Rozmyślania o miłości Bożej (12) – O łaskach Bożych wypływających z darowania nam Najdroższego Syna


Rozmyślania o miłości Bożej (11) – Bóg Ojciec dał nam co miał najdroż­szego, w osobie Swego Jednorodzonego Syna

O niektórych łaskach wypływających  z tego daru.

I.

Przez zasługi Swego ukochanego Syna, który się stał Bratem moim, Bóg obsypuje mnie nieustannie obfitością łask Swoich, niezbędnych do mego uświątobliwienia, a tem samem do mego szczęścia tak doczesnego, jak i wiecznego. Szereg tych łask jest nieobliczony: w zakres ich bowiem wchodzą najpierw ogólne, właści­we wszystkim chrześcijanom; następnie szczegółowe, każdej duszy z osobna da­ne; łaski zwyczajne i nadzwyczajne, a przede wszystkiem wielka i nieoceniona łaska modlitwy, którą zawsze do woli rozporządzać mogę, i za pomocą której, jeśli z nią wiernie współdziałam, wszystkie inne udzielone mi będą, nawet ta najważniejsza, wytrwałości w dobrem do końca.

Właściwość tych łask jest zara­zem nadzwyczajna, bo jeśli przez złą wolę nie będę im stawiać oporu, w sku­teczności i liczbie z dniem każdym nie­mal pomnażać się będą: tak dalece, że wykonywanie wszelkich cnót i choćby najtrudniejszych obowiązków życia, z pomocą działającej we mnie łaski Bożej, wyda mi się łatwem, naturalnem i że się tak wyrażę, pełnem słodyczy; a powrót do złego niemożliwem prawie uczynią, nie tylko co do win cięższych, ale i najdrobniejszych dobrowolnych usterek.

Łaski te ścigają mnie nieustannie, nie zrażają się wcale moją opornością, i nie lękają się gorliwem natręctwem swojem mój fałszywy spokój, czyli lenistwo duchowe naruszyć. Łaski te na koniec towarzyszą największym grzesznikom, do ostatniej chwili życia, kiedy w niepokucie rozmyśl­nie zostając, o zbawieniu swojem sami już zwątpili.

Lecz cóż właściwie rozu­mieć możemy pod tym łaski wyrazem?
Jest to po prostu nadnaturalny wpływ i działanie Boże na mój umysł i na moje serce.

Tutaj też zastanowić się powinienem, i o ile to możliwe przypomnieć sobie, wszystkie osobiste łaski, któremi mnie Bóg obdarzył, od pierwszej chwili mego życia. Codziennych łask bowiem , nigdy zliczyć nie zdołam; ani tych niestety, które przeszły niepostrzeżone, i z których nie umiałem korzystać! Każda z tych łask, była dla mnie jasnym i niezbitym miłości Boskiej dowodem: bo każda okupioną została najdroższą ceną Krwi Jezu­sa Chrystusa!

Jeżeli je zbiorę i policzę wszystkie razem, czyż zdołam dostatecznie Bogu za nie podziękować? czyż zdołam je ocenić należycie? Gdybym był każdej tej łasce odpowiedział wiernie, jak to by­ło celem i zamiarem Boskim, dziś te wszystkie łaski pomnożyłyby się w nie­skończoność prawie! Lecz ta moja nie­wierność, bynajmniej hojności Boskiej nie umniejsza; jednakowo zatem  powi­nienem być Bogu za nie wdzięczny, i nieustannie Mu za Jego dobroć dla mnie dziękować.

 

II.

Przez wzgląd na mękę, śmierć i za­sługi ukochanego Syna Swego, Bóg za­chował mnie od piekła tyle razy, ile przez dobrowolne przestąpienie przykazań Jego zasłużyłem na to. Bezwzględny Władca mego życia i śmierci, po każdym moim grzechu śmiertelnym, będąc słusznie za­gniewanym, mógł jednej chwili pogrążyć mnie na wieki, w tej przepaści wiecznego nieszczęścia i kary! Ileż razy zasłużyłem
na to? 1 jak długo w tym stanie trwałem? Czyż zdołam to policzyć?

Aniołowie w niebie zgrzeszyli raz jeden; Bóg nie czekał i nie żądał od nich skruchy i żalu; i nawet nie zostawił im czasu i odpowiedniej sposobności; bunt ich jednej chwili i bez miłosierdzia został ukarany. Mógł i ze mną tak samo postąpić; i nawet nie miałbym prawa użalić się na to.

I któż to powstrzymał sprawiedliwy nade mną wyrok Boży? Krew Pana mojego Jezusa Chrystusa! Bóg za­chowując mnie tylokrotnie od kary pie­kielnej, wyświadczył mi takie same a nawet większe dobrodziejstwo, jakie w da­nym razie wyświadczyłby duszy potępio­nej lub szatanowi, gdyby im dozwolił wyjść z piekła na wolność i znów żyć dalej poza obrębem tego miejsca strasz­nego, ze szczęśliwą  możliwością pracowania dla Jego chwały i zbawienia swej duszy. Jakąż wówczas ów szatan, lub też dusza potępiona uczułaby wzglę­dem Boga miłość i wdzięczność, za tak nadzwyczajne dobrodziejstwo! Te same uczucia miłości i wdzięczności dla Boga, powinny i moje serce przepełniać za każ­dym razem, gdy po upadku grzechowym, zasłużoną karę potępienia Bóg w miłosierdziu Swojem odwrócić ode mnie raczył.

W rzeczywistości, w piekle jest ogrom ­na liczba potępionych, którzy mniej grzeszyli ode mnie! Własną swoją zgubę jednak, muszą wyłącznie sobie samym przypisać; a choć przeklinają sprawiedli­wość Boską, lecz nic jej zarzucić nie mogą. Dla mnie do tej chwili niebo zawsze jeszcze otwarte, a los i przyszłość moja, w moich rękach spoczywa!

Jakżeż potępienia godną byłaby niewdzięczność moja, gdybym nie ukochał duszą całą tak dobrego Boga i nie wielbił nieustan­nie niepojętego miłosierdzia Jego, że tylo­krotnie uchronił mnie od zguby, choć sam, dobrowolnie narażałem się na nią!

 

Jeżeli zaś mogę mieć nadzieję, że zachowałem niewinność moją i nie zasłu­żyłem na karę piekielną: to w tym wy­padku więcej jeszcze powinienem być wdzięcznym Bogu i kochać Go jeszcze więcej; bo to rzecz oczywista, że jedy­nie Bogu tę wielką łaskę zawdzięczam: wziąwszy bowiem na uwagę moją sła­bość, zepsutą naturę, niepoliczoną ilość rozmaitych pokus, tysiączne okoliczności i sposobności do grzechu, w które był­bym niezawodnie przez własną nierozwa­gę popadł, wreszcie pewien urok, jaki wywierają często złe mowy i złe przy­kłady: wszystko to byłoby niezawodnie naraziło mnie na niejeden ciężki upadek, gdyby niepojęta dobroć Boża nie była nademną czuwała, odsuwając niebezpie­czeństwa, i strzegąc duszy mojej jak własnej oka źrenicy.

 

III.

Przez wzgląd na Mękę i Krew jednorodzonego Syna Swego, Bóg przebaczył mi zawsze, ilekroć powróciłem do Niego; zapomniał grzechów moich i podług słów Proroka: „Rzucił je w głębokości morskie!” I każdej chwili gotów jest uczynić to samo, przebaczyć mi i za­pomnieć. Miłosierdzie Jego nieprzebrane a cierpliwość wielka! Nie zrażają Go wcale ani ciężkie i zbyt częste upadki moje, ani też dziwny mój w złem upór; byłem tylko szczerze za winy moje żało­wał i miał gorącą chęć poprawy, nie grze­szenia więcej.

Gdy w tem usposobieniu zbliżam się do Niego, otwiera mi zawsze Swe miłosierne Ojcowskie ramiona i zwra­ca mi łaskę Swoją, jakkolwiek wszechmoc Jego przewiduje, że Go znów niebawem obrażę i może ciężej jeszcze!

Czyż jest jakikolwiek ojciec na świecie który choćby najbardziej kochał dziecko swoje, byłby względem niego do tego stopnia pobłażliwy? Wszyscy zarzuciliby mu zbytek słabości, jeżeliby mu nie­ustannie przebaczał ciągle powtarzane błędy powiedzieliby słusznie, że tym sposobem ów ojciec sam upoważnia sy­na swego, aby go obrażał i nadużywał jego dobroci. Potęga miłości jednak na­szego niebieskiego Ojca, stawia Go po­nad wszystkie tego rodzaju możliwe oskarżenia i zarzuty, które ośmielają się Mu nieraz czynić sprawiedliwi nawet, jak to mamy przykład w owej Przypowieści o synu marnotrawnym. Miłość Jego i miłosierdzie przewyższają wszelkie nadu­życia grzeszników i moje, kiedy obrażam Go zuchwale, lekceważąc i przytłumiając w sobie słuszne wyrzuty sumienia i trwając uporczywie w złych nałogach moich, w tej nadziei, że otrzymam zawsze przebaczenie gdy Go o nie prosić będę.

 

Lecz najwięcej podziwiem a godną w tem postępowaniu Boga względem mnie jest ta okoliczność, że oddaliwszy  się przez grzech od Niego, już sam ze siebie bez szczególniejszej laski i pomocy Boskiej, nie mógłbym na drogę cnoty powrócić; zginąłbym bez ratunku, gdyby Bóg mnie nie uprzedził, nie wołał, i nie­przebraną dobrocią nie powstrzymywał przed ostatecznym upadkiem. Ileż razy w ten sposób postąpił ze mną! A moje serce wobec tylu dowodów Boskiej mi­łości, miałoby być tak twarde i nieczułe, żeby nawet nie oceniało tej troskliwej, ojcowskiej nade mną opieki?!

 

Trzy punkty w tym przedmiocie, odnośne do potęgi miłości Bożej względem istot stworzo­nych, są w prost niepojęte i niezrozumiałe.
Najpierw niewzruszona cierpliwość Boska, w znoszeniu naszych zniewag i rozlicz­nych grzechów; następnie łatwość z jaką przebacza nam zawsze, skoro tylko po­kutować chcemy; na koniec łaska uprze­dzająca, która nam dopomaga do powsta­nia z upadku, a bez której nigdy nie zdobylibyśmy się na krok stanowczy. Mi­łość i wdzięczność wszystkich stworzeń i wszystkich świętych w niebie, nie zdoła nigdy tej miłości Boskiej dorównać!


Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.

 


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Jedna odpowiedź do „Rozmyślania o miłości Bożej (12) – O łaskach Bożych wypływających z darowania nam Najdroższego Syna”

  1. Awatar Rozmyślania o miłości Bożej (13) – O dobrodziejstwach Bożych (Uwagi) – Niewolnik Maryi

    […] Rozmyślania o miłości Bożej (12) – O łaskach Bożych wypływających z darowania nam Najdroż… […]

    Polubienie

Skomentuj