Czy indYferentyzm ma rację bytu.
“Wzrośliśmy wszyscy wśród dziwnego świata,
co się zapału i uniesień wstydzi,
co każdem wzniosłem uczuciem pomiata
i wszędzie szuka śmieszności i szydzi.”
Tak skarży się niedawno zmarły poeta, a jego jęk serdeczny przebrzmiał niezrozumiany i świadczyć tylko będzie o społeczeństwie, które wynosi dzisiaj do wysokości najwznioślejszej zasady “juste milieu,”- “aurea medietas” we wszystkich objawach życia.
Cóż więc dziwnego, że w rzeczach religii panuje taż sama “aurea medietas.”. “Indyferentyzm – to wysoce humanitarna idea; cóż może być szlachetniejszego nad równomierne traktowanie wszelkich wierzeń. Taki pogląd stawia człowieka wyżej ponad wszelkie spory teologiczne i zapewnia mu spokój,” – a niech nikt się nie waży go naruszać, bo w tych rzeczach spotka się z niubłaganym “noli me tangere.”
Zostawimy go zatem w spokoju, a z daleka tylko przypatrzmy się podstawie, na której spoczywa ta wielka idea.
Czy znacie jakąkolwiek półprawdę?
Półprawdę; – nie słyszeliście nigdy nawet takiego wyrazu. Wiemy, że są hipotezy, to jest przypuszczenia, oparte na jakichś wnioskach, mniej więcej uzasadnionych, ale wiemy, że hipoteza ostatecznie jest prawdą, albo nieprawdą, ale nie istnieje żadna półprawda; jest tylko albo prawda albo jej zaprzeczenie, “medium non datru;” a więc tam, gdzie mamy określoną prawdę, “aurea medietas,” “juste milieu” nie ma najmniejszej racji bytu, i tu stosuje się najprostsza elementarna zasada ligiki, że “idem esse et non esse sub eodem respectu – eodem tempore – repugnat;” że być i nie być pod tym samym względem i w tymże czasie – jest sprzecznością.
I jeżeli Kościół katolicki podaje nam jako regułę życia słowa Pisma św. “wiara bez uczynków martwą jest,” twórca zaś protestantyzmu głosi przeciwnie kompletnie: “sacrilegium est velle placere Deo per opera et non per solam fidem”, oba te twierdzenia prawdą być nie mogą; jedna tu może być tylko prawda – i człowiek, który by obie zasady uznawał za jednakowo słuszne, dobre, prawdziwe, niech wybaczy, że mu wprost powiemy, ale ubliża on swojej godności, bo zdradza, że nie stosuje w swoich przekonaniach najelementarniejszej logiki.
Gdy indyferentyzm wszystkie wyznania, nawet najsprzeczniejsze, uznaje za dobre, prawdziwe, czy na tej podstawie spoczywa?
Ale któż zważa na fundamenty; indyferentyzm przedstawia się nam humanitarnym z innego powodu; nie chce żadnemu Kościołowi ubliżać, przyznając wyłączną słuszność, mniejsza o to, że tu się działa jakoś nielogicznie; ale dlaczegóż istnieją wyznania różne; jeżelić jest tylko jeden Kościół prawdziwy; mógłby Pan Bóg ten jeden na świecie zostawić i wszystkie inne wszechmocą swoją usunąć.
W pracowni artysty jakaś gorączkowa panuje praca; pod uderzeniem młota spadają przepalone kawały czarnej gliny, natomiast wychyla się coraz pełniej, coraz okazalej olbrzymi posąg, którego kształty mogą trwać długie wieki, bo są z brązu; w tych rysach ciemnych, ale regularnych liczne pokolenia widie będą uzmysłowienie wielkiej miłości, wielkiego serca, które kochać umiało za miliony; może czerpać będą zachętę do pracy i wytrwałości na drodze cnoty i obowiązku, a niejedna zabłyśnie łza na oku przechodnia, szlachetne uczucia wstrząsną jego duszą. Lecz cóż się dzieje z gliną, która pierwotnie też same miała rysy i swoim oporem przeciwko roztopionym metalom przyczyniła się do uwydatnienia myśli artysty; czemuż nie składacie jej obok posągu i nie otaczacie równym szacunkiem; artysta precz ją wyrzuca, gdy spełnia swoje zadanie i jedynie o to się troszczy, aby nadal miejsca nie zawalała; leży przez chwilę nawet w tej samej pracowni, ale po dniach niewielu śladu z niej niema.
