Jestem nikim; prochem, niegodnym nawet spojrzenia Twego, Panie. Przez długi czas byłem bluźniercą.
Od nawrócenia minęło już siedem lat – siedem lat pisania, szukania, wołania.
A jedyne, co się potwierdziło, to to, że naprawdę jestem nikim.
To ciekawe.
Moderniści uważają, że piekło nie istnieje – a jednak przekonują że to ja będę się w nim smażył.
Lefebryści z kolei mają do mnie żal, że od czasu do czasu coś ostrego napiszę o nich.
Ale jak można milczeć o flirtach z modernizmem? O promowaniu Faustyny Kowalskiej i jej fałszywych zjaw?
Jak można milczeć o nadużyciach i zgorszeniu?
Gdzie jest granica milczenia?
Sedewakantyści? Nie wiem – nie słyszałem zbyt wielu ich opinii.
Ale ataków już trochę było. Kilkadziesiąt komentarzy, długie wiadomości… Wszystko w jednym tonie: że jestem heretykiem, bo czegoś nie mówię.
Podobno nie wyjaśniam wystarczająco jasno, dlaczego Franciszek nie jest papieżem.
Szczerze mówiąc – nie czytałem wszystkiego, ale mniej więcej taki był przekaz.
Dziwne są dla mnie te wszystkie wywody.
Po co tyle teologicznych formułek, tyle tłumaczeń?
Co tu w ogóle jest do wyjaśniania?
Następca Piotra. Jak ktoś taki jak Bergoglio – czy jego poprzednicy – może być następcą św. Piotra? Jak?!
I co mnie obchodzi, czy on mówi coś oficjalnie czy nieoficjalnie?
Jeśli w jego nauczaniu jest choćby odrobina kłamstwa – wszystko musi zostać odrzucone.
Taka jest wiara katolicka. – Prosta. Niezawiła.
Bez teologicznych węzłów, które ludzie sami sobie zawiązują, a potem nie potrafią rozwiązać.
Teolog jednego obozu kontra teolog drugiego.
Tylko po co?
Jaki to ma sens, skoro przeciętny człowiek i tak nic z tego nie rozumie?
To jest normalne.
To wszystko tylko pokazuje, jakim prochem jestem.
Świat mnie odrzuca – i dobrze. Jeszcze by tego brakowało, żeby mnie świat kochał.
Nasz Pan, Jezus Chrystus, powiedział przecież, że świat będzie nas nienawidził.
Więc dokąd idziecie?
Zamiast do Światła, do Prawdy, do Boga – idziecie za złudnymi światełkami na bagnach.
Z czego one są? Dokąd was prowadzą?
Lepiej żyć z okrutną prawdą.
W samotności. W ciszy. W całkowitym milczeniu.
Bez dyskusji. Bez kłótni.
Tylko wtedy naprawdę odnajdujemy Boga.
Nie inaczej. Tylko w ciszy. W ciszy i w modlitwie.
Nie słuchajcie nikogo – bo nadszedł czas.
Nie modlimy się już w kościołach. I nie będziemy się w nich modlić.
Modlitwa została wypędzona.
Modlimy się tylko w duszy.
Bo Bóg jest Duchem – i trzeba Go czcić w duchu i w prawdzie.
„Bóg jest Duchem” – czyż to nie są słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa?
Świątynia została zniszczona.
Został nam tylko Kościół w duszach – na skale naszej wiary.
I to jest fakt.
Wszystkie te kłótnie: jaka Msza, gdzie na Mszę, kto odprawia…
To wszystko są złudy. Fatamorgany.
Błyskające światełka na bagnach, w których toną ludzie zwiedzeni przez przebierańców.
Wszystko, co nie jest proste i kierujące się logiką, jest kłamstwem i nie pochodzi od Boga.
Pan nasz Jezus Chrystus nauczał w przypowieściach – a nie w zawiłych rebusach, do rozwiązania których potrzeba kilku „uczonych” teologów.
Nie wołam na pustyni, nie walczę z wiatrakami – tylko piszę.
Dlaczego?
Bo nikt nie chce przyjąć prawdy.
Interesuje mnie dusza i zbawienie.
I prawda, w którą powinno się wierzyć.
Kto jednak dzisiaj w coś wierzy – oprócz własnego „ja” i jakiegoś bożka wymyślonego na podobieństwo własnych grzechów?
Kłamstwa nikt nie widzi – ale prawdę zawsze.
Tylko po to, żeby jej zarzucić kłamstwo i odrzucić w przepaść zapomnienia, na dno duszy, która stała się śmietniskiem zamiast mieszkaniem prawowitego właściciela – Boga.
Ile razy można rozważać Sobór Watykański II?
Ciągle to widzę, a przecież to takie proste – pakt z diabłem.
„Poznacie po owocach” – czyż to też nie są słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa?
Na ruinach stoję i widzę pożogę wiary.
Umierają chrześcijanie tysiącami, setki tysięcy są wypędzane z domów,
a z Watykanu słychać tylko o miłości do ich morderców.
Naprawdę myślicie, że są ważne te wszystkie wasze teologiczne spory, których nikt nie rozumie – łącznie z wami?
Chciałbym już odejść, bo smutna moja dusza aż do śmierci, ale piszę, bo wciąż wierzę, że ktoś jeszcze słucha.
Arkadiusz Niewolski


Skomentuj