NIEWOLNIK MARYI – Wpływ oddania na życie – Św. M. Kolbe


Odmówienie aktu poświecenia jest bardzo dobrą rzeczą, ale to jest jeszcze tylko obietnicą, a nie wykonanie. Samo wykonanie musi być w życiu, w każdej dobie. Albo stwierdzamy życiem to, cośmy obiecali albo zaprzeczamy. Jeśli byśmy za­przeczali świadomie, to by świadczyło, że bardzo powierzchow­nie te rzeczy pojmujemy i że oddalamy się od Niepokalanej.

Musimy oddać naszą wolę Jej woli, aby Ona przez nas mogła działać swobodnie. Co jest Jej wolą — wiemy — bo jest nią święte posłuszeństwo. Wtedy, kiedy się jasno wie i wykonuje, człowiek czuje się bardzo szczęśliwy. Są i inne rzeczy trud­niejsze. Nie wszystko zależy od naszej woli. Starajmy się, by nie było złej woli (31).

 

USUWANIE NIEDOSKONAŁOŚCI

 

WALCZYĆ Z GRZECHEM

Gdzie jest Niepokalana, tam i diabeł się wścieka. W Piśmie świętym jest napisane: „Ona zetrze głowę twoją, a ty czyhać będziesz na piętę Jej“. Jest ciągła walka przeciw Niepokalanej.
Dlaczego tak jest?
Już to samo, że Ona jest Niepokalaną, a on jest skalany, nie może być zgody. Musi być walka i ciągła walka

.Grzech nie jest niczym innym, jak niezgadzaniem woli swojej z wolą Bożą. Dobro polega na zgadzaniu naszej woli z wolą Bożą. Ona dlatego jest Niepokalana, bo pragnie spełnienia woli Bożej.

Od tego czasu zaczyna się nienawiść szatana ku Niepokalanej.
To było okazją, że on stracił niebo. Nie chciał służyć, chciał sam sobie zrobić niebo. Tymczasem zapomniał, że co miał, od Boga było.

Stąd pycha jego i pokora Niepokalanej — grzech jego i czy­stość Jej; stąd też i walka.

W każdej duszy powtórzy się ta walka i to tym bardziej, im istota miłości, tj. zjednoczenie woli naszej z Jej wolą, będzie się pogłębiać. Niech więc nikt nie myśli, że nie będzie pokusy, przeciwności. Tylko, że dusza Niepokalanej oddana w głębi czuje się nienaruszoną. On tylko na piętę czyhał będzie, za bary duszy nie weźmie. Ale trzeba ufność w Niepokalanej poło­żyć, nie ufać sobie. Wówczas każdy wysiłek diabła będzie zasługą dla duszy (32).

W sprawię życia nadprzyrodzonego bez pomocy Bożej nic zrobić nie potrafimy. Wysiłki pracy nad sobą są owocem łaski. Nie ma więc powodu do zniechęcenia z powodu upadków. Je­żeli zdarza się nam dużo większych upadków — to dowód, że mamy jeszcze dużo miłości własnej.

Upadki wykorzystujemy w tym celu, w jakim Pan Bóg je dopuszczać żebyśmy się upokorzyli, żebyśmy się nie denerwowali, ale poznali nędzę życia. Gdybyśmy byli pokornymi, Pan Bóg nie dopuściłby żadnego upadku. Matka Najświętsza przez całe życie była pokorną. Znała jednak swoją godność i uzna­wała wielkie rzeczy Boże. Nie na tym polega pokora, żebyśmy nie uznawali łask, lecz żebyśmy ich sobie nie przypisywali. Jeśli dusza uważa się za coś lepszego od innych — wtedy upada.

Upadek jest zawsze z powodu braku pokory. Prośmy Ją, by nam dala łaskę pokory, żebyśmy nie potrzebowali takiego lekar­stwa. jakimi są upadki, które przecież sprawiają przykrość Panu  Jezusowi (33).

I z naszej strony winniśmy się starać, by to naczynie — dusza nasza — była wypróżniona, była pokorna. Tak jest, pokora jest źródłem wszystkich cnót, jak znów pycha źródłem wszystkich grzechów. Pierwszy grzech jest grzechem pychy. I Pan Jezus
mówi: „Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca“.

Żeby sobie zapewnić jak najobfitsze łaski, trzeba się starać o głęboką pokorę, uznawać, że sami z siebie jesteśmy niczym. Cały świat Pan Bóg z niczego stworzył — jest on dziełem Bo­żym. Każdy dobry uczynek od Pana Boga pochodzi — i to są Jego własne dary — które On w niebie koronuje. Wszystko, czym jesteśmy, od Boga jesteśmy: co możemy, od Boga może­my; co czynimy, od Boga czynimy.

Św. Teresa mówi, że nie jest prawdą mówić, iż cnót nie ma­my od Pana Boga. Pokora bowiem polega na tym, żeby uzna­wać dary w sobie, iż są istotnie Bożymi i pobudzać się do  wdzięczności. (34).

 

 

WYKORZENIAĆ WADY

W życiu wewnętrznym są wady, które trzeba pousuwać, wy­korzenić. Do tego zmierzają rozmyślania, rachunki sumienia, aby poznać wady, poznać cnoty i do Pana Jezusa się upo­dobnić.

Jest to walka z samym sobą i dlatego taka trudna. Łatwiej jest rozwijać działalność na zewnątrz niż walczyć z umiłowa­nymi swoimi wadami. Miłość własna kocha te wady i nie chce ich się pozbyć. Te wady umie nawet pokryć cnotami. Na przy­kład kto nie chce słuchać, to mówi o niezłomnej woli i cha­rakteru, kto ostygł w modlitwie, myśli o pracy zewnętrznej, a miłość własna potrafi to brać za cnoty.

Taka wada jest jakby szkodliwą rośliną. Odciąć łodygę, to z korzeni wyrośnie druga, wyrwać korzeń, zostaną w ziemi drobne korzonki i znów po niejakimś czasie odrosną. Wady zawsze odrastają i zawsze trzeba je wyrywać jak odrosną (35).

Po rekolekcjach zapytał mnie jeden z braci, jak rozpoznać wadę główną, bo nieraz w tym względzie tak trudno jakoś. Jest to zagadnienie bardzo ważne. Wadę główną rozpoznać musimy, by z nią walczyć, a w walce — zdobyć odwrotną jej stronę — cnotę.

Pomaga ku temu stały spowiednik, bo on zna duszę. Ale nie trapić się, jeśli ktoś nie odróżni dobrze wady głównej. Choćby przeciwko innej walczył — nie szkodzi, bo i wtedy wada główna osłabnie. Jeszcze jeden sposób. Mianowicie w Ameryce przy karczowaniu lasów pomagano sobie podpala­niem. W walce duchowej możemy podpalić te wady ogniem miłości Bożej. Wtedy wszystko się spali.

Co do ognia miłości Bożej — ten podsyca się ofiarą. Tylko ofiara jest owym drzewem, które ma spłonąć na ołtarzu, mi­łości Bożej. Tak, ofiara to konieczny warunek miłości. Bez ofiary nie ma postępu w życiu Bożym. Bez ofiary — miłość nasza zamiera…

Ofiarą i mdłością spalamy nasze wady. Pan Jezus powiedział Magdalenie, że odpuszczają się jej grzechy, bo wiele umiło­wała. Im większa miłość, tym większe oczyszczanie z wad. Gdy miłość bezbrzeżna — oczyszczenie nie ma granic i wtedy dusza upodabnia się do Niepokalanej (36).

 

 

WALCZYĆ Z POKUSAMI

Bądźmy przygotowani na to, że pokusy będą i być muszą; gdyby ich nie było, nie byłoby zasług. Trzeba nam tylko z ni­mi walczyć i przy pomocy Niepokalanej je zwyciężać.

Oto sposoby walki:

Przede wszystkim cierpliwie je zwalczać.
Przychodzi pokusa szorstkiego odniesienia się do jakiegoś współbrata — odnieść się do niego w sam raz łagodnie; albo nie chce się czegoś wykonać, do czego posłuszeństwo wzywa — zrobić to i zrobić dobrze, co posłuszeństwo nakazuje.

Gdy jednak przychodzi pokusa przeciwna wierze, szóstemu przy­kazaniu, nadziei itp., wtedy nie brać się za nią za bary, ale raczej odwrócić myśl do czego innego. Ważną tu jest rzeczą, by odwrócić myśl od pokusy natychmiast. Spokojnie, ale na­tychmiast.

Wiedzą o tym dobrze strażacy, że jeśli się ognia nie ugasi w zarodku, to potem i walka trudniejsza i następstwa pożaru bywają poważne. Tak samo ma się rzecz z tego rodzaju poku­sami.
Musimy się dostosować do wskazówek Ojca św., który mówi: aby usuwać okazje, po prostu z daleka omijać te różne rzeczy, co by mogły chociażby z dala nam zaszkodzić. Z obowiązku jednak nieraz trzeba się zetknąć z ludźmi. Wtedy starać się o wzmocnienie wewnętrzne. Najlepszym takim wzmocnieniem — to nieufanie sobie, nieliczenie na swoje urobienie duchowe, a ufanie bezgraniczne Niepokalanej i uciekanie się do Niej. Ona niezawodnie nam dopomoże. Gdy się ma do czynienia z osobami innej płci, to raczej mniej, niż za wiele grzeczności; sprawę załatwić krótko i węzłowato i unikać miękkości.

Waż­nym też jest, nie bać się pokus. Diabeł jako duch jest sprytny, ma umysł daleko bystrzejszy od nas, ale przy pomocy łaski Bożej, przy pomocy Niepokalanej myśmy dużo od niego potężniejści, Jeżeli nie może nas doprowadzić do upadku, to przy­najmniej stara się opóźnić nam bieg w doskonałości, ale nie dajmy mu tej satysfakcji, gardźmy nim i zaufajmy całkowicie Niepokalanej, a ataki kusiciela przyczynią się tylko do zwięk­szenia naszych zasług.

Pamiętajmy i o tym, że najwięcej w walce z pokusami osiąg­niemy modlitwą i częstymi aktami strzelistymi — jest to bo­wiem broń niezawodna i pewnie prowadząca do zwycięstwa. Wspomagajmy się wzajemnie tą potęgą modlitwy, osolomą po­kutą i połóżmy całą naszą ufność w Niepokalanej a wówczas będziemy spokojni o wyniki tej walki.

Żadna pokusa nie jest grzechem. Chociażby pokusa trwała nie wiem jak długo, nie jest bynajmniej grzechem, ale owszem, jak się dusza opiera, jest polem do zasług.

Co do sposobu walki, to nie bawić się w wątpliwości i ner­wowość, ale ze spokojem oddać się Niepokalanej i nic sobie z tego nie robić, po prostu nie mieć na to czasu. Być zajętym  czym innym. Czasem się ktoś martwi i trapi. Więc nie trzeba się tym martwić i niepokoić, bo szatan chce tylko duszę tak wymęczyć.

Powtarzam więc, że żadna pokusa nie zrobi duszy żadnej szkody, o ile z naszej strony nie ma na to zezwolenia (37).

 

NIE ZNIECHĘCAĆ SIĘ

Na pewno każdy z was już odczuł mniejsze czy większe znie­chęcenie. I nieraz trapią się dusze, czy to jest winą. Nawet święci odczuwali zniechęcenie. Św. Paweł, który z takim zapałem pracował, później pisze, że mu obmierzło to życie. Taka chwila i na niego tez przyszła. I to nie jest żadna niedoskonałość, na to wskazuje nam przykład Pana Jezusa, który w Ogrój­cu radości przecież nie czuł. Wielu męczenników z uśmiechem na ustach umierało, a Pan Jezus na krzyżu wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił“.

Św. Teresa miała takie chwile, że kochała tak, jakby nie kochała, wierzyła tak, jakby nie wierzyła, a jednak została wielką świętą. Te zniechęcenia i pokusy przyjść mogą i to nie będzie jeszcze żadną niedoskonałością. Mają je ludzie żyjący w świecie, ale i w klasztorze mogą kogoś trapić i to nieraz przez długie lata; czy to przeciwko wierze, czy przeciwko na­dziei i miłości, czy nawet wszystkim przykazaniom!

Co wtedy robić? Gdy taka burza przyjdzie, co wtedy czynić? Mamy sposób ogólny, łaskę Bożą. Nadzwyczajne burze trzeba nadzwyczajnej łaski i do Niepokalanej Pośredniczki łask trzeba szczególniej zwracać się, do Niej po tę łaskę się uciekać.

Gdy burza spotka okręt na morzu, on nie staje, nie szarpie się, ale spokojnie płynie dalej. Dlatego nie byłoby dobrze, by taka dusza niepokoiła się tą wewnętrzną burzą. Niech ta po­kusa doświadczy, jak długo wola Boża zechce, nie pragnąc z tego się wyrwać prędzej niż to będzie Wolą Bożą. To jest ogromnie ważne, żeby dusza nie straciła wtedy pokoju. W ogó­le dusza nie powinna nigdy tracić pokoju. A jak ten pokój straci pierwszą rzeczą jest go odzyskać. W mętnej wodzie łatwiej się łowi ryby, lak samo i diabeł w niepokoju może coś zyskać.

Niech więc Niepokalana kieruje, jak się Jej podoba, a nie jak nam. A przede wszystkim potrzebny jest ten pokój i w po­ciechach i w oschłościach, zniechęceniach i pokusach.

Nawet w razie grzechu, pierwsza rzecz, to odzyskać pokój: wzbudzić żal doskonały, wyspowiadać się i znów iść dalej. Do żalu do­skonałego trzeba łaski, więc do Niepokalanej zwrócić się całą duszą, żeby nam dała tę łaskę, by natychmiast odzyskać pokój. Zniechęcenia więc i pokusy nie są żadną winą i oczyszczają tylko duszę, jak ogień oczyszczają tylko duszę, jak ogień oczyszcza złoto (38).

 

PIELĘGNOWANIE CNÓT

Wszyscy ogrodnicy czyszczą, karczują ogrody, zasiewają kwia­ty lub warzywa. My również powinniśmy plewić ustawicznie i wyrzucać chwasty z naszej duszy.

Ale stale plewić i wyrzucać — to nie wystarcza. Trzeba zasiać kwiaty cnót, aby wzrosły i zakwitły. Do rozwoju kwiat­ka potrzebne jest słońce, rosa. Gdy słońca i rosy nie będzie, kwiatek nie urośnie, jeżeli jest naturalne światło w pokoju, widzimy, że powietrze jest bardzo czyste. Natomiast gdy pro­mień słoneczny padnie, zauważymy, że w powietrzu znajduje się niezliczone mnóstwo pyłu. Tak samo i w duszy, gdy po­siada ona dużo światła Bożego widzi coraz lepiej ten kurz, który ją przyprósza.

Z duszą jest więc to samo. Żeby mogła wzrastać duchowo musi ją ogrzewać słońce i musi posiadać rosę łaski. A tym słońcem i tą rosą nie jest co innego, jak Niepokalana i tylko Niepokalana, bo Ona jest Pośredniczką wszystkich łask.

Aby w duszy kwiaty cnót zakwitły, muszą być ogrzane świa­tłem Niepokalanej. Tak jak dziecko rozumie i czuje instynk­townie, że rozwinie się przy matce, tak i dusza inaczej się nie rozwinie, jak przy Matce Bożej. Musi ssać pokarm z Jej piersi aby żyło.

I sami to praktycznie odczuwamy, że gdy nasz stosunek do Niepokalanej ochłodzi się, opadamy duchowo. Szatan to wie doskonale, dlatego wszelkimi sposobami stara się oddalić nas od Nabożeństwa do Matki Bożej. Podsunie najświętsze inne, byle nie do Niej, bo wtedy łatwiej sobie poradzi.

Oddajmy się jednak bezgranicznie Niepokalanej, nie stawiajmy granic mi­łości względem Niej, wówczas sprawdzać się będzie to, co w Pi­śmie św. napisano: „Ona zetrze głowę twoją, a ty czyhać będziesz na piętę Jej“. Diabeł może tylko na nas czyhać, ale ostateczny wynik zawsze: „Ona zetrze” (39).

 

W OBECNOŚCI NIEPOKALANEJ

Przede wszystkim nie możemy dopuścić do tego, by w prak­tycznym naszym życiu wytworzył się pogląd, że pomiędzy nami a Niepokalaną istnieje dzieląca nas przestrzeń. Musimy być przekonani, że Niepokalana nie tylko króluje w niebie, nie tylko objawia się w Lourdes, lecz że przebywa pośród nas. Ona widzi nas, przenika tajniki naszego serca, nie obce są Jej nasze myśli. Niepokalana żyje i króluje w naszej duszy.

Zmysłami trudno zbadać tę sprawę. To jest świat ducha, dający się ująć jedynie wiarą.

Niepokalana żyje w nas. Nie jest Ona jednak obojętna na sprawy naszego życia, lecz działa ciągle w naszej duszy przez natchnienia. Jest Ona bowiem Matką Łaski Bożej, Pośredniczką łask wszelkich… Łaski oświecenia, jakie w każdej chwili dnia otrzymujemy od Niej pochodzą. Trzeba tylko chcieć słuchać głosu dobrej Tej Matki, słuchać w cichości, pokorze i milczeniu.

Również głos sumienia, odzywający się w naszej duszy — to także Jej łaska. W życiu spotyka nas wiele rzeczy, niezależ­nych od naszej woli. Pan Bóg dopuszcza nieraz i zło, aby osiąg­nąć w nas jeszcze większe dobro. Możemy powiedzieć, że z woli Niepokalanej to się stało.

Wszystko co nas spotyka w życiu, od Niej zależy. Jak bar­dzo ta prawda uspokajająco działa na duszę. Wola Niepokalanej. Co Niepokalana na nas dopuszcza, o to tylko dla dobra naszego i dla większej chwały Bożej (40).

 

WIARA

Na tym świecie ma być życie z wiary. Gdyby tu było widze­nie i słyszenie, wiara byłaby niepotrzebna. Jeśli zaś nie byłoby wiary, to gdzie za nią zasługi. Pan Jezus powiedział do Toma­sza: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (41).

Różnica między duszą żyjącą rozumem, a z wiary, jest bez przesady nieskończona. Bo ta druga żyje wedle rozumu Bożego, nieskończonego. O ile dusza żyje z wiary, o tyle podnosi się do porządku nieskończonego, wyższego ponad porządek naturalny. Ona się boskim rozumem, wolą i potęgą kieruje. Rozum naturalny może być nawet geniuszem, ale zawsze będzie skoń­czony. W praktyce dusza żyjąca z wiary zdaje się na wolę Bożą, ufa Panu Bogu. Wie, że Pan Bóg lepiej wie, co jest do­bre, zdaje się więc we wszystkim na Jego wolę.

Ze swej strony robi wszystko, co może, resztę pozostawia Panu Bogu. I to jest źródło pokoju, którego nic przełamać nie może.

Jeżeli na chwilę zapomni się, ocknie się, znów powróci do oddania się woli Bożej i znów płynie w pokoju. Jest to pokój zwycięstwa nad zepsutą naturą. Starajmy się, byśmy dali Nie­pokalanej prowadzić, pragnęli tego, czego Ona sobie życzy (42)

Wszystko Jej oddaliśmy, więc cokolwiek jest naszego jest Jej własnością, a Jej sprawy są naszymi. Jej cnoty, zasługi :— są naszymi. Wszystko zależy od tego, jak my chcemy. Nie potrzeba nadzwyczajnych modlitw ani umartwień, ale tylko dać się Jej prowadzić.

Jeżeli są przeciwności, na przekór im iść i jeszcze bardziej zbliżać się do Niepokalanej — szczebiotać do Niej jak małe dziecko.

Wszystko zdać na Jej wolę — czy Ona chce nam dawać cukierki, czy karmić oschłością — na nic nie zważać, wolą być przy Niej, w Jej objęciach.

Droga Niepokalanej, mimo że jest nieraz krzyżykami i cier­pieniami usłana, nie jest jednak taka ciężka, niejasna. Zawsze to uczucie matki odczuwamy.

Dla okazania większej miłości ku Niepokalanej możemy so­bie zrobić z Niepokalaną kontrakt, w którym np. spojrzenie na figurkę, ta przeciwność, ten akt strzelisty, ta praca, będzie aktem odnowienia naszego Jej oddania. Wszystko jak chcemy, tak będzie. Jest tu zupełna swoboda i dusza czuje się nad wy­raz szczęśliwa, bo wszystko jest Jej własnością. Jeżeli Niepo­kalana uzna naszą intencję za tę czy inną osobę, to dobrze, a jeśli nie, to Ona sama przerzuci to na co innego. Nie potrze­bujemy się o nic martwić.

Życie nasze ma być przedłużeniem życia Jezusa i Maryi na tej ziemi (43).

 

NADZIEJA

Ufajcie, że od Niepokalanej otrzymacie i to na pewno to wszystko, co wam i do zbawienia i do wytrwania i do uświę­cenia będzie kiedykolwiek potrzebne. Przyjdą co prawda i burze, ale kto Niepokalaną szczerze miłuje, ten przejdzie przez wszystkie, choćby najbardziej niebezpieczne nawałnice zupeł­nie nietknięty, nieskalany grzechem (44).

Nic sobie nie ufajmy, ale też nie kładźmy granic ufności w Niej. W każdej trudności i pokusie do Niej się uciekajmy, a na pewno nie padniemy. Każde przedsięwzięcie Jej powie­rzajmy, a na pewno dopniemy tego, czego Ona chce (45).

Czasem przychodzi mi obawa o was, ale pocieszam się myślą, że Niepokalana o was bez porównania więcej pamięta, niż ja bym mógł sobie wyobrazić, a wy ze swej strony pragniecie całym sercem dać się Jej dowolnie prowadzić.

Przychodzi mi na myśl, czemu zamiast opowiadać o przygo­dach podróży powracam ciągle do Niepokalanej i miłości ku Niej, ale wy mnie, dzieci najukochańsze, rozumiecie, bo tegoż ducha jesteście.

Dzieci Najdroższe, w ciężkościach, ciemnościach, słabościach, zniechęceniach pamiętajmy, że niebo, niebo się zbliża. Co dzień o cały dzień bliżej… Więc odwagi, Ona tam czeka, by nas do Serca przytulić. A nie wierzcie diabłowi, gdyby chciał w was wmówić, że to niebo jest, ale nie dla was, bo choćbyście popeł­nili wszystkie możliwe grzechy razem, jeden akt miłości dosko­nałej zmywa to wszystko tak, że nawet śladu po tym nie pozostaje.

Najdroższe Dzieci, jakbym pragnął powiedzieć Wam, powta­rzać Wam, jak dobra jest Niepokalana, by na zawsze odsunąć ze serduszek Waszych smutek, upadek ducha lub zniechęcenie. Jedno „Maria“, wypowiedziane choćby z duszy pogrążonej w ciemnościach, oschłościach, a nawet nieszczęściu grzechowym, jakież echo wywołuje w Jej Sercu tak bardzo nas kocha­jącym. I czym dusza jest nieszczęśliwsza, pogrążona we wi­nach, tym bardziej troskliwą opieką otacza ją ta Ucieczka bied­nych nas grzeszników. I nie trapcie się nigdy, że nie czujecie tej miłości. Jeżeli chcecie kochać to już pewny znak, że kocha­cie, a chodzi tylko o miłość woli. Zewnętrzne uczucie jest też owocem łaski, ale nie zawsze idzie zaraz za wolą.

Czasem przyj­dzie Wam, Drodzy moi, myśl żałosna, jakby tęsknota, prośba, skarga… „czy też Niepokalana mnie jeszcze kocha“. Dzieci najukochańsze, ‚mówię Wam wszystkim i każdemu z osobna w Jej imieniu — zważcie: w Jej imieniu — Ona każdego z Was kocha, bardzo kocha i miłuje w każdej chwili bez żadnego wyjątku. To Wam, najdroższe Dzieci, powtarzam w Jej imieniu (46).

 

MIŁOŚĆ

Wiemy, że istota miłości zasadza się na woli. Wiemy, że miłość Niepokalanej cała jest miłością Jezusową. Św. Paweł zaleca dziewictwo, aby słudzy ołtarza nie dzielili miłości między stworzenia i Boga. Nie ma stworzenia, które by więcej umi­łowało Boga niż Niepokalana. Całą zatem miłość Jej oddajemy, w Niej i przez Nią Panu Jezusowi, a w Nim i przez Niego Bogu Ojcu. Ta miłość jest tym stawaniem się coraz bardziej Jej. W woli jest istota miłości. Jednak gdybyśmy powiedzieli, że jesteśmy głazami woli, to by nie było naturalne. Człowiek jest człowiekiem i posiada także uczucie. Wszystkie jego władze mają harmonijnie współdziałać z miłością. Gdyby ktoś oddał Niepokalanej wolę, a uczucie nie, to by słusznie mógł mieć wątpliwości, czy jego miłość jest prawdziwą. Mamy się starać o miłość coraz bardziej konkretną — życiową. Uczucie ma wzmacniać wolę, która jest słaba, nie chce się przezwyciężać, gdy chodzi o ofiary.

Taka dusza, która na prawdę kocha Niepokalaną, widzi, jak potrzebne są Jej figurki, które przypominają Niepokalaną. Przechodząc koło figurki, nie tylko zdejmuje czapkę, ale skła­da prawdziwy hołd. Cały dzień, w nocy, kiedy nie może zasnąć lub gdy się przebudzi, wzbudza akty strzeliste. Może sobie taka dusza pozwolić na czułość  – zapytać: Mamusiu moja, czy Ty mnie kochasz? Nikt tego nie widzi ani słyszy, a wewnątrz duszy jakżeż Niepokalana odnawia i odświeża miłość.

Co mam zrobić, żeby Ją kochać — będzie dalszym pytaniem. Ile wówczas światła przyjdzie do duszy. Nie myślmy, że tylko my będziemy mówić. Ona też będzie do nas przemawiać, bo jest w duszy (47).

Prośmy Ją o tę miłość wielką, o tę płomienną miłość, byśmy w miłości Bożej w Niej nie uznawali żadnych granic. Gdy Ona, Ona sama zawładnie naszym sercem, będziemy obojętni na rzeczy przemijające — przykre czy przyjemne… na sprawy łatwe czy trudniejsze. Wszystko przeminie miłość zostanie (48).

Kochaj Niepokalaną całym sercem, często do Niej się zwra­caj aktami strzelistymi, choćby tylko myślą, a Ona nauczy cię odpłacić się Panu Jezusowi bezbrzeżną miłością za miłość oka­zaną na krzyżu i w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza (49).

Jeżeli będzie taka miłość do Niepokalanej, będzie i miłość wzajemna. Wszelkie usterki i ścierania będą nas łączyć, bo przez nie dajemy sobie sposobność do okazania miłości ku Niepokalanej. Taka spójnia jest bardzo silna, dlatego że kiedy dusze zbliżają się do Niepokalanej, zbliżają się tym samym wza­jemnie względem siebie. Wtedy różnice charakteru i słabości wyrównują się (50).

Miłość wzajemna nie polega na tym, żeby nam nikt nigdy żadnej przykrości nie zrobił, ale na tym, abyśmy stawali się drugim przykrości nie sprawiać i nabrali wprawy w natych­miastowym i całkowitym przebaczeniu wszystkiego, co nas razi.

To znoszenie się wzajemne stanowi istotę wzajemnej miłości. Sw. Teresa pisze:„ Zrozumiałam, jak niedoskonale kocham sio­stry swe zakonne; o nie tak ukochał je Pan Jezus. Pojmuję teraz, że prawdziwa miłość polega na znoszeniu wad i błędów bliźnich naszych; na tym, aby się nie dziwić ich niedoskonałościom, a budować każdym najmniejszym objawem cnoty.

Zrozumiała, zwłaszcza, że miłość nie powinna nigdy być na dnie serca, bo: „żaden świecy nie zapala i nie stawia w skrytości, ani pod korzec, ale na świecznik, aby, którzy wchodzą, widzieli światło„. (Łuk.XI.35). Zdaje mi się, droga Matko, że to pochodnia ewangeliczna to znaczy miłość, która powinna roz­jaśniać i rozweselać nie tylko naszych najdroższych, ale wszyst­kich znajdujących się w domu”. I tak dalej pisze: „Słodki mój Jezu, wiem, że nie nakazujesz mi nic niepodobnego do speł­nienia: lepiej ode mnie znasz słabość i niedoskonałość moją: wiesz, że nigdy nie zdołam ukochać sióstr moich zakonnych tak, jak Ty je miłujesz, jeśli Ty sam nie będziesz ich kochał we mnie i przeze mnie. Chcesz mi wyświadczyć tę wielką łaskę i dlatego dałeś mi nowe Twoje przykazanie. O jakże drogim mi jest ono, bo daje rękojmię, że chcesz kochać przeze mnie tych wszystkich, których kochać rozkazałeś” (51).

Gorliwość pod względem miłości wzajemnej musi być jak najdalej posunięta. Nie na tym polega miłość, kiedy miłujemy tych, co nam dobrze świadczą, ale wtedy, kiedy dobrym za złe płacimy — to jest prawdziwa miłość. Do tego stopnia ją posunąć, żeby całkowicie przebaczać wszelkie urazy i nie czuć się urażonym w najmniejszym stopniu. Do tego stopnia to jest ważne, że Pan Jezus każe nam się modlić: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom„. To jest duch wszystkich chrześcijan i zważajmy na to, żeby nie było czegoś nie odpuszczonego. Jest to rzecz ogromnie ważna, bo my w tym Pana Boga miłujemy. Nie dlatego tak czynimy, że nam nic złego nie wyrządzono, ale znosimy przykrości dla Niepo­kalanej (52).

A miłujemy nie dlatego, że bliźni sympatyczny, pożyteczny, bogaty, wpływowy, a choćby nawet tylko, że wdzięczny. Za niskie to pobudki. Prawdziwa miłość wznosi się ponad stwo­rzenia i zatapia w Bogu. W Nim, dla Niego i przez Niego kocha wszystkich: dobrych i złych, przyjaciół i wrogów, do wszyst­kich wyciąga miłującą dłoń, za wszystkich się modli, za wszyst­kich cierpi, wszystkim dobrze życzy, pragnie szczęścia dla wszystkich, bo tak chce Bóg…(53)

Jeśli miłość towarzyszyć wam będzie poprzez życie i w mi­łości wzajemnej żyć będziecie, już tu na ziemi odczuwać będzie­cie przedsmak nieba.

Wszystko przeminie, wiara i nadzieja przeminą, miłość zo­stanie, z miłością wejdziemy w życie wieczne i w miłości roz­koszować się będziemy w niebie z Niepokalaną (54).

 

POSŁUSZEŃSTWO

Najlepszym sposobem kochania Niepokalanej jest pozwolić się Jej prowadzić we wszystkim przez św. posłuszeństwo. Jej wola jest zupełnie zlana z Wolą Bożą, a my starajmy się, by nasza wola coraz bardziej z Jej Wolą się zgadzała. Wtedy cho­ciażby uczucie nie odczuwało wcale miłości ku Niej, to jednak coraz większa istotna miłość będzie (55).

Wszystko polega na tym, aby w każdej chwili, w każdej oko­liczności dać się Jej prowadzić. Sprawdzianem tego jest posłu­szeństwo. Jeśli każdy objaw Jej woli, wyrażonej przez przeło­żonych bezpośrednio lub przez obowiązek pośrednio, spełniamy sumiennie bez ociągania się — jest to dowodem, że chcemy spełniać Jej wolę. Zważać musimy, aby nie zachodziły kon­flikty między Jej wolą a naszą (56).

Oddaliśmy się przez akt poświęcenia Niepokalanej na zupełną własność. Ona jest bez wątpienia najdoskonalszym narzędziem w ręku Boga, my zaś mamy być narzędziami w Jej niepokala­nych rękach.

Kiedy więc najprędzej, najdoskonalej zwalczymy zło na ca­łym świecie? Wtedy, gdy najdoskonalej damy się Jej prowa­dzić. I to jest najważniejsza i jedyna sprawa.

Powiedziałem — jedyna. Doprawdy, o nic innego każdy z nas starać się nie powinien, jak tylko o zgodzenie, dostosowanie, jakby zupełne zlanie swej woli z Jej Wolą, tak jak Jej Wola jest całkowicie zjednoczona z Wolą Bożą, Jej Serce z Sercem Jej Syna Jezusa.

Sprawa to jedyna, cokolwiek uczynimy, chociaż to byłby akt więcej niż heroiczny, wstrząsający podstawami wszelkiego zła na ziemi, o tyle tylko będzie miał jakąś wartość o ile będzie się w nim wola nasza zgadzała z Jej Wolą, a przez Nią z Wolą Bożą. Więc to jedno tylko, tj. zlanie naszej woli z Jej Wolą ma jakąś wartość — i całą wartość. To jest istotą miłości (nie uczucia, choć i to jest piękne), która ma nas zmienić przez Niepokalaną w Bogu, która ma spalić nas i przez nas podpalić świat i zniszczyć w nim, spalić wszelkie zło. To jest ten ogień, o którym powiedział Zbawiciel: „Przyszedłem puścić ogień na ziemię: czegóż chcę, jedno aby był zapalon“. (Łuk.XIII.49).

Ale sami musimy rozpłonąć, sami musimy nie ochłodnąć, lecz coraz silniej gorzeć, musimy się stopić, stać jedno z Bogiem przez Niepokalaną.

Całą więc uwagę na to i na to jedynie skupić musimy, by zjednoczyć się ściśle, stopić z ręką naszej Mistrzyni, naszego Wodza, by Ona mogła czynić z nimi, co Jej się podoba (57).

 

SPEŁNIANIE OBOWIĄZKÓW

Nie zapominaj, że świętość polega nie na czynach nadzwy­czajnych, ale na dobrym spełnianiu twych obowiązków wzglę­dem Boga, siebie i innych.

Żaden, nawet najświętszy stan nie zapewni ci uświęcenia duszy, jeżeli będziesz zaniedbywał obowiązki z tego stanu pły­nące.

W tych obowiązkach upatruj pewną wolę Niepokalanej, któ­rej spełnienie dowodzi twej ku Niej miłości, a w Niej i przez Nią ku Jezusowi i Ojcu.

Nawet modlitwa, pokuta i uczynki skądinąd same w sobie dobre, nie będą Jej miłymi, jeżeli one przeszkadzają ci do do­brego spełnienia twych obowiązków. W nich bowiem właśnie jest Jej wola (58).

Spełnienie obowiązków, spełnienie woli Bożej, w każdej chwili życia i to spełnienie doskonałe i w uczynkach i w sło­wach i w myślach, wymaga wiele wyrzeczenia się tego, co by nam przyjemniejszym w danej chwili się zdawało; i to naj­obfitsze źródło pokuty (59).

Mówią ludzie: czas to pieniądz. Chrześcijanie mówią, że czas jest takiej wartości, jak Przenajświętsza Krew Pana Jezusa, bo w czasie dokonało się odkupienie, w czasie możemy wzrastać nadnaturalnie.

Każdy może pozwolić się Niepokalanej prowadzić i wyko­rzystać te chwile jak najodpowiedniej. Jak dusza zaczyna się starać o chwilę obecną, zaczyna odkrywać nowe światy, skarby myśli, niedoskonałości itp., nawet szybkość wykonania się wzmaga. A co najważniejsze dusza zaczyna się oczyszczać, bo stara się, żeby się nie oderwać od ręki Niepokalanej. Zoba­czycie w praktyce, ile to daje duszy, kiedy się o tym pamięta. Jeżeli tą drogą pójdziemy, chwile będą najlepiej wykorzystane. Tak po prostu, jak Niepokalana wykorzystywałaby przez nas. Oddajemy się Jej, żebyśmy lepiej korzystali z tych chwil, żeby Ona za nas myślała i czyniła…

Chwila obecna nie zależy od tego, co będziemy czynić, tylko od tego, jak będziemy wykonywać czynności: czy z miłości Bo­żej, czy z miłości własnej (60).

Istota oddania się Niepokalanej nie polega na ciągłej pamięci o Niej, ale na woli. Tak więc dusza zajęta cala dobrym speł­nieniem swego obowiązku nie przestaje być własnością Niepo­kalanej i jej myśli słowa i czyny nie przestają być Niepoka­lanej, chociaż o tym nie myśli (61).

Polecajmy Niepokalanej, żebyśmy byli najlepszymi rycerza­mi w podbiciu samego siebie dla Niej i podporządkowaniu się Jej woli całkowicie, żebyśmy obowiązki osobiste i inne jak naj­lepiej spełniali. Zastanówmy się, jakżeśmy dotąd czynili? (62)

 

CIERPLIWOŚĆ

Trzeba dużo cierpliwości i ufności w Niej, a w trudnościach, cierpieniach dużo modlitwy. Albo wzywania Jej przesłodkiego imienia ,,Maryja”’, albo „Zdrowaś Maryja”, a w trudniejszych wypadkach i ważniejszych — cała cząstka różańca nie zawadzi. Tak każda trudność, czy cierpienie zmieni się na źródło zasług (63).

Nie trzeba się trapić, gdy przyjdą przeciwności, ale oddać wszystko Niepokalanej bez granic, zrobić spokojnie, co można i ufać, bezgranicznie Jej zaufać. Wiem, że nie zabraknie mi przeciwności, ni krzyżów, może nawet ciężkich, ale Ona wszyst­ko może. Piszę to nawet z własnego dotychczasowego doświad­czenia. Krzyże przeszkolą tylko, zasług dodadzą, zmiażdżą, ale wyniosą duchowo zarazem i nauczą nie ufać swym zawodnym siłom, ale tylko Niepokalanej, więc Pan Bóg z miłosierdzia Swego je zsyła.

Po co wszystko to piszę?
Bo na siebie samym doświadczyłem, jak mi czasem było ciężko, bardzo ciężko (64)

 

WIERNOŚĆ ŁASCE NIEPOKALANEJ

Niepokalana zstępuje na ziemię, jak dobra Matka pomiędzy swe dziatki, by im dopomóc do zbawienia duszy. A pragnie nawrócenia i uświęcenia dusz wszystkich bez żadnego wyjątku. Pobudza kochające Ją dzieci do współpracy ze sobą w warun­kach zwyczajnego, codziennego życia. Te Jej oddane dusze same Nią żyją, często o Niej myślą, serdecznie Ją kochają i sta­rają się rozpoznawać Jej życzenia, czy to wypowiedziane Jej własnymi ustami, czy też podane im w cichych natchnieniach wewnętrznych i rozpowszechniają tę Jej wolę, pociągając coraz to nowe dusze do Jej coraz doskonalszego poznania i miłości coraz serdeczniejszej, a w Niej i przez Nią do coraz gorętszej miłości Jezusowego Serca (65).

Czy nasze życie naprawdę, na serio dąży do świętości?

Tu nie wystarczy praca powierzchowna. Do tego celu powinny zdążać wszystkie nasze pragnienia i poczynania— do świętości większej, głębszej, przez Niepokalaną. Już nawet nieodpowiadanie drobnym łaskom hamuje ten postęp i jest stratą bardzo wielką. Pan Jezus mówi wyraźnie, żeby nie rzucać pereł mię­dzy wieprze, aby snać nie podeptały. Te drobne łaski są co prawda drobnymi, ale perłami. Dusza, która szczerze dąży do wielkiej świętości, powinna to ocenić. Czyż Pan Jezus może błogosławić takiej duszy, która depce jego cenne dary?

Więc te drobne perły, ale perły, starajmy się wykorzystywać. Niepokalana Sama to w duszy sprawi, o ile Ją szczerze o to  prosić będziemy (66).

Starajmy się we wszystkich sprawach tak zachować jakby Niepokalana sama to czyniła, co my czynimy (67).

Trzeba nam czuwania, jeśli chcemy, żeby serce było czyste i to czuwania stałego, ale spokojnego, które zauważy porusze­nia serca. Mogą być poruszenia dobre lub złe, zewnątrz lub wewnątrz — trzeba je sortować.

Zwyczajnie natchnienie Boże jest cichą laską, nie narzuca­jącą się. Na przykład Matka Boża pyta Bernadety, czy jej nie będzie za ciężko pójść na klęczkach i jeść trawę. Chce Ona, żeby dusza z miłości służyła, a nie ze strachu. Jeśli w sercu jest zagłuszenie — łaska odchodzi.

Natchnienia są nieraz bardzo konkretne. Tak jak pisarz pió­rem kieruje, tak łaska Boża duszą, ale tą, która jest panią w swoim domu.

Starajmy się o większe skupienie wewnętrzne (68).

Niech nasz stosunek do Niepokalanej będzie taki, jaki jest stosunek dziecka do matki — to wystarczy, to będzie najlepsze, najdoskonalsze nabożeństwo do Niej (69).

 


Św. Maksymilian Maria Kolbe–  Oddanie się Matce Bożej.  Wyd. i druk „ Rycerza Niepokalanej” – S. Severa (Roma) – Italia. SANTA SEVERA 1977 r.

Przypisy:
Pisma Ojca Maksymiliana Marli Kolbego, Niepokalanów 1957, 641, maszynopis,
w skrócie A l; Listy Ojca Maksymiliana Marli Kolbego, Niepokalanów 1960, 870, maszynopis, w skrócie A2; Przemówienie Ojca Maksymiliana Marli Kolbego,
Niepokalanów 1954, 458, maszynopis, w skrócie A3.
31) A3, 101
32) A3. 368
33) A3. 378
34) A3. 333
35) A3. 239
36) A3, 277
37) A3, 272

39) A3, 115
40) A3, 262
41) A3, 374
42) A3, 217
43) A3, 67
44) A2, 388
45) A2, 388
46) A2 430
47) A3, 329
48) A3, 278
49) A2, 381
50) A3. 101
51) A2, 493
52) A3, 218
53) Al, 325
54) A3, 321
55) A2, 381
56) A3, 67
57) Al , 455
58) Al, 205
59) Al, 210
60) A3, 289
61) Al, 566
62) A3, 289
63) A2. 445
64) A2, 438
65) Al, 188
66) A3, 212
67) A3, 26
68) A3, 376
69) A3, 43


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: