Gdy nadzieja umiera…


Chciałbym wyjechać, Boże,
daleko – zapomnieć to, co widzę.
Jeszcze dalej – zapomnieć to, co słyszę.

Dusza pogrążona w ciszy,
w braku medialnego krzyku.
Zbyt wiele dostrzega,
zbyt wiele rozumie,
cierpi samotnie, katowana kłamstwami,
krwawymi łzami płacze.



Czasem jedno zdanie
wznieca obrazy wielu fałszywych,
zbyt wielu…

jak puzzle
układają się w śmietnisko,
które ludzie uważają za swój piękny świat.

Otworzyłeś oczy – to piękny dar.
Otworzyłeś uszy – to piękny dar.
To wszystko to ciężki krzyż,
zbyt ciężki, bym uniósł go sam.

Matko Najświętsza, pomóż mi!
Ciężar mnie przygniata,
rzuca w proch tego świata.
Wiesz, że zło tylko czeka,
żebym uciekł i powrócił,
znów siejąc zniszczenie i strach.

Bez Ciebie moja dusza umiera,
bez Ciebie szubienica na mnie czeka.
Kiedy nadzieja umiera – umieram i ja.
Ty jesteś moją nadzieją, obroną i ostoją.

Bądź ze mną, gdy przyjdzie na mnie czas,
lecz proszę, bądź i teraz,
gdy upadam kolejny raz.




Arkadiusz Niewolski


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj