Wszystkim to wiadomo, że pobudka, czyli intencja, głównie rozstrzyga o wartości moralnej wszystkich czynów naszych; że jeśli intencja jest czysta i dobra, to tem samem uczynek jest miły Bogu; a czem intencja jest czystsza w zasadzie, tem i uczynek przyjemniejszym się staje. Do tego też odnoszą się te słowa Chrystusa Pana: „Oko twoje, jest pochodnią twego ciała”; czyli, że twoja intencja jest światłem , które kieruje postępowaniem twojem . „Jeśli oko twoje jest czyste i jasne, całe ciało też świecić będzie; jeśli zaś złem jest oko twoje, to i twe ciało pogrążone będzie w ciem nościach”.
Jak miłość jest głównym i jedynym czynnikiem, wpływającym na oczyszczenie intencji naszych: tak też wierność i wytrwałość w skrupulatnem usuwaniu tego wszystkiego, co mogłoby zaćmić i popsuć intencje nasze, niezmiernie wpływa na rozwój naszej miłości ku Bogu. I z tej to przyczyny, dusze prawdziwie Bogu oddane, z nadzwyczajną surowością badaja zawsze i głęboko zastanawiają się, nad pobudkami wszystkich swoich uczynków .
Intencja jest dobrą, jeżeli wyłącznie i jedynie Boga ma na celu, do Niego we wszystkiem zmierza, i Jemu tylko przypodobać się pragnie: jest złą natomiast, jeśli zamiast do Boga, ku stworzeniom się zwraca.
Czystość intencji zależy na tem, jeżeli wolę Boga i upodobanie Boże przekładamy nad wszystko; jeżeli zachęca nas nadzieja nagrody, to niemniej jednak nawet w przypuszczeniu, że ta nagroda udzieloną nam nie będzie, trwamy dalej wiernie w rozpoczętej pracy, bo nam więcej zależy na spełnieniu woli Boga, jak na osiągnieniu osobistych korzyści.
Gdyby zaś w intencji naszej, przeważała nadzieja nagrody do tego stopnia, że z pominięciem tejże, porzucilibyśmy zamierzoną pracę, choćbyśmy wiedzieli, że nią Bogu przypodobać się możemy: wtedy naturalnie trudno byłoby nazwać czystą, taką intencję.
A cóż dopiero powiedzieć można o pobudkach wprost osobistych, jeżeli kieruje nami wyłącznie tylko miłość własna, nadzieja jakiejś doczesnej korzyści, próżnej chwały, chęć przypodobania się ludziom, lub też tajemna obawa utracenia szacunku ludzkiego; w takim razie intencja nasza jest nieczysta i Bogu żadną miarą podobać się nie może.
Takim to czysto naturalnym, osobistym pobudkom do czynów, zresztą w gruncie szlachetnych i dobrych, podlegają zazwyczaj dusze bardzo niedoskonałe, słabo kochające Boga, a przede wszystkiem i w każdej życia chwili szukające siebie.
Stąd wynika, że ich intencje nie poparte nadnaturalną łaską i nie mające Boga na celu, są w zasadzie złe i nieczyste; Bóg takiemi się brzydzi i naturalnie żadnej od Niego nagrody podziewać się nie mogą; a chociaż czasem uda im się cośkolwiek dla Boga uczynić, jest to prawie niepodobieństwem aby to uczyniły w zupełnie czystej intencji, z powodu ich osobistych widoków, które wszędzie wcisnąć się potrafią, psując zasługę i wartość najszlachetniejszych czynów.
Często zdarza się także, że rozpoczynając czynność jakąś, mamy w pierwszej chwili czystą i dobrą intencję; i później dopiero, najczęściej bezwiednie, psuje nam ją jakiś wpływ obcy, głęboko ukryte zadowolenie miłości własnej, próżne upodobanie w sobie, pragnienie szacunku ludzkiego, lub też radość z otrzymanej pochwały. Najwięksi święci nie zawsze byli w stanie ustrzec się tej niedoskonałości; byli jednak wierni w zwalczaniu tych uczuć, i jak tylko się spostrzegli natychmiast wszelkich dokładali starań, aby zniszczyć i wytępić najlżejsze poruszenia miłości własnej i szczerze wyrzucali sobie najmniejsze pod tym względem przestępstwo. Ćwicząc się nieustannie w szkole miłości Bożej, starali się wprowadzić w życie te dwie najważniejsze zasady: najpierw, aby wszystko cokolwiek czynią, czynili w najczystszej intencji przypodobania się Panu Bogu; następnie nie ścierpieć nigdy, aby jakieś uczucie wypływające z pobudek czysto naturalnych, osobistych i niedoskonałych, wkradło się do ich serca i tem samem psuło czystość ich intencji.
Dusze prawdziwie miłujące Boga, na wzór świętych, nieustannie ćwiczą się w tej materji, badając skrupulatnie każdą myśl swoją i każdy uczynek, jaka powoduje nimi intencja. Codzienna ta praktyka — w każdym życia wypadku, wprawia nas najlepiej do miłości czynnej, która przez to ćwiczenie tak nadzwyczajnej nabiera siły, że śmiało twierdzić można, iż stopień miłości naszej ku Bogu, odpowiada w całej pełni, czystości naszej intencji; i p o między świętymi ci otrzymali najwyższy stopień chwały, których intencja była najczystsza, a tem samem i miłość ku Bogu najwyższa. Niech nam to za przykład posłuży, z jak nadzwyczajną surowością święty Augustyn w „Wyznaniach” swoich ten przedmiot traktuje.
Przede wszystkiem jednak powinniśmy się starać o czystość intencji, w sprawach dotyczących wprost Boga lub Jego świętej służby; powinniśmy o ile to w naszej mocy, tak w praktykach nabożeństwa, jak w spełnianiu cnót i dobrych uczynków, jako też we wszelkich cierpieniach duszy i ciała, mieć najpierw chwałę Bożą na względzie, spełnienie Jego świętej woli i rozszerzenie królestwa Bożego, tak w nas, jak i w duszach bliźnich naszych.
Tego to naucza nas sam Jezus Chrystus w przepięknej modlitwie, którą codzień odmawiamy, a na którą zazwyczaj tak mało zwracamy uwagi. Nie wyłączając pobudek bojaźni Bożej i nadziei, które w danych okolicznościach zawsze zastosowanie znaleźć mogą i jeżeli są podporządkowane miłości, wcale jej uszczerbku nie czynią: powinniśmy jednak o ile możności, wszelkich dokładać starań, aby oczyszczać intencje nasze z pobudek bojażni i nadziei, opierając się wyłącznie na miłości; w przeciwnym razie, jak święty Bernard niejednokrotnie powtarza, przez bojaźń i nadzieję do najpiękniejszych i najszlachetniejszych czynów naszych, pamięć na osobiste widoki, bardzo łatwo wkraść się może.
Niechaj zatem od tej chwili, główną nasza podstawą w unikaniu złego będzie przede wszystkiem ta intencja, że grzech każdy jest obrazą Boską i w najwyższym stopniu Bogu się niepodoba; i że nie ma większego nieszczęścia, jak choć na chwilę stać się przedmiotem nieupodobania Boskiego.
Taką to intencję Kościół święty pochwala i potwierdza w aktach doskonałej skruchy za grzechy; zaiecajac nam bojażń synowską, „bojaźń czystą” jak ją król Dawid nazywa; a która każe nam wystrzegać się grzechu, więcej dlatego, że to się sprzeciwia woli niebieskiego Ojca, jak z obawy kary, jaką grzech za sobą pociąga.
W spełnianiu dobrych uczynków i w ćwiczeniu się w cnotach, niechaj pierwszą i główną naszą intencją będzie ta myśl, źe taką jest wola Boża, takiem jest Jego życzenie i że w ten sposób przypodobać Mu się możemy; lub też, że wzrastając w zasługi i cnoty, zacieśniamy coraz bardziej węzeł łączący nas z Bogiem i stajemy się coraz więcej podobni do wzoru naszego, Jezusa Chrystusa.
Niechaj nasze medytacje, Komunie św. i wszystkie inne pobożne praktyki, umartwienia tak zewnętrzne jak wewnętrzne, najpierw chwałę Bożą mają na celu, a następnie dopiero nasze uświątobliwienie, i to o tyle tylko, o ile się to Bogu podoba i o ile możemy przyczynić tem Bogu chwały: i tak powoli wyniszczając naszą miłość własną i zapominając o sobie, żyć będziemy w Bogu i dla Boga jedynie. Takiego to zaparcia się siebie żądał Chrystus Pan od świętej Katarzyny Seneńskiej, w dwóch krótkich, lecz wiele znaczących słowach: „Myśl o mnie, a wtedy ja myśleć będę o tobie!” Przez te słowa Pan Jezus nie wymagał i nie nakazywał jej obojętności i wyrzeczenia się wszelkich osobistych widoków wiecznego zbawienia; żądał tylko aby Mu je oddała, aby zaufała bezgranicznie Jego miłości; i tę miłość przenosiła nad wszystko !
Pozostałe części Rozmyślań o miłości Bożej: TUTAJ
Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.


Skomentuj