ŚW. TERESA OD JEZUSA I REFORMA ZAKONU KARMELITAŃSKIEGO
Teresa z Ahumady, albo też, jak nazywa się imieniem zakonnym, Teresa od Jezusa, urodzona 1515 roku w Avili w Starej Kastylii, zmarła w Alba de Tormes 4 października 1582 roku, stanowi jedną z najwspanialszych i najbardziej powabnych postaci w całej historii Kościoła tak z powodu wewnętrznego bogactwa, jak i wszechstronności niezrównanych wprost darów umysłu.
Pisma swe: wzorową autobiografię, dzieje swych zakonnych fundacji, listy, poezje i rozprawy mistyczne rzucała szybkim piórem na papier; listów swych, wśród nawału zajęć, po pierwszym ich skreśleniu, najczęściej nawet nie odczytywała, a mimo to zajmuje poczesne miejsce wśród hiszpańskich klasyków z powodu »czystości, piękna i wdzięku swego stylu«, oraz »genialnej siły wysłowienia«.
Na polu teologii mistycznej cieszy się w Kościele katolickim pierwszorzędną powagą; nikt przed nią rozmaitych stanów mistycznych tak szczegółowo nie opisał i tak jasno nie rozróżnił, nikt po niej nie dorzucił istotnych nowych spostrzeżeń do podanych przez nią opisów; co najwyżej uczeń jej i przyjaciel, Jan od Krzyża, stanąć pod tym względem może u boku swej mistrzyni. Przez reformę wreszcie zakonu karmelitańskiego, któremu nowy dała polot, na którym po części nowe wycisnęła znamię i nowe przed nim otworzyła pola pracy, dorównywa ona wielkim założycielom zakonów XVI stulecia i w jednym z nimi staje szeregu.
Tak szeroka wszechstronność już sama przez się dowodzi, co też wszędzie stwierdzają pisma Teresy, że u niej kojarzy się rozum przenikliwy, jasny sąd o rzeczach, zdumiewający wręcz spokój i ścisłość w badaniu własnej osoby, w przedziwnym połączeniu ze wzrokiem prawodawcy, znajomością ludzi i zrozumieniem zwykłych potrzeb i drobnostek codziennego życia. Te zaś nadzwyczajne dary jej ducha znajdują poparcie w większych jeszcze zaletach charakteru. Dowodem tego całe jej życie i znowuż jej pisma. Na wskroś czysta i szlachetna, z łatwością zapalająca się do najwyższych idei z dziedziny moralności i religii i gotowa na poniesienie z radością serca wszelkiej ofiary w walce o te najwyższe dobra, pełna męstwa wśród powstających trudności, wytrwała w cierpieniu, okazuje ona moc i odwagę silnego mężczyzny, ale też i z drugiej strony cały wdzięk i powab szlachetnej duszy kobiecej. I jakby tych wszystkich zalet nie dość jeszcze było, łączy ona z tym wszystkim wytworność umysłu i form towarzyskich, których każda nawet dama z wielkiego świata pozazdrościć by jej mogła.
Niepodobna oddać tego w krótkich słowach, trzeba to samemu przeczytać, by się przekonać, jak np. Teresa wielkiej dobrodziejce, chcącej narzucić jej niezdatną nowicjuszkę, odradza wykonanie tego zamiaru, jak w sprawie sporów pomiędzy reformowanymi i niereformowanymi Karmelitami, w listach do wspólnego generała zakonu umie zachować subtelną granicę pomiędzy śmiało i otwarcie wypowiedzianemi uwagami, a szacunkiem i posłuszeństwem. W najbardziej nawet drażliwych sytuacjach nie brak jej nigdy właściwego wyrazu. Słynnem jest w tym względzie pierwsze jej przemówienie, jako nowoobranej przełożonej zakonu Wcielenia w Avili. Opuściła ona klasztor ten, aby ugruntować swą reformę; teraz powraca tam, ku niezadowoleniu wielu, naznaczona rozkazem Wizytatora Apostolskiego na przeoryszę i reformatorkę, z pominięciem prawa wyboru zakonnic, a pomimo to udaje się jej przy tem pierwszem wystąpieniu taktem i subtelnością pozyskać wszystkie serca.
DZIECIŃSTWO
Szlachetna natura Teresy przejawia się już w dziecięcych jej latach, spędzonych w zdrowym klimacie wysoko położonej Avili. Jakby czar jaki święty unosi się imię tej przedziwnej niewiasty i dziś jeszcze ponad granitowymi budowlami górskiego miasta, okolonego malowniczymi murami i wieżycami i przechowującego liczne pamiątki po tej największej ze swych córek. Na miejscu, gdzie stał jej dom rodzinny, wznosi się barokowy kościół św. Teresy, pokój, w którym ujrzała światło dzienne, zamieniony został na wspaniale przyozdobioną kaplicę. Zachował się jeszcze stary ogródek przy domu. Tam to, mając lat siedem, czytała ze starszym swym bratem w legendach o Świętych opisy cierpień i triumfu męczenników; wówczas to szczególniejsze na niej wywarła wrażenie myśl, iż owi bohaterowie chrześcijaństwa na takiej drodze zdobyli sobie nieskończoną chwałę. »Na zawsze, na zawsze«, powtarzają sobie oboje i niebawem powzięła już Teresa swe postanowienia: w dziecięcej prostocie puszcza się z bratem w drogę do kraju murzynów, aby śmiercią męczeńską zdobyć tam sobie szczęście bez końca. Odprowadzona do domu przez wuja, wraz z bratem, buduje sobie pustelnię, w której wspólnie z nim odmawia różaniec. Wszakże po wczesnej śmierci matki, inne wpływy działać na nią poczynają. Potajemna lektura rycerskich powieści i stosunki towarzyskie z krewnymi płochego usposobienia, budzą w niej kobiecą żądzę przypodobania się i skłonność do światowości; od ciężkiego upadku chroni ją wysokie poczucie godności i wrodzona szlachetność umysłu. Stan taki trwał zaledwie tylko przez ćwierć roku; w klasztorze Augustianek w Avili, do którego ojciec oddał ją na wychowanie, gdy miała lat czternaście, rychło bardzo odżyły wrażenia lat dziecięcych, spędzonych w pobożności; wszakże po ciężkich dopiero walkach wewnętrznych postanowiła sama poświęcić się życiu zakonnemu, a i wtedy obrała sobie tylko łagodniejszego kierunku klasztor, Karmelitanek w Avili. Listy św. Hieronima wpłynęły na nią, iż postanowiła zwierzyć się ojcu ze swego postanowienia i od tej chwili los jej był zdecydowany: ze względu na honor nie cofnęłaby
za nic w świecie raz danego słowa.
WSTĄPIENIE DO ZAKONU
Teraz więc od roku 1535 do 1562 należała Teresa do klasztoru Wcielenia w Avili. Gdy już przebyła bohatersko chwilę rozłąki z rodziną, co było dla niej jakby boleścią konania, odczuwać poczęła trwałą radość w ćwiczeniach życia zakonnego; nastał dla niej czas poważnej pracy nad zdobyciem cnoty, ale też i czas ciężkich walk i cierpień. Ostre środki lecznicze, zastosowane przez znachorkę w niebezpiecznej chorobie, przyprawiły ją o czterodniowe omdlenie i grób jej stał już otworem. Po tym ataku przez długi czas jeszcze leżała chora obłożnie, zwinięta w kłębek, z pokąsanym od bólu językiem, niezdolna bez obcej pomocy do najmniejszego ruchu, z wyjątkiem poruszania jednym palcem i tak drażliwa na calem ciele, iż najlżejsze dotknięcie stawało się jej nieznośnym.
Powróciwszy po kilku latach do zdrowia, Teresa ujrzała się teraz wplątaną w długi szereg walk wewnętrznych. Klasztor w Avili nie posiadał właściwej klauzury; że zaś dochody jego, przy wielkiej liczbie stu pięćdziesięciu zakonnic, zaledwie wystarczyć mogły, pozwalano chętnie na towarzyskie stosunki z osobami postronnymi. Teresę zwłaszcza, odznaczającą się wysoką inteligencją, wzywano często do kraty, ona zaś w światowych rozmowach znajdowała upodobanie. Życie wewnętrzne w głębokim skupieniu, przy tak nieustannym rozproszeniu, rozwijać się nie mogło. Tak to młoda zakonnica w wewnętrzną zapadła rozterkę; czuła w sobie pociąg do zajmowania się wyłącznego Bogiem i rzeczami duchowymi, z drugiej strony jednak i rzeczy światowe radość jej sprawiały. Wstrząśnięta śmiercią ojca, poczęła wprawdzie oddawać się znów zaniechanej już modlitwie myślnej, lecz z nadzwyczajnym tylko przezwyciężeniem siebie zdołała w niej wytrwać.
Dokładny rys swego stanu duszy odnalazła później w tych rozdziałach Wyznań św. Augustyna, w których tenże opisuje swe wahania pomiędzy Bogiem i światem; jak przedtem Hieronim, a potem, podczas choroby Grzegorz Wielki, tak teraz znów jeden z wielkich Doktorów Kościoła, Augustyn, w słynnym opisie swego nawrócenia, stał się tym, który przykładem swym obudził w Teresie zapał do powzięcia rozstrzygającego postanowienia. Poprzednio już niezmiernie głębokie wrażenie wywarł na nią posąg okrytego ranami Zbawiciela i serce jej silnie od upodobania w rzeczach światowych odciągnął.
Z chwilą tego postanowienia otwiera się dla Teresy nowy okres życia, czas wewnętrznych przeżyć mistycznych. Uczuła się naraz całkiem przenikniętą obecnością Boga; »Było mi — tak pisze — zgoła niemożliwem powątpiewać o tem, że On przebywa we mnie, lub że ja całkiem w Nim jestem pogrążona«; czuła się przytem tak podniesioną na duszy, iż zdawała się zupełnie odchodzić od zmysłów. Nastąpiły potem widzenia, wśród których przestawała z Chrystusem i obcowała z niebem, otrzymując pouczenia z góry; doznawała wrażenia, jakby dusza jej z nagła w nowe wewnętrzne zmysły, na wzór zmysłów ciała, wyposażoną została. Wizje te najczęściej oddziaływały bezpośrednio na rozum, później też jednocześnie i na wyobraźnię, nigdy jednak podczas swych wizji nie widziała nic oczyma ciała. Przenikało ją przy tym uczucie niewymownego szczęścia; jedną godziną tego nadprzyrodzonego światła czuła się nadmiernie nagrodzoną za długoletnie trudy i przezwyciężenie, które sprawiło, iż mimo wszelkich trudności wytrwała w modlitwie.
Pisma Teresy, które w językach wszystkich katolickich narodów, w nieskończonej niemal ilości rozeszły się po świecie, nadały wewnętrznym przeżyciom jej duszy znaczenie sięgające daleko poza ciasny zakres mistyków. Prawdą jest, iż objawienia mistyczne zawsze istniały w Kościele, od kiedy Szczepan, pierwszy męczennik, ujrzał niebo otwarte i Paweł Apostoł do trzeciego nieba zachwycony został; pisma pierwszych Ojców Kościoła, takiego Cypriana lub Orygenesa, nierzadko o nich wspominają; a jakkolwiek samozłudzenia i wymysły w tej tajemniczej dziedzinie już mniej więcej w epoce ruchów montanistycznych na jaw wychodziły, niemniej jednak Kościół silnie obstawał przy tym, iż objawienia te są możliwe, a w wielu wypadkach prawdziwe.
Sam bowiem chrystianizm tak pod względem swej nauki, jak i kultu, obfituje w tajemnice i opiera się ostatecznie na największej z tajemnic, tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, ujawnia się bowiem w posłannictwie drugiej i trzeciej Osoby Boskiej ku pouczeniu i odkupieniu ludzkości i dla zamieszkania w duszy każdego z osobna; dlaczego by zaś działanie Ducha Świętego w duszach nie miało nigdy wychodzić poza zwykłe granice łaski, tego odgadnąć niepodobna. Toteż wszyscy wielcy założyciele zakonów i Święci XVI stulecia, to dusze bez wyjątku mistyczne, lecz historia papieży nie ma powodu mówiąc o nich, wchodzić w szczegóły tych rzeczy.
PRZEŻYCIA MISTYCZNE
Co do Teresy natomiast, sprawa istotnie inaczej się przedstawia. Chociażby bowiem wszystkie mistyczne zjawiska dały się już wykazać w życiu jej poprzedników, to nigdy jednak cały zakres mistyki we wszystkich jego stopniach nie był przed nią ani tak szczegółowo przedstawiony, ani tak jasno we wszystkich szczegółach opisany. Teresa w tej dziedzinie czyni prawdziwe odkrycia, żeglując śmiało poprzez nieznane jeszcze morza i zdobywając dla Kościoła nowe duchowe królestwo.
Od chwili, jak pisma jej, zanim nastąpiła jej kanonizacja, zostały przez Kościół zbadane i uznane za wolne od wszelkiego zarzutu, takiej pod opieką papieży nabrała powagi, że ją, niewiastę, jedyną ze swego rodu, porównać można z największymi Doktorami Kościoła. I dlatego to, pomimo odrębności przedmiotu, nie wolno historiografowi papieży (1) i przejść obok Teresy, mistyczki, nie zwróciwszy na nią uwagi.
Doniosłość tych pism, jak i całego kierunku, któremu Teresa drogę otworzyła, należy przede wszystkim zrozumieć i osądzić na tle ich stosunku do duchownych prądów, właściwych czasom nowożytnym. Niezaprzeczony postęp na polu kultury w XVI stuleciu prowadzi do błędów i przesady, coraz to bardziej głowę podnosi ów kierunek myśli, który w pieniądzach i majątku, w rozkwicie handlu i przemysłu, w sile i dobrobycie jedyne dostrzega wartości życia ludzkiego, w nauce to tylko chce uznać, co się da uchwycić rękami i dowieść drogą doświadczalną, w polityce nie tylko faktycznie, lecz nawet mniej lub więcej zasadniczo usuwa na bok sprawiedliwość i chrystianizm, a silę prawem ogłasza. Z tym większym przeto naciskiem należało wewnątrz Kościoła zwrócić uwagę na pierwiastek nadprzyrodzony i duchowy, że zaś pod tym względem i postęp mistyki odegrać musiał pewną rolę, jest rzeczą jasną, ona bowiem ochraniała, pogłębiała, wzmacniała w chrześcijaństwie wiarę w świat nadprzyrodzony: i kiedy ówczesne prądy światowe rozszerzały bezmiernie zakres swój w stronę rzeczy ziemskich, wewnątrz Kościoła odpowiednio do tego rozszerzał się zakres poznawania w kierunku zaświatów. Jak zawsze jedna przesada, drogą reakcji, drugą wywołuje, tak też w ślad za coraz to wzmagającym się pędem do rzeczy czysto ziemskich, szła w następnych stuleciach przesadna i fałszywa mistyka. Teresa miała tu do spełnienia ważne posłannictwo; w sporach kwietystycznych np. mógł Bossuet przeciwko Fenelonowi powołać się na jej pisma, jako na wzór mistyki uznanej przez Kościół.
Szczególniejsze znaczenie przyznać też należy pismom Teresy w sprawie rozwoju nowoczesnego życia zakonnego. Zgromadzenia zakonne średnich wieków usiłowały ducha zakonnego ochraniać zwłaszcza przez odcięcie od świata zewnętrznego, przez zewnętrzne surowości i długie ustne modlitwy. Nowsze zakony, które w całym założeniu swym najczęściej i głównie przeznaczone są do pracy duszpasterskiej i do wywierania wpływu na świat, środków tych w równej mierze stosować już nie mogły, musiały więc starać się brak ich zastąpić wzmożeniem wewnętrznego życia duchowego; zamiast chórowej modlitwy ustnej większy kładzie się nacisk na modlitwę wewnętrzną, kontemplacyjną. Na tym polu powołanym w pierwszym rzędzie mistrzem był Ignacy z Loyoli przez swe duchowne ćwiczenia; że jednak rozwój mistyki i Teresa, jako jej mistrzyni, pociąg do życia wewnętrznego potężnie krzewiły, jest rzeczą jasną. Najrozmaitsze zakony przyłożyły starań o uwielbienie Teresy i rozszerzenie jej pism; nie w samych tylko chyba względach zewnętrznej natury szukać należy powodu, dla którego jeden z najznakomitszych założycieli zakonów nowszych czasów, Alfons Maria Liguori, nie napisał żadnego listu, nie umieściwszy na początku także i jej imienia. Pisma Teresy pełne są zresztą wskazówek i dla zwykłego chrześcijańskiego życia.
Mozolić się nad wyjaśnieniem stanów mistycznych nie jest rzeczą historyka. Teresa wszakże, jako mistyczka, tak jest nadzwyczajnym i jedynym w swym rodzaju zjawiskiem, iż nie może uchylić się od skreślenia jej wizerunku, z całą właściwą mu oryginalnością także i z tej strony, narażając się nawet na to, iż postać jej okaże się wówczas jeszcze bardziej tajemniczą, niż już jest skądinąd.
Teresa bowiem nie należy bynajmniej do rzędu tych, co się bez sądu i oporu poddają barwnej grze wyobraźni. Przestrzega ona, by pierwszej lepszej fantazyjnej bańki mydlanej nie poczytywać za wizję; wskazuje na przykłady złudzeń w tym względzie i dodaje, iż jest to dla niej rzeczą niezrozumiałą, jak mogą niektórzy ludzie wmawiać w siebie, że coś widzą, czego w rzeczywistości nie widzą. Jest też dla niej rzeczą jasną, że przesadne posty i nocne czuwania sprowadzić mogą stany, przez nieświadomych rzeczy mylnie uważane za ekstazy; w wypadkach podobnych zwykła była podwładne sobie osoby leczyć posilniejszym pożywieniem i dłuższym nocnym wypoczynkiem.
Na ogół nie ma w naturze Teresy nic zgoła przesadnego. Klaryski madryckie, u których przebyła dwa tygodnie, wielce były uradowane, znalazłszy w niej świętą, którą naśladować można, gdyż je, i śpi, i mówi jak każda inna. Można czytać całymi tuzinami listy jej, pisane do osób z rodziny lub do Sióstr zakonnych, nie natknąwszy się na ślad nawet mistycznego usposobienia autorki; ona tam bynajmniej nie obraca się w obłokach, lecz daje się tylko poznać, jako osoba na wskroś rozsądna, mająca sąd o rzeczach trzeźwy, współczująca, troszcząca się o najdrobniejsze szczegóły, dotyczące jej krewnych lub podwładnych, tak, iż nie uważa sobie za ujmę udzielać rad przeciw bólowi zębów i t. p. i polecać dokonania próby z jakimś wielce wychwalanym kuchennym piecem.
Nikt następnie, kto tylko zna pisma Teresy, nie poda chyba w wątpliwość szczerości i wierności, z jakimi opowiada o swych wewnętrznych przeżyciach. Opisuje ona rzeczy prawdziwie przeżyte, nie zmyślone, oto wrażenie, jakie się każdemu czytelnikowi nasuwa i któremu oprzeć się nie może; żąda ona jak najściślejszego zamiłowania prawdy nie tylko od drugich, lecz stawia to żądanie i sobie, i dlatego też widoczną jest rzeczą, że usiłuje wyrażać się, jak tylko się da najjaśniej i najwierniej. Częstokroć stara się wytłumaczyć istotę przeżyć mistycznych za pomocą porównań, lecz nie zapomina przy tym wskazywać na te punkty, w których porównanie trafnym nie jest; gdzie tylko w drobnych nawet szczegółach, np. w oznaczaniu czasu, nie jest siebie pewną, tam nie zaniedbuje niepewność tę zaznaczyć.
Dalej, nie przywiązuje Teresa zbytniej wagi do przeżyć mistycznych. Powtarza ona często, że miłość ku Bogu nie polega na łzach i słodkich uczuciach, lecz na tym, by Bogu służyć w sprawiedliwości, z męską odwagą i pokorą.
Toteż gdy pierwszych doznała objawów mistycznych, prosiła Boga, by ją inną raczej prowadził drogą; a i później jeszcze usiłowała zbliżającym się ekstazom opór stawiać, co prawda, zawsze prawie na próżno, gdyż miała wrażenie, jakby ją orzeł jaki chwytał i w górę unosił. Te jednak objawy nie przywodziły jej do upodobania w sobie; powodem, dla którego ona właśnie, a nie kto inny, prowadzona była tak niezwykłemi drogami, była w jej mniemaniu własna jej słabość, której nadzwyczajna podpora była potrzebna.
Powtarzające się stany mistyczne stały się dla Teresy źródłem wielkich cierpień. W otoczeniu jej wszystko to zrazu uważano za szatańską ułudę, a uczucie niepokoju, iż jest może igraszką złego ducha, stawało się dla niej powodem najstraszniejszego wewnętrznego ucisku. Pierwszymi, którzy ją uspokoili, byli niektórzy Ojcowie Jezuici, pod których kierunek oddała się w pierwszych trudnych latach nowego swego życia; toteż mawiała później, że w Towarzystwie Jezusowym została wychowaną i życie otrzymała.
Większej jeszcze ulgi doznała za pośrednictwem Piotra z Alkantary; lecz i wtedy jeszcze wspomnienie wszystkich mistycznych radości niekiedy jakby znikało z jej pamięci, czuła się w najwyższym stopniu uciśnioną na ciele i na duszy. Gdy całkowite i rzeczywiste pojawiały się ekstazy, zwykłym jej stanem w czasie doznawania tych dowodów łaski i z powodu tychże, była głęboka boleść duszy, którą ona do konania przyrównywa. Na ogół powiada Teresa, iż Bóg dusze, oddane kontemplacji, uciążliwymi prowadzi drogami i twardo się z niemi obchodzi, mistyczne upojenia rozumieć należy tylko jako przeciwwagę cierpień, które by inaczej były nie do zniesienia.
Teresa, mimo wszystkich zrazu wątpliwości, uspokoiła się z czasem co do prawdziwości swych stanów mistycznych. Powiada, że jak długo trwały takie ekstatyczne przejawy, było rzeczą całkiem oczywistą, iż nie mogły mieć przyczyny przyrodzonej; gwałtowna zmiana ku lepszemu, jaka się w niej dokonała za pośrednictwem łask mistycznych, wskazywała również na rękę Boga. Podczas takiej ekstazy wzbogaca Bóg w najkrótszym czasie duszę takimi skarbami, jakich by z największym nawet wysiłkiem w ciągu lat dwudziestu nie mogła zdobyć pracą; przenika ją poczucie lekceważenia wszystkiego, co ziemskie i niezwyciężona odwaga do przedsiębrania wielkich rzeczy na chwałę Bożą.
REFORMA ZAKONU
W rzeczy samej więcej, niż zwyczajnej śmiałości potrzeba było, aby się odważyć na to dzieło, które Teresa obecnie chwyciła w swe ręce i szczęśliwie przeprowadziła: na reformę całego zakonu, do którego należała.
Próby podniesienia zakonu karmelitańskiego do pierwotnej wysokości, rozpoczęte już były w XV stuleciu. General zakonu Jan Soreth (1451—1471), w licznych prowincjach założył osobne klasztory, do których ściągać się mogli gorliwsi mnisi; najczęściej wszakże tworzono w tymże celu osobne kongregacje reformowane, tak w r. 1431 kongregację w Mantui, w r. 1499 w Albi, inną jeszcze w r. 1514 w Monte Oliveto koło Genui. Korzyści jednak, odniesione z tych wysiłków, ograniczone były tak co do czasu, jak i co do miejsca; kongregacje reformowane kryły nawet w sobie pewne niebezpieczeństwo, gdyż rozdzierały zakon na części. Odosobnione zwłaszcza zgromadzenie w Albi do poważnych doprowadziło rozterek; na założyciela jej, Ludwika z Lyry, kapituła generalna z roku 1503 nałożyła klątwę kościelną, stronnicy jego mimo to twardo stali przy swych zabiegach. Doszło do gorszących sporów. Wreszcie w r. 1584 kongregacja ta przez Grzegorza XIII zniesioną została.
Niepokoje te sprawiły, iż nawet niektórzy dobrze myślący słyszeć nie chcieli o tworzeniu nowych zgromadzeń w zakonnym organiźmie, lub też z nieufnością do nich się odnosili. Teresa pod tym względem przez twarde przejść musiała doświadczenia. Mimo to jednak nie zamarła gorliwość o odnowienie ducha zakonnego. Przykładem tego pewna pobożna wdowa, Maria od Jezusa, która dopiero co wstąpiła była do Karmelitanek w Granadzie i jednocześnie z Teresą uczuła się powołaną od Boga do założenia reformowanego klasztoru. Odbyła pieszo pielgrzymkę do Rzymu, otrzymała od papieża niezbędne pełnomocnictwa i zamiar swój w r. 1563 przeprowadziła. Staraniem Jaime Montanera powstał w Aragonii reformowany klasztor męski tegoż zakonu; w roku 1565 uzyskał on aprobatę Generała zakonu Rossi’ego.
Bezpośredniej pobudki do pracy reformatorskiej u Teresy szukać znów należy na polu mistyki. Pewnego dnia uczuła się z ciałem i duszą przeniesioną do piekła i ujrzała miejsce, do którego doprowadziłoby ją w końcu życie pozbawione wyraźnej religijnej gorliwości. Przerażające wrażenie, doznane wskutek tej wizji, uważała za jedną z największych łask w życiu otrzymanych; wszelkie cierpienia ziemskie uważała już odtąd za niegodne wzmianki; przepełniła ją na wskroś wdzięczność ku Bogu, gotowość do wielkich czynów i cierpień dla Niego,
litość nad tymi licznymi duszami, które sobie grzechami tak straszne gotują miejsce, pragnienie surowością życia uzyskania od Boga łaski dla grzeszników, zwłaszcza dla błędnowierców we Francji.
Naprzód tedy postanowiła regułę swoją zakonną zachowywać jak najdokładniej. Nowe wizje, oraz przychylne usposobienie przyjaciółek, które do rozporządzenia jej złożyły pewne, choć nie wystarczające środki pieniężne, skierowały myśli Teresy ku założeniu osobnego klasztoru o jak najsurowszym kierunku. Prowincjał zakonny udzielił niezbędnego na to przyzwolenia, Piotr z Alkantary i znamienity Dominikanin Ludwik Bertrand dodawali jej bodźca.
Teraz jednak zerwała się przeciw Teresie burza nie do opisania. Obchodzono się z nią jak z wariatką. Zakładanie klasztoru, gdy się nie miało w ręku potrzebnych do tego środków, zdawało się wszystkim najoczywistszem szaleństwem; Teresa sama na niektóre zarzuty przeciwników nic odpowiedzieć nie umiała. Prowincjał cofnął swe pozwolenie, spowiednik zaś Teresy, Jezuita Alvarez, zabronił jej wobec tego poczynać cokolwiek w tej sprawie. Teresa w ciągu sześciu miesięcy, aż do chwili odwołania rozkazu, ujrzała się skazaną na bezczynność. Jedynie tylko interwencji papieża Pawła IV przypisać należy, że reforma zaraz w pierwszych początkach nie została stłumiona. Doradca Teresy, Dominikanin Ibânez, uzyskał dla niej dekret wielkiego penitencjarza Ranuccia Farnese, nadający prawo dokonania upragnionej fundacji.
Teresa tymczasem za pośrednictwem swej siostry wystarała się po kryjomu o nabycie niewielkiego domku. Zgoła niespodzianie doszła rąk jej, przez brata, znaczniejsza suma pieniężna z Peru. Dnia 25 sierpnia 1562 r. nastąpiło otwarcie malutkiego klasztoru św. Józefa w Avili, który się stał kamieniem węgielnym niezmiernie ważnej reformy zakonnej. Teraz po raz drugi nowa wybuchła burza; Teresa przez swą przeoryszę odwołana została do klasztoru Wcielenia, rada miejska w Avili uchwaliła nową fundację powstrzymać.
Gorszono się zwłaszcza tym, że Teresa, po spotkaniu ze wspomnianą Marią od Jezusa, nie chciała klasztorowi swemu pozwolić na posiadanie stałych dochodów. Uzyskała jednak sankcję tego zarządzenia za pośrednictwem Penitencjarii. Opierając się na obu papieskich reskryptach, zatwierdzonych bullą Piusa IV, wszystkim napaściom stawić mogła czoło. Słynny teolog dominikański, Dominik Banez, jako obrońca jej przed radą miejską w Avili, sprawę zwycięsko przeprowadził.
W nowym tym klasztorze, który oddała pod władzę biskupa z Avili, nie zaś Generała zakonu, przeżyła Teresa aż do roku 1567, pięć najspokojniejszych lat swego życia. Regułę karmelitańską zachowywano tam, bez dozwolonych przez papieży złagodzeń, w pierwotnej surowości, a Teresa konstytucjami swymi jeszcze ją nawet bardziej obostrzyła. Ta wszakże surowość całkowicie pogrążona była w tam znamiennym u Teresy duchu apostolskim, którego też starała się wpoić swym podwładnym zakonnicom; miały one składać Bogu wszystkie swe modlitwy i ofiary, celem wspierania kapłanów w nawracaniu grzeszników, błędnowierców i pogan. Pragnienie Teresy, by mogła w tej mierze dokonać czegoś dla chwały Bożej, rozgorzało w szczególniejszy sposób wskutek odwiedzin pewnego misjonarza, Franciszkanina z Indyj, Franciszka Maldonaldo, który jej o smutnym stanie świata pogańskiego w Indiach opowiadał.
Wkrótce potem przybył do Avili generał zakonu karmelitańskiego, Giovanni Battista Rossi. Filip II, chcąc znaleźć poparcie dla swych reformatorskich dążności, wystarał się o osobiste przybycie Rossi’ego do Hiszpanii, Pius V zaś wyraził na to zgodę przez brewe z dnia 24 lutego 1566 r. W Andaluzji odbył Rossi 20 września 1566 r. kapitułę zakonną, zamianował nowego prowincjała i wydał reformatorskie zarządzenia.
W następnym roku uczynił to samo w kastylskiej prowincji zakonnej. Zaproszony przez Teresę, odwiedził też zreformowany klasztor w Avili. W najwyższym stopniu ucieszony, ujrzawszy tu znowu zakon karmelitański w dawnym rozkwicie, otworzył Rossi przed Teresą szerokie pole dla jej gorliwości i żądzy czynu, udzielając jej pełnomocnictwa na fundację innych jeszcze reformowanych klasztorów; później zaś pisał do niej, że może założyć ich tyle, ile ma włosów na głowie.
Ze zwykłą sobie odwagą przyjęła Teresa i to zlecenie i jeszcze je nawet rozszerzyła. Zaledwie bowiem Generał opuścił Avilę, gdy przyszła jej myśl, że klasztorom żeńskim, które miała założyć, niezbędną będzie podpora ze strony reformowanych klasztorów męskich; potrzeba zatem przyłożyć rękę zarówno do reformy Karmelitów, jak Karmelitanek. I na ten projekt zgodził się Rossi, lecz z jednym tylko zastrzeżeniem: udzielił pełnomocnictwa na fundację dwóch tylko klasztorów męskich, i tylko dla prowincji kastylskiej, nie zaś dla Andaluzji; wspomnienie złych skutków, wywartych poprzednio przez tworzenie kongregacyj wewnątrz zakonu, mogło po części przynajmniej wytłumaczyć to ograniczenie.
Nie brakło już teraz Teresie pełnomocnictw, lecz brakło najniezbędniejszych środków pieniężnych. Ale zaradzić temu potrafiła. W Medina del Campo znajdował się dawny jej spowiednik, Baltasar Alvarez, rektor kolegium jezuickiego; za jego pośrednictwem przezwyciężyła zarzuty stawiane jej przez władze kościelną i cywilną. Pewna młoda dama, która w klasztorze św. Józefa w Avili nie znalazła przyjęcia dla braku miejsca, udzieliła środków pieniężnych; Teresa wówczas odważyła się na rzecz, którą zarówno biskup z Avili, jak i niektórzy jej przyjaciele uważali za szaleństwo, dając mianowicie początek nowemu klasztorowi w Medina, co prawda, na razie w niezmiernie skromnych rozmiarach.
Pomyślny wynik pierwszej próby miał dla odważnej założycielki klasztoru dalsze jeszcze skutki. Przeor Karmelitów w Medina, Antonio de Herida, który jej pomoc okazał w kupnie nowego klasztoru, oświadczył się z gotowością przyjęcia reformy, i, co ważniejsza, innemu jeszcze i większemu od siebie dopomógł do nawiązania z nią stosunków, młodocianemu jeszcze Juanowi de Yepes, czyli, jak się później nazywał, Janowi od Krzyża.
Urodzony w r. 1542, jako najmłodszy syn ubogiego tkacza jedwabiów w Fontiberos, miał Jan, zwłaszcza po wczesnej śmierci ojca, dostateczną sposobność zakosztowania biedy i cierpień w walce o chleb powszedni, i nawyknienia do twardego życia. Do niedostatku przyłączyło się upokorzenie, okazał się bowiem zgoła niezdatnym do jakiegokolwiek rzemiosła. Kierownik pewnego szpitala w Medynie zajął się nim. Na niskich posługach zeszło u niego Janowi siedem lat życia, w którym to czasie uczęszczał oprócz tego do szkoły jezuickiej i czynił tam dobre postępy. W roku 1563 wstąpił do Karmelitów w Medina i przyjął imię Jana od św. Macieja. Po złożeniu ślubów, pozwolono mu zachowywać pierwotną niezłagodzoną regułę. Gdy mu tego jeszcze nie dość było, gdyż pragnął prowadzić życie surowe do ostateczności, przemyśliwać począł o opuszczeniu zakonu Karmelitów i o wstąpieniu do Kartuzów. Teresa jednak, przy spotkaniu się z nim w Avili, przekonała go, iż milszem będzie Bogu, gdy w raz obranym zakonie doskonały żywot pędzić będzie. W ten sposób pozyskała sobie główne narzędzie do odnowienia męskiej odrośli swego zakonu. W małej wioszczynie o dwudziestu kominach, zwanej Duruelo, oddał mu jakiś szlachcic niezmiernie ubogi dom do rozporządzenia; tam to w dniu 28 listopada 1568 r. rozpoczęli Antonio de Herida i Juan de la Cruz życie klasztorne na wzór Karmelitów bosych.
Teresa tymczasem w jednym tylko roku 1568 założyła dwa dalsze klasztory żeńskie, w Malagón i Valladolid. Weszła na ogół odtąd w nową epokę życia. Stany mistyczne trwają jeszcze nadal, wspina się nawet na coraz wyższe stopnie, wszakże jest to obecnie przede wszystkim Teresa, założycielka klasztorów, odnowicielka swego zakonu, która zwraca na siebie uwagę innych. Sława jej rozeszła się po Hiszpanii; raz po raz ktoś z wysokiej szlachty, to znów jakiś pobożny kupiec dom jej ofiarowuje. W osłoniętym powozie, który jej klasztor zastępować musi, udaje się wtedy na miejsce; spotykamy ją to w samem sercu Hiszpanii, w Toledo lub Segovii, to wysoko na północy w Burgos lub Palencii, to znów w najdalej ku południowi wysuniętej Sevilli lub Granadzie. Najczęściej udaje się jej po długich pertraktacjach i wśród licznych trudności założyć nowy bardzo zrazu ubogi klasztor, który wkrótce potem umacnia się i rozwija. Oprócz reformowanego klasztoru w Avili, powołała do życia w krókim okresie czasu od r. J.567 do 1582 nie mniej, jak 16 nowych klasztorów żeńskich, a działalność jej, jako założycielki, po dwakroć w tym czasie przerwana była na lata całe.
Pierwsza przerwa, od r. 1572 do 1574, łączy się z zabiegami Grzegorza XIII o reformę Karmelitów trzewiczkowych. Pobyt Generała zakonu Rossi’ego w Hiszpanii nie osiągnął upragnionych wyników; wskutek nalegań Filipa II polecił z kolei papież dwom Dominikanom przeprowadzenie nowej wizytacji: Pedro Hernández otrzymał zlecenie zreformowania Karmelitów w Kastylii, Francisco de Vergas w Andaluzji. Hernández rozpoczął swe urzędowanie w Pastranie; co tu usłyszał o Teresie, napełniło go podziwem, który dla założycielki zakonów ten niemiły może odniósł skutek, iż naznaczył ją na przeoryszę dawnego jej klasztoru Wcielenia w Avili. Potężnie natomiast przyczyniło się do poparcia jej sprawy, gdy Hernández w Madrycie wobec króla i nuncjusza Ormaneto głosił jej pochwały.
Względy Ormaneta korzyść przyniosły dziełu reformy Teresy, zwłaszcza co do rozwoju męskiej odrośli zakonnej. Do pierwszego klasztoru męskiego w Duruelo, przeniesionego wkrótce do Mancery, przyłączył się w r. 1569 drugi w Pastranie, i to znów dzięki osobistym zabiegom Teresy. W myśl zarządzenia Generała zakonu Rossi’ego, gorliwości jej fundacyjnej nie wolno było przekroczyć liczby dwóch klasztorów męskich; było jednak rzeczą dla zreformowanych Karmelitów wielce pożądaną, by mogli w mieście uniwersyteckim Alcalá posiąść kolegium dla kształcenia młodszych członków zakonu. Na mocy pełnomocnictwa udzielonego przez wizytatora Hernándeza powstało w rzeczy samej kolegium takie w roku 1570; znowuż zaś z upoważnienia papieskiego wizytatora Yargasa założyli reformowani Karmelici w dwóch następnych latach, bez udziału Teresy, cztery dalsze klasztory męskie w Andaluzji. Ustępstwa poczynione przez Generała Karmelitów, odnoszące się tylko do klasztorów w Kastylii, zostały przez to ponownie przekroczone; do tego jeszcze popełnił Vargas tę nieroztropność, iż jeden klasztor odebrał Karmelitom złagodzonej reguły i oddał go reformowanym.
Ze wzrastającym niepokojem śledzili Karmelici złagodzonej reguły postępy reformy, która im najlepszych ludzi zabierała. Uzyskał wreszcie Generał zakonu Rossi papieskie brewe z dnia 13-go sierpnia 1574 r., które obu Dominikanom, jako wizytatorom, odbierało ich pełnomocnictwa; ogłoszenie tego reskryptu odłożył do generalnej kapituły następnego roku.
Reforma wszakże znalazła obrońcę w osobie madryckiego nuncjusza. Na wieść o papieskim reskrypcie oddał Ormaneto Dominikaninowi Yargasowi z powrotem urząd jego wizytatorski; upoważnienie do tego kroku zdawało mu się być przyznanym w piśmie papieskiego sekretarza stanu Galli’ego, który na zapytanie Ormaneta stwierdził, iż pełnomocnictwa nuncjusza przez to brewe uszczuplone nie zostały. W następstwie przydał Ormaneto Vargasowi, jako socjusza w urzędzie, reformowanego Karmelitę, Jerónimo Gracian’a. Był to człowiek niezmiernie zdolny i gorliwy, o którym Teresa, po rozmowie z nim w Yeas, z niekłamanym odzywa się zachwytem. Ale miał on dopiero lat dwadzieścia osiem, od lat kilku zaledwie był w zakonie, i było w tym coś odrażającego, że przedstawiciel dopiero co powstałej reformy miał wykonywać urząd sędziowski nad dawniejszym kierunkiem w zakonie. Ormaneto niebawem rozszerzył jeszcze pełnomocnictwa Gracian’a, mianując go wizytatorem Karmelitów bosych także na Kastylię, gdyż jako towarzysz Yargasa posiadał władzę tylko nad Andaluzją.
Gdy zbliżała się zamierzona kapituła zakonna w Piacenzy, uzyskał Generał zakonu od papieża brewe z 15 kwietnia 1575 r., w którem zamieszczona była przestroga, by wszędzie w poszanowaniu miano i wprowadzano prawdziwą obserwancję zakonną, i które udzielało też władzy do występowania przeciw przełożonym i klasztorom, ustanowionym lub założonym wbrew zakonnemu prawu.
Jaki był tego cel, to się na kapitule generalnej w Piacenzy stało widocznym: postanowiła ona w czasie Zielonych Świąt 1575 r. zniesienie domów założonych przez zreformowanych Karmelitów poza granicami Kastylii, i nakazała ich mieszkańcom, aby w ciągu trzech dni do dawnych swych klasztorów powrócili. Portugalczyka Tostado wysłano do Hiszpanii, jako wizytatora, dla wykonania tej uchwały; nosił się on z zamiarem zniszczenia w ogóle całej reformy. Akta kapituły nie zawierają nic, co by dotyczyło klasztorów żeńskich. Pod koniec roku 1575 otrzymała Teresa rozkaz obrania sobie jednego z domów swego zakonu na miejsce stałego pobytu; wyjazd z klasztoru ani jej, ani żadnej innej reformowanej Karmelitance nie miał już być na przyszłość dozwolonym. Teresa obrała Toledo; od r. 1576 do 1580 działalność jej, jako założycielki Domów klasztornych, ustała po raz drugi.
Powzięte w Piacenzy uchwały poza tym na razie zbyt mocno odczuwać się nie dawały. Dotychczasowi wizytatorowie zakonu władzę swą wykonywali na mocy papieskich pełnomocnictw, nie mógł więc Tostado osobę swą bez zastrzeżeń przeciw nim wysuwać. Ormaneto stał po stronie Teresy i jej przyjaciół; dopóki żył, nie było powodu do wielkich obaw ze strony Tostada, przeciwnie, mogło dzieło reformy ważyć się na dalsze nawet kroki, aby się umocnić.
Od dawna już uważała Teresa za wielką niedogodność, iż zakony męskie reformowanych Karmelitów zależne są od nierefermowanych. Pismem z dnia 19 lipca 1575 r. zwróciła się przeto wprost do króla; jest rzeczą bezwarunkowo niezbędną — tak pisała — aby kierunek reformy uzyskał własnego prowincjała, Gracian zaś najwłaściwszym jest na to stanowisko. Wtedy Ormaneto nie tylko spełnił jej życzenia, lecz nadto, jakby na przekór uchwałom z Piacenzy, naznaczył Graciana jeszcze i wizytatorem i reformatorem nie-reformowanej odrośli zakonnej w Andaluzji. Był to krok śmiały i chyba nieroztropny. Gdy nowomianowany wizytator pojawił się w klasztorze niereformowanych w Sevelli, spotkał się z poważnym oporem, tak iż Ormaneto zmuszony był wystąpić z klątwą kościelną.
Gdy tymczasem reforma posuwała się naprzód, wysłali zagrożeni nią zakonnicy do Rzymu dwóch delegatów z prośbą o odwołanie pełnomocnictw Graciana; według konstytucyj zakonnych — tak rzecz przedstawiali — wymaga się do spełniania urzędu wizytatora dziesięciu lat spędzonych w zakonie, Gracian zaś ma ich dopiero trzy. W Kastylii odbyli kapitułę pod przewodnictwem tamtejszego Prowincjała Salazara, której uchwały zmierzały do zniszczenia reformy; w myśl ich miały oba kierunki nie różnić się między sobą w ubiorze, a zwolennicy ich mieli żyć obok siebie w tych samych domach, każdy według swej reguły. Rzecz jasna, że gdyby te uchwały miały się utrzymać, to po pewnym czasie musiałby się kierunek reformatorski rozpłynąć wśród pozostałych zakonników.
Czyniąc zadość życzeniu Ormaneta, wysłali Karmelici zreformowani kilku delegatów na to zebranie i przeciw tym uchwałom założyli protest. Skorzystali teraz z praw przysługujących im, jako samodzielnej prowincji, odbywając też ze swej strony kapitułę w Almodoyarze, na której zwłaszcza wprowadzone zostały nowe konstytucje zakonne dla Karmelitów bosych, przez co usunięte zostały różnice pomiędzy poszczególnemi klasztorami.
Nowe prawidła naszkicowane zostały przez Graciana, lecz całkiem w duchu Teresy i za jej poradą. Wpływ Teresy na ogół przez wygnanie jej do Toledo udaremniony nie został. Ze wszystkich stron proszono ją o radę i na wszystkie strony rozsyłała swe listy, do króla, do Generała zakonu, do głównych przedstawicieli reformy i do klasztorów żeńskich, które założyła, stale zachęcając do wytrwania i miarkując zbytnią gorliwość. Sama powiada, iż przemęczyła się pisaniem listów i nierzadko do późnej nocy nie wypuszczała pióra z ręki. Kładła wówczas szczególnie nacisk na to, iż należy za przykładem przeciwników wysłać również delegatów do Rzymu, inaczej bowiem mogliby niereformowani przez jednostronne przedstawienie stanu rzeczy wszelkie możliwe brewa uzyskać; mogliby zaś jednocześnie delegaci przeprowadzić u Generała zakonu lub u papieża oddzielenie się od niereformowanych i założenie własnej prowincji zakonnej. Nagliła do pośpiechu; Mathuzalem — tym pseudonimem oznaczała Ormaneta — jest stanowczo za rozdziałem; nie pojmuje więc, po co zwlekać; znaczy to pozwolić pomyślnej sposobności wyśliznąć się z ręki.
Poselstwo do Rzymu zapóźniło się mimo nalegań Teresy i w rzeczy samej wyśliznęła się pomyślna sposobność. Dnia 18 czerwca 1577 roku zmarł nuncjusz Ormaneto, wielki zwolennik reformy; na miejsce jego przybył Filippo Sega, który Teresę uważał za niespokojną awanturnicę, jej zaś klasztorne fundacje pod względem prawnym za nieważne. Toteż popierał on Tostada, Graciana złożył z urzędu i wizytację klasztorów reformowanych powierzył niereformowanym Karmelitom z poleceniem, by do dalszych fundacji w myśl Teresy nie dopuszczali. Z zakonnicami klasztoru Wcielenia w Avili poczęto obchodzić się jak z wyklętymi z powodu tego, iż Teresę przeoryszą obrały, Jana de la Cruz trzymano w twardym więzieniu. W maju jednak 1578 r. musiał Tostado opuścić Hiszpanię z powodu niełaski Filipa II.
Do tej wojny na zewnątrz przyłączyły się jeszcze trudności wewnętrzne. Nie zdawano sobie jasno sprawy z tego, czy nuncjusz miał prawo odjęcia Gracianowi jego pełnomocnictw. Biegli w prawie teologowie, których rady Teresa zasięgała, dawali na to pytanie odpowiedź przeczącą. W reskrypcie wydanym do magistratów i prawdopodobnie po uprzednim zapytaniu w Rzymie, ogłosił król zarządzenia Segi w sprawie zakonów za nieważne. Zamieszanie dosięgło szczytu, gdy Gracian ku wielkiemu smutkowi Teresy dał się namówić na zwołanie dnia 9 października 1578 r. drugiej kapituły prowincjonalnej do Almodovaru, na ogłoszenie tamże, z mocy rzekomych papieskich pełnomocnictw, rozdziału pomiędzy reformowanymi Karmelitami i resztą zakonników, na wyznaczenie im własnego Prowincjała i na wyprawienie wreszcie od dawna już zamierzonego poselstwa do Rzymu. Kapituła ta oczywiście ten tylko miała wynik, iż nuncjusza jeszcze bardziej rozdrażniła. Z powodu nieroztropności delegatów poselstwo do Rzymu okazało się też zgoła niepożytecznym.
Sprawa reformy zdawała się być bardziej niż kiedykolwiek beznadziejną, gdy w początku roku 1579, na jedno słowo króla i przedstawienia przyjaciół Teresy, Sega z nienacka zmienił zdanie. Nawiązując do słów wyrzeczonych przez Segę, przydał mu król czterech asystentów do pomocy, w ich liczbie Dominikanina Pedra Hernández, którzy mieli radzić z nim o sprawie Karmelitów. W następstwie wydany został 1 kwietnia 1579 r. reskrypt nuncjusza na korzyść reformowanych Karmelitów; mocą jego usunął ich Sega z pod władzy niereformowanych i naznaczył im czasowo wikariusza w osobie Przeora z Valladolid, Angela de Salazar, który wprawdzie nie należał do reformy, lecz był dla niej życzliwie usposobiony. Orzeczenie z dnia 15 lipca 1579 r. podpisane przez nuncjusza i jego asystentów, poparło następnie u króla to, co od dawna było najgorętszym pragnieniem Teresy: podział obu kierunków zakonnych na dwie oddzielne prowincje*.
Już w maju tego roku wysłano do Rzymu, wskutek nalegań Teresy, dwóch Karmelitów, którzy mieli uzyskać utworzenie odrębnej prowincji. Ponieważ Tostado obecnym był w Rzymie i niebawem już odbyć się miała kapituła dla wyboru nowego Generała zakonu, przeto delegaci podróż swą odbywali w najgłębszej tajemnicy, w świeckim przebraniu, ze szpadą u boku, i około sprawy swej chodzili w Rzymie zrazu tylko cichaczem i wpośród dobrych przyjaciół.
Rzecz na koniec przedłożoną została Kongregacji kardynalskiej biskupów i zakonników, w której zwłaszcza kardynał Montalto, późniejszy Sykstus V, ujął się za Teresą. Ostatnią jeszcze trudność podniósł nowoobrany Generał Caffardo, stawiając wniosek, by prowincji nie dzielono, lecz obierano prowincjała na przemian z grona reformowanych i niereformowanych. Papież wnioskowi temu nie był przeciwny. Już myśleli delegaci, że nic nie wskórawszy powrócą do domu, kiedy na jednej z wizyt pożegnalnych udzielono im rady, by przez kardynała Sforzę wpłynęli na papieża. Grzegorz XIII dał się przekonać. Dnia 22 czerwca 1582 r. pojawiło się brewe, które spełniło pragnienia Teresy. Dnia 3 marca 1581 r. w Alcalá otwartą została kapituła, która orzekła rozdział prowincji. Graciana naznaczyła prowincjałem reformowanych i ustaliła zakonne konstytucje. Obserwanci pierwotnej reguły karmelitańskiej liczyli wtedy 300 mnichów i 200 zakonnic w 22 męskich i żeńskich klasztorach.
Zadanie życiowe Teresy było tedy spełnione. Od 1580 do 1582 r., wśród zwykłych trudności, założyła jeszcze pięć żeńskich klasztorów. W powrotnej drodze do Avili, nastał 4 października 1582 r. w Alba de Tormes oddawna przez nią upragniony dzień, w którym »wygnanie« jej na tej ziemi dobiegło do końca.
Niedługo przedtem wskazała dawnemu swemu spowiednikowi i kierownikowi sumienia na zakończenie swego pisma o zamku duszy i poleciła mu powiedzieć, iż doszła do opisanego w nim stopnia mistycznego zjednoczenia, na którym dusza ustawicznie pogrążona jest w Bogu, a mimo to nie trudności, lecz pomocy doznaje w zewnętrznej pracy dla Boga i w najdoskonalszy sposób łączy w sobie życie Marii i Marty.
Co do niej samej, znamiennym jest to połączenie najwyższej kontemplacji z jak najszerszym oddziaływaniem na świat zewnętrzny. Pragnęła, by tenże duch i zakon jej przeniknął. Unosiła się radością, gdy Karmelici poświęcali się pracy apostolskiej, głosząc kazania i naukę wiary, lub nad brzegami Kongo wszczynali próby misji wśród pogan. Także i żeńskie klasztory, przez nią zreformowane, miały wszystkie swe modlitwy i ćwiczenia pokutne ofiarowywać za dusz zbawienie. Pozostało też to cechą znamienną zapoczątkowanej przez nią reformy. Karmelici, od Teresy biorący swą nazwę, wiele zdziałali na polu misyjnem wśród pogan: przy założeniu Propagandy, jak również paryskiego seminarium misyjnego, najbardziej wpływowego Towarzystwa misyjnego nowszych czasów, Karmelici wybitny przyjmują udział. Na polu nauki teologicznej znakomitych dokonali czynów przez swe kolegia w Alcalá i Salamance i opracowane tamże obszerne zestawienia całej treści filozofii kościelnej i teologii.
Jednakże i po śmierci Teresy potrzeba jeszcze było gwałtownych walk, zanim myśl jej rzeczywiście cały zakon przeniknęła. Karmelici bowiem, było to pierwotnie zgromadzenie pustelników; wywieranie wpływu na świat spółczesny i otaczający, dopiero po przesiedleniu się do Europy za cel sobie postawili i przez długi czas jeszcze panowały wśród nich różnice zdań, co do zakresu, w jakim mieli łączyć pracę duszpasterską z pierwotnym kierunkiem życia kontemplacyjnego.
Gracian, pierwszy prowincjał reformowanych Karmelitów, urząd swój sprawował jeszcze w duchu Teresy; lecz inny zgoła pogląd na rzeczy miał następca jego Niccolo Doria, Genueńczyk, który przybył do Hiszpanii jako przedstawiciel domu bankowego, i wyrzekłszy się ogromnej fortuny, w r. 1577 wstąpił do zakonu Karmelitów. Misjonarzy z nad brzegów Kongo odwołał, pracę duszpasterską ograniczył do minimum, opierał się dalszemu rozszerzeniu zakonu poza granicami Hiszpanii, obostrzył surowość tak w zewnętrznym trybie życia, jak i w zarządzie zakonu. Gracjan usunięty został z zakonu, Juan de la Cruz wygnany do odległego klasztoru. Hiszpańscy reformowani Karmelici stają się odtąd zakonem niemal wyłącznie kontemplacyjnym, zabiegi Teresy na tym ważnym punkcie we własnej jej ojczyźnie całkiem zostały pokrzyżowane. Dziwnym jednak zrządzeniem przyszło do tego, iż właśnie Doria zmuszony był w r. 1584 poza granicami Hiszpanii, w Genui, założyć klasztor reformowanych Karmelitów, za którym niebawem poszły inne w Rzymie i Neapolu.
Na włoskim gruncie rozwinął się następnie zakon karmelitański zupełnie w zakreślonym przez Teresę kierunku; przybiera on tu nową cechę i dochodzi do nowego i wysokiego rozkwitu. To, do czego od początku XV stulecia nieustannie dążyli najznakomitsi mężowie z pośród Karmelitów, czego jednak nigdy nie osiągnęli, mimo, że narażali przy tym swą osobistą powagę i opierali się na środkach prawnych, które im kodeks kościelny podawał do ręki, to wprowadziła w życie ze swej klasztornej celi zwykła zakonnica, wsparta jedynie na swej kontemplacyjnej modlitwie i na swej ufności w Bogu, wśród tysiąca trudności i wbrew woli własnych przełożonych.
https://atomic-temporary-160379284.wpcomstaging.com/sw-teresa-od-jezusa/
1) Przypominamy, że szkic niniejszy jest wyjątkiem z ogromnego dzieła Ludwika Pastora, tj. z »Historji papieży«.
WESPRZYJ NAS
Jeśli podobają się Państwu treści które publikujemy i uważacie, że powinny docierać do większej ilości odbiorców, prosimy o wsparcie rozwoju naszej strony.
Wybraną kwotą:
Lub inną dowolną:
Dziękujemy
WSPIERAM
Skomentuj