Krew Przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego (1)


‎Wniknijmy głębiej‎ ‎w‎ ‎Tajemnicę‎ ‎i‎ ‎uważmy,‎ ‎co‎ ‎nas‎ ‎też‎ ‎na‎ ‎wspomnienie‎ ‎Krwi‎ ‎Przenaj‎droższej‎ ‎przede wszystkiem‎ ‎uderza?‎ ‎Izali‎ ‎nie‎ ‎myśl,‎ ‎żeśmy‎ ‎Jej‎ ‎cześć‎ ‎najgłębszą‎ ‎powinni?‎ ‎Nie jest‎ ‎to‎ ‎relikwia,‎ na‎ ‎którą‎ ‎poglądać‎ ‎mamy‎ ‎z‎ ‎podziwieniem i‎ ‎miłością—i‎ ‎całować‎ ‎ją‎ ‎z‎ ‎uszanowaniem‎ ‎dla‎tego,‎ ‎że‎ ‎była świątynią‎ ‎Ducha‎ ‎przenajświętszego‎ ‎oraz‎ ‎narzędziem‎ ‎wybranem‎ ‎od‎ ‎Boga‎ ‎do‎ ‎czynienia‎ ‎cudów;‎ ‎lub‎ ‎że‎ ‎to‎ ‎są‎ ‎kości ciało‎ ‎namaszczone‎ ‎niebiańską‎ ‎mocą‎ ‎Przenajświętszego Sakramentu,‎ ‎który‎ ‎je‎ ‎wzbudzi‎ ‎do‎ ‎życia‎ ‎w‎ ‎dzień‎ ‎chwalebnego‎ ‎zmartwychpowstania.‎ ‎Jest to‎ ‎coś‎ ‎nieskończenie wyższego,‎ ‎czego‎ ‎język‎ ‎wypowiedzieć‎ ‎nie‎ ‎zdolen.‎ ‎

Wypada‎ ‎nam‎ ‎Ją‎ ‎tylko‎ ‎wielbić—składając‎ ‎Jej‎ ‎hołdy‎ ‎adoracyi‎ najgłębszej.‎ ‎Możemy‎ ‎przypuścić,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎pewnem miejscu‎ ‎obranem‎ ‎na‎ ‎niebo,‎ ‎albo‎ ‎w‎ ‎jakiej‎ ‎części‎ ‎przestrzeni‎ ‎mniej‎ ‎więcej‎ ‎od ‎nas‎ ‎oddalonej,‎ ‎Bóg‎ ‎w‎ ‎obecnej‎ ‎chwili odsłania‎ ‎aniołom‎ ‎i‎ ‎świętym‎ ‎majestat‎ ‎Swój‎ ‎nieskończony. Któżby‎ ‎mógł‎ ‎pojąć‎ ‎wspaniałość‎ ‎tego‎ ‎niebiańskiego‎ ‎Dworu?‎ ‎Jest‎ ‎tam‎ ‎Ciało‎ ‎człowiecze,‎ ‎Dusza‎ ‎i‎ ‎Serce‎ ‎człowiecze‎ ‎Jezusa,‎ ‎owa‎ ‎światłość,‎ ‎chwała,‎ ‎słońce‎ ‎Boskiej‎ ‎Jerozolimy.‎ ‎Tam‎ ‎na‎ ‎tronie‎ ‎zasiada‎ ‎Marya‎ ‎Matka‎ ‎Boża, podobna‎ ‎do‎ ‎cichej‎ ‎gwiazdy‎ ‎nocnej,‎ ‎ukazującej‎ ‎się‎ ‎pośród‎ ‎słabnących‎ ‎promieni‎ ‎świetnie‎ ‎zachodzącego‎ ‎słońca— i‎ ‎nową‎ ‎zdobiącej‎ ‎się‎ ‎pięknością‎ ‎od‎ ‎blasku,‎ ‎który‎ ‎Je‎ ‎otacza.‎ ‎Tam-to‎ ‎miliony‎ ‎anielskich‎ ‎potęg,‎ ‎w‎ ‎przerażeniu i‎ ‎zachwycie,‎ ‎jaki‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎oglądanie‎ ‎Przedwiecznego‎ ‎sprawia,‎ ‎swą‎ ‎niedostępną‎ ‎uniżają‎ ‎wielkość.‎

‎Dreszcz‎ ‎bojaźni‎ ‎i‎ ‎odejścia‎ ‎od‎ ‎siebie‎ ‎przejmuje‎ niepoliczone‎ ‎mnóstwo Świętych,‎ ‎tłumnie‎ ‎napływających‎ ‎w‎ ‎przestrzenie‎ ‎tej‎ ‎cudownej‎ ‎Świątnicy.‎ ‎I‎ ‎sama‎ ‎Marya‎ ‎w‎ ‎obliczu‎ ‎wszechpotęgi‎ ‎Bożej‎ ‎wzrusza‎ ‎się‎ ‎bojaźnią,‎ ‎na kształt‎ ‎wiatrem‎ ‎kołysanej‎ ‎trzciny.‎ ‎Serce‎ ‎Jezusa‎ ‎bije‎ ‎poszanowaniem‎ ‎i‎ ‎zachwytem;‎ ‎czerpie‎ ‎swą‎ ‎chwałę‎ ‎i‎ ‎szczęście‎ ‎w‎ ‎wyniszczaniu się‎ ‎przed‎ ‎niezmierzonością‎ ‎owych‎ ‎Boskich‎ ‎żarów,‎ ‎płonąc widocznie‎ ‎w‎ ‎ich‎ ‎jasnościach‎ ‎niedostępnych.‎ ‎Gdyby‎ ‎nam w‎ ‎obecnym‎ ‎stanie‎ ‎wnijść‎ ‎pozwolono‎ ‎do‎ ‎tego‎ ‎chwały‎ ‎mieszkania,‎ ‎umarlibyśmy‎ ‎bez wątpienia.‎ ‎Nie‎ ‎mamy‎ ‎sił‎ ‎dostatecznych‎ ‎na‎ ‎zniesienie‎ ‎ciężaru‎ ‎upokorzenia‎ ‎i‎ ‎wyniszczenia,‎ ‎koniecznych‎ ‎w‎ ‎niebie‎ ‎i‎ ‎nieoddzielnych‎ ‎od‎ ‎wesela‎ ‎jakiego‎ ‎tam‎ ‎zażywają.‎ ‎Zycie by‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎nas‎ ‎zachwiało pod‎ ‎wzruszeniem‎  poszanowania‎ ‎i‎ ‎bojaźni,‎ ‎któreby‎ ‎tętniły‎ ‎w‎ ‎duszach‎ ‎naszych‎ ‎jak‎ ‎uderzenia‎ ‎gwałtownie‎ ‎przyśpieszonego‎ ‎pulsu.‎

