniać się, chociażby czyniono mu zarzut najniesłuszniejszy. Wyjątek tylko zrobić wypada z prawidła takowego wtedy, gdy uniewinnienie nasze potrzebnem jest dla odwrócenia zgorszenia bliźnich. O! jak wielką zasługę skarbimy sobie przed Bogiem, gdy napomnieni niesłusznie, zachowujemy milczenie i nie bronimy się wcale.
Święta Teresa mawiała, że nie raz więcej czynimy postępu w cnocie i więcej się udoskonalamy nie uniewinniając się, gdy nam drudzy niesłusznie wyrzuty robią, aniżeli gdybyśmy dziesięć najzbawienniejszych kazań wysłuchali; gdyż właśnie nie dbając o to, czy nam co ludzie zarzucają lub nie, poczynamy zakosztowywać onej swobody ducha, przywodzącej nas do zupełnej obojętności jak na pochwały tak i na nagany ludzkie.
MODLITWA.
Słowo wcielone! Synu Boży, Jezu Panie mój! przez zasługi twojej świętej pokory przywodzącej cię do podjęcia tylu zniewag i obelg dla naszej miłości, wyzwól mnie, proszę, z pychy i przypuść mnie do uczestnictwa twoich upokorzeń. Jakże mógłbym uskarżać się na obelgi spotykać mnie mogące, ja którym tylekroć razy na piekło zasłużył? 0 Zbawco mój! przez zasługi tylu zniewag poniesionych przez ciebie w ciągu męki twojej, daj mi łaskę, abym żył i umarł, jak ty wśród aktów najgłębszej pokory. Pragnąłbym dla miłości twojej widzieć się wzgardzonym i opuszczonym od wszystkich, lecz bez ciebie nic nie mogę. Kocham cię, o moje Dobro najwyższe! kocham cię, o Oblubieńcze duszy mojej! kocham cię i stanowię sobie za pomocą łaski twojej świętej wszystko znosić, wszystko cierpieć dla twojej miłości: wszelkie obelgi, odstępstwa, zdrady i naśmiewiska, słowem wszystko, byłeś ty sam mnie nie odstępował, o jedyna miłości duszy mojej! Nie dozwól, abym kiedy oddalił się od ciebie. Daj mi pragnienie przypodobania się tobie, daj miłość gorącą, pokój wśród cierpień i poddanie się woli twojej w przeciwnościach. Zlituj się nademną! Nie zasługuję na nic, lecz wszystkiego spodzie wam się od ciebie, któryś mnie krwią twoją najdroższą odkupił. I w tobie-to także nadzieje moje pokładam, o Maryo, Królowo moja i Matko moja, w Tobie, któraś jest Ucieczką grzeszników.
Jak kochać Jezusa (3) – Unikanie oziębłości cz.1 – Św. A.M. Liguori
Św. Alfons Maria Liguori – Jak kochać Jezusa: nauka podana duszom pragnącym zapewnić zbawienie swoje i dążącym do doskonałości. Warszawa. 1888 r.
1) Jam jest który zgładzam nieprawości twoje dla mnie, a grzechów twoich nie wspomnę (Izaj.
XLII1. 25).
2) ‚) Błogosławieni którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości; błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować będą i mówić wszystko złe przeciwko wam… radujcie się i weselcie, albowiem zaplata wasza obfita jest w niebiesiech. (Mat. V. 12).


Skomentuj