Od momentu mojego nawrócenia, powrotu do wiary katolickiej obserwuje w jakim kierunku to wszystko zmierza. Zakładam konta w portalach społecznościowych, a po pewnym czasie je likwiduje. Powracając nie zauważam większych zmian – ci sami ludzie, te same argumenty. Tylko bluźnierstw dzisiejszego kościoła modernistycznego coraz więcej i coraz gorsze, przy czym o wcześniejszych już nikt nie pamięta.
Tak ciągle wszystko się kręci, tylko nikt może nie zauważa, że to już dawno nie jest kręcenie w kółko, tylko ciężki walec pędzący w dół, z coraz większą szybkością.
Ci sami ludzie błądzący w swoich ludzkich racjach. Coś co dawniej było nie do pomyślenia, teraz już jest normalne. Tak padają kolejne barykady. Niektóre niepostrzeżenie inne z wielkim hukiem, ale efekt jest zawsze taki sam – spustoszenie w duszach.
Dyskusje i kłótnie publiczne bardzo często są prowokowane po to, żeby jad herezji mógł się wydostać.
Pan nasz Jezus Chrystus nakazał – jak was dobrze nie przyjmują otrzepcie kurz i idźcie dalej. Proste – powiedz prawdę, a jak jej ktoś nie przyjmuje, odrzuca, to go zostaw i idź dalej.
Wszelkie dyskusje i kłótnie to okazja do pokazania kogoś w fałszywym świetle. Wykazać za wszelką cenę że się myli – manipulując, byle tylko nie uznać prawdy. Wielu działa tak od lat i nawet nie widzą, że są tylko narzędziem do przekazywania kłamstw synagogi szatana.
Wszystko leży w gruzach ostatnie bastiony padają .
Niby wszyscy oni znają prawdę… ale Prawda jest tylko jedna. I jest nią Pan nasz Jezus Chrystus.
Kłócą się o Boga powołując się na ludzi, i nawet nie widzą, że w tym wszystkim już nie ma Boga.
On stoi z boku i smutnym wzrokiem patrzy na upadek ludzi, których tak kocha. Wyciąga rękę, chce pomóc, lecz nikt Go nie widzi w zawrotnym pędzie za własnymi racjami – do zguby.
Szukając tych którzy uwierzą najtrudniej zdać sobie sprawę że oni i tak cię opuszczą, zdradzą… Tak jak Ukochanego Zbawiciela. Trudno oczekiwać że inaczej potraktują sługę jeśli tak potraktowali Pana.
Oczy już dawno nie płaczą, tylko dusza boli i tak jakoś ciężko czasami .
Smutno mi Boże, aż do śmierci.
Arkadiusz Niewolski


Skomentuj