‎Lecz‎ ‎znamy‎ ‎granice‎ ‎przyrody‎ ‎naszej. Wiemy‎ ‎przynajmniej‎ ‎z‎ ‎teoryi,‎ ‎jakie‎ ‎upokorzenie‎ ‎przystoi‎ ‎stworzeniu,‎ ‎kiedy‎ ‎się‎ ‎znajduje‎ ‎w‎ ‎bezpośredniej‎ ‎obecności‎ ‎swojego‎ ‎Stwórcy.‎ ‎Możemy‎ ‎wyobrazić‎ ‎sobie‎ ‎najgłębsze‎ ‎uczucie‎ ‎adoracyi,‎ ‎będącej‎ ‎obowiązkiem‎ ‎duszy nieśmiertelnej‎ ‎i‎ ‎wolnej‎ ‎od‎ ‎grzechu,‎ ‎której-to‎ ‎adoracyi nie‎ ‎godzi‎ ‎się‎ ‎oddawać‎ ‎żadnemu‎ ‎stworzeniu,‎ ‎choćby‎ ‎też najwyżej‎ ‎wyniesionemu‎ ‎i‎ ‎najbliższemu‎ ‎Boga.‎ ‎Możemy też‎ ‎wystawić‎ ‎sobie,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎głębokiem‎ ‎uniżeniu‎ klęczymy na‎ ‎obłokach‎ ‎niebieskich,‎ ‎że‎ ‎nasze‎ ‎oczy‎ ‎olśnione‎ ‎nadmiarem‎ ‎światłości,‎ ‎władze‎ ‎duszy‎ ‎ogarnione‎ ‎zdumieniem i‎ ‎weselem,‎ ‎myśląc‎ ‎o‎ ‎ogromie‎ ‎doskonałości‎ ‎Boskich,‎ ‎a‎ ‎uczucia‎ ‎serca‎ ‎jakoby‎ ‎pochłonione‎ ‎przez‎ ‎jedną‎ ‎z‎ ‎przepaści nieskończenie‎ ‎nowych,‎ ‎niezgruntowanej‎ ‎piękności‎ ‎Boga.
Wiemy,‎ ‎iżbyśmy‎ ‎powinni‎ ‎w‎ ‎uczuciach‎ ‎bojaźni‎ ‎świętej i‎ ‎podziwu‎ ‎z‎ ‎radością‎ ‎zmieszanego,‎ ‎upaść‎ ‎na‎ ‎twarze‎ ‎przed tronem‎ ‎Maryi,‎ ‎gdyby‎ ‎nam‎ ‎dano‎ ‎Ją‎ ‎ujrzeć‎ ‎w‎ ‎blasku‎ ‎królewskiego‎ ‎Jej‎ ‎Majestatu.‎ ‎Wiemy‎ ‎jednakże,‎ ‎że‎ ‎owe‎ ‎hołdy‎ ‎byłyby‎ ‎zupełnie‎ ‎innego‎ ‎rodzaju‎ ‎niż‎ wyniszczenie, w‎ ‎jakiem byśmy‎ ‎stawić‎ ‎się‎ ‎mieli‎ ‎przed‎ ‎straszliwym‎ ‎Majestatem‎ ‎Boga.‎ ‎Lecz‎ ‎gdybyśmy‎ ‎dostrzegli‎ ‎kropelkę‎ ‎Krwi Przenajdroższej,‎ ‎jak‎ ‎perłę‎ ‎rosy‎ ‎błyszcząca‎ ‎na‎ ‎źdźble‎ ‎kalwaryjskiej‎ ‎murawy,‎ ‎lub‎ ‎jak‎ ‎bezkształtną‎ ‎i‎ ‎bezbarwną plamę‎ ‎na‎ ‎piasku‎  Jerozolimskiej‎ ‎drogi,‎ ‎powinnibyśmy złożyć‎ ‎Jej‎ ‎cześć‎ ‎najgłębszą—takiem‎ ‎zupełnie‎ ‎przejęci uczuciem,‎ ‎jakiego byśmy‎ ‎doznali‎ ‎na‎ ‎widok‎ ‎niedostępnej chwały‎ ‎Przedwiecznego.‎ ‎

Zbytecznem‎ ‎jest‎ ‎jedno‎ ‎i‎ ‎toż samo‎ ‎tylekroć‎ ‎powtarzać,‎ ‎a‎ ‎jednak‎ ‎powtarzając‎ ‎to‎  miljony‎ ‎miljonów‎ ‎razy‎ ‎i‎ ‎przez‎ ‎niezliczona‎ ‎lata,‎ ‎jeszcze byśmy nie zdołali‎ ‎przeniknąć‎ ‎duszy‎ ‎naszej‎ ‎całą‎ ‎rozciągłością‎ ‎tej prawdy‎ ‎tak‎ ‎nadzwyczajnej,‎ ‎tj.,‎ ‎że‎ ‎każdej‎ ‎kropelce‎ ‎Krwi przenajdroższej‎ ‎oddawać‎ ‎powinniśmy‎ ‎cześć‎ ‎najgłębszą, jaką‎ ‎składamy‎ ‎samemu‎ ‎Bogu.‎ ‎Upadłszy‎ ‎tedy‎ ‎na‎ ‎kolana,‎ ‎skryjmy‎ ‎oblicze‎ ‎przed‎ ‎obecnością,‎ ‎Boga‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎głębokiem‎ ‎milczeniu‎ ‎zastanawiajmy‎ ‎się‎ ‎dowoli‎ ‎nad‎ ‎tym‎ ‎artykułem‎ ‎wiary,‎ ‎tak‎ ‎ażby‎ ‎nareszcie‎ ‎do‎ ‎głębi‎ ‎dusze‎ ‎nasze przeniknął