Dziwna rzecz. W Piśmie św. czytamy słowa: “oportet haereses esse,” i gdy zważymy na dzieje Kościoła, spostrzegamy, że z kolei i systematycznie wszystkie dogmaty katolickie występowały w całej jasności przez opozycję błędów najrozmaitszych. Nie one stworzyły naukę kościoła; w ręku Chrystusa Pana, jak chwilowe narzędzia, uwieczniały rysy tego dzieła, które stworzył Bóg już w chwili zesłania Ducha św., i dziś cały szereg herezji zna tylko historia; to gnostycy, antytrynitarze, arianie, monotelici, monofizyci, duchoborcy, nestorianie, anabaptyści, pelagianie; i jakże; czyż ten gruz przepalony i potłuczony stawiać będziecie na równi z posągową wspaniałością Kościoła?
Darujcie mi to porównanie; ale chociaż jeszcze nie wszystkie błędy uprzątnął Pan Bóg z domu swojego, mamy prawo użyć takiego porównania, gdy Klaus Harms, protestant, szczerze wyznaje: “Idea reformacji postępuje ustawicznie, bo już reformuje luteralizm na poganizm, a religię chrześciańską – precz ze świata!”.
Dopuszcza więc Pan Bóg istnienie błędnych wyznań na świecie, ale czy daje prawo wyboru?
A właśnie, pozostawia prawo wyboru, gdy mówi: “Wzywam świadków dziś nieba i ziemi, żem położył przed was żywot i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Obierajcie tedy żywot, abyś i ty żył i nasienie twoje i miłował Boga swego i był posłuszny głosu Jego, i stał przy Nim, bo On jest żywotem twoim i przdłużeniem dnie twoich”.
Zostawia ci wolną wolę, ale gdy jeden wzniósł Kościół, nie jest obojętny na to, co ty wybierzesz. On, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i przyszli ku uznaniu prawdy, (tu rację wskazuje) bo jeden Bóg i jeden pośrednik Boga i ludzi – człowiek Chrystus Jezus”. A gdy jeden tylko jedyny swój Kościół zakładając – Zbawiciel zapewnił nas, że “kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie”, jakże więc pogodzić indyferentyzm z prawem Bożym?
Jeżeli ktokolwiek jeszcze tłumaczy zasadę indyferentyzmu względami szlachetności, otwarcie mu wyznać trzeba, że dzieła pod wpływem zasady wysoce nieszlachetnej.
Człowiek, który w naszych czasach czuł dużo i dużo przebolał,- widzi obojętność religijną współczesnych,- i w swoich pismach wylał potok żywych napomnień, Ernest Hello, o indeferentyzmie krótką uczynił uwagę:
“Cóżbyście powiedzieli o lekarzu, który wezwany do waszej chorej matki, wzbraniałby się jej leczyć przez wzgląd na jej chrobę. Bo wreszcie, rzekłby on lekarz, między chorobą a zdrowiem chcę bezstronne zająć stanowisko. Jestem eklektykiem i nie wiem, dla jakiej dobrej racji choroba miałaby być gorszą od zdrowia. Cholera może dać ci poznać pewnego rodzaju kurcze, które bez niej pozostałyby ci nieznane. Trzeba ci wszystkiego doświadczyć, wszystkiego spróbować, a dlaczegóż nie spróbować cholery”.
Prawda, że inaczej sądzisz, gdy idzie o zdrowie ciała; tam indyferentyzmu ni e znosisz; tu zaś w rzeczach duszy twojej skończyć się może tylko na twoim własnym potępieniu wiekuistym; a cóż komu do tego, powiadasz, nie ma prawa w to się wtrącać nikt, bo to są spray twoje osobiste.
Masz słuszność. Tylko Pan Bóg zainteresowany jest twoim zbawieniem, i w Jego imieniu sługa Boży, kapłan, otwiera ci oczy, i nikt więcej o twoje własne dobro wiekuiste nie dba.
