WIERZYĆ W TAJEMNICĘ WCIELENIA, A NIE STARAĆ SIĘ O MIŁOŚĆ BOŻĄ JEST OBURZAJĄCYM.
Bóg jest miłością i dla tego, aby pozyskać serce stworzenia swego, poniża się do tego stopnia, że żebrze u niego miłości. Nie dziw się, że tak się Bóg poniża. Jest to właściwym miłości, że się zniża do przedmiotu umiłowanego.
Pomiędzy sługami jednego wielkiego króla znajdował się służący przeznaczony do stajni. Król nigdy o nim nie myślał, i nigdy go nie widział. Pewnego razu ujrzał go i powziął ku niemu szczególną miłość. Nazajutrz porzuca mieszkanie królewskie i schodzi do pałacowej stajni. Gdzie idziesz, wielki królu? — Idę do jednego z moich sług, który ma staranie o moich koniach. – Jak to! do tego stopnia się zapominasz? — Cóż mam czynić! kocham go, a miłość chętnie się zniża. To opowiadanie jest zmyślone. — Ale Tajemnica Wcielenia: zmyślona nie jest!
Słuchaj, duszo moja! Gdyby ten wielki król, o którym mówiłem, tak się zamiłował w swoich koniach, że dlatego, aby z nimi być ciągle, został stajennym, powiedzielibyście, że to szaleństwo. – Cóż byście powiedzieli, gdyby mogąc zmienić naturę bez zmiany osoby sam stał się zwierzęciem przez miłość dla tych zwierząt, które tak ukochał? Zawołalibyście: to jest niepodobieństwem! A więc, upadnij na kolana chrześcijaninie! Słowo ciałem się stało!…
Była w niebie rodzina Boska, składająca się z Ojca, Syna i Ducha św., a ci trzej byli jedno. Na ziemi były zwierzęta; rozumne wprawdzie, ale zwierzęta; byli to ludzie Otóż Ojciec, Syn i Duch św. powzięli miłość dla tych zwierząt rozumnych. Wówczas przez natchnienie Ducha św., który jest samą miłością, Ojciec rzekł do Syna: Czy chcesz, Synu mój, nie przestając być Bogiem, stać się człowiekiem, jak oni? A Syn również pobudzony przez Ducha św. odrzekł: „z radością to uczynię, bo ich kocham”
I począł się z Ducha św. w żywocie Najśw. Panny i stał się człowiekiem!….
Odtąd mam, że tak rzeknę, podwójnie mego Boga. Mam Boga — Boga: Boga Ojca, który mi dał Syna; Syna, który sam się oddał dla mnie; Ducha św., który natchnął Ojca i Syna Mam także Boga — Człowieka, Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Ależ, o mój Boże! na cóż ten cud miłości posunięty do zbytku? Słuchaj, duszo moja, jaka jest odpowiedź Trójcy św. i Jezusa Chrystusa.
Wspomnieliśmy na to mówią Oni, że każde zwierzę miłuje zwierzę sobie podobne; a my chcieliśmy, aby nas człowiek kochał; dlatego jeden z nas stał się człowiekiem. — A teraz, człowiecze, kochaj nas! Kochaj mię, woła Jezus Chrystus; kochaj mię, woła Ojciec Jezusa Chrystusa.
Czyż ja człowiek, chrześcijanin, któremu zalecają ciągłe powracanie do Boga, odmówię mi tego; albo myśląc tylko o sobie samym, powrócę do Boga aby Mu powiedzieć: Zbaw mnie, ale nie żądaj ode mnie miłości? — Nie, tak być nie może, Panie mój !
Powracam do Ciebie co dzień, co godzina, dlatego, żeby Cię kochać i żeby siebie zbawić. Taki będzie duch mojej pokuty i mojej modlitwy.
O Matko Boska! módl się za mną, biednym grzesznikiem, wyjednaj mi męstwo do spełnienia mojej obietnicy.
WIERZYĆ W TAJEMNICĘ ODKUPIENIA I NIE KOCHAĆ PANA JEZUSA, JEST TO NIE BYĆ ANI CZŁOWIEKIEM, ANI CHRZEŚCIJANINEM.
Pewna matka miała syna, który ją nie kochał i tym brakiem miłości sprawiał wielką boleść jej macierzyńskiemu sercu. Dziecię to zapadło w ciężką chorobę. Co uczyniła jego biedna matka? O jakie dziwne miłość ma pomysły! Powiedziała sobie: „Teraz mam sposobność podwójnie zadowolić moją miłość. Przywrócę memu synowi zdrowie, bo go kocham: ażeby mu je przywrócić użyję środka, który go zmusi do kochania mnie, gdyż ja jego miłości pragnę. Powiedziawszy to, za cenę złota kupiła u lekarza niezwodnicze lekarstwo.
Nie dość na tym. Jeżeli mu dam to lekarstwo tak jak jest, rzekła do siebie, może wyzdrowiawszy nie będzie mnie jeszcze kochał. — Cóż robi? o to: przecina sobie żyłę i wytacza z siebie krew prawie do ostatniej kropli Tę krew miesza z lekarstwem, które ma uleczyć jej syna – i robi jeden napój: z lekarstwa i z krwi.
Przekonawszy się, że przez ubytek krwi twarz jej nosi na sobie piętno śmierci, bierze naczynie, zbliża się do łoża swego dziecięcia i cała przejęta miłością i nadzieją mówi: „Synu mój, spojrzyj na twą matkę. Widzisz mnie umierającą, krew moją wylałam dla ciebie, bo mi powiedziano, że krew matki zmieszana z lekarstwem przywraca dziecięciu zdrowie. Wypij je, ono cię uzdrowi, ale wypiwszy je, kochaj mnie, błagam cię, kochaj mnie!
Dziecię spoglądając na matkę błędnym wzrokiem, bierze naczynie, pije krew i mówi: „Wypiłem Twoją krew, ale kochać Cię nie będę” Nieszczęśliwa matka odchodzi łkając.
Takim jest Jezus Chrystus; takim jest, człowiek.
To opowiadanie jest także zmyślone, bo mówiąc o pomysłach miłości Bożej, trzeba się uciekać do baśni. Ale odkupienie nie jest baśnią. Syn Boży stawszy się człowiekiem, mógł był nas zbawić bez cierpienia; ale cierpienie było nowym i najwyższym dowodem miłości; stąd nadzieja, że przez nie do wzajemnej miłości nas skłoni.
Jezus Chrystus nie waha się i mówi. Będę cierpiał, będę cierpiał, dla człowieka! Dam krew moją, aby go zbawić. Po trzydziestu trzech latach cierpień wewnętrznych dam się biczować; ciało moje poszarpią tak, że kości policzyć będzie można. Potem dam się ukrzyżować i podnieść wysoko, aby człowiek mógł mnie widzieć. Ukażę się mu cały krwią zlany. Ujrzy swego ojca, swego brata, swego Boga przebitego dla jego miłości. Czuć będzie krew moją spadającą kroplami na swoją głowę. Wydam okrzyk, a człowiek podnosząc oczy, ujrzy twarz moją pokrytą plwocinami, prochem, potem i krwią. Ten okrzyk, będzie okrzykiem mego serca. O człowiecze, powiem, pragnę! Pragnę twojej miłości. Kochaj mnie, błagam cię; aby twą miłość pozyskać, wybrałem krzyż i mękę. Jestem miłością, a pragnienie pozyskania twojej miłości do tego mię przywiodło.
A człowiek obojętny na to, odmawia. On o mój Jezu, odmawia Ci oznak miłości, o które go prosisz płacząc z krzyża.
O mój Jezu! o mój Jezu! To już za wiele! znieść tego nie mogę! I ja także na Twoje żądanie miłości odpowiadałem: Nie! Teraz, widząc mnie tak obojętnym, nie żądaj już nawet ode mnie miłości, chcesz przynajmniej, żebym po każdym zboczeniu wracał szczerze do Ciebie. Pragniesz nadto abym wracając do Ciebie miał na celu nie tylko korzystanie z Krwi Twojej, ale okazanie Ci miłości i sprawienie radości Twemu sercu.
A więc, o mój Boże! przyrzekam, przysięgam, że przez resztę życia mego całym moim szczęściem będzie powracać do Ciebie, aby Ci sprawić radość z mego zbawienia i dać dowód mojej miłości. O święte powracanie do Boga przez pokutę i modlitwę, stań się życiem mego życia i pracą towarzyszącą każdej mojej pracy.
Niech się tak stanie, o mój Jezu! Dopomóż mi i módl się za mną, o Matko Jezusa!
Nieustanne powracanie do Boga. Przez prawdziwą pokutę i prawdziwą modlitwę. Przez kapłana Zgrom. Redemptorystów. (Tłumaczenie z francuskiego). Przemyśl. 1893. Nakładem OO. Redemptorystów w Mościskach


Skomentuj