 

Pod‎ ‎przepyszną‎ ‎roślinnością‎ ‎franciszkańskiego‎ ‎ogrodu‎ ‎niepodobna‎ ‎teraz‎ ‎odszukać‎ ‎purpurowych‎ ‎śladów Krwi‎ ‎Przenaj‎droższej,‎ ‎jeśli‎ jakie‎ ‎po‎ ‎zmartwychpowstaniu Jezusa‎ ‎pozostały‎ ‎na‎ ‎kamieniach‎ ‎lub‎ ‎ziemi‎ ‎Gethsemanu; ale‎ ‎gdyby‎ ‎nawet‎ ‎widzieć‎ ‎się‎ ‎jeszcze‎ ‎dały, to‎ ‎i‎ wtedy‎ ‎nie moglibyśmy‎ ‎oddawać‎ ‎im‎ ‎czci‎ ‎takiej,‎ ‎jaka‎ ‎się‎ ‎Bogu‎ ‎należy,‎ ‎one‎ ‎już‎ ‎bowiem‎ ‎przestały‎ ‎być‎ ‎Krwią‎ ‎Przenaj‎droższą.

Wszystko‎ ‎to,‎ ‎czego‎ ‎Jezus‎ ‎nie‎ ‎przydzielił‎ ‎do‎ ‎Siebie, wszystko,‎ ‎czego‎ ‎nie‎ ‎odebrał‎ ‎przy‎ ‎zmartwychwstaniu, zostało‎ ‎na‎ ‎zawsze‎ ‎odłączone‎ ‎od‎ ‎Osoby‎ ‎Słowa;‎ ‎a‎ ‎stąd, lubo‎ ‎najwyższego‎ ‎godne‎ ‎poszanowania,‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎przecież prawa‎ ‎do‎ ‎czci‎ ‎naszej.‎ ‎Przeciwnie,‎ ‎gdybyśmy‎ ‎się‎ ‎byli znajdowali‎ ‎w‎ ‎Jeruzalem‎ ‎w‎ ‎piątek‎ ‎i‎ ‎sobotę‎ ‎poprzedzającą Zmartwychwstanie,‎ ‎wszędzie byśmy‎ ‎napotykali‎ ‎przedmioty—albo‎ ‎raczej‎ ‎obecność‎ ‎jednego‎ ‎Przedmiotu,‎ ‎który by po‎ ‎nas‎ ‎wymagał‎ ‎najgłębszego‎ ‎uwielbienia.‎ ‎Bruk‎ ‎uliczny,‎ ‎mundury‎ ‎legjonistów‎ ‎rzymskich,‎ ‎posadzka‎ ‎odwachu,‎ ‎wschody‎ ‎trybunału‎ ‎Piłata,‎ ‎kolumna‎ ‎biczowania, droga‎ ‎na‎ ‎Kalwaryą,‎ ‎drzewo‎ ‎krzyżowe, obuwie‎ ‎tłumu, odzież,‎ ‎powrozy,‎ ‎narzędzia,‎ ‎bicze‎ ‎i‎ ‎mnóstwo‎ ‎innych‎ ‎przedmiotów‎ ‎ubarwione‎ ‎były‎ ‎Krwią‎ ‎Przenaj‎‎droższą,‎ ‎a‎ ‎wszędzie‎ ‎aniołowie‎ ‎cześć‎ ‎Jej‎ ‎oddawali.‎ ‎Gdybyśmy‎ ‎tam‎ ‎wtedy‎ ‎byli‎ ‎i‎ ‎mieli‎ ‎świętą‎ ‎mądrość,‎ ‎jaką‎ ‎dziś‎ ‎wiara‎ ‎nam‎ ‎daje, bylibyśmy‎ ‎takoż‎ ‎obowiązani‎ ‎adorować‎ ‎Ją‎ ‎z‎ nimi.‎

‎Lecz jakiż‎ ‎obraz‎ ‎świata‎ ‎wspomnienia‎ ‎te‎ ‎nam‎ ‎przedstawiają? Jakiż‎ ‎tajemniczy‎ ‎sposób‎ ‎obiera‎ ‎Stwórca‎ ‎dla‎ ‎zajęcia‎ ‎miejsca‎ ‎pośród‎ stworzenia‎ ‎Swego!‎ ‎Jakiż‎ ‎pogląd‎ ‎na‎ ‎Boga znaleźć‎ ‎tu‎ ‎możemy!‎ ‎Jakie‎ ‎wyobrażenie‎ ‎o‎ ‎grzechu!‎ ‎Co za‎ ‎objaw‎ ‎wspaniałości‎ ‎naszego‎ odkupu.!‎ ‎

Krew‎ ‎Boża, Krew‎ ‎ludzka‎ ‎Istoty‎ ‎niestworzonej;‎ ‎Krew,‎ ‎którą ‎Ten‎ ‎co nigdy‎ ‎początku‎ ‎nie‎ ‎miał,‎ ‎zaczerpnął‎ ‎z‎ ‎żył‎ ‎Dziewicy‎ ‎Izraelskiej,‎ ‎ta‎ ‎Krew‎ ‎jest‎ ‎zapoznaną!!…‎ ‎a‎ ‎owa‎ ‎Dziewica,‎ ‎owa nieuznana‎ ‎Królowa‎ ‎wszystkiego‎ ‎stworzenia,‎ ‎znajduje‎ ‎się w‎ ‎tym‎ ‎samym‎ ‎grodzie,‎ ‎zatopiona‎ ‎w‎ ‎głębiach‎ ‎niezmierzonej‎ ‎boleści.‎ ‎Miljony‎ ‎aniołów‎ ‎w‎ ‎najgłębszej‎ ‎pokorze adorują‎ ‎po‎ ‎całej‎ powierzchni‎ ‎krzyżowej‎ ‎drogi,‎ ‎tak‎ ‎zupełnie,‎ ‎jak‎ ‎gdyby‎ ‎tam‎ ‎a‎ ‎nie‎ ‎na‎ ‎wyżynach‎ ‎przestrzeni znajdowało‎ ‎się‎ ‎Niebo;‎ ‎i‎ ‎nie‎ ‎mylili‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎rzeczy‎ ‎samej!…
Na‎ ‎każdem‎ ‎zaś‎ ‎z‎ ‎owych‎ ‎miejsc‎ ‎tak‎ ‎są‎ ‎skupieni,‎ ‎tak‎ ‎świętobliwie‎ ‎zebrani‎ ‎w‎ ‎sobie,‎ ‎iż‎ ‎rzekłbyś,‎ ‎że‎ ‎Istota‎ ‎Boska‎ ‎się podzieliła‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎miasto‎ ‎jednego,‎ ‎wielu‎ ‎było‎ ‎Bogów!‎ ‎

Mimo-to,‎ ‎ludzie—ta‎ ‎wyłączna‎ ‎stworzenia‎ ‎cząstka,‎ ‎którą Krew‎ Przenaj‎droższa‎ ‎szczególniej‎ obchodzić‎ ‎miała—przechodzili‎ ‎ulice‎ ‎po‎ ‎tych‎ ‎purpurowych‎ ‎śladach,‎ ‎deptali‎ ‎stopami‎ ‎te‎ ‎czci‎ ‎Przedmioty,‎ ‎nic‎ ‎sobie, z‎ ‎tego‎ ‎nie‎ ‎robiąc. Aniołowie‎ ‎znajdowali‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎ich‎ ‎nogami,‎ ‎a‎ ‎oni‎ ‎nie wiedzieli‎ ‎o‎ ‎tem;…‎ ‎uwijali‎ ‎się‎ ‎tu‎ ‎i‎ ‎owdzie‎ ‎pośród‎ ‎labiryntu‎ ‎tajemnic,‎ ‎które‎ ‎ich‎ ‎zewsząd‎ ‎otaczały—których‎ ‎nagły objaw‎ ‎byłby‎ ‎ich‎ ‎o‎ ‎ziemię‎ ‎powalił‎ ‎i‎ ‎trupem‎ ‎na‎ ‎miejscu‎ ‎położył;‎ ‎z‎ ‎tem‎ ‎wszystkiem zostawali‎ ‎w‎ ‎najobojętniejszej‎ ‎niewiadomości.‎ ‎

Trudno‎ ‎nam‎ ‎w‎ ‎podobny‎ ‎stan‎ ‎rzeczy‎ ‎uwierzyć‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎nim‎ ‎oswoić‎ ‎nasz‎ ‎umysł,‎ ‎a‎ ‎przecież‎ ‎jest to‎ ‎tylko odbicie‎ ‎każdodziennego‎ ‎postępowania‎ ‎naszego,‎ ‎odnośnie do‎ ‎niewidzialnej‎ ‎wszechobecności‎ ‎Boga‎ ‎między‎ ‎nami.

Bóg‎ ‎jest‎ ‎wewnątrz‎ ‎i‎ ‎zewnątrz‎ ‎nas,‎ ‎jest‎ ‎nad,‎ ‎pod‎ ‎nami i‎ ‎wkoło‎ ‎nas.‎ ‎Gdziekolwiek‎ ‎stąpimy,‎ ‎choćby‎ ‎dla‎ ‎spełnienia‎ ‎grzechu,‎ ‎tam‎ ‎wszędzie‎ ‎Bóg‎ ‎się‎ ‎znajduje.‎ ‎Jeśli‎ ‎rękę wyciągniemy,‎ ‎Bóg‎ ‎jest‎ ‎w‎ ‎naszej‎ ‎ręce;‎ ‎jest‎ ‎w‎ ‎powietrzu, w‎ ‎którem‎ ‎się‎ ‎ręka‎ ‎nasza‎ ‎porusza;‎ ‎a‎ ‎gdy‎ ‎taż‎ ‎ręka‎ ‎dot‎kni‎e się‎ ‎czego,‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎tem‎ ‎jeszcze‎ ‎znachodzi‎ ‎Boga.‎ ‎Jest‎ ‎On‎ ‎tam i‎ ‎wszędzie‎ ‎troistym‎ ‎sposobem:‎ ‎Istotą‎ ‎Swoją,‎ ‎Obecnością i‎ ‎Wszechpotęgą;‎ ‎każdym‎ ‎zaś‎ ‎z‎ ‎trzech‎ ‎owych‎ ‎sposobów, Jego‎ ‎Obecność‎ ‎rzeczywiściej‎ ‎w‎ ‎wszechświecie‎ ‎istnieje niż‎ ‎twardość‎ ‎w‎ ‎skale,‎ ‎wilgotność‎ ‎w‎ ‎wodzie‎ ‎lub‎ ‎stałość w‎ ‎ziemi.‎ ‎

Pomimo‎ ‎to,‎ ‎my‎ ‎sobie‎ ‎idziemy‎ ‎swoją‎ ‎drogą‎ ‎i podług‎ ‎fantazyi‎ ‎śpiewamy,‎ ‎oddajemy‎ ‎się‎ ‎próżnościom, tysiące‎ ‎spełniamy‎ ‎niedorzeczności,‎ ‎a‎ ‎to‎ ‎nie tylko‎ ‎w‎ ‎jakiej poświęconej‎ ‎świątyni,‎ ‎ale‎ ‎w‎ ‎samemże‎ ‎łonie‎ ‎Boga‎ ‎żyjącego.‎

‎Najcudowniejszym‎ ‎sposobem‎ ‎Tajemnica‎ ‎ta‎ ‎odsłonioną‎ ‎przed‎ ‎nami‎ ‎została‎ ‎w‎ ‎Krwi‎ ‎Przenajdroższej‎ ‎wówczas,‎ ‎kiedy‎ ‎się‎ ‎Ona‎ ‎po‎ ‎jerozolimskich‎ ‎ulicach‎ ‎szarzała. Nie‎ ‎potrzebujemy‎ ‎wszelako‎ ‎udawać‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Jerozolimy,‎ ‎nie‎ ‎potrzeba‎ ‎nam‎ ‎było‎ ‎żyć‎ ‎przed‎ ośmnastą‎ ‎wiekami,‎ ‎by‎ ‎znaleźć‎ ‎Krew‎ Przenajdroższą‎ ‎i‎ ‎Jej‎ ‎cześć‎ ‎oddawać.

 

Oto‎ ‎artykuł‎ ‎świętej‎ ‎wiary‎ ‎naszej,‎ ‎którego‎ ‎wźniosłość i‎ ‎wielkość‎ ‎taką‎ ‎nas‎ ‎napełnia‎ ‎miłością,‎ ‎iż‎ ‎się‎ ‎nam‎ ‎zdaje niekiedy,‎ ‎że‎ ‎nie‎ ‎zniesiemy‎ ‎upałów‎ ‎w‎ ‎sercach‎ ‎naszych płonącego‎ ‎ognia.‎ ‎Kiedy‎ ‎kielich‎ ‎zostaje‎ ‎podniesion‎ ‎w‎ ‎górę,‎ ‎wtedy…‎ ‎o‎ ‎tak!‎ ‎wtedy‎ ‎Krew‎ ‎Jezusa‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎nim w‎ ‎Całój‎ ‎Swej‎ ‎pełności,‎ ‎uwielbiona‎ ‎i‎ ‎bijąca‎ ‎pulsami‎ ‎prawdziwego‎ ‎człowieczego‎ ‎życia.‎ ‎Krew,‎ ‎która‎ ‎niegdyś‎ ‎płynęła‎ ‎w‎ ‎grocie‎ ‎oliwnego‎ ‎ogrodu,‎ ‎która‎ ‎krzepła‎ ‎na‎ ‎biczach i‎ ‎rózgaeh.‎ ‎która‎ ‎posklejała‎ ‎włosy‎ ‎Zbawiciela‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎nich‎ ‎się zeschła,‎ ‎która‎ ‎zwilgociła‎ ‎Jego‎ ‎odzież,‎ ‎która‎ ‎na‎ ‎koronie cierniowej‎ ‎zostawiła‎ ‎ślady,‎ ‎która‎ ‎zrosiła‎ ‎krzyżowe‎ ‎drzewo;‎ ‎Krew,‎ ‎którą‎ ‎On‎ ‎Sam‎ ‎pił‎ ‎w‎ ‎Swej‎ ‎własnej‎ ‎Kommunii na‎ ‎ostatniej‎ ‎wieczerzy;‎ ‎Krew,‎ ‎która‎ ‎nocy‎ ‎piątkowej z‎ ‎tak‎ ‎nieznaczącą‎ ‎na‎ ‎pozór‎ ‎rozrzutnością—oblewała‎ ‎bruk zdradzieckiego‎ ‎grodu,‎ ‎taż‎ ‎sama‎ ‎Krew‎ ‎jest‎ ‎żyjąca‎ ‎w‎ ‎kielichu,‎ ‎poleczona‎ ‎z‎ ‎Osobą‎ ‎Słowa‎ ‎przedwiecznego,‎ ‎którą my‎ ‎w‎  najgłębszem‎ ‎wyniszczeniu‎ ‎ciała‎ ‎i‎ ‎duszy‎ ‎wielbić powinniśmy.‎ ‎

Promienie‎ ‎wschodzącego‎ ‎słońca‎ ‎dostając się‎ ‎do‎ ‎Kościoła‎ ‎oknami,‎ ‎padają‎ ‎przez‎ ‎chwilę‎ ‎na‎ ‎kielich odkryty,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎nim‎ ‎nieśmiałe‎ ‎i‎ ‎drżące‎ ‎światła‎ ‎ich‎ ‎odblaski,‎ ‎jakby‎ ‎między‎ ‎drogiemi‎ ‎igrają‎ ‎kamieniami.‎ ‎Oczy kapłana‎ ‎spoczywają‎ ‎na‎ ‎tern‎ ‎widowisku‎ ‎i‎ ‎zdaje‎ ‎się,‎ ‎że owa‎ ‎światłość‎ ‎aż‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎sercu‎ ‎się‎ ‎odbija,‎ ‎umacnia‎ ‎w‎ ‎nim wiarę,‎ ‎rozpłomienia‎ ‎miłość.‎ ‎Ah!‎ ‎bo‎ ‎w‎ ‎owym‎ ‎kielichu pod‎ ‎owemi‎ ‎tajemniczemi‎ ‎promieniami‎ ‎jest‎ ‎Krew‎ ‎Boża, prawdziwa‎ ‎Krew‎ ‎żyjąca,‎ ‎której‎ ‎najpierwsze‎ ‎źródło‎ ‎znajdowało‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎niepokalanem‎ ‎Sercu‎ ‎Maryi.‎ ‎Kiedy‎ ‎Sakrament‎ ‎najświętszy‎ ‎jest‎ ‎złożon‎ ‎na‎ ‎naszym‎ ‎języku,‎ ‎w‎ ‎owej chwili,‎ ‎w‎ ‎owym‎ ‎akcie,‎ ‎na‎ ‎któren‎ ‎aniołowie‎ ‎pańscy‎ ‎mimo całej‎ ‎wielkości‎ ‎swojej‎ ‎z‎ ‎świętem‎ ‎zapatrują‎ ‎się‎ ‎drżeniemi‎ ‎wtedy‎ ‎Krew‎ ‎Jezusa‎ ‎w‎ ‎całej‎ ‎pełności‎ ‎Swego‎ ‎uwielbionego‎ ‎życia‎ ‎krąży‎ ‎po‎ ‎Hostyi.‎ ‎Pod‎ ‎osłonami‎ ‎Sakramentalnej‎ ‎Tajemnicy‎ ‎kryje‎ ‎ową‎ ‎promienistą‎ ‎światłość,‎ ‎która w‎ ‎tejże‎ ‎samej‎ ‎chwili‎ ‎całą‎ ‎niebios‎ ‎przestrzeń‎ ‎tak‎ ‎niedostępną‎ ‎oświeca‎ ‎jasnością,‎ ‎jakiej‎ ‎miljony‎ ‎słońc‎ ‎nigdyby sprostać‎ ‎nie‎ ‎zdołały.‎ ‎Nie‎ ‎czujecie‎ ‎silnej‎ ‎pulsacyi‎ ‎Jej‎ ‎nieśmiertelnego‎ ‎życia.‎ ‎Gdybyście‎ ‎ją‎ ‎czuli,‎ ‎zaledwiebyście przy‎ ‎życiu‎ ‎ostać‎ ‎się‎ ‎mogli.‎ ‎Święty‎ ‎przestrach‎ ‎przerwałby‎ ‎wątek‎ ‎dni‎ ‎waszych.‎ ‎W‎ ‎tej‎ ‎bowiem‎ ‎przenajświętszej Hostyi‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎pełność‎ ‎Krwi‎ ‎Przenajdroższej: Krew Gethsemanu,‎ ‎Jerozolimy‎ ‎i‎ ‎Kalwaryi;‎ ‎Krew‎ ‎Męki,‎ ‎Zmartwychpowstania‎ ‎i‎ ‎Wniebowstąpienia!‎ ‎Krew‎ ‎naprzód‎ ‎wylana‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎odzyskana‎ ‎przez‎ ‎Zbawcę‎ ‎naszego.‎ ‎Jako niegdyś‎ ‎Marya‎ ‎nosiła‎ ‎Ją‎ ‎w‎ ‎Swem‎ ‎łonie,‎ ‎tak‎ ‎samo‎ ‎i‎ ‎wy teraz‎ ‎nosicie‎ ‎Ją‎ ‎w‎ ‎sobie.‎ ‎Znajduje‎ ‎się‎ ‎Ona‎ ‎w‎ ‎Sercu‎ ‎Jezusa,‎ ‎w‎ ‎Jego‎ ‎żyłach,‎ ‎w‎ ‎Ciała‎ ‎Jego‎ ‎Swiątnicy‎ ‎zupełnie tak‎ ‎samo,‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎znajdowała‎ ‎w‎ ‎ciągu‎ ‎dziewięciu miesięcy,‎ ‎podczas‎ ‎których‎ ‎Zbawiciel‎ ‎był‎ ‎zamknięty w‎ ‎wiecznie‎ ‎błogosławionym‎ ‎Żywocie‎ ‎Swej‎ ‎Rodzicielki.‎ ‎i wierzymy‎ ‎w‎ ‎to‎ ‎wszystko,‎ ‎albo‎ ‎raczej‎ ‎o‎ ‎tern‎ ‎wiemy,‎ ‎bo zaledwie‎ ‎rzec‎ ‎można,‎ ‎że‎ ‎wierzymy‎ ‎tylko.‎ ‎A‎ ‎mimo to, miłość‎ ‎nasza‎ ‎tak‎ ‎jest‎ ‎słaba‎ ‎i‎ ‎tylu‎ ‎zmianom‎ ‎podlega!!…

 

Płomienie‎ ‎nasze‎ ‎są‎ ‎lodami,‎ ‎w‎ ‎porównaniu‎ ‎z‎ ‎wiarą‎ ‎tak nadzwyczajną. Krew‎ Przenajdroższa‎ ‎znajduje‎ ‎się‎ ‎wszystka‎ ‎w‎ ‎Kielichu‎ ‎i‎ ‎Hostyi.‎ ‎Nie‎ ‎w‎ ‎części,‎ ‎ale‎ ‎w‎ ‎doskonałej‎ ‎zostaje tam‎ ‎pełni.‎ ‎Słusznie‎ ‎zatem‎ ‎święta‎ ‎powinna‎ ‎zdejmować‎ ‎nas trwoga,‎ ‎gdy‎ ‎pomyślimy‎ ‎jaką‎ ‎jesteśmy‎ ‎świątynią‎ ‎w‎ ‎chwili,‎ ‎kiedy‎ ‎przenajświętszy‎ ‎Sakrament‎ ‎w‎ ‎piersiach‎ ‎naszych‎ ‎spoczywa.‎

Lecz‎ ‎zwróćmy‎ ‎jeszcze‎ ‎myśl‎ ‎naszą‎ ‎ku nieprzeliczonym‎ ‎gwiazdom‎ ‎napełniającym‎ ‎Niebiosa.‎ ‎Pomnóżmy‎ ‎je‎ ‎miljonami‎ ‎miljonów‎ ‎razy.‎ ‎Przypuśćmy,‎ ‎że od‎ ‎nieskończonych‎ ‎już‎ ‎wieków‎ ‎są‎ ‎zamieszkanemi‎ ‎przez mnóstwo‎ ‎upadłych‎ ‎pokoleń.‎ ‎Nie‎ ‎posiadamy‎ ‎cyfer,‎ ‎zdolnych‎ ‎oznaczyć‎ ‎liczbę‎ ‎dusz‎ ‎znajdować‎ ‎się‎ ‎tam‎ ‎mogących, a‎ ‎mniej‎ ‎jeszcze‎ ‎dać‎ ‎nam‎ ‎wyobrażenie‎ ‎o‎ ‎niedocieczonej wielości‎ ‎grzesznych‎ ‎czynów,‎ ‎przez‎ ‎wszystkie‎ ‎one‎ ‎dusze i‎ ‎duchy‎ ‎spełnionych.‎

‎Ale‎ ‎to‎ ‎wiemy,‎ ‎że‎ ‎jedna‎ ‎tylko‎ ‎z‎ ‎owych‎ ‎kropli‎ ‎Krwi‎ ‎Przenajdroższej,‎ ‎które‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Ciele‎ ‎uwielbionem‎ ‎Jezusa‎ ‎znajdują,‎ ‎byłaby‎ ‎naddostateczną‎ ‎dla oczyszczenia‎ ‎owych‎ ‎niezliczonych‎ ‎upadłych‎ ‎stworzeń‎ ‎i‎ ‎rozgrzeszenia‎ ‎każdego‎ ‎z osobna‎ ‎grzesznika,‎ ‎z‎ ‎jego‎ ‎niezliczonych grzechów.‎ ‎Tak‎ ‎jest,‎ ‎z‎ ‎jednej‎ ‎kropelki‎ ‎wypłynąć by‎ ‎mogły‎ ‎owe‎ ‎potoki‎ ‎łask‎ ‎naprawczych‎ ‎i‎ ‎zbawiających‎ ‎niepoliczone‎ ‎światy;‎ ‎ta‎ ‎zaś‎ ‎kropelka‎ ‎nie‎ ‎utraciłaby‎ ‎tym‎ ‎sposobem‎ ‎najmniejszej‎ ‎nawet‎ ‎cząstki‎ ‎ze‎ ‎skarbów‎ ‎Swych‎ ‎zasług. Cena‎ ‎jednej‎ ‎kropli‎ ‎Krwi‎ ‎przenajdroższej‎ ‎jest‎ ‎poprostu nieskończoną;‎ ‎a‎ stąd,‎ ‎najrozleglejsze‎ ‎przypuszczenia‎ ‎wyobrażeń‎ ‎w‎ ‎wynajdywaniu‎ ‎i‎ ‎obliczaniu‎ ‎istot‎ ‎potrzebujących‎ ‎odkupu,‎ ‎nigdy‎ ‎odpowiedniego‎ ‎nie‎ ‎dadzą‎ ‎wyobrażenia‎ ‎o‎ ‎Jej‎ ‎niejocieczonej‎ ‎wartości.‎ ‎Obfitość‎ ‎naszego‎ ‎odkupu‎ ‎mniej‎ ‎ją‎ ‎niestety!‎ ‎wydatną‎ ‎czyni.‎ ‎Przepaść‎ ‎miłości‎ ‎Bożej‎ ‎bogactw‎ ‎Jej‎ ‎rozpoznać‎ ‎nam‎ ‎nie‎ ‎dopuszcza! I‎ ‎któż‎ ‎nie‎ ‎widzi,‎ ‎że‎ ‎całej‎ ‎potrzebujemy‎ ‎wieczności‎ ‎dla poznania‎ ‎Jezusa,—albo‎ ‎raczej,‎ ‎że‎ ‎Go‎ ‎nigdy‎ ‎nie‎ ‎poznamy i‎ ‎że‎ ‎wieczne‎ ‎usiłowanie‎ ‎poznania‎ ‎Go,‎ ‎stanowić‎ ‎będzie szczęście‎ ‎wieczności‎ ‎naszej.

 

Lecz‎ ‎to‎ ‎nie‎ ‎cała‎ ‎jeszcze‎ ‎Tajemnica.‎ ‎Bóg‎ ‎żadną‎ ‎koniecznością‎  zmuszony‎ ‎nie‎ ‎był‎ ‎do‎ ‎odkupienia‎ ‎świata‎ ‎Krwią Przenajdroższą.‎ ‎Mógł‎ ‎go‎ ‎był‎ ‎odkupić‎ ‎tysiącem‎ ‎innych sposobów.‎ ‎Wszechmoc‎ ‎Jego‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎granic,‎ ‎a‎ ‎Jego‎ ‎mądrość‎ ‎jest‎ ‎niewyczerpana.‎ ‎Mógł‎ ‎pogodzić‎ ‎przebaczenie grzechu‎ ‎z‎ ‎nienaruszoną‎ ‎Świętości‎ ‎Swojej‎ ‎Czystotą,‎ ‎używając‎ ‎ku‎ ‎temu‎ ‎mnóstwa‎ ‎takich‎ ‎środków,‎ ‎o‎ ‎których‎ ‎ani my‎ ‎ani‎ ‎aniołowie‎ ‎najmniejszego‎ ‎nie‎ ‎mamy‎ ‎wyobrażenia. On‎ ‎jest‎ ‎niepojęty;‎ ‎znajdują‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Nim‎ ‎przepaście,‎ ‎których nie‎ ‎domyślamy‎ ‎się‎ ‎nawet.‎ ‎Jego‎ ‎samodzielna‎ ‎władza‎ ‎upoważniała‎ ‎Go‎ ‎do‎ ‎zbawienia‎ ‎nas‎ ‎bez‎ ‎Jezusa.‎ ‎Wszystkie jakich‎ ‎użyć‎ ‎mógł‎ ‎środki‎ ‎do‎ ‎naszego‎ ‎odkupu,‎ drogiemi nam‎ ‎być‎ ‎powinny,‎ ‎z‎ ‎tem ‎wszystkiem,‎ ‎któryżby‎ ‎z‎ ‎nich okazał‎ ‎się‎ ‎bardziej‎ ‎godnym‎ ‎wielkości‎ ‎Boga‎ ‎i‎ ‎miłości‎ ‎ludzi nad‎ ‎to‎ ‎rzeczywiste‎ ‎odkupienie‎ ‎nas‎ ‎przez‎ ‎Jezusa‎ ‎Chrystusa! I‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎jeszcze‎ ‎razie,‎ ‎Pan‎ ‎nasz‎ ‎mógł‎ ‎był‎ ‎nie‎ ‎przelać Krwi‎ ‎Swojej.‎ ‎Nic‎ ‎Go‎ ‎do‎ ‎tego‎ ‎nie‎ ‎przynaglało.‎ ‎Jedna łza,‎ ‎jedno‎ ‎chwilowe‎ ‎westchnienie,‎ ‎jedno‎ ‎spojrzenie‎ ‎do‎ ‎Ojcowskiego‎ ‎przesłane‎ ‎Tronu,‎ ‎byłoby‎ ‎dostateczne,‎ ‎gdyby tak‎ ‎chciały‎ ‎trzy‎ ‎Boskie‎ ‎Osoby.‎

‎Przelew‎ ‎Krwi‎ ‎zależał od‎ ‎Jego‎ ‎miłości.‎ ‎W‎ ‎pojęciu‎ ‎rzeczy‎wistem‎ ‎i‎ ‎tąjemniczem, ten‎ ‎sposób‎ ‎odkupu‎ ‎był‎ ‎najgodniejszym‎ ‎Jego‎ Przenajdostojniejszego‎ ‎Majestatu‎ ‎jako‎ ‎niemniej‎ ‎i‎ ‎najwłaściwszy‎ ‎do wywołania‎ ‎miłości‎ ‎w‎ ‎ludziach.‎ ‎Ileż-bo‎ ‎razy‎ ‎Bóg‎ ‎za‎ ‎normę‎ ‎postępowania‎ ‎Swego‎ ‎obierał‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎bardziej‎ ‎naszym‎ ‎podobało‎ ‎sercom!‎ ‎Ileż‎ ‎razy,‎ ‎ukazawszy‎ ‎nam‎ ‎chwałę‎ ‎Swoją,‎ ‎i‎ ‎miłość‎ ‎ku‎ ‎nam‎ ‎jakby‎ ‎na‎ ‎rozstaju,‎ ‎poświęcił Siebie‎ ‎a‎ ‎naszym‎ ‎wygodził‎ ‎skłonnościom!!…

 

Krew‎ ‎Przenaj‎droższa‎ ‎jest‎ ‎niewidzialną,‎ ‎nie‎ ‎masz wszelako‎ ‎nic‎ ‎takiego‎ ‎w‎ ‎calem‎ ‎stworzeniu,‎ ‎co by‎ ‎Jej‎ ‎mocy zrównało.‎ ‎Ona‎ ‎jest‎ ‎wszędzie‎ ‎czyli‎ ‎działa‎ ‎wszędzie,‎ ‎bo właściwie‎ ‎twierdzić‎ ‎nie‎ ‎można,‎ ‎aby‎ ‎wszędzie‎ ‎obecną‎ ‎była.
Objawia‎ ‎się‎ ‎nam‎ ‎w‎ ‎owocach‎ ‎łaski,‎ ‎a‎ ‎więcej‎ ‎jeszcze‎ ‎objawi‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎jasnościach‎ ‎chwały.‎ ‎Ale‎ ‎i‎ ‎Ją‎ ‎samą‎ ‎widzieć‎ ‎będziemy‎ ‎w‎ ‎Niebie,‎ ‎w‎ ‎uwielbionem‎ ‎Ciele‎ ‎naszego‎ ‎Zbawcy,‎ ‎-jakby‎ ‎w‎ ‎kryształowem‎ ‎niezrównanej‎ ‎światłości‎ ‎naczyniu.

Ta‎ ‎Krew‎ ‎należy‎ ‎do‎ ‎Jezusa‎ ‎Chrystusa,‎ ‎drugiej‎ ‎Osoby Trójcy‎ ‎przenajświętszej,‎ ‎lubo‎ ‎Jej‎ ‎dzieła‎ ‎są‎ ‎dziełami‎ ‎nierozdzielnej‎ ‎Trójcy.‎ ‎W‎ ‎Jej‎ ‎skuteczności‎ ‎i‎ ‎działaniu‎ ‎zawiera‎ ‎się‎ ‎najzupełniejsze‎ ‎i‎ ‎największe‎ ‎ze‎ ‎wszystkich‎ ‎objawienie‎ ‎doskonałości‎ ‎Bożych;‎ ‎za‎ ‎sprawą‎ ‎bowiem‎ ‎tej‎ ‎Krwi‎ ‎najdroższej,‎ ‎dobroć,‎ ‎sprawiedliwość‎ ‎i‎ ‎świętość‎ ‎Boga‎ ‎okazują się‎ ‎nam‎ ‎jawnie‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎najświetniejszym‎ ‎blasku.

Takie‎ ‎są‎ ‎najpierwsze,‎ ‎uderzające‎ ‎nas‎ ‎o‎ ‎Krwi‎ Przenajdroższej‎ ‎pojęcia.‎ ‎Są‎ ‎to‎ ‎postrzeżenia‎ ‎zwyczajne,‎ ‎z‎ ‎któremi‎ ‎nas‎ ‎wiara‎ ‎oswoiła..‎ ‎Wrócimy‎ ‎do‎ ‎nich‎ ‎później‎ ‎jeszcze,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎wypadnie‎ ‎nam‎ ‎rozwinąć‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎niektóre‎ ‎na innem‎ ‎miejscu.‎ ‎Ponieważ‎ ‎zaś‎ ‎głębsze‎ ‎badanie‎ ‎prawd Chrześcijańskiej‎ ‎nauki‎ ‎użycza‎ ‎nam‎ ‎więcej‎ ‎wiadomości, zdolne‎ ‎jest‎ ‎rozjaśnić‎ ‎i‎ ‎zrozumialszem‎ ‎uczynić‎ ‎to‎ ‎o‎ ‎czem dalej‎ ‎mówić‎ ‎będziemy,‎ ‎przeto‎ ‎zamierzyłem‎ ‎kilka‎ ‎tu‎ ‎jeszcze‎ ‎zamieścić‎ ‎szczegółów.

Krew Przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego (2)

Cześć Przenajdroższej Krwi Chrystusowej


Krew przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego”. Druk. Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych. Warszawa. 1874.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „Krew Przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego (1)”

  1. Awatar Zbyszek Chrząszcz
    Zbyszek Chrząszcz

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Polubienie

Skomentuj