Ale nam wszystkim, całemu ogółowi idzie tu o własne nasze dobro; organizm cały nie jest obojętnym, gdy w jednym jego punkcie grozi gangrena; nie, nie patrzy obojętnie na to całe społeczeństwo, gdy jeden jego członek we własnej duszy niszczy religię, gdy pozornie wszystkie wyznania ceni jednakowo, a w duszy jest bez żadnego wyznania; nie może społeczeństwo obojątnie patrzeć, że ty w twej duszy niszczysz podstawy pokoju, moralności, prawa, wywracasz porządek społeczeństw chrześcijańskich, bo choć ty jesteś jego milionowym zaledwie atomem, takim jest wszakże społeczeństwo, jakim ty jesteś; takim się stać może, jeśli cię nie uleczy; twoje dobro wszyscy uważamy za wspólne nasze szczęście, twoje błędy wszyscy odczuwamy, jako wspólne nasze nieszczęście; jakim ty jesteś dzisiaj, jutro widzieć będziemy dzisiątki i w tobie jednym przewidywać możemy spełnienie się słów Izajasza Proroka o ludziach w ich stosunku do Kościoła Katolickiego: “Gens quae non servierit tibi, peribit”.
Mamy prawo odwołać się do twej szlachetności; jeżeli św. Paweł niegdyś w imieniu całego Kościoła mówił: ”A żądamy, aby każdy z was to staranie okazał…aby który forze gorzkości wzgórę wyrastając, nie przeszkadzał, a przezeń wiele się nie pokalało… Albowiem przystąpiliście do góry Syonu i miasta Boga żyjącego… i Jezusa, pośrednika Nowego Testamentu… Patrzcież, abyście nie wzgardzili tym, który mówi. Bo jeśliż oni nie uszli, gardząc tym, co na ziemi mówił, daleko więcej my, którzy odwracamy się od Tego, który z nieba mówi”.
Nie, indyferentyzm nie ma racji; nie ma racji bytu wobec wymagań rozumu, wobec prawa Bożego; jest nieszlachetną zasadą, i mógł Ojciec św., Pius IX powiedzieć, że “ten błąd, usuwając religię, niszczy wszelkie zasady prawa, sprawiedliwości, cnoty.”
Słuchajmy głosu Pańskiego: “Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, (tu niema miejsca na indyferentyzm). A kto ze mną nie zbiera, ten rozprasza.”
O herezji ekumenizmu i obojętności wobec Prawdy – „Singulari quidem” Piusa IX
Co to znaczy: “Poza Kościołem nie ma zbawienia.”
Twórca sekt protestanckich w swoim katechiźmie wielkim zapisał te słowa: “Ale poza Chrystianizmem, tam gdzie nie jest głoszona czysta Ewangelia, nie ma odpuszczenia grzechów, nie ma także żadnego zbawienia. I oddalają się od tego kościoła wszyscy, którzy przez własne uczynki starają się podobć Bogu”.
Wyraźniej to powiedział Melanchton: “Nie wyobrażaj sobie, aby byli jacykolwiek wybrani poza tym zgromadzeniem wybranych.” Jeszcze wyraźniej toż samo czytamy w wyznaniu Helweckiem czyli Kalwińskiem: “Takiej jest wagi łączność z prawdziwym Kościołem Chrystusa, że kto nie jest z nim złączony – bynajmniej żyć nie może w łasce Boga”. Toż samo dosłownie w innem wyznaniu, które już pomijam aby was nie męczyć wieloma cytatami. A zdaje się, że już w tych kilku znaleźliście rzecz zupełnie nie znaną.
Jak to, więc nie tylko Kościół katolicki, ale wszystkie inne wyznania stawiają to krańcowe twierdzenie: “extra ecclesiam non est salus?”
Ależ to nic dziwnego. Jeden jest Bóg, jedna być może tylko religia prawdziwa, czyli droga zbawienia; a wiemy, że jest nią religia chrześcijańska; i słusznie mógł Stahl, rektor Uniwersytetu Berlińskiego, powiedzieć, że wybitną cechę religii Chrześcijańskiej stanowi exkluzywność z jednej strony, i agresywność, czyli prawo do rozszerzania się wśród wszystkich ludów. Wszak Kościół, który by twierdził, że w każdym innym wyznaniu równie dobrze zbawić się można, wydawałaby sobie świadectwo fałszywości.
Sądzicie więc, że na równi tu z innymi postawię nasz św. Kościół Katolicki? Niech mi jednak wolno będzie w danym razie być tłumaczem waszych myśli; mogę twierdzić stanowczo, że omawianej zasady “Extra Ecclesiam non est salus” nie pojmujemy inaczej, tylko jako akt stanowczego potępienia wszystkich, którzy nie należą do Kościoła prawdziwego; inaczej zapewne możnaby to wyrazić: Każdy muzułmanin, każdy poganin choćby najcnotliwszy, słowem ktokolwiek zewnętrznie nie należy do Kościoła prawdziwego musi być potępiony; tak przytoczone zdanie rozumiecie; i dziwić się nie można, jeżeli wasze serca szalchetne nie mogą się pogodzić z tą zasadą w powyższem rozumieniu.
Żaden istotnie człowiek rozumny na to się zgodzić nie może; to barbarzyństwo po prostu.
Macie najzupełniejszą słuszność; i powiem, czego tu bynajmniej nie oczekujecie, że tak samo sądzi Kościół katolicki.
Głos Ojca św., Piusa IX, wszelką już rozproszy wątpliwość; dla ogółu naszego nie są znane głośne słowa Piusa IX: “Nie godzi się, bracia kochani, kłaść granic miłosierdziu Bożemu, które jest niskończone; nie zdołacie nigdy przeniknąć wyroków tajemnych i sądów Bożych, które są niezgbłębioną przepaścią. Wierzyć mamy jako w dogmat, że poza kościołem apostolskim rzymskim nikt zbawionym być nie może lecz jako rzecz pewną mamy także przyjmować, że niewiadomość rzeczy Bożych, żadnej on nie może mieć winy pod tym względem. Któż więc ma tu prawo wskazywać te granice wobec takiej rozmaitości krajów, narodów, zdolności każdego człowieka i innych okoliczności, które mogą uniewinniać człowieka?
Kiedyś ujrzymy jak ścisłym i pięknym węzłem łączą się miłosierdzie i sprawiedliwość Boża; dopóki tu na ziemi jesteśmy, prośmy Boga, aby wszyskie ludy nawróciły się do Chrystusa, nie zbraknie borie łask Boskich dla tych, którzy szczerze prawdę poznać pragną.” Mniej może jeszcze oczekujecie tego szczegółu, że Kościół nawet grozi klątwą temu, ktoby twierdził, że poza Kościołem Pan Bóg nie rozdziela żadnej łaski.
Czy wiecie, że z tych słów Piusa IX ukuto nową broń przeciwko Kościołowi katolickiemu; a mogę przypuszczać, że i w waszych sercach już rodzić się poczęło przypuszczenie, które bardzo ponętnie przedstawił pewien pisarz: “Wyznać trzeba, powiada on, że wpływ filozofii i postęp idei nowożytnych bardzo zmodyfikował w wielu punktach naukę Chrześciańską. Niemiłosierna zasada “extra ecclesiam non est salus”, już dziś przedstawia się jakby porzucona, a przanajmniej bardzo złagodzona. Kościół starożytny skazywał na potępienie wiekuiste najcnotliwszych pogan, którzy się nie nawrócili po ogłoszeniu Ewangelii”.
Na te słowa pełne ironii nie potrzebujemy odpowiadać; broni się Kościół starożytny sam aż nadto dostatecznie. Słuchajmy co mówi jeden z największych doktorów Kościoła w pierwszych wiekach Chrześcijaństwa: “Ci, którzy idą za błędnym zdaniem, choć go nigdy nie badali, ale przyjęli je już od swych rodziców, a pragną jednak poznać prawdę, gotowi w każdej chwili ją przyjąć, gdy ją spotkają, nie mogą być zaliczeni do liczby heretyków”. Tak odpowiada starożytność chrześcijańska; taka jest nauka Kościoła Katolickiego po wszystkie wieki.
Jakże, wiąc poza Kościołem chrześciańskim jest zbawienie?
