O przymiotach Boskiej miłości
I.
Miłość Boża trzy główne przymioty posiada: nieskończoną objętość, potęgę i bezinteresowność.
Co do objętości w stosunku serca ludzkiego, miłość nie zna granic, bo też i pragnień serca naszego pokąd żyjemy na świecie, nic w całej pełni zadowolić nie może. Czasem wprawdzie stawiamy granice tym naszym pragnieniom; lecz wówczas serce milczy, a przemawia głos rozumu, wiary, albo też pewna przewaga w obliczeniu tej lub owej korzyści. Wszystko to w stosunku do stworzeń da się ograniczyć z łatwością; lecz co do miłości naszej względem Pana Boga, ani rozum, ani wiara, ani żadne w świecie obliczenia nie potrafią oznaczyć możliwych granic; przeciwnie, nawet tak rozum jak i wiara, każą nam w miłości dla Boga wszelkie usuwać granice.
Co do innych przedmiotów, które same z siebie nic nie znaczą, a których wartość na tem polega jedynie, że od Boga pochodzą i że Bóg nas nimi obdarzył: te nie mogą i nie mają najmniejszego prawa ograniczać naszej miłości ku Bogu, choćby przedstawiały nam jak największe doczesne korzyści, tak więc w stosunku do Boga, do tej Istoty nieskończenie pięknej i doskonałej, miłość nasza powinna dążyć o ile tylko siły jej na to pozwolą, do nieskończoności; tak dalece, że jak święty Bernard utrzymuje: Miarą naszej miłości ku Bogu jest to właśnie, że powinna być bez miary.”
A jeżeli jakiekolwiek granice stawiać jej musimy, pochodzi to z naszej nędzy, niedoskonałości i ograniczenia słabej natury ludzkiej, która do nieskończoności w znieść się nie jest w stanie. Ta słabość naszej natury i jej samo przez się ograniczenie we wszystkiem , daje jej właśnie możność i zdolność dążenia w uwielbianiu Boga, do nieskończoności.
Im bardziej dusza ukochała Boga, tem mocniej pragnie kochać Go coraz więcej;
serce przejęte głęboko ogniem miłości Bożej, nie potrafiłoby stawiać sobie granic i mówić: „Dotąd tylko ukocham, a dalej nie pójdę; na tę i na tam tą ofiarę godzę się chętnie, a więcej nic uczynić nie chcę”. Miłość oddaje Bogu wszystko, i wszystko pragnie Mu poświęcić; nic nie zachowuje dla siebie. Nie zna wahania ani też ludzkiej przezorności; nie oblicza, nie rozumuje wcale i nie obawia się skutków.
Tak też święty Bernard maluje nam ją temi słowy: „Gwałtownego porywu miłości nic powstrzymać nie zdoła, nie lęka się sądu, ani też nie podlega w pływowi jakiejkolwiek rady; nie słucha rozumu, ani nawet obawy zawstydzenia, lub hańby!”
Dusza wiernie miłości oddana, ślepo powodować się daje wewnętrznemu głosowi, który ją prowadzi i rządzi nią, według swej woli i upodobania. Często Święci posuwali tę miłość Bożą aż do szaleństwa. A przecież i Pan nasz Jezus Chrystus, podług słów świętego Pawła, ukochał Ojca Swego, aż do „szaleństwa krzyża„. I rzeczywiście dla rozumu ludzkiego jest to niepojęte wcale; Bóg staje się człowiekiem; przychodzi na świat maleńką dzieciną, w uniżeniu i najwyższem ubóstwie; poddaje się wszelkim dolegliwościom, nieodłącznym w tak młodym wieku; następnie podlega rozkazom stworzeń swoich i jest im we wszystkiem posłuszny; zarabia na życie pracą, albo też utrzymuje się z jałmużny; później naraża się na wzgardę, potwarze, prześladowania; znosi w pokorze i milczeniu wszelkiego rodzaju najstraszniejsze cierpienia i hańbę; umiera wreszcie jak ostatni ze zbrodniarzy sromotną śmiercią na krzyżu, aby dać dowód Ojcu Swemu i ludziom, do jakiego stopnia ich ukochał.
1 jak to wszystko w pojęciu ludzkiem da się wytłumaczyć?
Jedni wprost przeczą wszystkiemu, nie mogąc uwierzyć nawet w tak nadzwyczajną ofiarę; inni nazywają to niepojętym szałem, który jak dawniej oburzał pychę faryzeuszów i mniemanych mędrców żydowskich, tak i za naszych czasów, oburza pyszne i nieugięte umysły uczonych światowców. Lecz w pojęciu Boskiem i wiernych sług Kościoła, jest to najszczytniejsza z ofiar i najwyższy dowód miłości, jaki kiedykolwiek Bogu mógł być oddany ; Bóg Człowiek nie mógł kochać inaczej.
Jeżeli oblubieniec ziemski poświęca bez wahania dla przedmiotu swojej miłości, majątek, spokój, zdrowie, honor i życie nawet, — świat mówi, że to szaleństwo; i słusznie,—stworzenie bowiem nie zasługuje nigdy na tego rodzaju ofiary. Ale gdy dusza szlachetna, dla miłości Bożej wyrzeka się świata, bogactw, zaszczytów, przyjemności; jeżeli krzyżuje ciało swoje rozmaitego rodzaju pokutami; jeżeli gdy Bóg od niej zażąda, złoży Mu chętnie w ofierze zdrowie swoje, honor i życie; a nawet z natchnienia Bożego posunie się do tej najszczytniejszej ofiary, którą wielu świętych uczyniło, a między innymi święty Franciszek Salezy, gdy Bóg dopuścił na niego najstraszniejszą pokusę, jaka duszę kochającą Boga spotkać może—to jest myśl, że go w przyszłem życiu Bóg odrzuci od siebie. Otóż święty ten dręczony tą natarczywą pokusą, uczynił akt heroiczny zdania się na wolę Boga, temi słowy:
„Jeżeli o Boże wyrok Twej sprawiedliwości skaże mnie na odrzucenie i pozbawi tego szczęścia, abym Cię mógł kochać i wielbić przez wieczność całą; spraw, abym przynajmniej w tem życiu poświęcił się Twojej miłości, i kochał Cię nieprzerwanie całą gorącością mego ducha!“
Tego rodzaju ofiary, poświęcenia i wyrzeczenia się samych siebie dla Boga, szaleństwem nie są wcale; przeciwnie, można je nazwać prawdziwie świętą mądrością, łaską nadnaturalną, życiem najwięcej zbliżonem do życia Jezusa Chrystusa na ziemi;
ponieważ Pan Bóg zasługuje na największe ofiary; i nie ma nic takiego, czego moglibyśmy miłości Boskiej odmówić, lub jej się sprzeciwić; bo oddając Bogu wszystko, tem samem wszystko zyskujemy, i żadnej nie ponosimy straty; w samej miłości znajdując najwyższą nagrodę za wszelkie ofiary i poświęcenia.
II.
Drugim przymiotem miłości Boskiej jest jej siła i potęga ; potęga tak wielka, że nic się jej sprzeciwić i nic się jej oprzeć nie jest w stanie.
Ona to zwycięża i depcze wszelkie powaby świata, jak i podszepty szatana; ona panuje nad słabością ciała i nad namiętnościam i zepsutej natury; jej wpływ usuwa najbardziej zadawnione nałogi, skłania do pokory i uległości wobec Boga zbuntowane władze umysłu; zwycięża najgwałtowniejsze pokusy, i w reszcie osłabia, a nawet częstokroć najzupełniej wyniszcza, wszelkie poruszenia miłości własnej; potęga miłości na koniec, staje nieraz do walki nawet z Bogiem Samym, gdy na nią zsyła próby i doświadczenia, jak to mamy przykład z życia Jakuba.
Przypatrzmy się sile miłości Bożej w życiu męczenników świętych. My nie bylibyśmy w stanie znieść widoku ich męczeństwa; z trudnością czytamy opisy o tych strasznych męczarniach, które Oni jednak ponosili z radością. Przypatrzmy się dalej życiu pustelników i różnorodnych zakonów płci obojga, którzy tak chętnie i z taką gotowością podjęli ostre pokutnicze życie i wytrwali w niem do późnej starości. Weźmy przykłady z życia tylu sławnych pokutników, których straszne umartwienia, przejmują przerażeniem i trwogą wyobraźnię naszą i wydają się nam w prost niemożliwe, trudne do uwierzenia; albo też tych apostołów i misjonarzy, płonących gorliwością szerzenia wiary Chrystusowej w śród pogańskich, dzikich i barbarzyńskich narodów : żadna przeszkoda, żadne niebezpieczeństwa i trudy powstrzymać ich nie zdołały; a którzy w nagrodę za olbrzymią swoją pracę i poświęcenie mieli to jedno tylko pragnienie, aby przelać krew swoją dla miłości swojego Mistrza i Pana.
Przypatrzmy się na koniec tym duszom, oddanym życiu wewnętrznemu, które miłość prowadzi do zbawienia twardą i ciernistą drogą krzyża, a które dobrowolną ofiarą poddały się tym niewymownym cierpieniom, wiadomym tylko Bogu samemu, przez ludzi jednak niepojętym i niezrozumianym !
Miłość o tyle jest prawdziwą, o ile jest w zasadzie odważną i silną. Jeśli się trwoży, miesza i zraża jakąkolwiek przeszkodą, jeśli się cofa na widok grożących jej doświadczeń i cierpień; — znakiem to jest, że nie ma gruntownej podstawy, że jest bardzo niestałą i słabą.
Prawda, że wszystko zdobywamy stopniowo; tak samo i miłość niepodobna aby odrazu powstała w całej swej potędze i sile; błądzimy utrzymując, że jakaś dusza pozbawiona jest miłości Bożej, lub też kocha zbyt słabo, jeżeli nie jest jeszcze zdolną do bohaterskich czynów i jakichś nadzwyczajnych ofiar, wymagających wielkiej odwagi i męstwa.
Mała dziecina może być na swój wiek bardzo silna, jakkolwiek słabą jest w porównaniu dorosłego człowieka. Ponieważ jednak Pan Bóg, jako najrozumniejsza Istota, nigdy nie doświadcza nas nad siły, i żąda od nas tego tylko, co wykonać jesteśmy w stanie: zatem miłość nasza jest bezwarunkowo bardzo słaba, jeżeli w codziennych, drobnych i utarczkach życia, cofamy się przed tak małą dla Niego ofiarą, i radzibyśmy o ile, możności usunąć się przed tem, co nam nie dogadza, jeżeli nie jesteśmy poddani natchnieniom Ducha świętego, i w spełnianiu małych rzeczy, do których sposobności każda dostarcza nam chwila, wierni nie jesteśmy.
Miłość nasza jest słaba, jeżeli łatwo podpada zmianie i łatwo ostyga, przechodząc z gorliwości w stan zniechęcenia i martwoty; jeżeli zraża się najmniejszą trudnością i nie jest w stanie przezwyciężyć najlżejszej przeszkody; słabą jest i to bardzo słabą, jeśli w przypuszczeniu, że Bóg zażąda od niej jakiejś większej ofiary, brak jej tej silnej woli i chęci, oddania Panu Bogu bez namysłu wszystkiego, cokolwiek by zażądał.
III.
Trzecim przymiotem świętej miłości jest bezinteresowność zupełna.
Bezinteresowność tę święty Bernard nazywa miłością czystą i określa ją temi słowy: „Kto kocha miłością czystą, ten szuka jedynie ukochanego przedmiotu, a nie korzyści, jakie mógłby stąd osiągnąć„; jako to: dobra doczesne, a nawet i własne zadowolenie wewnętrzne, słodycze i pociechy duchowne.
Lecz ta bezinteresowność o ile jest wzniosłą i szlachetną, w dobrze zrozumianem pojęciu, o tyle byłaby błędną, gdybyśmy ją posunąć chcieli aż do tego stopnia, żeby serce nasze zobojętniało w pragnieniu posiadania Boga w wieczności; co jest przecież główną podstawą naszej miłości ku Bogu, i do czego obowiązani jesteśmy dążyć, jako do ostatecznego naszego końca. Jeżeli mówimy o pominięciu własnych widoków, żadną miarą tej myśli mieć nie możemy; bo posiadanie Boga jest celem naszych dążeń i wszystkich naszego życia zabiegów; sprzeciwiałoby się to woli Bożej, i wytkniętemu nam przez Boga przeznaczeniu; ale rozumieć tu mamy wszelkie inne uboczne sprawy, korzyści dodatkowe, do których nie jest przywiązane ani przymnożenie chwały Bożej, ani też nasze osobiste szczęście tak doczesne; jak i wieczne.
Ponieważ jednak wiara uczy nas, że przede wszystkiem powinniśmy mieć chwałę Bożą na celu, miłość przeto każe nam przekładać wolę Bożą nad nasze własne szczęście: tak dalece, że gdyby nam to dane było do wyboru i możliwość decyzji zależała od nas,—powinniśmy bez wahania sprawę Bożą na piewszem postawić miejscu, bez względu na własną korzyść.
Lecz podobny wypadek nigdy miejsca mieć nie może, bo chwała Boska najściślej z naszem szczęściem jest złączona; pozostaje nam tylko wszelkie nasze własne uczucia i pragnienia, poddać czyli podporządkować woli Bożej.
W nadzwyczajnych wypadkach tylko, jak to już wyżej nadmieniliśmy, ” Bóg doświadcza wyjątkowe dusze, i, aby z miłości ku Niemu złożyły mu ofiarę ze swego szczęścia przyszłego, ofiarę warunkową, to jest, jeśli tak się Bogu podobaćbędzie.
Taka to jest bezinteresowność i ta święta obojętność, jakich miłość domaga się od nas. „Wola i upodobanie Boże mówi święty Franciszek Salezy „jest głównem pragnieniem duszy, zupełnie a bezinteresownie Bogu oddanej: tak dalece, że w olałaby piekło z woli Bożej, jak niebo z własnego wyboru; a nawet i w takim wypadku wybrałaby piekło, gdyby widziała, że jakkolwiek Bóg zostawił jej zupełnie wolny wybór, wolałby jednak aby nie wybierała nieba!” „Jest to rzecz poprostu absolutnie niemożliwa , jak to ten sam święty w dalszym ciągu objaśnia;—lecz podobny przykład jasno nam maluje gorącą miłość tej duszy dla Boga która jednak pod ciężarem strasznych doświadczeń i pokus, nie jest w stanie dostrzec tej niemożliwości. Gdyby ją spostrzegła, gorycz zbolałej’ duszy jednej chwili zmieniłaby się w słodych i wesele, a ofiara jej w szelką straciłaby wartość; tak jak ofiara Abrahama nie miałaby znaczenia, gdyby był naprzód przewidział, że Bóg wstrzyma jego ramię, w chwili gdy je uzbrojone nożem na własne dziecko podniesie!
Lecz’podobnych doświadczeń zupełnej i bezinteresownej miłości, Bóg nie wymaga i nie zsyła na nas w zwykłem, codziennem życiu. Nie od nas to zależy, stawiać się w tak trudne położenia i wyszukiwać sposobności do składania Bogu tak nadzwyczajnych ofiar; tak jak i Abraham nie szukał i nie starał się wejść w to położenie, aby złożyć Bogu ofiarę z własnego syna.
Co do nas, starajmy się zadowolnić tem, czem nas Duch święty natchnie; i w codziennych życia wypadkach, oczyszczajmy ile możności miłość naszą ku Bogu, ze wszelkich osobistych widoków i poruszeń miłości własnej.
Jeśli na chwilę tylko w tej pracy spoczniemy, natychmiast miłość własna weźmie przewagę nad sercem naszem i starać się będzie odwracać naszą uwagę od dobroczyńcy, pocieszyciela i źródła wszelkiego szczęścia a natomiast zwracać myśli nasze ku osobistym widokom, jako to: nadziei nagrody, pociech wewnętrznych i rozmaitych korzyści tak doczesnych, jak wiecznych; obudzać w nas będzie nadmierne w tych przedmiotach zamiłowanie, przywłaszczanie ich sobie, jako rzeczy nam należnych, i szukanie ich wyłącznie dlatego, że nam sprawiają przyjemność i zadowolenie.
Wprawdzie podobne uczucia miłości własnej, w początkach występne nie są ; lecz bardzo nie podobają się Panu Bogu, z powodu ich nieczystej intencji, a także i z tej przyczyny, że jeżeli nie walczymy z niemi i nie stawiamy im oporu, powoli osłabiają w nas miłość ku Bogu, odwracając myśl naszą od źródła wszelkiego dobra i szczęścia.
Bóg nas stworzył w tym celu i jest Jego pragnieniem, abyśmy wpółpracując z Jego łaską, której wszystkim obficie udziela, tak za życia oczyścili miłość naszą ku Niemu, abyśmy po śmierci prosto do nieba przyjęci być mogli. Zostawia nas prawdzie w niepewności podczas życia na ziemi, bo chce abyśmy tem więcej zaufali Jego miłosierdziu, zdając się zupełnie na Jego świętą wolę; z gorącą miłością i dziecięcem zaufaniem zgodzili się na wszystko, cokolwiek nam przeznaczy.
Żąda jednak i wymaga, abyśmy z naszej strony pracowali o ile to w naszej mocy nad zdobyciem zbawienia wiecznego żyli jedynie tą nadzieją i tem pragnieniem , i wszystkie sprawy nasze ziemskie do tego celu kierowali.
Mówiliśmy już o tem, lecz nie szkodzi powtórzyć to raz jeszcze, że: aby dusza zaraz po śmierci do nieba przyjętą być mogła, jej miłość ku Bogu musi być nieodzownie i całkowicie wolna od wszelkiej, choćby najdrobniejszej skazy miłości własnej; a choćby nawet nie ciążyła na niej żadna wina grzechu powszedniego, jeżeli nie pozbyła się zupełnie za życia na ziemi, wszelkich odcieni własnej miłości: już to samo wystarcza, że musi nieodwołalnie przejść przez czyściec.
Bramy nieba bowiem zamknięte są dla wszelkich osobistych widoków, choćby w zasadzie najszlachetniejszych; tam panuje niepodzielnie tylko chwała Boża,w której stworzenie, własne swoje szczęście widzi; bo przez Boga i w Bogu jedynie szczęśliwem być może. Tam tow całej pełni zrozumiane będą słowa św.Pawła, że : „Bóg jest wszystkiem we wszystkiem !” Powinniśmy często i głęboko tę prawdę rozważać.
Pozostałe części Rozmyślań o miłości Bożej: TUTAJ
Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.
Codziennie wieczorem wspieramy osoby wyrażające swoje poddanie się woli Boga naszą modlitwą:
Niech się stanie wola Twoja! (Módlmy się)
„Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie…
CZYTAJ CAŁOŚĆ
Skomentuj