,,Mając przed sobą wesele, podjął Krzyż.“
(Hebr. XII, 2).
Słyszeliśmy we wczorajszej nauce, że Chrystus Pan oddał nam Serce swoje z krzyżem, cierniami, raną i ogniem, a zatrzymując się wyłącznie nad Sercem ukochanego Zbawcy, poznaliśmy, że ono jest dla nas wzorem najdoskonalszej miłości Boga i bliźniego.
Dzisiaj z kolei rozbierzemy przymioty krzyża i przekonamy się, że wszystkie one przymioty jedną myśl Bożą, a dla nas bardzo zbawienną zawierają, jedną z najpotrzebniejszych dla życia nauk.
To, co nam się przede wszystkiem rzuca w oczy w tym świętym obrazie Najsłodszego Serca Zbawiciela objawionym św. Małgorzacie-Maryi, jest to Krzyż, który się wznosi ponad Najświętszym Sercem.
Krzyż Pana Jezusa daje nam naukę nieskończonej wartości dla zbawienia; naukę o tem, czem jest grzech, i czem jest dusza ludzka.
Zobaczmy dziś, czego to Krzyż Jezusa uczy nas o grzechu. Uczy on nas: 1) unikać go, 2) wynagradzać zań. Mowa tu głównie o grzechach śmiertelnych; ciernie raniące Jezusa nauczą nas i grzechów powszednich unikać.
I. W jakiż to sposób Krzyż zachęci nas do unikania grzechu?
Nie trudno to spostrzec. Krzyż mówi do nas, że grzech jest jedynym złem, złem najboleśniejszem dla Boga i dla serca człowieka.
1) Tak, jest złem dla Boga… Czytamy w Piśmie św., że grzech Boga zasmuca, rani i gniewa. Ten Bóg, który tak ukochał ludzi, który obsypał ich dobrodziejstwami, nie może pod pewnym względem pojąć tej niewdzięczności… Czyż to jest możebne? woła Bóg w bolesnym podziwie. Ach! pójdę zobaczyć… „Zstąpię i oglądamu” (Gen. VIII, 21).
I ujrzał On, a przejęty do głębi serca boleścią, poczyna smucić się do tego stopnia, że żałuje, iż stworzył tak strasznie niewdzięczne istoty. „Żal mu było, mówi Księga Rodzaju, że uczynił człowieka na ziemi.“ (Gen. VI, 6).
Chyba niepodobna z większą siłą się wyrazić i z większą mocą przedstawić nam uczucie swoje.
Jakimże to ciężkim smutkiem i rozgoryczeniem trzeba być przepełnionym, ażeby się do podobnego żalu pobudzić. Lecz ciężki ten smutek zmienia się wkrótce w oburzenie i gniew najsprawiedliwszy. Jeżeli Bóg nie może znieść obojętnie niewdzięczności grzesznika, nie powinien również znosić Swojej obrazy i podobnej pogardy. „Wygładzę człowieka, mówi Bóg, z obliczności ziemi.” (Gen. VI, 7) I otwiera natychmiast upusty niebieskie, ażeby w otchłaniach wody świat oczyścić. Giną wszyscy z wyjątkiem jednej rodziny… I potem za grzechy niszczy Bóg ogniem pięć miast występnych…
Powiedzcie proszę, czy mógł Pan Bóg dosadniej, potężniejszym słowem lub groźniejszym czynem objawić nam, jak dalece grzech rani Go i gniewa?
Ach! tak w księdze prawd wiecznych czytamy coś bardziej jeszcze zdumiewającego, i święty Apostoł Paweł wykłada nam tę tajemnicę boleści i śmierci. Grzech posuwa się do odnowienia w naszych sercach męki Boga, do umęczenia Go ponownie na krzyżu. A mimo to ukochany Zbawca daje nam Swe Serce, Serce z krzyżem, abyśmy poznali, że grzech jest przyczyną ponownej śmierci Boga na krzyżu. Wspomnijmy sobie z ręką na sercu największy z grzechów naszego życia, rzućmy na krzyż ten Boski swe wejrzenie, na ten krzyż, na którym zawiesiliśmy Zbawiciela. Słuchajmy tego Boga, mówi On i teraz tak, jak mówił na Kalwaryi: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią...“ A błagajcie Go we łzach o przebaczenie, przyrzeczmy Mu, że Go już nigdy więcej obrażać, nigdy w swem sercu śmierci Mu zadawać nie będziem.
Oto wielkie prawdy w Krzyżu Jezusa zawarte, które On nam na pamięć przywodzi, i czyż nie wystarczy jedno wspomnienie tego Krzyża, ażeby odepchnąć pokusę i unikać grzechu?… O mój Boże, raczej wszystko cierpieć, aniżeli mękę Twoją wznawiać, raczej umrzeć, aniżeli Cię w mem sercu ponownie zabijać!
2) Do tej pierwszej pobudki wypada dorzucić drugą, równie potężną dla umysłu poważnego, dla duszy myślącej: a tą właśnie jest to, że grzech, który jest jedynem złem dla Boga, jest także złem przeważającem w sercu ludzkiem, on je zasmuca i burzy wyrzutami sumienia, wstydu i boleści. On je zaślepia, krępuje i ujarzmia on je wreszcie rujnuje i zabija. Duch Św. objawił nam te wszystkie spustoszenia, które grzech w duszach naszych poczynił.
Rozsądek i doświadczenie ukazują nam i potwierdzają wszystkie te nieszczęścia! Tak jest, Bóg posiada strzały, a strzały ostre, godzi niemi w serce niewdzięczne; ma On i miecz, miecz połyskujący, i zatapia go w duszy występnej; są to zgryzoty wstydu i boleści, które nas po spełnieniu grzechu dręczą. Po spełnieniu grzechu światło duszy gaśnie, wzrok jej przyćmiewa się mrokiem złości; nie mówię już o niebieskiem świetle wiary, ale sama nawet iskra rozumu przez grzech zostaje przyćmioną.
„Tajemnicę wypowiadam“ i poganie nawet, aby poznali samych siebie, mawiali: namiętności serca tłumią w nas piękne myśli i wszystkie szlachetne uczucia!
Tak, niestety, sama nawet swoboda duszy ludzkiej niknie w złem. Swoboda, ten dar najwyższy, który Bóg sam w człowieku poważa, jest niejako krzywdzony; bo Bóg żąda naszego serca, ale go gwałtem nie pociąga… puka do drzwi, lecz ich nie rozbija… A więc ta swoboda przepada i dusza pozwala się grzechowi ujarzmiać, krępować, pozwala panować nad sobą namiętności, kto bowiem popełnia grzech, staje się niewolnikiem grzechu. „Wszelki który czyni grzech, jest sługą grzechu” (Jan. VIII, 34).
Św. Augustyn długo i nadaremnie walczył, ażeby skruszyć żelazne pęta. „Wolą żelazną, mówi, jestem skrępowanym.” Trzeba było cudu miłosierdzia Bożego, ażeby go z nich uwolnić.
Przyznaj tedy, że w grzechu największe jest zło. Grzesząc stajesz się niewolnikiem. Jakże często powtarzasz: „nie mogę.“ Tak jest, grzech zapanowawszy w twem sercu silniejszym jest od ciebie, on cię prowadzi do zguby, rujnuje cię, zabija, ze szczętem ogołaca. A iluż to ludzi w tej strasznej niewoli zostaje? Jest to największa tajemnica i najsmutniejsza prawda. Dusze zrujnowane już nie czują, już nie kochają… Wszystko w nich zamarło.
Widzimy dzieci nie miłujące swej matki — matki bez miłości dla swych dziatek! Znajdują się, mówi Duch Święty ludzie, których serca są popiołem i prochem nieczystym. {Sap. XV, 16). Są i tacy, których serca bez litości, nieczułe, stały się sercem bydlęcia. „Serce zwierzęce niech mu będzie dane“ czytamy o Nabuchodonozorze w księdze Daniela, a było to karą za grzeszne życie jego (Dan. VI, 13). Są wreszcie i tacy, którzy serce strącili zupełnie, zburzyli i stłumili je namiętnościami.
Dwie z tych namiętności stanowią istotne źródło tej ruiny: jest to grzech nieczysty i niewstrzemięźliwość. „Wszeteczeństwo, i wino, i pijaństwo odejmują serce.” (Os. IV, 11). Otóż krzyż Jezusa przywodzi nam na pamięć te wielkie i straszne prawdy w takiem świetle, z jakiem Zbawiciel w zamiarach swego miłosierdzia obciąża krzyżem występne serca swych dzieci. Boleściami utrapień wielu już wyratował i przez łzy nawraca wyrodne swe dziatki ku swej miłości.
Zastanówcie się, czy to nie w grzechu właśnie pierwsza przyczyna wszystkich utrapień waszych się kryje, nie tam-li jest źródło wszystkich nieszczęść? Spieszmy więc rychło nawrócić się do Pana, a On się zlituje nad nami. Myśmy Go obrażali, On jednak nie przestał miłować nas, czyż odmówiłby nam czegokolwiek, gdyby ujrzał nas nawracających się do Niego?
II. Lecz na tem nie koniec, że krzyż uczy nas unikać grzechu i skłania do porzucenia go; uczy on nas jeszcze sposobu, w jaki powinniśmy i możemy naprawiać go.
Krzyż Jezusa podwójną tajemnicę grzesznemu człowiekowi objawia: tajemnicę sprawiedliwości i miłosierdzia. Ten to krzyż naucza nas, w jaki sposób złagodzić sprawiedliwość, zasłużyć na miłosierdzie.
Pamiętajmy, że jeżeli sprawiedliwość i miłosierdzie spotkały się i objęły na Kalwaryi u stóp krzyża, to tylko dlatego, że tam była ofiara, która usprawiedliwiła wszystko cierpieniem, a krwią i łzami winy nasze zmazała. Jest to właśnie główny warunek przebaczenia Boskiego: naprzód łzy, to jest boleść, później krew, to jest pokuta lub ofiara.
Żeby zaś pójść tą drogą odważnie i z ufnością, dosyć jest rzucić jedno jedyne spojrzenie na krzyż Jezusa, na krzyż tego Boskiego Baranka, który dźwigał grzechy świata, który za nas był ofiarowany; przyłączmy więc nasze cierpienia do cierpień Jego, zmieszajmy łzy nasze z krwią Jego, naszą śmierć z Jego.
A więc śmiało i z ufnością idźmy naprzód! Jeżeli cierpimy wierzmy w to, iż to jest dowód dobroci i miłosierdzia Bożego: „Nawróćcie się przestępcy do serca,“ woła do nas prorok (Isai XLVI, 8). Pójdźmy więc do Jezusa, pomnąc na to, że wstępując w ślady Jego, możemy odpokutować i zyskać zasługę, możemy zmazać winę, cośmy przez całe życie przez naszą niewdzięczność zadłużyli, a przez nieskończone miłosierdzie Boże możemy zyskać, nietylko przebaczenie wszystkich win naszych, ale i chwałę wieczną wartości niezmierzonej. Zanośmy modły do krzyża Jezusowego. Uwielbiajmy ten krzyż najdoskonalszy… Starajmy się pocieszyć Boskiego Mistrza… Wzbudźmy w sobie akt skruchy przez najtkliwszą miłość natchniony.
Jeżeli cierpicie, niechże uczucia nasze w cierpieniu odpowiadają miłości i gorliwości Jezusa, ażeby Mu wynagrodzić i odpokutować za swoje grzechy i wyprosić przebaczenie dla biednych grzeszników.
Przyciśnijmy do serca i miłujmy nasz krzyż; on jest piękny, jest dobry i wszystek ze złota, jak mówi św. Franciszek Salezy, to jest wszystkie krzyże, lecz nade wszystko krzyż serca.
A my, biedni grzesznicy, jeżeli nas cierpienie nawiedzi, i jeżeli Bóg nas kocha jeszcze, to niezawodnie nam je ześle, zapuka z krzyżem do serca naszego: ufajmy, weźmy go na się bez szemrania i skargi, z wdzięcznością, pomnąc na to, że Bóg nas doświadcza, a nie tylko otrzymamy odpuszczenie grzechów, ale ufność nas pocieszy, a zwycięstwo nam doda odwagi.
Witaj krzyżu święty, nadziejo jedyna,
Przymnóż cnotliwym łaskę,
Zmaż grzeszników winę.
Krzyż Chrystusa Pana uczy nas nie tylko unikać grzechu i wynagradzać zań, o czem słyszeliśmy już wczoraj, lecz ukazuje nam także, czem jest dusza, jak powinniśmy pracować, ażeby ją zbawić i jak dla miłości Boga stracić ją; stracić w znaczeniu słów Ewangelii przez zaparcie się, umierając prawdziwie w nas samych, ażeby żyć dla Jezusa Chrystusa, ażeby wraz z nim dla świata i jego próżności być ukrzyżowanym.
I.
Przede wszystkiem Krzyż ten uczy nas, jak zbawić duszę, bo krzyż tylko ukazuje jedynie nam całą jej wartość. On nam mówi, że Bóg, który tak kochał i poważał dusze, nie lękał się umrzeć za nas na haniebnem drzewie krzyża, a umrzeć wśród tak strasznych mąk i boleści. „O duszo, jak wielka jest twa cena” woła św. Augustyn. Oto cena jednej, jedynej duszy: Bóg ją nabył kosztem łez, krwi, życia i śmierci swojego Syna. Ten Bóg wielki z przybytku wiecznego trzyma w swem ręku szale, ważąc z jednej strony swoje życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej duszę naszą; otóż to jest jej cena.
Chrystus Pan daje nam swe Serce z krzyżem, abyśmy poznali jaką ceną odkupieni jesteśmy. Nie pytajmy więc świata o wartość duszy, bo on o tem pojęcia mieć nie może. Iluż to bezrozumnych, gotowych jest w każdej chwili zaprzedać swą duszę; o mój Boże, i za cóż to! ze łzami krwawemi wyznać to trzeba… lecz tak często spotkać się z tem można, że już i podziwu ten tak wstrętny handel nie obudzą. Nieraz nieludzcy wyzyskiwacze pracy w sobotę mówią do biednych robotników, oszukując ich: „Wszak przyjdziecie jutro do jak wielką jest twa cena,” wola św. Augustyn. Oto cena jednej jedynej duszy: Bóg ją nabył kosztem łez, krwi, i śmierci Syna swojego. Ten Bóg z przybytku wiecznego trzyma w ręku szale, ważąc z jednej strony życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej strony swoje życie, śmierć, krew i łzy, a z drugiej duszę naszą, otóż to jest jej cena.
Chrystus Pan daje nam swe Serce z krzyżem, abyśmy poznali jaką ceną odkupieni jesteśmy. Nie pytajmy więc świata o wartość duszy, bo on o tem pojęcia mieć nie może. Iluż to bezrozumnych, gotowych jest w każdej chwili zaprzedać swą duszę; o mój Boże, i za cóż to! ze łzami krwawemi wyznać to trzeba… lecz tak często spotkać się z tem można, że już i podziwu ten tak wstrętny handel nie obudzą.
Nieraz nieludzcy wyzyskiwacze pracy w sobotę mówią do biednych robotników, oszukując ich: „Wszak przyjdziecie jutro do pracy, nieprawdaż moi dobrzy ludzie?zarobicie sobie pięćdziesiąt groszy za ten dzień, —a oni z radością odpowiadają: chętnie zgadzamy się na to.” A po cóż to te pięćdziesiąt groszy? ach, bo oto ci ludzie kosztem potu swojego czoła i pracy rąk własnych sprzedadzą swą duszę za pięćdziesiąt groszy! „Tyle tylko warta jesteś! “ o boleści! o hańbo! A cóż powiedzieć na to, gdy inni za podłą przyjemność, za resztki błota sprzedają duszę swoją!..
Nie ziemi o wartość duszy pytajmy, pytajmy niebios, skąd spadł kosztowny ten kamień. Ach! Zwróćmy się raczej z zapytaniem do Boga samego, który stworzył duszę; do Boga, który ją odkupił, i Aniołów jego, którzy skarbu tego strzec winni, pytajmy się nieba, ono tylko jedynie naznacza cenę na duszę. Przypuśćmy, żeśmy w pierścieniu bogacza piękny brylant spostrzegli i nieświadomi jego ceny, cóż uczynimy aby się o nią dowiedzieć? Nie zapytamy takiego jak my biedaka, który nas w tym względzie nie objaśni, lecz zwrócimy się z zapytaniem do tego, z którego ręki wyszedł wspaniały ów pierścień lub też do jego właściciela, i on nam powie istotną jego wartość, która być może starczyła by na wyżywienie stu rodzin w przeciągu całego roku!…
A co warta dusza, spytajmy się Krzyża, spytajmy się Boga, który umarł dla jej zbawienia. Jej ceną są łzy, krew, życie i śmierć Chrystusa! Oto jej wartość!
Wejdźmy teraz sami w siebie. Cóż sądzimy o duszy naszej, która tyle kosztowała Boga? cośmy to dla niej do dziś dnia uczynili, co pragniemy teraz uczynić? Iluż to jest nawet między chrześcjanami, którzy się bynajmniej o nią nie troszczą, gotowi w każdej chwili ją zaprzedać! Widzimy ich przejętych ważnością życia, zdrowia, ciała, najmniejsza słabość ich trwoży, spieszą po radę do ludzi nauki, którzy pomimo tylu studiów i pracy, tak jeszcze mało umieją, których rady często, mimo wszelkich usiłowań, są bezskuteczne. Jeżeli zaś dusza jest chora albo zraniona, to o nią nie dbają; gdy ona chyli się ku śmierci grzechowej, na myśl im nawet nie przyjdzie pójść do kapłana, który ma moc i władzę leczenia tych smutnych chorób i który tylko jedynie od niebezpieczeństwa śmierci wiecznej uratować ją może.
Ileż to dusz gubi codziennie ta straszna oziębłość, a czyż jest nieszczęście bardziej okropne i zbrodnia bardziej haniebna!… Ustrzeglibyście się tego, zawsze radząc się krzyża. Rozważając częściej tę wielką tajemnicę Krzyża, pilniej wsłuchując się w słowa z Kalwaryi; postępując coraz dalej w nauce zbawienia, będziemy w oczach Boga coraz doskonalszymi się stawać. Bo krzyż Chrystusa, nade wszystko zaś krzyż jego serca, wkrótce najgłębszej wiedzy o tajemnicy świętości nas nauczy, on nas poprowadzi.
Żeby jednak śmierć stała się nam słodką i chwalebną, trzeba umrzeć całkowicie dla świata i dla samych siebie. Jeżeli kto ma jeszcze jakiekolwiek przywiązanie do ziemi i najmniejszy pociąg do życia światowego, Jezus, nie tylko że nie będzie żył i królował w nas, lecz wkrótce usunie się zupełnie, pozostawiając nas samych w ciemnościach nocy na smętnym grobie świata.
Proste porównanie przyczyni się do lepszego tych słów zrozumienia. W starym przymierzu zabijano ofiary na ołtarzach prawdziwego Boga, była to cześć uwielbienia, składana jedynie tylko wszechmocnemu Panu, stworzycielowi życia. Na ofiarę składano jałówkę, baranka bez zmazy, lub łagodnego gołąbka; przy całopaleniu używano mięsa i kości ofiar. Tym sposobem nic z nich nie pozostawało. Jeżeli kapłan pewną i silną ręką utopił nóż w samem sercu ofiary, padało ono natychmiast martwe u stóp ołtarza, idąc bez boleści i cierpień na chwałę Bożą. Jeżeli zaś przeciwnie, chwiejną i trwożliwą ręką ranił on tylko biedną ofiarę, cóż z tego wynikało? Oto jałówka albo byk zraniony rzucał się z rykiem, uciekając z pod świętego sklepienia, baranek lub gołąbek uciekał również, ażeby w strasznych bólach, zdała od przybytku życie swe zakończyć. Oto los dusz, które niebo na ofiarę wzywa, od których Jezus żąda całopalenia.
Jeżeli one zaraz i doskonale w samych sobie umrą, przestaną żyć dla świata, jeżeli ofiara ich jest doskonałą, częstokroć rany nie czują ani gorąca płomieni, a Bóg w chwili tej śmierci tak korzystnej napełnia ich największą rozkoszą. Oto w czem się kryje tajemnica doskonałego życia i świętej śmierci.
Jeżeli dusza wierną jest prawom miłości, udziałem jej jest pokój prawdziwy!… Jeśli jest hojna w ofierze dla Krzyża, jeżeli umrze doskonale, staje się wówczas uczestniczką wesela Boga swojego, stokroć szczęśliwszą jest ona w grobie ze Żywicielem swoim Jezusem Chrystusem, aniżeli wszyscy razem grzesznicy w upojeniu czczych rozkoszy światowych.
Tak żyły, tak umarły najświętsze z oblubienic Jezusa: św. Teresa, św. Magdalena de Pazzis, św. Katarzyna i nasza Dziewica Nawiedzenia, św. Marya Małgorzata, którą Bóg tak ukochał, iż darował jej Serce swoje. Nie było dla niej szczęścia nad śmierć z miłości ku swemu Zbawcy. Tak żyją i tak umierają i dziś jeszcze niekiedy wśród świata dusze wierne i gorliwe, znane li tylko Bogu samemu, które On swem światłem i pociechą napełnia.
Jednakże, jak to rzadko tak hojną duszę spotkać można! jakże to mało jest serc prawdziwych przyjaciół Krzyża! jakże mało ofiar złożonych na całopalenie!—Jezus nie ustaje w swych żalach przed tymi, co go kochają. On żąda, abyśmy Go pocieszali. Wznośmyż serca nasze w gorącej modlitwie do Boga, czyniąc godną pokutę, wynagradzając Mu obrazę przez tyle serc niewiernych, niewdzięcznych wyrządzoną, a wzruszeni do głębi i ożywieni żarliwem pragnieniem pomnożenia Jego chwały, nie poprzestawajmy na chęciach tylko i na silnej woli w pracy około zbawienia własnego, lecz wzbudzajmy w sobie nadto chęć ratowania drugich i prośmy Boga o jak największą liczbę dusz i o iskierkę tego świętego ognia miłości dla serc ludzkich, mocą krzyża Chrystusowego odkupionych.
O Jezu, Zbawicielu i Boże nasz, któryś tak bardzo ukochał dusze, zbaw je, a nam daj siłę i laskę do pracy, walki, cierpienia, a nawet śmierci z Tobą, byleby te cierpienia uratowały choćby kilka dusz tylko. Amen.
MIESIĄC CZERWIEC. O ŻYCIU WEWNĘTRZNEM CHRYSTUSA. Na wszystkie dnie miesiąca Czerwca. Z dziesiątego wydania francuskiego opracował X. Roman Rembieliński prof. Seminarjum Metr. św. Jana. WARSZAWA. 1897 r.
Skomentuj