Czy miał słuszność słynny malarz, gdy we wspaniałym fresku przedstawił świat dzisiejszy jako walkę światła i cieniów? W świetlanym szeregu muz, wyobrażających sztuki piękne, literaturę, rzemiosła, nauki, cnoty, panuje jakby naturalne dążenie w ponadziemskie sfery i cały przstwór, zda się, przenika jakaś dźwięczna melodia; taki tam pokój i jedność i harmonia. Naokół jednocześnie kłębią się w ogniu i dymie czarne widziadła, gotowe do walki na śmierć i życie, i jakby rozszarpać chciały to pasmo blasków, czarną chmurą otaczają drogi świerlane. Tam wszystkie narzędzia znieszczenia i godła zbrodni i zarody wszystkich nieszczęść; – obraz godną naprawdę słów Hiobowych: “ziemia mroku i ciemności, gdzie nie ma porządku, ale wieczny strach przebywa.” Miał słuszność autor tego obrazu; miał słuszność – bo któż z nas nie widzi objawów tej walki światła i ciemności. Jest niezawodnie, bo ją czujemy we wszystkich zakresach życia.
To najważniejsza, jaki jej rezultat.
Czy wiesz, że on od ciebie zależy?
To są dla ciebie rozstajne drogi. Masz wolność woli; chyba więc sam w sobie nosisz źródło ciemności, jeżelibyś je obierał; tym sposobem pomnażasz szanse własnej przegranej. Ty wiesz, iż szczęście tylko na drodze światłości.
Chcesz mi powiedzieć, że na tej drodze światłości może być człowiek, który nie wyznaje religii katolickiej; jeżeli świadomie nie obiera błędu, ale szuka prawdy i żyje cnotliwie.
Właśnie tu już zupełnie zrozumiemy zasadę Kościoła! Ten nawet, kto zewnętrznie nie należy do Kościoła, jeżeli błądzi mimo woli i nieświadomie, bez winy, jest na drodze zbawienia; teologicznie mówimy, że “należy on do duszy Kościoła”; i gdy św. Augustyn mówi, że taki człowiek heretykiem nie jest, dodać możemy, że w duszy jest on katolikiem prawdziwym.
Ale jedna jest tylko droga światłości. Dziś nie potrzebujemy jej szukać, gdyż Chrystus bliżej ją określił: “Kto żyje we mnie nie chodzi w ciemności, ale ma światło żywota.” Stanowczo Chrystus wskazuje, że kto Kościołem Jego gardzi, nim gardzi. “Kto się od Kościoła oddziela, ten własnem potępia się sądem.” Więc niezachwianą jest zasada: “Extra Ecclesiam, non est salus,” i ci tylko poza Kościołem zbawieni być mogą, którzy są w dobrej wierze, a błędu swego poznać nie zdołali.
Gdy zaś pytać będziesz, kto w szczególności pozbawiony jest tej dogi wiary, Kościół ci nie odpowiada; gdy będziesz prosił aby ci wskazał czy w przeciągu wszystkich wieków istnienia świata, jest kto potępiony napewno, nie wymieni ci nikogo stanowczo, opócz jednego Judasza, bo wyrokowanie, kto jest w szczególności potępiony, do Boga należy; do nas należy iść tą drogą światłości, którą nam Pan Bóg utworzył.
O, wiem, wszyscy po większej części idziecie tą drogą zbawienia, i nie mam prawa mówić do was “światła nie gaście!” ale natomiast mam prawo prosić was abyście w swoim życiu bez drżenia wśród otoczenia ludzi obojętnych wysoko nieśli pochodnię wiary katolickiej; nielogiczny, nieprawy, nieszlachetny indyferentyzm swoje najpierw ofiary gubi i na całe społeczeństwo sprowadza coraz wyraźniejsze objawy rozkładu. Indyferentyzm panujący dzisiaj w tylu, już domach niegdyś katolickich, znikać będzie, jak mrok nocny przed zorzą poranną.
W Imię Chrystusa Pana nieście to światło do swego ogniska rodzinnego, rozszerzajcie w dziedzinie nauk, w zakresie sztuki, literatury, odważnie, zapalajcie w sercach waszych bliźnich te światła, w których źródło prawdziwego życia i szczęścia.
Nauki Apologetyczne zastosowane do potrzeb i wymagań inteligencji, opracował Ks. Adolf Szelążek. Warszawa 1901 r.
Skomentuj