Jeżeli Bóg dopuścił do takich cierpień swojego Ukochanego Syna, to co dopiero ciebie? Czego możesz od Boga oczekiwać? Tylko czegoś podobnego, albo gorszego...
Jest to błąd myślenia prowadzący do groźnych konsekwencji. Spodziewanie się tego jest raczej wyrazem pychy i zarozumialstwa. Niejeden raz może czytaliśmy że Bóg zsyła nam tylko tyle ile możemy udźwignąć, więc raczej należy powiedzieć :
Marny prochu, jakiego ty cierpienia się spodziewasz? Miałbyś cierpieć jak Zbawiciel Najdroższy? Nie wytrzymałbyś nawet małej części tego.
Pan nasz Jezus Chrystus przyjął na siebie grzechy wszystkich ludzi od początku świata, a więc skala nieporównywalna do pojedynczych osób. I do tego trzeba pamiętać, że był to akt największej miłości, który powinien uczyć nas jak postępować i kochać Boga.
Powinieneś się raczej modlić:
Boże daj mi jakąś cząstkę cierpienia abym mógł uczestniczyć w Twojej męce, ulżyć Ci chociaż odrobinkę biorąc na siebie swoje własne grzechy. Przyjmę Panie wszystko co mi dajesz, bo wszystko co pochodzi od Ciebie jest dobrem nieskończonym.
Ludzie nie uczeni prawdziwej wiary, i to nie od 50 lat tylko dużo dłużej, stali się łupem modernistów. Zapomniano ze istotą wiary jest miłość. Taki błąd myślenia, że Bóg wymaga tylko cierpienia, że sensem wiary jest cierpienie bardzo dobrze został przez nich wykorzystany.
I nie chodzi tu o to, że nie ma cierpienia, bo ono tak, czy inaczej w życiu jest. Ale nie jest sensem wiary. A tym bardziej takie podejście, że każdego czeka męka podobnie jak Chrystusa, czyli ta sama skala cierpienia.
Rozejrzyjcie się dookoła siebie? Jakie cierpienia widzicie? Wyobraźcie sobie te choroby, gwałty, okrutne zbrodnie. wszystko co najgorsze i od czego najbardziej chcecie uciec. Czy to spotyka wyłącznie katolików? I to tych najpobożniejszych którzy oddają się woli Bożej? Ilu ich ogóle jest? Garstka w świecie w którym króluje przemoc. Choroba nie pyta czy jesteś katolikiem czy ateistą. Raczej zapytaj czy wierzysz i kochasz Boga, bo cierpienie dla ciebie jest czym innym niż dla reszty.
Istotą wiary jest zmartwychwstanie, nie cierpienie. Jeśli widzisz tylko krzyż, a nie cel, czyli zmartwychwstanie to nie jest to wiara tylko masochizm. Istotą jest miłość do Boga, dla której cierpienie nie jest już straszne bo za krzyżem widzisz zmartwychwstanie.
Musisz też dostrzegać miłość którą Bóg otacza ciebie, a nie cierpienie samo w sobie. Oddając się Bogu, idąc za Nim drogą krzyżową, odrzucając świat i szatana, wszystkie cierpienia spotykające każdego, często drobne bo takie tylko możemy wytrzymać stają się łatwiejsze do zniesienia, bo są drogą do zmartwychwstania. Sami wszystko wyolbrzymiamy strachem albo własną pychą. Dla człowieka wielkim cierpieniem jest np. nieporozumienie w pracy, konsekwencja pomyłki czy przykrego słowa. Nawet tyle ciężko nam znieść. Jesteśmy słabi. Popadamy w depresje i popełniamy samobójstwa. Jak tu porównywać z obelgami i mękami Chrystusa, a tym bardziej spodziewać się ich. Bóg daje nam tyle ile jesteśmy w stanie unieść, ale trzeba też zrozumieć że im bardziej oddalamy się od Niego tym mniej zniesiemy.
Wzrost samobójstw jest konsekwencja utraty wiary. Bez Boga jesteśmy tylko liśćmi spadającymi z drzew, zdanymi na łaskę wiatru.
Jeśli zgadzamy się z wolą Bożą często cierpienia unikamy, bo jest ono tylko narzędziem do hartowania naszych dusz.
Bóg nas kocha i jedyne czego chce, to doprowadzić nas do siebie po skutkach grzechu pierworodnego. To jest celem Boga, a nie zrzucanie na nas cierpień dla zasady, jak to wielu opacznie rozumie.
Miłość do Niego jest najważniejsza.
Niestety jedyny problem w tym że my sami tej miłości nie chcemy, Nie modlimy się o to żeby Boga bardziej kochać, nie staramy się Go poznawać coraz bardziej, tylko uciekamy wtedy jak trwoga. Bo „jak trwoga to do Boga”.
A moglibyśmy życiowych tragedii uniknąć właśnie gdyby nas Bóg nie musiał ciągnąć w ten sposób do siebie.
Moderniści wykorzystali w sposób bezwzględny i uderzyli w słaby punkt – ludzki strach. Stwierdzili – nie Bóg nie zsyła na was nieszczęść, Bóg nie chce chorób. Teraz chcą cię „uzdrawiać” rękami pseudo charyzmatyków. I najważniejsze, co wielu się bardzo podoba- Bóg nie karze, piekła nie ma. Widząc błąd jaki wkradł się w nauczanie katolickie wykorzystali go. Wyolbrzymili miłosierdzie a odrzucili sprawiedliwość.
Tu nie chodzi o to, że ci którzy piszą o cierpieniu, a robiło to wielu świętych nie mają racji. Bóg niech was chroni od takiego myślenia. Tylko o nacisk jaki został położony na jeden z aspektów wiary. Pozwolono wykreować wizerunek katolika jako pokutnika mającego żyć w biedzie i leżeć pod krzyżem, najlepiej na czarno ubranego. Wszelkiego rodzaju odstępcy, masoni itp. mieli w tym udział.
Spójrzcie na zdjęcia z Fatimy jak pokazali dzieci które z tak wielka miłością chciały cierpieć za grzeszników. W ciemnościach. Świetlisty akt miłości będący uosobieniem piękna oddania się woli Boga moderniści pokazali jako ponury obraz . W taki sposób niszczy się wizerunek katolika .
Cierpienie człowieka jako kara za grzechy jest niezaprzeczalną prawdą i jest one nieuniknione. Chociaż bardzo często dotyczy ono wiecznego potępienia po śmierci nie jest to wcale reguła. Żyjąc w grzechu żyjesz w ciemnościach które błędnie interpretujesz jako światło.
Lucyfer to jest karykatura światła. Takimi błędnymi ognikami na bagnach, które nie oświetlają prawdziwej drogi tylko dają ci złudną nadzieję prowadząca do zguby.
Im większa wiara tym więcej Bóg daje cierpienia. Twierdzenie które wywołuje obawy, że lepiej nie wierzyć; albo że lepiej do Boga się za bardzo nie zbliżać. A tak nie jest bo, oddalając się od Boga cierpimy o wiele bardziej. O tym natomiast nikt nie mówi, że bez wiary, albo będąc słabej wiary jesteś zdany na siebie, nie masz podpory duchowej .
Mając Boga żywego wierni opuszczają go dla bożków z drewna czy kamienia. Szukają czegoś co mają od ponad 2000 lat.
Wielu wiernych skierowała się w kierunku innych fałszywych religii szukając tam miłości, a odnajdując fanatyzm i sekciarstwo.
Chrześcijanie szukający miłości w hinduizmie czy islamie… czyż to nie okrutny żart. Niestety nie, to prawda.
Chrześcijaństwo jest radością zmartwychwstania i zbawienia. Ukochany Zbawiciel przeszedł straszne męki lecz w imię miłości przecież pokazał nam drogę którą mamy iść.
Patrzmy na krzyż jak na chwalę Zmartwychwstania. Czyż nie jest pełne radości życie w miłości do Jezusa Chrystusa?
Cieszmy się i radujmy że naszym udziałem stało się zbawienie, że Jego Najdroższa Krew sprawiła iż staliśmy się narodem wybranym.
Czyż to nie jest powód do radości?!
Oddanie się Jego woli powoduje, że trudy dnia codziennego i zmagania z nieprzyjaznym światem stają się jak nic nie ważny zadraśnięcie, na które nie zwracasz nawet uwagi.
Pamiętaj też że Bóg jest miłością czystą i sprawiedliwą, bo inną nie może być. Musisz odrzucić zakłamany przez szatana obraz miłości w wydaniu dzisiejszego kościoła modernistycznego, judaszowego .
Oni oferują wam miłość sodomską, nieczystą. Są jak nierządnica zdradzająca Oblubieńca z każdą sektą jaka istnieje na świecie.
Świat będzie cię zawsze nienawidził ponieważ szatan nienawidzi samego imienia Jezusa Chrystusa. Lecz kochając Zbawiciela masz Jego opiekę. Jego Matka nasza ukochana Królowa będzie przy tobie. Wtedy to co innych doprowadza do samobójstwa ciebie tylko umocni. Ty kroczysz kolejnymi stopniami w miłości ku Bogu, do Nieba.
Radością i miłością powinno być wypełnione twoje serce, a żadne cierpienie które jednak cię spotka nie będzie miało znaczenia.
Ohyda spustoszenia która zawładnęła dzisiejszym kościołem może cię smucić, bo tyle dusz zostaję straconych, ale nie załamywać. To oznacza że zwycięstwo Pana jest już blisko .
Odrzuć zgorszenie faryzeuszy i uczonych w piśmie.
WSTAN OTRZEP KURZ I OPUSC SYNAGOGĘ SZATANA
Idź z radością i Bogiem w sercu i duszy a może wielu nawrócisz bez słów, bo pójdą za twoim przykładem.
Arkadiusz Niewolski
Skomentuj