O miłości własnej – sprzeciwiającej się miłości Bożej


Każda istota rozumna i zdolna być szczęśliwą, z naturalnego rzeczy porząd­ku, musi kochać siebie. Jeżeli znajduje w sobie samej, pełnię doskonałości i wszelkiego możliwego szczęścia,—wtedy to jej upodobanie w sobie nieodzowną jest koniecznością. Nie może pragnąć żadnego dobra, ponieważ na niczym jej nie zbywa, nic jej szczęścia przymnożyć nie może, bo sama w sobie znajduje źródło wszelkiego dobra. Taką to Istotą jest Bóg tylko; i Jemu jedynie przysłużą prawo do ukochania siebie tego rodzaju miłością. Wszystkie zaś inne stworzenia powstałe z nicości, które wszelkie swoje dobro i w szelką możliwą doskonałość Bogu mają do zawdzięczenia, i nie są w stanie same sobie wystarczyć i same przez się być szczęśliwe: nie mają naturalnie najmniejszego prawa, znajdować w sobie upodobanie i kochać się bezwzględną miłością; przeciwnie, całe uczucie swoje zwracać powinny ku Temu, od którego wszystko otrzymały i od którego, jako od najwyższego Dobra, spodziewają się w wieczności pełnię szczęścia otrzymać.

Ktobykolwiek nie kochał Boga, mówi święty Augustyn — ten i siebie kochać nie umie!” Taką to miłością nie tylko wolno nam, ale i powinniśmy nawet ukochać siebie; to jest abyśmy przede wszystkim całą gorącością naszej duszy ukochali Boga, nieskończenie godnego najwyższej miłości; a w Nim, i przez Niego dopiero siebie; bo On jest początkiem i końcem wszelkich cnót, zalet, słowem —wszelkiego dobra, jakie mogli­byśmy odkryć w sobie; i w Nim jest źródło najwyższego szczęścia, jakiego spodziewać się możemy tak w tym jak i w przyszłym życiu. Taka to więc jedynie miłość samych siebie, jest nam dozwolona; nie ma w niej nic wspólnego ze zwyczajną miłością własną: ponieważ Bóg jest jej podstawą i jej ostatecznym celem.

 

Miłość  własna natomiast polega na tym, gdy stworzenie, wpatruje się w siebie i myśli o sobie z upodobaniem, przywłaszczając sobie dobra tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne, które ma, lub też zdaje mu się, że posiada; szczyci się niemi jakby swoją własnością; podziwia i wiel­bi swą doskonałość; bez względu i pa­mięci na Boga, wynosi się niemal nad Niego samego. Podobna miłość jest wprost błędną i  w całym słowa tego znaczeniu występną; ona to jest powodem i przyczyną wszystkich upadków , grze­chów i zbrodni całego świata!

Miłość własna sprzeciwia się w naj­wyższym stopniu miłości Bożej; jest jej nieprzejednaną i najzaciętszą nieprzyjaciółką. Jawnie i otwarcie przeciwko Bogu występuje i narusza Jego prawa w najpierwszym i najważniejszym punk­cie.

Bóg żąda i wymaga koniecznie, aby Go stworzenie kochało nie ze względu na osobiste korzyści, ale dla Jego nie­zrównanych, Boskich zalet. Gdy zaś przeciwnie, zamiast zwracać ku Bogu ca­łą potęgę swego uczucia, siebie kocha, i w sobie samem upodobanie znajduje: wtedy naturalnie ściąga na siebie słuszny gniew Boży, ponieważ przywłaszcza sobie, w części przynajmniej miłość, która wyłącznie i jedynie Bogu się tylko nale­ży.

A gdy w tym występnym względem siebie uczuciu, posunie się aż do otwarte­go buntu i nieposłuszeństwa, to rzecz oczywista, że przez tę zbrodnię zasługu­je już nie tylko na gniew Boży, ale na zupełne odrzucenie: ponieważ tym sposobem gwałci i obala, nienaruszone naj­świętsze prawa Boże, kochając siebie i stawiając się wyżej nad Boga samego.

Święty Augustyn tego rodzaju występne uczucie tymi określa słowy:

„Zbrodnicza miłość własna posuwa się niekiedy do pogardy Boga; podczas gdy miłość Boża, powinna nas do pogardy nas samych pobudzić”.

