Rozmyślania Wielkopostne (18) – Na III Niedzielę Wielkiego Postu


Ewangelia na trzecią Niedzielę Postu.

(Łuk. 11).

Onego czasu wyrzucał Jezus czarta, a on był niemy. A gdy wyrzucił czarta, przemówił niemy, i dziwowały się rzesze. A niektórzy z nich mówili: Przez Belzebuba książęcia czartowskiego wyrzuca czarty. A drudzy kusząc, domagali się znaku od Niego z nieba. A on skoro ujrzał myśli ich, rzekł im: Wszelkie królestwo przeciw sobie rozdzielone, będzie spustoszone i dom na dom upadnie. A jeśliż i szatan rozdzielon jest przeciw sobie, jakoż się ostoi królestwo jego? gdyż powiadacie, iż ja przez Bel­zebuba wyrzucam czarty. A jeśliż ja przez Belzebuba wyrzucam czarty, synowie wasi przez kogo wyrzucają? dlatego oni sędziami waszymi będą. Lecz jeśli palcem Bożym wyrzucam czarty, zaiste na was przyszło króle­stwo Boże. Gdy mocarz zbrojny strzeże dworu swego, w pokoju jest to, co ma. Ale jeśli mocniejszy nadeń nad­szedłszy, zwycięży go, odejmie wszystką broń jego, w któ­rej ufał, i korzyści jego rozda. Kto nie jest ze mną, przeciw mnie jest, a kto nie zgromadza ze mną, rozpra­sza. Gdy duch nieczysty wyjdzie od człowieka, chodzi po miejscach bezwodnych, szukając odpoczynku. A nie nalazłszy mówi: Wrócę się do domu mego skąd wysze­dłem. A przyszedłszy znajduje go umieciony i ochędożony. Tedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów gorszych nad się, a wszedłszy, mieszkają tam. I stawają się pośledniejsze rzeczy człowieka onego gorsze, niźli pierwsze. I stało się, gdy to mówił, podniósłszy głos niektóra niewiasta z rzesze, rzekła mu : Błogosławiony żywot, który cię nosił, i piersi, któreś ssał. A on rzekł: I owszem błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go.

 

ROZMYŚLANIE XVIII.

Wyrozumienie dzisiejszej Ewangelii jest takie: Pierwej niźli Pan Jezus na świat przyszedł, bezpie­cznie i spokojnie królował czart pośród ludzi, a jak się dzisiejsza Ewangelia wyraża: Mocno uzbrojony strzegł królestwa swego, i panowanie swe rozszerzył nad całym światem, a nikt się nie pokusił odebrać mu zbroje i łupy jego, bo nie było mocniejszego nad niego. Pan Bóg to tak dopuścił w swej mądrości, aby się w czasie okazała chwała syna jego Jezusa Chrystusa, który jako Bóg prawdziwy, a zatem mocniejszy ude­rzył na niego, odebrał mu wszystkie korzyści i zwyciężył go.

Nie ma wprawdzie czart teraz już tej mocy nad ludźmi, jaką miał przed przyjściem Zbawiciela, ale za­wsze jeszcze czyha na zgubę naszą. Jest on teraz jak zły pies uwiązany na łańcuchu. Dosięgnie i obrazi tego, kto się ku niemu zbliży na obręb długości łańcucha. Ale kto z daleka od niego, temu nic nie poradzi. Co znaczy, że kto w ustawicznej pamięci na Boga wszę­dzie przytomnego, unika bliskich okazji do grzechu, unika złych towarzystw, nocnych schadzek, pijatyk, karczem … temu Bóg dopomoże, a czart mu nic nie poradzi. Kto przeciwnie sam szuka okazji do grzechu, ten już tym samem wpada w pokusy czartowskie i łatwo popełnia grzech. Dlatego to Pismo święte napomina nas słowy: „Bracia trzeźwymi bądźcie a czuwajcie, boć przeciwnik wasz diabeł, jako lew ryczący krąży, szukając kogo by pożarł”.
Widzisz, jak cię tu sam Bóg napomina do trzeźwości, bo z pijanym, który stracił rozum, ma czart łatwą sprawę i zawsze go zgubi. Dlatego też i Kościół św. już czwarty raz w tym poście, przytacza nam w Ewangeliach prze­strogi, abyśmy się mieli na baczności przed czartem, bo on wie, że w tym czasie pokutować chcecie, a my­ślę, że i zgubne pijaństwo na zawsze pożegnacie, a przeto wścieka się on na was od złości i krąży jako lew ryczący, aby was pożarł. Ale ty, bracie kochany, otworzysz uszy i serce swe na głos Zbawiciela w dzi­siejszej Ewangelii, który cię woła pod swą chorągiew zwycięską: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest. Kto ze mną nie zgromadza, ten rozprasza” — Woła cię Zbawiciel do ciebie, abyś do niego przy­szedł, z nim był i z nim zgromadzał. A jakoż przyj­dziesz do niego, skoroś związany? Tak jest, mówię ci prawdę: Dopókiś w grzechu, związany jesteś nałogiem grzechu, a jako taki, w niewoli czarta. Rozważ to dobrze.

Chcesz że być niewolnikiem czarta, zaciętego twego wroga, który cię nienawidzi i ustawicznie bez wypo­czynku na twoją pracuje zgubę? Który ci zazdrości synostwa Bożego i dziedzictwa w niebie, i swą sza­tańską sztuką w to bije, aby ci wydarł to wielkie szczęście. On lepiej od nas zna to wiekuiste szczęście w niebie. On tam już był i wie jak tam jest, przeto chce ci to dziedzictwo wydrzeć. Zatem jak najprędzej trzeba się wywikłać z tych jego sideł i zrzucić precz kajdany niewoli, którymiś już może dobrze okuty. A gdy to uczynisz, staniesz się wolnym i jako takiego przyjmie Pan Jezus pod swą chorągiew. A jest na to sposób łatwy: Uczyń szczerą spowiedź z żalem serde­cznym, popraw życie, napraw złe, zresztą przystąp tylko do kapłana w słuchalnicy, a tam już tobą po­kierują i powiedzą ci, co masz dalej czynić. Spo­wiedź, grunt. Niektórzy ludzie nie bardzo radzi spo­wiedzi, dzisiejsze rozmyślanie pokaże, czy mają słuszność.

Spowiedź ustanowił sam Pan nasz Jezus Chry­stus: „Weźmijcie Ducha świętego, którym odpuścicie grze­chy, będą im odpuszczone, a którym zatrzymacie, będą im zatrzymane„. Z tych słów Zbawiciela jasno poka­zuje się, że Apostołowie i ich następcy biskupi i kapłani dwojaką otrzymali władzę: odpuszczania i za­trzymywania grzechów. Są oni zatem sędziami sumień ludzkich. A jako sędziowie zwykli, nie mogą sądzić, jeżeli im oskarżony lub świadkowie nie wyłuszczą ca­łej sprawy, tak samo kapłani nie mogą sądzie grze­sznika, nie mogą orzekać, kiedy on godzien rozgrzeszenia a kiedy nierozgrzeszenia, jeżeli im tenże nie wyzna swych grzechów.

Wielu tak z chłopów, a jeszcze więcej z wyż­szych stanów, nie chodzą po kilka lat do spowiedzi. Niechże ci wszyscy wiedzą, że spowiedź jest artyku­łem wiary naszej, a kto ją zaniedbuje, grzeszy ciężko.
Dziwni są też ci ludzie. Chcieliby uleczenia, a nie chcą pokazać ran swych na duszy. Pragną pokoju we­wnętrznego, pokoju duszy, bo któżby go nie pragnął, a nie chcą wyrugować z duszy złego gościa, to jest grzechu, który mąci i zatruwa ten pokój.

Jeżeli poczuwasz się w sumieniu do jakiego grze­chu, nie będziesz nigdy prawdziwie spokojnym, dopóki na spowiedzi tego grzechu nie wyznasz i nie zażyjesz tego lekarstwa, które ci kapłan w imieniu Boga prze­pisze, bo jak z jednej strony spowiedź jest ustanowieniem Boskiem, tak z drugiej strony jest potrzebą serca.
Stąd dobre dzieci, jeżeli w czym przewinią, biegną do ojca lub matki i wyznają swe przestępstwo. Stąd przyjaciel zwierza się z tego, co go dręczy na sumie­niu, swemu przyjacielowi. Mamy nawet przykłady, że wielcy zbrodniarze sami dobrowolnie stawiają się przed sądy świeckie, z popełnionych oskarżając się zbrodni.
Jest zatem już w naturze ludzkiej jakieś wewnętrzne parcie na duszę, aby wyjawiła swe przestępstwo, i nie ma i nie może mieć człowiek tak długo prawdziwego spokoju, dopóki nie wyzna grzechów swych przed ta­kim, o którym go wiara poucza, że go pocieszy i z tych grzechów uwolni. Wszakże o tym wszyscy wiemy, że prawie każdy grzesznik po szczerze odbytej spowiedzi, serdecznie Bogu dziękuje mniej więcej tymi słowy: Dzięki Ci, miłosierny Panie! Już teraz tak mi lekko na duszy, jakby mi wielki kamień spadł ze serca, jakby mi kto zdjął ciężkie brzemię, jakbym się na nowo na świat narodził. Nawet wiele osób po szczerze odbytej spowiedzi od radości zalewa się łzami.

Jeżeli kogo trafiła kula w nogę, albo w rękę, lub w inne nieszkodliwe miejsce i pozostała w środku ciała, dlaczegóż najpierw musi ją koniecznie lekarz wydo­być, zanim przystąpi do leczenia zadanej rany? Jeżeli wbijesz sobie w rękę lub w nogę cierń lub szkło, dla­czegóż czym prędzej wydobywasz ten cierń lub szkło, chociaż takie wydobywanie mocno boli? Jeżeli uczujesz na ciele pełzającą gąsienicę, lub jakie obrzydliwe robactwo, dlaczegóż szukasz, a znalazłszy je, czym prędzej strzepujesz to z obrzydzeniem? Jeżeli się przy­padkiem poślizniesz i przewrócisz w błoto, na przykład gdzie podczas odpustu lub jarmarku, gdzie się dużo ludzi znajduje, dlaczegóż czem prędzej wstajesz i bie­gniesz na stronę i szukasz błota po twarzy i po su­kniach, i co tchu to ocierasz, bo cię wstyd pokazywać się zabłoconym pomiędzy ludźmi? Jeżeli czujesz w żo­łądku boleści, zjadłszy poprzednio jaką szkodliwą i nie­strawną potrawę, dlaczegóż boleści zaraz ustają, i mó­wisz, że ci lepiej, gdy wymiotami wyrzucisz tę szko­dliwą potrawę?

Widzisz przyjacielu, że co z ciałem, to i z duszą. Z ciałem cieleśnie, z duszą duchownie, ale objawy są zupełnie podobne. Bo to już Pan Bóg tak wszystko mądrze urządził, ażeby człowiek dla swego uświęcenia wszędzie znajdował przykład, naukę i zachętę. Wszystko cię zatem uczy, abyś najprzód rachunkiem sumienia wyszukał w duszy swej grzechy, a znalazłszy je, abyś te grzechy przez spowiedź wy­dobył na wierzch, i z nich został uleczonym.

Nie mów, że ten lub ów nie chodzi nigdy do spo­wiedzi, a i tak jest spokojnym. Nieprawda. Taki spo­kój to pozorny. Bobak sumienia, który się w duszy zrodzi po spełnionym grzechu, nie jest w sumieniu umorzonym. On, ten robak śpi tam utulony i ugłaskany rozrywką i zajęciami światowymi. Ale są chwile, gdzie go coś ocknie i przebudzi, na przykład podczas zaraźli­wych a śmiertelnych chorób, śmierć czyjaś, bezsenne nocy, przypomnienie sobie własnej śmierci, lub też pod­czas ciężkiej własnej choroby, gdzie już śmierć za drzwiami lub na karku. Niedawno czytałem w gaze­tach, że jakaś kobieta za Krakowem, która przed kilku laty przyczyniła się do zamordowania własnego męża, popadłszy w chorobę ciężką, prosiła o księdza i przed śmiercią wyznała sama wobec świadków, że ona to była spólniczką morderstwa swego męża. A wyznała to, bo ją gryzł robak wewnętrzny i nie mogła znieść wyrzutów sumienia. Czyż ona była przedtem będąc zdrową prawdziwie na sumieniu spokojną? A jeżeli się taką wydawała ludziom, czy ten jej spokój nie był pozornym?

 

Człowiek widzi i uczuwa prawdę dopiero przy śmierci. Za zdrowia, zwłaszcza jeżeli sobie myśli, że jeszcze pożyje długo, świat go łudzi i zaślepia. Skoro zatem człowiek podczas ciężkiej choroby, kiedy to świa­towa ułuda i zaślepienie nikną, albo przynajmniej sła­bną, jaśniej i lepiej poznaje prawdę, to i czyny jego, które z tego poznania wypływają, muszą być prawdą.
Pytam tedy, dlaczegóż przy grożącej śmierci, prawie każdy wyznaje wprzódy tajone grzechy ciężkie? Przed stu laty żył we Francji jeden wielki bluźnierca (Voltaire,), który szydził z Pana Boga i ze spowiedzi, i ze wszy­stkiego, co święte. Dlaczegóż ten wielki bluźnierca, chociaż posiadał bardzo wielką światową mądrość, dlaczegóż on przed śmiercią prosił o księdza, aby się mógł z grzechów wyspowiadać? Co na to powiecie? — Bo robak sumienia w duszy nie był tam umorzony i za­bity, ale spał ukołysany światowym zgiełkiem i roz­rywkami. Lecz gdy poczęła się przybliżać śmierć, a po niej zaraz sąd, zatem robak sumienia przebudził się, jako potrzebny świadek do sądu.

 

Mógłby tu ktoś w swej zarozumiałości powiedzieć tak: Przecież nikogo nie zamordowałem, jak ta kobieta zza Krakowa; ani bluźnię z religii, jak ten ja­kiś Francuz, to takie moje zwykłe grzechy, przecież niewiele znaczą, aby się już koniecznie z nich spo­wiadać. Odpowiedź: Te twoje zwykłe grzechy wiele znaczą wobec Boga, który się brzydzi najmniejszym przewinieniem. Wszakże słowa Zbawiciela, który jest prawdą, gdzie niebo i ziemia przeminą, a słowa Jego nie przeminą, słowa Jego stoją niewzruszenie. Otóż ta odwieczna prawda wyraźnie mówi: że z każdego na­wet próżnego słowa zdać musimy Panu Bogu ścisły rachunek.
Widzisz, że od słów próżnych jeszcze daleko do morderstwa i bluźnierstwa z religii. Rozważ to do­brze. A za cóż to Pan Jezus wsadził bogacza ewangelicznego do piekła? Wszakże on nikogo nie zamordo­wał, ani nie podpalił, ani nie okradł, ani z religii nie bluźnił. Ot, żył sobie po staremu, jak i teraz wielu a wielu żyją. Jadł smacznie, spijał dobrze, różnych wygód do syta zażywał, słowem — używał świata, za­pomniawszy na Boga, tak jak i dzisiaj pomiędzy świa­towymi ludźmi się dzieje. Nie za samo to osadzono go w piekle, że Łazarza nie wspierał, ale prócz tego i za jego złe szafowanie majątkiem przy rozpustnym życiu, jako wyraźnie Ewangelia mówi: „Wspomnij, żeś ode­ brał dobra za żywota twego, a Łazarz złe“.

 

Z czego wszystkiego wynika, że spowiedź, jak z jednej strony jest ustanowieniem Boskiem, tak z dru­giej jest potrzebą serca, duszy i zbawienia. I czy mały, czy wielki grzesznik nigdy nie będzie miał prawdzi­wego spokoju, dopóki grzechów na spowiedzi nie wy­zna. A gdyby w siebie wmawiał, że ma spokój, to ten spokój jest fałszywy i kłamany, bo robak sumienia śpi tam w duszy i obudzi się z pewnością, jak będzie potrzeba. A gdyby się całe życie nie przebudził, o czym wątpię, to przy śmierci obudzić się musi, aby już ni­gdy nie zasnął, i całą wieczność gryzł zmarłego bez pokuty grzesznika.

 

Myślę, że każdy, kto choć kapkę ma oleju w gło­wie, a miłości w sercu, ubije tego robaka za zdrowia. A gdyby częściej się lęgnął, to go i częściej ubijać będzie, to jest, częściej pójdzie do spowiedzi. Proszę pomyśleć: dlaczegóż zmieniamy bieliznę? W lecie czę­ściej, bo poty brudzą, w zimie rzadziej, bo zimno i nikt się nie poci. Gdybyśmy bielizny nie odmieniali, zaszkodziłby nam brud. Dlaczegóż plewiesz z chwastu grządki i pola? Gdybyś nie plewił, chwasty zagłuszyłyby dobre nasienie, i zniszczyłyby do szczętu plon twój. Byłożby rozumnie czekać z plewieniem aż do żniwa? Równie jak bieliznę czyścimy z brudu, a pola z chwa­stu, trzeba i duszę przez częstą spowiedź czyścić z brudu i chwastu grzechowego, bo jak Pismo święte mówi: „Jeślibyśmy się spowiadali grzechów naszych, wierny jest i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy nasze i oczyścił nas od wszelakiej nieprawości“ (Jan 1).

 

Tak przyjacielu, nic tu nie trzeba mędrkować, ani nie słuchać tych, co ci o spowiedzi mędrkują, tylko trzeba tu słuchać samego Boga. Widzisz, jako w dzisiejszej Ewangelii Żydzi mędrkują wobec nauki Pana Jezusa, nie chcą wierzyć Jego słowom, tylko do jakichś wykrętów się uciekają. To też im Pan Jezus grozi, że to ich niedowiarstwo, mędrkowanie i wykręty doprowadzą ich do stanu gorszego, bo zamiast jednego złego ducha, przystąpi do nich siedmiu gorszych. Zaś niewiasta w prostocie serca swego, wraz ze Żydami słuchała słów Pana Jezusa i uwierzyła, i z przepełnionej radości wykrzykuje na głos: „Błogosławiony żywot, który Cię nosił, i piersi, któreś ssał. A Jezus odrzekł: I owszem błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go“. — Widzisz, jak tu Zba­wiciel w swej odpowiedzi hojnie płaci błogosławień­stwem, tak tej niewieście za jej wiarę i prostotę serca, jako też wszystkim tym, którzy uwierzą i spełnią, w co uwierzyli. Chcesz należeć do niewiernych i przewro­tnych Żydów, czy do pobożnej niewiasty? Rozważ to dobrze.

 

 


Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: