Wielokrotnie pisałem o tym, że moderniści, a nawet nazywający się tradycjonalistami usiłują za wszelką cenę znaleźć sobie człowieka na którym może się oprzeć. W przypadku modernistów – wyznawców dzisiejszego fałszywego kościoła jest to zrozumiałe, ponieważ oni z założenia są wyznawcami herezji, której nie mogą podeprzeć prawdą teologiczną, czy też Ewangelią. Bogiem też nie. Jak wiadomo oni wierzą we wszystkich bożków wymyślonych przez ludzi, a najbardziej we własne ja. Wielkość człowieka jest dla nich sprawą nadrzędną. To jest sprawa jasna i nie podlegająca dyskusji, ale inaczej to powinno wyglądać w przypadku tak zwanej „tradycji”. Niestety wygląda to podobnie.
Katolik powinien opierać się przede wszystkim na Bogu , swoją wiedzę powinien czerpać z Ewangelii i Tradycji, a słuchając jakiegoś człowieka, obojętnie jakie stanowisko on zajmuje, konsekwentnie odrzucać wszystko co jest niezgodne z Objawieniem czyli dwoma filarami naszej wiary – Ewangelią i Tradycją. Apostołowie przekazali nam proste i jasne wytyczne. Paweł Apostoł mówiąc „niech będzie przeklęty” czy też Jan zakazujący nawet pozdrawiać ludzi którzy przekazują „inną ewangelię”. Nasz Pan Jezus Chrystus mówi do tych ludzi, którzy odważą się zwodzić kłamstwami wiernych mówiąc, że lepiej by było gdyby sobie kamień u szyi uwiesili.
Katolicy jednak na siłę próbują szukać autorytetów wśród ludzi. Pamiętam sytuacje z kardynałem Sarah, który czasami krytykował postępowanie Watykanu i już został okrzyknięty wielkim tradycjonalistą, kiedy nagle oznajmił że kto nie słucha Franciszka jest poza Kościołem. Podsumowując to wyglądało mniej więcej tak, że Bergoglio mówi herezje ale masz go słuchać bo inaczej jesteś schizmatykiem. Nie wiem w którym miejscu Ewangelii, czy ogólnie Biblii, Bóg każe słuchać kłamstw i herezji, tym samym odrzucać Prawdę Objawioną, ale to jest dzisiaj bardzo popularne.
Benedykt XVI to jeden z stwórców i filarów teologicznych nowego modernistycznego kościoła. Jeżeli ktoś był większym zwolennikiem fałszywego ekumenizmu, niż Jan Paweł II to właśnie Ratzinger. Sam fakt równania naszego Boga Najwyższego z jakimiś bożkami w stylu Pachamamy, powinien być wystarczający do odrzucenia nauk tego człowieka. Jednak nie zrobiono tego, ponieważ nie wykazywał się on taką nienawiścią do tradycyjnej mszy jak Franciszek. Od lat obserwuję karkołomne wyczyny pseudo-tradycjonalistów usiłujących wybielić to co jest czarne na duszy. Groteską można nazwać przeciwstawianie Benedykta Franciszkowi, kiedy oni nazywają się przyjaciółmi i nigdy nie występują przeciwko sobie.
Benedykt XVI został pozwany przez ofiarę molestowania. 38-letni mężczyzna obarcza Benedykta XVI odpowiedzialnością za sytuację. Powód twierdzi, że był molestowany przez księdza Petera H., który przybył z diecezji Essen do archidiecezji monachijskiej w 1980 roku w celu poddania się terapii. Ówczesny kardynał Joseph Ratzinger kierował archidiecezją monachijską i Freising w latach 1977-1982. Peter H. otrzymał wtedy pracę duszpasterską, mimo że jego list wprowadzający z diecezji Essen stwierdzał, że stanowi „niebezpieczeństwo” i najlepiej powinien pracować w „szkole dla dziewcząt” ponieważ miał problem z chłopcami i był już skazany za pedofilię. (Źródło)
Szokujące jest zalecenie mówiące o tym żeby pracował z dziećmi dalej, tylko że z dziewczynkami. Rozumiem że miano nadzieje że nie zgwałci dziewczynek. Nie biorąc pod uwagę że powinien być po prostu izolowany od wszystkich dzieci i młodzieży. A najlepiej w ogóle od ludzi.
Ta sprawa jest szersza i nie jedyna, ale jak zawsze w takich przypadkach wszystko opierane jest na jednej niepodważalnej sytuacji.
Peter H. przez wiele lat kontynuował pracę duszpasterską, także z dziećmi. Mówi się, że molestował co najmniej 23 dzieci.
Benedykt najpierw zaprzeczył, jakoby był obecny na spotkaniu diecezjalnym, które zatwierdziło przyjęcie Petera H. do diecezji monachijskiej. Później musiał się poprawić i wyjaśnił, że mimo swojej obecności na spotkaniu w styczniu 1980 r. nie wiedział nic o osobistej historii Petera H
Ponieważ ,Benedykt stwierdził, że nadal ma bardzo dobrą pamięć, mówiąc „moja pamięć o sprawach sprzed dziesięcioleci jest nadal bardzo dobra” jego obrońcy twierdzą, że współpracownicy źle zredagowali odpowiedź. Zawsze jakieś usprawiedliwienie się znajdzie w synagodze szatana…
Takie sprawy są normalne w tym posoborowym kościele i nikt nie powinien się spodziewać, że to się zmieni. Kuriozalnie brzmią twierdzenia większości tzw. tradycjonalistów, że jest to fałszywy kościół, ale np. Franciszek którego praktycznie każda wypowiedź jest bluźnierstwem, czy herezją, jest wikariuszem Chrystusa. Ludzie prowadzący odstępczy kościół są jednocześnie przedstawicielami Boga na ziemi?! Totalny absurd będący zaprzeczeniem sam w sobie a jednak wyznawany przez tak wielu.
Tak na marginesie może kogoś zastanowi fakt wypowiedzi Ratzingera „moja pamięć o sprawach sprzed dziesięcioleci jest nadal bardzo dobra”.
Oficjalnym powodem farsy ośmieszającej papiestwo, czyli abdykacji był zły stan zdrowia. Minęło tyle lat a on sam twierdzi że jego stan umysłowy jest bardzo dobry.
Arkadiusz Niewolski
Skomentuj