Miłość własna jest zatem wyraźnym pogwałceniem, najważniejszego i święte­go przykazania miłości Bożej. Jeżeli je przełamuje w rzeczach małej wagi, bez zastanowienia i bez wyraźnej intencji naruszenia praw Bożych, jako też nie rozważywszy w całej pełni złośliwości czynu: wtedy jest to tylko grzech powszedni, czyli największe zło i nie­szczęście, jakie po grzechu śmiertelnym, człowieka spotkać może.

Jeżeli zaś od­waża się przełamywać prawo Boże w rzeczy ważniejszej, z pełnym namysłem i rozwagą, wówczas popełnia grzech śmiertelny .A ponieważ Bóg z porządku rzeczy nienawidzi i brzydzi się wszelkim grzechem, stąd wynika, że nie może żadną miarą na grzechy nie zważać i przebaczać grzesznikowi, jeżeli on sam nie żałuje i pokuty za nie nie czyni.

Jak grzechem, tak też i miłością własną która jest jego źródłem, zarówno Bóg się brzydzi; i pokąd najlżejsze tejże oznaki, piętnują duszę, zresztą pod każdym względem szlachetną, świętą i prawą: nie dopuści jej do nieba, aż się najzu­pełniej i do szczętu z tej miłości własnej oczyści, podczas życia na ziemi, lub też w ogniu czyścowym.

 

 

Ponieważ miłość własna jest nieprzyjaciółką miłości Bożej, sprzeciwia się tym samym w wysokim stopniu godziwemu przywiązaniu, jakie powinniśmy mieć  względem siebie samych. Tak rozum jak i wiara pobudzają nas do obowiązku ukochania całą siłą duszy, naszego prawdziwego, jednego ; i najwyższego dobra; i zarówno rozum jak i wiara wskazuje nam, że tym najwyższym do­brem może być Bóg tylko. Co więcej, wiara, uczy nas, że jeśli w tym życiu ko­chać Boga będziemy, w ten sposób, jak nam to przykazanie miłości nakazuje: to za wierne spełnienie tego przykazania, będziemy Go oglądać, kochać i posiadać przez wieczność całą; i to nierozdzielne a wieczne połączenie nasze z Bogiem, będzie, najwyższe nasze szczęście stano­wić. Że zaś miłość własna zwraca ku nam samym,  całą potęgę swojego uczu­cia, a my nie jesteśmy i nie możemy żadną miarą stanowić naszego dobra, ani też źródła najwyższego szczęścia: pozbawia nas tym samym tak teraz, jak i w przyszłym życiu, jedynej i prawdzi­wej jaka istnieje szczęśliwości; bo, rzecz naturalna, pokąd najmniejszy pyłek mi­łości własnej zacieniać w nas będzie czystą i świętą miłość Bożą, potąd też i najwyższe dobro, największe i ze wszechmiar prawdziwe szczęście, dostępnym nam nie będzie.

Jakkolwiek powszechnym jest zdanie, że miłość własna kończy się dopiero z życiem naszym, wcale to nas nie upo­ważnia, do zwalniania się wskutek tego od nieustannej z nią walki i pracy w tępieniu wszelkich jej zarodków  Prawdą jest, że umiera wraz z nami, lecz rozu­mieć tu mamy jej działalność, czyli praktyczną czynność:

ponieważ z chwilą śmierci, ani przewinić, ani też zasłużyć nic już więcej nie możemy; lecz pod względem siły, z jaką panowała nad du­szą za życia, i poza grobem jeszcze to­warzyszyć jej będzie nierozdzielnie, zacieniając i brudząc w miarę tejże siły, czystość duszy stworzonej na obraz i podobieństwo Boga; i broniąc jej tym sa­mym przystępu do źródła szczęścia, do wejścia w posiadanie najwyższego Do­bra, aż pokąd nie zostanie oczyszczoną w zupełności przez kary czyścowe.

Po­wyższe zdanie oparte jest na artykułach naszej wiary świętej,— i one go też w ca­łej pełni potwierdzają: nie ulega zatem wątpliwości, że miłość własna jest naj­większą naszą nieprzyjaciółką, ponieważ tak w tym, jak i w przyszłym życiu zagradza nam drogę do prawdziwego szczęścia.

Zastanówcie się nad tym, i rozważcie to dobrze, dusze, które sobą zajęte i sobie wyłącznie oddane jesteście; teraz jeszcze praca wasza pożyteczną, a modlitwa wysłuchaną być może! — Proście zatem Boga aby wam dopomógł w nieustannej walce z miłością własną stanowcze odnieść zwycięstwo i ukochać przede wszystkim Boga, a w Bogu bliź­nich i siebie, stosownie do woli Bożej.

 

 

Zważywszy te dwa powody, że mi­łość własna sprzeciwia się chwale Bożej i szczęściu naszemu, powinniśmy ją znienawidzieć do najwyższego stopnia: a ponieważ jest ona największą nieprzyjaciółką tak Boga jak i naszą własną, powinniśmy nią pogardzać i brzydzić się nią w równej mierze, jak Bóg się nią brzydzi i pogardza.

Dlaczego Bóg nie­nawidzi grzechu, i dlaczego my także obowiązani jesteśmy go nienawidzieć?

Z tej prostej przyczyny, że grzech jest latoroślą, owocem miłości własnej; i z jej to źródła pochodzi cała jego szkarada, złość i niegodziwość. Dlaczego piekło jest miejscem niewypowiedzianych mąk i katuszy? Bo ono przeznaczone zostało na wieczną karę i wieczne wypłacanie sprawiedliwości Bożej za tę cześć i chwa­łę, których Mu zaprzeczała miłość własna.

Niechaj zniknie samowola” — mawiał święty Bernard — „to i piekło wtedy istnieć przestanie”!

Dlaczego w czyśćcu karze Bóg strasznie mękami, dusze ko­chające Go, i nawzajem przez Niego bardzo ukochane? Ponieważ oprócz długu grzechowego, widzi w nich jeszcze ślady miłości własnej, z których koniecz­nie oczyścić je musi, zanim będą zdolne szczęście wieczne osiągnąć.

Nawet sam zdrowy rozum zawsze potępiał miłość własną, jak to z dzieł starożytnych filozofów widzimy: oni wprawdzie nie ze względu na Boga, którego nie znali wcale, lecz z czysto ludz­kich powodów ganili i opierali się zgub­nym wpływom miłości własnej, która i w stosunkach towarzyskich jest plagą prawdziwą.

Religia natomiast każe nam ją ile możności do szczętu wytępiać; na tym zasadza się cała nauka moralna naszej wiary świętej. To ścisłe i nieodzowne prawo wymaga od nas zarazem, abyśmy je uznawali, kochali i widzieli w nim nieodwołalną konieczność poddania mu się w najdrobniejszych szczegółach. Gdy­by to święte prawo, dozwalało wchodzić w jakiekolwiek układy z miłością własną, i mieć dla niej jakieś względy; gdyby nie zmuszało nas do nieustannej z nią walki, do ostatniej chwili życia: wtedy nieodwołalnie straciłoby swój Boski charakter, byłoby czczą i fałszywą formułką tylko i nie byłoby w stanie odpo­wiedzieć swoim wzniosłym celom, zapewnienia chwały Bożej i naszego szczę­ścia wiecznego.

Lecz nie tylko władze naszego rozu­mu, ale i serce obowiązane jest wziąć udział w tej, tak nieskończenie ważnej sprawie, za pomocą której mamy znisz­czyć w sobie starego człowieka, wraz z jego przywarami opartymi na miłości własnej, a natomiast przyoblec się w czło­wieka nowego, polegającego wyłącznie i jedynie na miłości Bożej! Nigdy jeszcze, o Panie i Boże mój, tak dokładnie i ja­sno nie widziałem tej koniecznej potrze­by odmiany życia mojego ; jest to nieza­wodnie wpływ łaski Twojej, za którą naj­pokorniej Ci dziękuję; lecz proszę zara­zem abyś mi udzielić raczył odwagi i si­ły, tak niezbędnych w tej walce, którą mam rozpocząć przeciw sobie samemu; a tak­że łaskę męstwa i wierności, abym w niej do śmierci wytrwał.

 


Ks. Jean Nicolas Grou T. J. – Rozmyślania o miłości Bożej. Warszawa 1910.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Create a website or blog at WordPress.com

%d blogerów lubi to: