Ewangelia na Wtorek po piątej Niedzieli Postu.
(Jan. 7).
Onego czasu chodził Jezus po Galilei, bo nie chciał chodzić po żydowskiej ziemi, iż Żydowie chcieli Go zabić. A był blisko dzień święty żydowski kuczki. Rzekli tedy do niego bracia jego: Odejdź stąd, a idź do żydowskiej ziemi, żeby i uczniowie twoi widzieli dzieła Twe, które czynisz. Albowiem żaden nic w skrytości nie czyni, a sam chce być na jawie. Jeśli te rzeczy czynisz oznajmij sam siebie światu. Bo i bracia jego weń nie wierzyli. Rzekł im tedy Jezus: Czas mój jeszcze nie przyszedł, ale czas wasz zawsze jest w pogotowiu. Nie może was mieć świat w nienawiści, ale mnie ma w nienawiści, że ja świadectwo wydawam o nim, iż sprawy jego są złe. Idźcie wy na ten dzień święty, ja nie pójdę na ten dzień święty, bo mój czas jeszcze się nie wypełnił. To powiedziawszy, został sam w Galilei. A gdy poszli bracia jego, tedy i on poszedł na dzień święty, nie jawnie, ale jakoby potajemnie Szukali Go tedy Żydowie w dzień święty, a mówili, gdzie On jest? I było o Nim wielkie szemranie między rzeszą. Bo jedni powiadali: że jest dobry. Drudzy zasię mówili: Nie, ale zwodzi rzesze. Wszakoż o Nim żaden jawnie nie mówił, dla bojaźni Żydów.
ROZMYŚLANIE XXXIV.
„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten, i na wieki“. Spośród wszystkich ludzi, którzy przeszli przez to doczesne życie, jeden Chrystus Pan żyje w całym blasku najpełniejszego życia. On umarł, ale ze śmiercią Jego na krzyżu wytrysło najobfitsze życie, a to życie goreje płomieniem nieśmiertelnym śród całego świata, po wszystkich czasach i miejscach. Podczas gdy ze śmiercią wielkich ludzi, pamięć ich życia powoli się zaciera, to odwrotnie śmierć Chrystusa Pana stała się życiem. On jest w pośród nas nie tylko w pamięci, nie tylko, że nas duchem swym ożywia i w nas żyje, On jest rzeczywiście. Wszystko się koło jego wzniosłej skupia Osoby. On jest w gruncie przedmiotem głównym wszystkich rozpraw, postanowień i uczuć życzliwych lub nieprzyjaznych całego rodu ludzkiego. On jest i teraz takim, jakim Go widzimy w dzisiejszej Ewangelii.
Oto jako czytałeś: Jedni powiadali, że jest dobry. Drudzy zaś mówili: Nie, ale zwodzi rzesze. Nie jestże Chrystus Pan i dzisiaj przedmiotem wszystkich sporów, walk, miłości jednych, nienawiści drugich?
Miliony ludu i dzisiaj oddaliby życie za Niego, wielu Go nienawidzą. Jedni Go bronią dlatego — niech użyję słów dzisiejszej Ewangelii — że jest dobry. Drudzy biją na Niego kłamiąc: że zwodzi ludzi. Jedni piszą książki w obronie jego Boskiej Osoby, inni piszą, potępiając Go. Jedni walczą za Niego, inni przeciw Niemu
.
A to wszystko dzieje się dlatego, bo Chrystus Pan żyje i działa, jako sam wyrzekł: „Ojciec mój aż dotąd działa, i ja działam Chrystus Pan ciągle przez Kościół swój działa i działać będzie aż do skończenia wieków, bo On jest „wczoraj, dziś, ten, i na wieki“. Gdyby przez Kościół swój nie działał, toby świat Jego działalności nie przeciwstawiał swojej działalności. Przeciw temu, co przestało żyć i jest martwym, nikt przecież nie działa.
A tak dwa prądy przeciwne biją i działają ustawicznie na siebie. Dwa różne obozy wyzywają się do walki. Dwa królestwa stoją naprzeciw siebie: Królestwo Boga i królestwo szatana. Cały rodzaj ludzki podzielony jest na te dwa królestwa. Jedni z Chrystusem, drudzy ze światem. Zastanów się teraz miły czytelniku i badaj swego sumienia, czyś życiem i obyczajami twymi popierał królestwo Chrystusowe? On cię przyjął na chrzcie świętym do swego obozu, do swojej służby, a ty wyrzekłeś się wtenczas czarta, i wszystkich spraw jego i wszelkiej pychy jego. Czy zawsze dotrzymywałeś tej obietnicy? Każdy chrześcijanin, jak się szczytnie wyrażają Ojcowie święci, to drugi Chrystus, co znaczy, że żywotem swym ma być Jemu podobny, ma Co naśladować, bo On jest drogą jedyną wiodącą nas do żywota, a kto chce tam dojść, musi iść za nim, jak sługa za panem, „a gdziem Ja jest, tam i sługa mój będzie”.
Masz zatem przyjacielu do wyboru dwie służby u dwóch panów. Środka nie ma, bo Zbawiciel stanowczo temu przeczy: „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest. Kto ze mną nie gromadzi, ten rozprasza“. „Dwom panom służyć nie można”. I do tego takim panom, co się nienawidzą. Jednym Panem jest Zbawiciel nasz Jezus Chrystus. Innym panem jest szatan, którego królestwem ciemności jest świat w swej pysze, łakomstwie, zmysłowości i wszelkiej złości.
Wybierajże zatem, u którego masz przyjąć służbę. Ale powiesz, jakże mam się kierować przy wyborze? Odpowiadam, czyń tak, jak czyni czeladnik, gdy się namyśla nad wyborem służby. Otóż każdy taki, wprzódy nim się zgodzi na przyjęcie służby, bierze pod rozwagę pracę i zapłatę. Albowiem gdyby lekko myślnie przyjął służbę z pracą ciężką, a dostał zapłatę lichą, to tylko zrujnuje sobie zdrowie i zgubi się.
Rozważ teraz, jaka jest praca i płaca w służbie Chrystusowej ; jaka zaś praca i płaca w służbie i niewolnictwie grzechu, czyli w służbie szatana, który jest ojcem grzechu.
Ponieważ atoli idzie tu o rzecz wielkiej dla ciebie wagi, więc nie mogę ci sam od siebie oceniać pracy i płacy u Chrystusa Pana, spytajmy się lepiej Jego samego. On jest samą prawną, zatem z całą pewnością na Jego słowa spuścić się możesz. Oto co ci mówi: „Brzemię moje jest lekkie, a jarzmo moje jest słodkie“. Lekkie jest brzemię Chrystusowe, bo On sam będzie ci łaską swą pomagał, aby cię to brzemię nie cisnęło. Wdzięczne i miłe i słodkie jest Jego jarzmo, bo On cię przez cały czas służby będzie traktował nie jako sługę i niewolnika, ale jako syna i dziedzica swego. Wszakoż tego na sobie samym doświadczyć możesz. Jeżeli służysz Bogu, czyniąc zawsze świętą wolę Jego, toś przy wszystkich zmianach losu, zawsze spokojny i zadowolony — słowem, jesteś z siebie rad. A zatem służba taka dobra być musi, jeżeli się jest zawsze zadowolonym.
A jaka płaca? Jeżeli ci Zbawiciel obiecuje: „gdziem ja jest, tam i sługa mój będzie, czy to mało? Zresztą i niepoprawny grzesznik dobrze o tym wie, że Pan Bóg przecież lepiej płaci, niż świat i szatan. Wszakże już samo to, że służąc Panu Jezusowi, nie dla Niego, ale dla siebie pracujesz, jest zapłatą wielką.
Gdybyś się godził o służbę z gospodarzem takim, co go wszyscy ludzie znają jako człowieka sumiennego, dobrego i bogatego, i gdyby on ci powiedział tak: Dobrze, kiedy chcesz przyjmuję cię do służby, dam ci jeść i czego ci potrzeba, będziesz pracował w roli, będziesz orał, siał, zbierał i wszystko co wymłócisz, weźmiesz dla siebie. Ja i tak jestem bogaty, to tego nie potrzebuję. Panie! zawołałbyś, czy ze mnie żartujesz? Nie, z ciebie nie żartuję, wierzyć mi możesz, bo nigdy jeszcze słowa danego nie złamałem.
Otóż służąc Bogu Chrystusowi, dla siebie pracujesz, bo jak przyrobisz i naskładasz sobie wiele uczynków dobrych, to to wszystko jest twoje, zabierzesz je z sobą na tamten świat i będziesz tym żył przez całą wieczność.
Gdybyś zaś godził się o służbę z panem takim, o którym wszyscy ludzie wiedzą, że jest chytrym, złośliwym kłamcą i znanym krzywdzicielem ludzi, o którym przestrzegano by cię tak: On cię z ochotą przyjmie do służby, da ci trochę lichej karmy, co nawet głodu twego nie zaspokoi, pracować musisz u niego ciężko, będziesz jego niewolnikiem, nic ci nie zapłaci, jeszcze cię obedrze ze wszystkiego co masz, a na twoje stare lata, gdy już schorzały nie będziesz mógł pracować, wyrzuci cię z domu, abyś gdzie pod płotem na śmieciach konał z głodu powoli.
Przyjacielu, gdyby ci taką ofiarowano służbę, czybyś ją przyjął? A gdybyś ją przyjął, czy nie nazwano by cię szalonym? Wszakże tak szatan płaci swym niewolnikom. Albowiem kto się zaciągnął w służbę grzechu: pijaństwa, nieczystości, łakomstwa, niedowiarstwa, mniejsza o to, czy te grzechy pokryte chłopską siermięgą, czy jedwabiem, temu świat da kawałek chleba, odzienie i pomieszkanie i na tym koniec — co wszystko odnośnie do nieśmiertelności jest lichą karmą, co nie zaspokoi głodu, bo czym kto ma więcej, tym też i więcej pragnie. A w końcu obedrze go szatan z wszelkich cnót i zasług, jakie jeszcze przedtem miał, zabierze mu drogą duszę i wrzuci ją do piekła na męki wieczne, aby tam w pożerającym ogniu wiecznie konała i wiecznie nie skonała.
Póki ci Pan użycza zdrowia i życia, masz czas do namysłu, u kogo się zaciągnąć do służby. Ależ u Boga, namyślać się tu nie ma czego, tylko co tchu nawrócić się do Boga, a przebłagawszy Go za obrazę majestatu Jego, oddać się Mu całkowicie w służbę z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił twoich.
Czyń co chcesz, a patrz końca. Tym przysłowiem trzeba mierzyć szczęście każdego człowieka. Staw sobie przed oczy takiego, co wprawdzie opływa we wszystkie dostatki i przyjemności doczesnego żywota, ale jest złym chrześcianinem i niedowiarkiem. Staw sobie znowu takiego, co żyje w pracy, w ubóstwie, poniżeniu, pokorze — słowem, żyje według nauki Pana Jezusa. Przedstaw sobie teraz i tego i tego konających na śmiertelnej pościeli. Któremu z tych dwóch śmierć pożądańsza i konanie lżejże? — A to nastąpi. Ubogi w duchu, a pokorny i pobożny cieszy się jeszcze, że umrze, bo się spodziewa, że w dobre dostanie się miejsce, a boleści konania mniej czuje, bo je przygłusza nadzieja wiecznego życia. Przeciwnie ten, co tu na świecie używał, a używając grzeszył, męczy się w boleściach i trwodze, a lęka się śmierci, a nic go już nie pociesza i owszem gryzie go robak sumienia. Rad by on teraz zamienić się z tym pobożnym i na świecie poniżonym, ale czyby ten drugi na to przystał? Przeto powtarzam ci: patrz końca . Wszystko przeminie, wieczność nastąpi: „Na którą stronę drzewo padnie, na tej leżeć będzie“.
Ks. Feliks Gondek – Rozmyślania nad Ewangeliami każdego dnia Wielkiego Postu. Dla zbudowania i uświęcenia ludu chrześcijańskiego. Kraków. 1888
Skomentuj