Wniknijmy głębiej w Tajemnicę i uważmy, co nas też na wspomnienie Krwi Przenajdroższej przede wszystkiem uderza? Izali nie myśl, żeśmy Jej cześć najgłębszą powinni? Nie jest to relikwia, na którą poglądać mamy z podziwieniem i miłością—i całować ją z uszanowaniem dlatego, że była świątynią Ducha przenajświętszego oraz narzędziem wybranem od Boga do czynienia cudów; lub że to są kości ciało namaszczone niebiańską mocą Przenajświętszego Sakramentu, który je wzbudzi do życia w dzień chwalebnego zmartwychpowstania. Jest to coś nieskończenie wyższego, czego język wypowiedzieć nie zdolen.
Wypada nam Ją tylko wielbić—składając Jej hołdy adoracyi najgłębszej. Możemy przypuścić, że w pewnem miejscu obranem na niebo, albo w jakiej części przestrzeni mniej więcej od nas oddalonej, Bóg w obecnej chwili odsłania aniołom i świętym majestat Swój nieskończony. Któżby mógł pojąć wspaniałość tego niebiańskiego Dworu? Jest tam Ciało człowiecze, Dusza i Serce człowiecze Jezusa, owa światłość, chwała, słońce Boskiej Jerozolimy. Tam na tronie zasiada Marya Matka Boża, podobna do cichej gwiazdy nocnej, ukazującej się pośród słabnących promieni świetnie zachodzącego słońca— i nową zdobiącej się pięknością od blasku, który Je otacza. Tam-to miliony anielskich potęg, w przerażeniu i zachwycie, jaki w nich oglądanie Przedwiecznego sprawia, swą niedostępną uniżają wielkość.
Dreszcz bojaźni i odejścia od siebie przejmuje niepoliczone mnóstwo Świętych, tłumnie napływających w przestrzenie tej cudownej Świątnicy. I sama Marya w obliczu wszechpotęgi Bożej wzrusza się bojaźnią, na kształt wiatrem kołysanej trzciny. Serce Jezusa bije poszanowaniem i zachwytem; czerpie swą chwałę i szczęście w wyniszczaniu się przed niezmierzonością owych Boskich żarów, płonąc widocznie w ich jasnościach niedostępnych. Gdyby nam w obecnym stanie wnijść pozwolono do tego chwały mieszkania, umarlibyśmy bez wątpienia. Nie mamy sił dostatecznych na zniesienie ciężaru upokorzenia i wyniszczenia, koniecznych w niebie i nieoddzielnych od wesela jakiego tam zażywają. Zycie by się w nas zachwiało pod wzruszeniem poszanowania i bojaźni, któreby tętniły w duszach naszych jak uderzenia gwałtownie przyśpieszonego pulsu.
Lecz znamy granice przyrody naszej. Wiemy przynajmniej z teoryi, jakie upokorzenie przystoi stworzeniu, kiedy się znajduje w bezpośredniej obecności swojego Stwórcy. Możemy wyobrazić sobie najgłębsze uczucie adoracyi, będącej obowiązkiem duszy nieśmiertelnej i wolnej od grzechu, której-to adoracyi nie godzi się oddawać żadnemu stworzeniu, choćby też najwyżej wyniesionemu i najbliższemu Boga. Możemy też wystawić sobie, że w głębokiem uniżeniu klęczymy na obłokach niebieskich, że nasze oczy olśnione nadmiarem światłości, władze duszy ogarnione zdumieniem i weselem, myśląc o ogromie doskonałości Boskich, a uczucia serca jakoby pochłonione przez jedną z przepaści nieskończenie nowych, niezgruntowanej piękności Boga.
Wiemy, iżbyśmy powinni w uczuciach bojaźni świętej i podziwu z radością zmieszanego, upaść na twarze przed tronem Maryi, gdyby nam dano Ją ujrzeć w blasku królewskiego Jej Majestatu. Wiemy jednakże, że owe hołdy byłyby zupełnie innego rodzaju niż wyniszczenie, w jakiem byśmy stawić się mieli przed straszliwym Majestatem Boga. Lecz gdybyśmy dostrzegli kropelkę Krwi Przenajdroższej, jak perłę rosy błyszcząca na źdźble kalwaryjskiej murawy, lub jak bezkształtną i bezbarwną plamę na piasku Jerozolimskiej drogi, powinnibyśmy złożyć Jej cześć najgłębszą—takiem zupełnie przejęci uczuciem, jakiego byśmy doznali na widok niedostępnej chwały Przedwiecznego.
Zbytecznem jest jedno i toż samo tylekroć powtarzać, a jednak powtarzając to miljony miljonów razy i przez niezliczona lata, jeszcze byśmy nie zdołali przeniknąć duszy naszej całą rozciągłością tej prawdy tak nadzwyczajnej, tj., że każdej kropelce Krwi przenajdroższej oddawać powinniśmy cześć najgłębszą, jaką składamy samemu Bogu. Upadłszy tedy na kolana, skryjmy oblicze przed obecnością, Boga i w głębokiem milczeniu zastanawiajmy się dowoli nad tym artykułem wiary, tak ażby nareszcie do głębi dusze nasze przeniknął
Pod przepyszną roślinnością franciszkańskiego ogrodu niepodobna teraz odszukać purpurowych śladów Krwi Przenajdroższej, jeśli jakie po zmartwychpowstaniu Jezusa pozostały na kamieniach lub ziemi Gethsemanu; ale gdyby nawet widzieć się jeszcze dały, to i wtedy nie moglibyśmy oddawać im czci takiej, jaka się Bogu należy, one już bowiem przestały być Krwią Przenajdroższą.
Wszystko to, czego Jezus nie przydzielił do Siebie, wszystko, czego nie odebrał przy zmartwychwstaniu, zostało na zawsze odłączone od Osoby Słowa; a stąd, lubo najwyższego godne poszanowania, nie ma przecież prawa do czci naszej. Przeciwnie, gdybyśmy się byli znajdowali w Jeruzalem w piątek i sobotę poprzedzającą Zmartwychwstanie, wszędzie byśmy napotykali przedmioty—albo raczej obecność jednego Przedmiotu, który by po nas wymagał najgłębszego uwielbienia. Bruk uliczny, mundury legjonistów rzymskich, posadzka odwachu, wschody trybunału Piłata, kolumna biczowania, droga na Kalwaryą, drzewo krzyżowe, obuwie tłumu, odzież, powrozy, narzędzia, bicze i mnóstwo innych przedmiotów ubarwione były Krwią Przenajdroższą, a wszędzie aniołowie cześć Jej oddawali. Gdybyśmy tam wtedy byli i mieli świętą mądrość, jaką dziś wiara nam daje, bylibyśmy takoż obowiązani adorować Ją z nimi.
Lecz jakiż obraz świata wspomnienia te nam przedstawiają? Jakiż tajemniczy sposób obiera Stwórca dla zajęcia miejsca pośród stworzenia Swego! Jakiż pogląd na Boga znaleźć tu możemy! Jakie wyobrażenie o grzechu! Co za objaw wspaniałości naszego odkupu.!
Krew Boża, Krew ludzka Istoty niestworzonej; Krew, którą Ten co nigdy początku nie miał, zaczerpnął z żył Dziewicy Izraelskiej, ta Krew jest zapoznaną!!… a owa Dziewica, owa nieuznana Królowa wszystkiego stworzenia, znajduje się w tym samym grodzie, zatopiona w głębiach niezmierzonej boleści. Miljony aniołów w najgłębszej pokorze adorują po całej powierzchni krzyżowej drogi, tak zupełnie, jak gdyby tam a nie na wyżynach przestrzeni znajdowało się Niebo; i nie mylili się w rzeczy samej!…
Na każdem zaś z owych miejsc tak są skupieni, tak świętobliwie zebrani w sobie, iż rzekłbyś, że Istota Boska się podzieliła i że miasto jednego, wielu było Bogów!
Mimo-to, ludzie—ta wyłączna stworzenia cząstka, którą Krew Przenajdroższa szczególniej obchodzić miała—przechodzili ulice po tych purpurowych śladach, deptali stopami te czci Przedmioty, nic sobie, z tego nie robiąc. Aniołowie znajdowali się pod ich nogami, a oni nie wiedzieli o tem;… uwijali się tu i owdzie pośród labiryntu tajemnic, które ich zewsząd otaczały—których nagły objaw byłby ich o ziemię powalił i trupem na miejscu położył; z tem wszystkiem zostawali w najobojętniejszej niewiadomości.
Trudno nam w podobny stan rzeczy uwierzyć i z nim oswoić nasz umysł, a przecież jest to tylko odbicie każdodziennego postępowania naszego, odnośnie do niewidzialnej wszechobecności Boga między nami.
Bóg jest wewnątrz i zewnątrz nas, jest nad, pod nami i wkoło nas. Gdziekolwiek stąpimy, choćby dla spełnienia grzechu, tam wszędzie Bóg się znajduje. Jeśli rękę wyciągniemy, Bóg jest w naszej ręce; jest w powietrzu, w którem się ręka nasza porusza; a gdy taż ręka dotknie się czego, i w tem jeszcze znachodzi Boga. Jest On tam i wszędzie troistym sposobem: Istotą Swoją, Obecnością i Wszechpotęgą; każdym zaś z trzech owych sposobów, Jego Obecność rzeczywiściej w wszechświecie istnieje niż twardość w skale, wilgotność w wodzie lub stałość w ziemi.
Pomimo to, my sobie idziemy swoją drogą i podług fantazyi śpiewamy, oddajemy się próżnościom, tysiące spełniamy niedorzeczności, a to nie tylko w jakiej poświęconej świątyni, ale w samemże łonie Boga żyjącego.
Najcudowniejszym sposobem Tajemnica ta odsłonioną przed nami została w Krwi Przenajdroższej wówczas, kiedy się Ona po jerozolimskich ulicach szarzała. Nie potrzebujemy wszelako udawać się do Jerozolimy, nie potrzeba nam było żyć przed ośmnastą wiekami, by znaleźć Krew Przenajdroższą i Jej cześć oddawać.
Oto artykuł świętej wiary naszej, którego wźniosłość i wielkość taką nas napełnia miłością, iż się nam zdaje niekiedy, że nie zniesiemy upałów w sercach naszych płonącego ognia. Kiedy kielich zostaje podniesion w górę, wtedy… o tak! wtedy Krew Jezusa znajduje się w nim w Całój Swej pełności, uwielbiona i bijąca pulsami prawdziwego człowieczego życia. Krew, która niegdyś płynęła w grocie oliwnego ogrodu, która krzepła na biczach i rózgaeh. która posklejała włosy Zbawiciela i na nich się zeschła, która zwilgociła Jego odzież, która na koronie cierniowej zostawiła ślady, która zrosiła krzyżowe drzewo; Krew, którą On Sam pił w Swej własnej Kommunii na ostatniej wieczerzy; Krew, która nocy piątkowej z tak nieznaczącą na pozór rozrzutnością—oblewała bruk zdradzieckiego grodu, taż sama Krew jest żyjąca w kielichu, poleczona z Osobą Słowa przedwiecznego, którą my w najgłębszem wyniszczeniu ciała i duszy wielbić powinniśmy.
Promienie wschodzącego słońca dostając się do Kościoła oknami, padają przez chwilę na kielich odkryty, a w nim nieśmiałe i drżące światła ich odblaski, jakby między drogiemi igrają kamieniami. Oczy kapłana spoczywają na tern widowisku i zdaje się, że owa światłość aż w jego sercu się odbija, umacnia w nim wiarę, rozpłomienia miłość. Ah! bo w owym kielichu pod owemi tajemniczemi promieniami jest Krew Boża, prawdziwa Krew żyjąca, której najpierwsze źródło znajdowało się w niepokalanem Sercu Maryi. Kiedy Sakrament najświętszy jest złożon na naszym języku, w owej chwili, w owym akcie, na któren aniołowie pańscy mimo całej wielkości swojej z świętem zapatrują się drżeniem— i wtedy Krew Jezusa w całej pełności Swego uwielbionego życia krąży po Hostyi. Pod osłonami Sakramentalnej Tajemnicy kryje ową promienistą światłość, która w tejże samej chwili całą niebios przestrzeń tak niedostępną oświeca jasnością, jakiej miljony słońc nigdyby sprostać nie zdołały. Nie czujecie silnej pulsacyi Jej nieśmiertelnego życia. Gdybyście ją czuli, zaledwiebyście przy życiu ostać się mogli. Święty przestrach przerwałby wątek dni waszych. W tej bowiem przenajświętszej Hostyi znajduje się pełność Krwi Przenajdroższej: Krew Gethsemanu, Jerozolimy i Kalwaryi; Krew Męki, Zmartwychpowstania i Wniebowstąpienia! Krew naprzód wylana a potem odzyskana przez Zbawcę naszego. Jako niegdyś Marya nosiła Ją w Swem łonie, tak samo i wy teraz nosicie Ją w sobie. Znajduje się Ona w Sercu Jezusa, w Jego żyłach, w Ciała Jego Swiątnicy zupełnie tak samo, jak się w nich znajdowała w ciągu dziewięciu miesięcy, podczas których Zbawiciel był zamknięty w wiecznie błogosławionym Żywocie Swej Rodzicielki. i wierzymy w to wszystko, albo raczej o tern wiemy, bo zaledwie rzec można, że wierzymy tylko. A mimo to, miłość nasza tak jest słaba i tylu zmianom podlega!!…
Płomienie nasze są lodami, w porównaniu z wiarą tak nadzwyczajną. Krew Przenajdroższa znajduje się wszystka w Kielichu i Hostyi. Nie w części, ale w doskonałej zostaje tam pełni. Słusznie zatem święta powinna zdejmować nas trwoga, gdy pomyślimy jaką jesteśmy świątynią w chwili, kiedy przenajświętszy Sakrament w piersiach naszych spoczywa.
Lecz zwróćmy jeszcze myśl naszą ku nieprzeliczonym gwiazdom napełniającym Niebiosa. Pomnóżmy je miljonami miljonów razy. Przypuśćmy, że od nieskończonych już wieków są zamieszkanemi przez mnóstwo upadłych pokoleń. Nie posiadamy cyfer, zdolnych oznaczyć liczbę dusz znajdować się tam mogących, a mniej jeszcze dać nam wyobrażenie o niedocieczonej wielości grzesznych czynów, przez wszystkie one dusze i duchy spełnionych.
Ale to wiemy, że jedna tylko z owych kropli Krwi Przenajdroższej, które się w Ciele uwielbionem Jezusa znajdują, byłaby naddostateczną dla oczyszczenia owych niezliczonych upadłych stworzeń i rozgrzeszenia każdego z osobna grzesznika, z jego niezliczonych grzechów. Tak jest, z jednej kropelki wypłynąć by mogły owe potoki łask naprawczych i zbawiających niepoliczone światy; ta zaś kropelka nie utraciłaby tym sposobem najmniejszej nawet cząstki ze skarbów Swych zasług. Cena jednej kropli Krwi przenajdroższej jest poprostu nieskończoną; a stąd, najrozleglejsze przypuszczenia wyobrażeń w wynajdywaniu i obliczaniu istot potrzebujących odkupu, nigdy odpowiedniego nie dadzą wyobrażenia o Jej niejocieczonej wartości. Obfitość naszego odkupu mniej ją niestety! wydatną czyni. Przepaść miłości Bożej bogactw Jej rozpoznać nam nie dopuszcza! I któż nie widzi, że całej potrzebujemy wieczności dla poznania Jezusa,—albo raczej, że Go nigdy nie poznamy i że wieczne usiłowanie poznania Go, stanowić będzie szczęście wieczności naszej.
Lecz to nie cała jeszcze Tajemnica. Bóg żadną koniecznością zmuszony nie był do odkupienia świata Krwią Przenajdroższą. Mógł go był odkupić tysiącem innych sposobów. Wszechmoc Jego nie ma granic, a Jego mądrość jest niewyczerpana. Mógł pogodzić przebaczenie grzechu z nienaruszoną Świętości Swojej Czystotą, używając ku temu mnóstwa takich środków, o których ani my ani aniołowie najmniejszego nie mamy wyobrażenia. On jest niepojęty; znajdują się w Nim przepaście, których nie domyślamy się nawet. Jego samodzielna władza upoważniała Go do zbawienia nas bez Jezusa. Wszystkie jakich użyć mógł środki do naszego odkupu, drogiemi nam być powinny, z tem wszystkiem, któryżby z nich okazał się bardziej godnym wielkości Boga i miłości ludzi nad to rzeczywiste odkupienie nas przez Jezusa Chrystusa! I w tym jeszcze razie, Pan nasz mógł był nie przelać Krwi Swojej. Nic Go do tego nie przynaglało. Jedna łza, jedno chwilowe westchnienie, jedno spojrzenie do Ojcowskiego przesłane Tronu, byłoby dostateczne, gdyby tak chciały trzy Boskie Osoby.
Przelew Krwi zależał od Jego miłości. W pojęciu rzeczywistem i tąjemniczem, ten sposób odkupu był najgodniejszym Jego Przenajdostojniejszego Majestatu jako niemniej i najwłaściwszy do wywołania miłości w ludziach. Ileż-bo razy Bóg za normę postępowania Swego obierał to, co się bardziej naszym podobało sercom! Ileż razy, ukazawszy nam chwałę Swoją, i miłość ku nam jakby na rozstaju, poświęcił Siebie a naszym wygodził skłonnościom!!…
Krew Przenajdroższa jest niewidzialną, nie masz wszelako nic takiego w calem stworzeniu, co by Jej mocy zrównało. Ona jest wszędzie czyli działa wszędzie, bo właściwie twierdzić nie można, aby wszędzie obecną była.
Objawia się nam w owocach łaski, a więcej jeszcze objawi się w jasnościach chwały. Ale i Ją samą widzieć będziemy w Niebie, w uwielbionem Ciele naszego Zbawcy, -jakby w kryształowem niezrównanej światłości naczyniu.
Ta Krew należy do Jezusa Chrystusa, drugiej Osoby Trójcy przenajświętszej, lubo Jej dzieła są dziełami nierozdzielnej Trójcy. W Jej skuteczności i działaniu zawiera się najzupełniejsze i największe ze wszystkich objawienie doskonałości Bożych; za sprawą bowiem tej Krwi najdroższej, dobroć, sprawiedliwość i świętość Boga okazują się nam jawnie i w najświetniejszym blasku.
Takie są najpierwsze, uderzające nas o Krwi Przenajdroższej pojęcia. Są to postrzeżenia zwyczajne, z któremi nas wiara oswoiła.. Wrócimy do nich później jeszcze, a nawet wypadnie nam rozwinąć z nich niektóre na innem miejscu. Ponieważ zaś głębsze badanie prawd Chrześcijańskiej nauki użycza nam więcej wiadomości, zdolne jest rozjaśnić i zrozumialszem uczynić to o czem dalej mówić będziemy, przeto zamierzyłem kilka tu jeszcze zamieścić szczegółów.
Krew przenajdroższa czyli cena zbawienia naszego”. Druk. Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych. Warszawa. 1874.


Skomentuj